Anastazja

Cześć :) Jest to moje nowe opowiadanie, mam nadzieje, że się spodoba. Jeśli macie jakieś pomysły proszę pisać, wezmę je pod uwagę. Życzę miłego czytania.  

  Dookoła widać ocean, a na horyzoncie wschodzące słońce. Na pokładzie statku siedzi młoda dziewczyna o zielonych oczach, której wiatr rozwiewa długie ciemne blond włosy. Czyta książkę i co jakiś czas uśmiecha się pod nosem. Jest ubrana w białą suknie w kwiaty, która sięga jej do kolan. Po chwili czuje ciepły dotyk dłoni na ramieniu. Z trudem odciąga wzrok od książki, spogląda za ramię i uśmiecha się promieniując.
- Dzień dobry Anastazjo – powiedział mężczyzna w podeszłym wieku o siwych włosach i zielonych oczach. Siada koło niej na drewnianym krześle, podając dziewczynie poranną herbatę.
- Dzień dobry tatusiu – mówi – jak się dzisiaj czujesz ?
- Rewelacyjnie skarbie dziękuję, że pytasz – bierze łyk herbaty – ranny ptaszek z ciebie – mówi z uśmiechem.
- Nie mogłam spać. Dokąd ustalamy kurs naszej podróży ?
- Co powiesz na Wyspę Wielkanocną ? - mówi marzycielskim głosem.
- To wspaniały pomysł tatusiu zawsze chcieliśmy tam popłynąć – powiedziała z rozpierającą ją ekscytacją. Siedzieli tak przez dłuższą chwilę. Nagle mężczyzna wziął jej nie dopity kubek herbaty, odłożył na mały stoliczek i złapał ją za rękę.
- Choć, nauczę cię sterować łodzią
- Jesteś pewien, boję się, że coś popsuję – powiedziała drżącym głosem.
Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko wstał i lekko pociągnął jej rękę do siebie, kierując się w stronę ogromnego drewnianego koła sterowego.
Położyła drżące ręce na kole.
- Nie bój się Anastazjo jestem tu przy tobie i zawsze będę – pocałował ją mocno w głowę jakby to było pożegnanie. Dziewczyna odwróciła się lecz jej ojca już nie było.
- Tato !- wołała płacząc – Tatusiu !


  Budzę się cała drżąc próbując złapać oddech.
Obiecałeś, że zawsze będziesz przy mnie – łzy napłynęły mi do oczu
Tata zmarł cztery lata temu. Był moim najlepszym przyjacielem. Naszym marzeniem było popłynąć jego łodzią na Wyspę Wielkanocną, ale z powodu choroby taty nie było to możliwe. Wykryto u niego guza mózgu, niestety było za późno na operację. Zawsze mi powtarzał, że jego dusza będzie przy mnie. Rok po jego śmierci mama wyszła za mąż za Stivena. Odkąd z nim jest nie obchodzi ją nic oprócz męża. Nie jeden raz jej to mówiłam lecz ona zawsze mówiła to samo:
- Nie rozumiesz ile on dla nas zrobił ? Dzięki niemu mogłam rzucić tę okropną pracę. Dzięki niemu nie trzeba martwić się o pieniądze. Dzięki niemu jesteśmy bezpieczne i mamy przed sobą wspaniałą przyszłość.
Bla ! Bla ! Bla ! Zawsze to samo. Moja siostra rok temu wyprowadziła się z domu chyba nie mogła wytrzymać tej atmosfery. Mieszka teraz ze swoim chłopakiem Michałem w Łodzi. Czasem uciekam z domu i nocuję u niej jak nie mam siły wysłuchiwać gadania Stiva, że trzeba mnie zapisać do szkoły z internatem i co ze mnie za złe dziecko. Mama nigdy nie przeciwstawia się mężowi, żyje tylko w jego cieniu i robi to co on każe.
Wstaje z łóżka i robię poranną toaletę. Ubieram się w dres, zakładam wygodne buty do biegania i związuje wysoko włosy. Muszę wrócić za nim Stiven wstanie i zauważy, że mnie nie ma. Cholera a jeśli już wstał. Ana uspokój się jest za wcześnie to nie jego godzina, na pewno teraz przekręca się na drugi bok. Wzięłam parę relaksujących wdechów i wyszłam z pokoju. Okey tylko po cichu nie mogę ich obudzić. Przechodzę obok sypialni, nastawiam uszy i słyszę okropne chrapanie Stivena. Nie wiem jak mama to wytrzymuje. Na palcach schodzę po schodach i wstrzymuję oddech. Dobra Ana, super ci idzie musisz tylko dojść do drzwi i jesteś na dworze. Nie było to problemem. Otwieram drzwi i miły ciepły wiatr otula moją twarz. Biorę głęboki relaksujący wdech świeżego powietrza i biegnę prosto przed siebie. Kocham biegać czuję się wtedy wolna i niezależna. Zanurzyłam się w myślach tak bardzo, że nie zwracałam uwagi na to co dookoła mnie się dzieje.
  

