...Zaszyłem się w moim ciasnym mieszkaniu. Z okna miałem widok na ulicę i park. Obserwowałem spacerujących ludzi i bawiące się w parku dzieci. Te obserwacje miały zaprowadzić mnie na drogę wiodącą ku prawdzie. Wstawałem wcześnie rano. Pierwsze co robiłem po przebudzeniu to podchodziłem do okna i spoglądałem na pustą ulicę i park pogrążony w śnie. Czasami ktoś się pojawiał. Śledziłem wówczas go wzrokiem, przyglądając się uważnie jego ruchom i wyglądowi. Chciałem odkryć człowieka, który wraz z pierwszymi promieniami słońca zaczyna swoje poszukiwania świata.
W pierwszym dniu moich porannych obserwacji pojawił się mężczyzna, ubrany w szary płaszcz, szary kapelusza, czarne lakierki, a w ręku trzymał brązową teczkę. Leniwie włóczył nogami podążając w niewiadomym kierunku. Głowę miał zwieszoną, jakby szukał czegoś na chodniku. Nie interesowało go budzące się wokół życie, nie interesował go otaczający świat. Wydaje mi się, że albo był jeszcze pogrążony w śnie, albo było mu już wszystko jedno; tkwił w rutynie, w beznamiętnym świecie. Smutny był ten widok. Odprowadziłem wzrokiem szarego jegomościa do końca ulicy. Szarość - pierwsze słowo, które pojawiło się w głowie po odejściu od okna. Zaparzyłem kawę i rozmyślałem nad szarością, nad życiem jako wędrówce po szarych ulicach - bez celu, tak po prostu. Idziemy przez to nasze życie ze spuszczonymi głowami nie mając odwagi podnieść wzroku ku górze, rozejrzeć się i zachwycić. Stłamszeni bierzemy tylko tyle by starczyło nam na jako takie życie, na przetrwanie.
Jesienne poranki są szare, ponure i mokre. Patrząc wówczas na świat i ludzi podążających do pracy, można odnieść wrażenie, że właściwie to nie ma nic pięknego w tym naszym życiu i na tym naszym świecie. Jednak słońce podnosi się, wędruje coraz wyżej by odsłonić kolory, podnieść szarą kurtynę. I wtedy pojawia się to coś, co pcha nas do przodu, co pozwala wybiegać myślami daleko naprzód.
Siedziałem przy biurku i robiłem notatki do mojej książki. Jesienne promienie słoneczne wpadały przez okno muskając delikatnie mój kark. Mimo gorzkiego poranka, czułem się przyjemnie. Szarość się rozwiała. Tak się pogrążyłem w pisaniu, że nie odczuwałem płynącego czasu. Jakbym pozostawał poza nim, pogrążony w czasowej próżni. Z tej mojej kryjówki przed czasem wyrwał mnie dobiegające zza okna wesoły gwar. Do parku przyszła grupa przedszkolna. Dzieci biegały, śmiały się i bawiły nie przejmując się niczym: ani upływającym czasem połykającym życie, ani rzeczywistością, która bywa często tak okrutna. Beztroska zabawa, czerpanie z życia pięknych chwil, śmiechy, dostrzeganie pięknych drobiazgów. Jak bardzo zapominamy o tym, że świat jest piękny, a życie może być proste i naprawdę szczęśliwe. Codziennie przemierzamy ze zwieszoną głową tą samą drogę: z domu do pracy i z pracy do domu. Patrzymy na brudne chodniki i wmawiamy sobie, że tak właśnie wygląda świat, że to jest właśnie życie.
2 komentarze
szejkan
Być może i jestem wrażliwy, ale także poznałem czym jest życie i myślę, że to właśnie pozwala mi dojrzeć pewne niuanse rzeczywistości.
nienasycona
Musisz być bardzo wrażliwy...Tekst bardzo dobry, jak i poprzednie zresztą