I tak to jest cz. V.

Mijane ulice, domy, drzewa - wszystko to jest, a raczej chyba było cząstką mnie. Teraz mój świat wypełnia nadzieja. Dawne "coś" się zamazało -  jest tylko pomazana kartka, na której próbuję kreślić nowe figury, zapisywać zdania alfabetem nadziei. Jednak od czasu do czasu w te słowa wkradnie się niedokładnie zmazana literka, która przypomina o dniach minionych. Wierci ona dziury w głowie, by przedostać się do samego środka i tam siać spustoszenie. Siadam wtedy, wytężam wszystkie siły i próbuję załatać powstałą dziurę nowymi obrazami namalowanymi na płótnie teraźniejszości. Jakże wiele trudu wkładam w tę morderczą pracę. Pędzel ślizga się po białym płótnie, lecz nie widać obrazów, a jedynie cienie. Te dziury, te zabłąkane litery  są tylko wyjątkami stanowiącymi o mojej przeszłości, o moim ponownym zmartwychwstaniu i drodze ku...nowemu? Hmm...nowe, co to znaczy? Świat, człowiek, życie - to przecież tylko schematy. Nie ma mowy o czymś nowym. Są tylko wariacje na temat. Idę drogą piaszczystą, drogą kamienistą, drogą pełną szkieł, które wrzynają się w stopy. Ten straszliwy ból pozwala mi  żyć, pozwala zrozumieć, że życie to nie jest wcale leżenie brzuchem na kanapie i gapienie się w błękitny ekran telewizora, lecz walka husarii z wrogiem, który ma nad nami liczebną przewagę. Nie możemy się zlęknąć ubranych w zwierzęce skóry i futra wrogów. Jeden moment zawahania i jest po nas. My przecież chcemy żyć, chcemy iść przed siebie i odkrywać nowe światy. Dlatego też, bierzemy się w garść, chwytamy miecz i ucinamy wrogom łeb, który spada z łoskotem na spragnioną deszczu glebę. Z okrzykiem na ustach biegniemy na przód, po zwycięstwo, po wieczną chwałę.  
     Mimo tego, iż starałem się zostawić przeszłość poza sobą, to widok tych starych kamienic i ulic wywoływał u mnie uczucie nostalgii. Nie potrafiłem odciąć się od tych dni, gdy słońce dla mnie świeciło, a księżyc na dobranoc opowiadał mi swoje najpiękniejsze sny. Teraz, tak jak kilka lat temu, przemierzałem te same zakurzone ulice. Wtedy myślałem o niej, o mojej rzece szczęścia, o moim promyczku, o moim sensie życia. Wówczas, zostawiając za sobą ślady podartych trampek, wiedziałem, że będę po nich wracał do niej, do tej, jak mi się wówczas wydawało, jednej, jedynej na całe nasze życie. Jakże ja się wówczas myliłem co do tego życia. Teraz zostawiam na piasku ślady, lecz nie jestem pewien czy będę po nich wracał. Powiem więcej - jestem wręcz przekonany, że te moje pozostawione ślady ominę wielkim lukiem by nie muskać śladów przeszłości.
     Mijam brudnozieloną kamienicę z początków dwudziestego wieku. Niegdyś na parterze  mieściła się wypożyczalnia kaset wideo. Pamiętam jak wypożyczaliśmy filmy z Brusem Lee, i pod nieobecność A., oglądaliśmy popisy mistrza wschodnich sztuk walki. Teraz nie ma już tam wypożyczalni. Po cóż ona komu potrzebna, jak wszystkie filmy można znaleźć w Internecie. Obecnie znajduje się tam sklep z odzieżą dla pań. Kilka kamienic dalej, gdzie niegdyś znajdowała się Miejska Biblioteka Publiczna, teraz widnieje szyld tego samego sklepu z odzieżą, lecz dla mężczyzn. Na wystawie, oprócz najnowszej kolekcji ubrań, stoi legendarny motocykl firmy "Junak" podświetlony niebieskimi lampkami, które przykuwają wzrok przechodniów. Mnie jednak nie interesuje ani najnowsza kolekcja, ani motocykl, ani niebieskie lampki. Jestem pogrążony w niebezpiecznym świecie wspomnień. Odrywam się od podłoża, wiruję i lecę wysoko, wysoko ponad budynki, ponad dymy kominów zasilanych węglem kamiennym i śmierdzącymi śmieciami. Unoszę się ponad siebie i uderzam z łoskotem o sklepienie dni minionych, które już nigdy nie powrócą. Tak, wdałem się w tę grę ze światem nierzeczywistym, w grę z góry przegraną. Jednak zjawiłem się tutaj by odnaleźć siebie i zaprowadzić spokój. Nie da się tego zrobić bez tej demonicznej konfrontacji. Niejednego wprowadził ona już w obłęd, niejeden już poległ, lecz ja pozostaję nieugięty, walczę zaciekle  mimo odniesionych ran, walczę, bo wiem, że ta walka, to bitwa o moje bycie, istnienie. Nie dam się. Demony przeszłości - precz! Zadaję legendarny, calowy cios mistrza wschodnich sztuk walki i powalam przeciwnika, kładę go na łopatki. Wirujące myśli przekształcają się w obraz. Tak, powracam z elipsy na ziemię. Wygrywam pierwsze starcie. Ślady przeszłości powoli

szejkan

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 775 słów i 4575 znaków, zaktualizował 1 wrz 2015.

Dodaj komentarz