  Nagle czuję jak wpadam na kogoś tak mocno, że we dwoje upadamy na ziemię. Niestety uderzam się głową o kamień i tracę chwilową przytomność. Gdy powoli dochodzę do siebie, otwieram oczy i widzę zamazany obraz. Mrugam oczami kilkakrotnie aby lepiej widzieć. Wtedy widzę przepiękne niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. Chyba jestem w niebie a to jest mój anioł stróż. Słyszę tylko nie wyraźne słowa, które do mnie mówi. Nawet nie zauważyłam, że patrzę się na niego z otworzoną buzią.
- Halo !? Słyszysz mnie, nic ci nie jest ? - pyta nieznajomy. Potem zauważam, że jest ciemnym blondynem z lekkim zarostem. Wygląda na jakieś dwadzieścia lat. Ja chyba na prawdę umarłam. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak pięknego chłopaka. Mówiąc w myślach nadal patrzę się z otworzoną buzią i szeroko rozszerzonymi oczami. Adrenalina powoli przestaje działać i czuje przeszywający ból w głowie.
- Ałł – łapię się za głowę i zmieniam minę na skwaszoną – strasznie mnie boli.
- Choć pomogę ci usiąść i obejrzę ją – wziął mnie za ręce i lekko podniósł do góry abym mogła usiąść. Ja tylko obserwowałam jak patrzy na moją głowę z troską w oczach. - nie leci ci krew, ale będziesz miała d u ż e g o guza. Radzę ci iść do lekarza, aby lepiej to opatrzył.
- Skąd się na tym znasz ? - spytałam zdziwiona. Nie co, że śliczny to też i mądry
- Jestem wolontariuszem w przychodni – uśmiechnął się.
- Niesamowite – powiedziałam lekko ściszonym głosem, chyba to usłyszał bo się jeszcze szerzej uśmiechnął tak, że widać mu było piękne białe zęby jak płatki śniegu. Znów ból powrócił i złapałam się za głowę – Musiałam nieźle się uderzyć …  
A tobie nic nie jest ?
- Mam tylko lekkie zadrapanie na rękach, ale to dla mnie nic, miewałem gorsze wypadki. - mówiąc pomógł mi wstać. - Daleko mieszkasz ? - O cholera, gdzie ja jestem ?! Która jest godzina ? Wyjmuję telefon i patrzę na godzinę. Szlak, już jest późno. Ojczym mnie zabije.
- Nie daleko – powiedziałam z lekko łamanym głosem  
- Wszystko w porządku ? Chyba się mnie nie boisz ? - uśmiechnął się nieziemsko  
- Jest okey. Śpieszy mi się – już chciałam iść w stronę domu, ale złapał mnie za rękę.
- Może cię odprowadzę ? - Ooo jaki słodki. Nie Anastazja to nie jest dobra pora na amory.
- Dziękuję za troskę, ale dam sobie radę – uśmiechnęłam się – Jeszcze nie zdążyłam cię przeprosić.
- Za co ?
- Przepraszam, że na ciebie wbiegłam i dziękuję, że byłeś taki miły i zająłeś się mną. Rzadko się zdarza tak miła osoba. - odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę domu.
- Nic nie szkodzi ! - wykrzyczał.
Jejku jaki on jest wspaniały. Ciekawe jak ma na imię ? Gdzie mieszka ? A najważniejsze, czy jeszcze go kiedyś zobaczę ? Mam nadzieję, że tak. Przez całą drogę tylko myślałam o nim. Lecz nie omijała mnie myśl, że w domu czekała mnie kłótnia ze Stivenem.

Agakreativ

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1351 słów i 7241 znaków.

5 komentarzy

 
  • On

    Agakreativ. Twój pseudonim zasugerował wyjątkowe zdolności. Przynajmniej ja tak to odebrałem. Nie zawiodłem się. Kreatywność jest widoczna w niektórych zdaniach. Pozwolisz, ze zacytuję  
    "...Przepraszam, że na ciebie wbiegłam i dziękuję, że byłeś taki miły i zająłeś się mną. Rzadko się zdarza tak miła osoba.."
    Rzeczywiście to wyjątkowo miła osoba. Gdyby ktoś na mnie wbiegł nie byłbym szczęśliwy, a już na pewno nie miły. Zwłaszcza gdyby zrobił to w butach. No chyba, że miałaby na mnie wbiec bosa Tajka, ale to chyba w innym dziale.

    13 kwi 2015

  • Agakreativ

    Dziękuje za uwagę na pewno w następnej części nie popełnię błędu :)

    12 kwi 2015

  • brzytkwa

    Przed znakiem zapytania nie stawia się spacji, w kilku miejscach brakuje przecinków, źle pisane dialogi, ale czekam na więcej. Ciekawie się zaczęło

    12 kwi 2015

  • Jaga

    Świetne :)

    12 kwi 2015

  • Paulaa

    Fajnie się zapowiada ;)

    12 kwi 2015