TWENTY - THREE
POV OLIVIA
Czułam się tak strasznie źle, przysięgam. Myślałam, że rozryczę się przed nim lub, że nakrzyczę na niego i wyjdę trzaskając drzwiami. W jego oczach była czysta powaga, a słowa wypowiedziane z jego ust brzmiały tak szczerze, że nie miałam sensu podejrzewać, iż kłamał.
''Dlaczego zachowujesz się tak, jakby to cokolwiek dla mnie znaczyło?''
Przymknęłam powieki aby nie krzyknąć z rozpaczy, która ogarnęła moje ciało gdy patrzyłam mu po tym w oczy. Zniszczył wszystko w tym momencie, a jedyne co mi pozostało to moja pomoc. Justin wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie liczy na coś więcej, a ja jak taka głupia i naiwna nastolatka pozwoliłam mu na to żeby myśleć inaczej.
- Jeszcze dzisiaj zadzwonię do Ernesta i poproszę o jak najszybsze spotkanie - powiedziałam powoli. Justin skinął głową i ziewnął. Był tak samo zmęczony jak ja.
- Okej - zaczął. - Da się zrobić tak, że spotkamy się we trójkę? - spytał, a ja od razu przytaknęłam.
- To będzie nieuniknione - mruknęłam, przecierając oczy. Kiedy sobie przypomnę, że czeka mnie jeszcze jazda do domu to mam ochotę zasnąć nawet tutaj.
- Wszystko okej? - zapytał Justin, a ja spojrzałam na niego zauważając, że uważnie mi się przygląda.
Oh, tylko trochę rozpadam się w środku, jestem na ciebie strasznie zła, ale ci tego przecież nie powiem. A, no i chcę strasznie spać.
- Po prostu jestem zmęczona - odpowiedziałam.
- W takim razie jedź do domu - posłał mi uśmiech, a ja zacisnęłam pięści. Chcę go uderzyć, żeby on poczuł się choć tak źle jak ja. Chcę go zranić; sprawić, że będzie cierpiał.
Ale nie mogę. Nie potrafię życzyć mu źle i nie potrafię zrobić żadnej z tych rzeczy.
- Skontaktuje się z Bradley'em. Przekaże ci to, co najważniejsze.
- Dlaczego ty tego nie zrobisz? - zapytał.
- Nie przyjadę tutaj tylko po to, aby powiedzieć ci, że Ernest się zgodził - syknęłam zirytowa. Justin podniósł ręce w geście obronnym, a ja wywróciłam oczami i po prostu nie skomentowałam tego. Wstałam, podobnie jak Justin.
- W takim razie do zobaczenia - posłał mi sztuczny uśmiech.
- Tak - mruknęłam. - Do zobaczenia - odwróciłam się na pięcie i kliknęłam na peger, aby Bradley już przyszedł. Zastygłam gdy poczułam delikatny uścisk Justina na moim łokciu. Na moment przymknęłam powieki, a potem odwróciłam się w jego stronę.
- Co? - zapytałam cicho.
- Na pewno wszystko okej? - teraz to ja wywróciłam oczami i zrobiłam krok w tył, tym samym wyrywając się z jego uścisku.
- Tak, Justin - odpowiedziałam. - Jestem zmęczona, tyle.
- Czy to przeze mnie? - przeczesał dłońmi włosy, a potem spojrzał na nie tymi swoimi, hipnotyzującymi oczami.
- Oczywiście, że nie - przyznałam. Moje serce w tym momencie się zapadło.
To przez ciebie, Bieber.
- Dobranoc, Olivia - wyszeptał, a potem pocałował mnie w policzek. Zrobił krok w tył w tym samym czasie, gdy drzwi się otwarły, a do środka wszedł Bradley. W szoku patrzyłam na Justina i nie wiedziałam co mam powiedzieć. On tego nie zrobił. Nie pocałował mnie po tym w policzek. Oblizał wargi, a uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Wzięłam oddech, pożegnałam się z ochroniarzem i jak najszybciej wyszłam z więzienia. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem.
Gdy tylko drzwi za mną się zamknęły, a ja sama poczułam chłód dzisiejszej nocy, spojrzałam w niebo. Lekki wiatr muskał moje ciało, a mi to wcale nie przeszkadzało. Potrzebowałam tego. Przez chwilę tak stałam, oddychając miarowo, aż do momentu gdy ktoś dotknął delikatnie mojego ramienia. Prawie krzyknęłam z przerażenia, ale gdy tylko poczułam znajome perfumy, uspokoiłam się. Otwarłam oczy i spojrzałam na Felixa. W świetle lamp, które oświetlały teren dostrzegłam jego poważny wyraz twarzy. Nie wyglądał jak policjat; świadczyła o tym tylko kabura z bronią przewieszona przez jego spodnie. Był ubrany zwyczajnie - miał czarną kurtkę i bluzę z kapturem. Na jego głowie była czarna czapka z daszkiem. Ale dlaczego on jest tutaj gdy powinien być na imprezie i to w dodatku pijany?
Już chciałam o to zapytać ale moja warga zadrżała, a ja po prostu przytuliłam się do niego. Usłyszałam jego westchnięcie, a potem to jak głaszcze moje włosy. Objął mnie mocniej przez co poczułam się jeszcze bardziej bezpiecznie.
Cieszyłam się, że o nic nie pyta. Ważne, że on po prostu jest.
- Nienawidzę tego - wyszeptałam, zaciskając ręce na jego bluzie.
- Czego nienawidzisz? - spytał cicho.
- Tego, że mi zależy - mój głos zadrżał, a ja bałam się, że zaraz wybuchnę płaczem. Ale nie pozwoliłam sobie na to. - Nie widzę w nim mordercy, rozumiesz? Nie widzę w nim kogoś, kto zabił swoją rodzinę i odsiaduje dożywocie. Nie widzę w nim niebezpiecznego więźnia, który mógłby nawet mi coś zrobić. Widzę w nim silnego mężczyznę, który wewnątrz jest zraniony i zagubiony, a na zewnątrz jest po prosu cholernie pewny siebie. Dostrzegłam w nim dobro i powinnam siebie nienawidzić za to, że się do niego przywiązałam i pozwoliłam na to aby teraz cierpieć przez taką rzecz. Wciągnął mnie w swoją burzę, a ja pozwoliłam aby Justin zniszczył mój spokój.
xxx
3 komentarze
Malutka
Miodzio :P Czekam z niecierpliwość na kolejną część
Angell
Fajnie by było,gdyby w następnej części w więzieniu pojawił się jakiś seryjny zbójca i chciał zabić Olivie,gdy ona w tym czasie będzie w celi Justina (czy tam w izolatce) .Wtedy by się okazało,że to on napisał groźbę do Olivii i kazał przekazać Loganowi.Tak,lubię zabijanie,ale nie,nie jestem wariatką,mimo iż za wariatkę mnie postrzegają.Super część zazdroszczę talentu
livney
@Angell masz fajny pomysl ale mam juz napisane do przodu rozdzialy i na razie watek o grypsie sie za bardzo nie pojawia, ale to sie zmieni + kilka zabojstw na pewno bedzie [SPOILER!!!]
I aw dziekuje za mile slowa! (:
niezgodna
Przecinek przed żeby. CUDOWNE
livney
@niezgodna TAK TERAZ JUZ WIEM OK