Moje marzenie. Rozdział 7

- Strasznie jesteś milcząca – Marianna trąciła kolanem udo Kaśki.
     Jechały taksówką do studia fotograficznego Piotra. Warszawa przywitała je hałasem, natłokiem ludzi i krzykliwymi reklamami. Była mniej zielona, niż Kraków. Gdzieniegdzie kwitły forsycje i kaliny, ale krzewom daleko było jeszcze do soczystej wiosennej zieleni.
- Mam tremę – przyznała.
- Przed zdjęciami? - w głosie mamy usłyszała niedowierzanie.
- Też – powiedziała z wahaniem – ale bardziej przed spotkaniem z tym ich dyrektorem – westchnęła – Z jednej strony, bardzo bym chciała, żeby mnie wzięli, ale z drugiej strony... - odwróciła wzrok – boję się, że to będzie wymagało wyjazdów, a może nawet... urlopu dziekańskiego? - zwiesiła głowę.  
- A co na to Artur? - wyglądało na to, że mama potrafiła czytać w jej myślach.
- Nie rozmawialiśmy o tym – stwierdziła wymijająco - ale on zawsze mówi, że to moje życie i sama muszę podejmować takie decyzje.
- Bardzo wygodne – Marianna uśmiechnęła się krzywo – nie chce brać odpowiedzialności.
- No, co Ty? - żachnęła się – On taki nie jest!
- Nie? - czyżby słyszała w głosie mamy sarkazm?
- On pochodzi z bardzo dobrej rodziny i... - czy to wystarczy, żeby być odpowiedzialnym? Sama nie wiedziała – nie rozumiem, o co Ci chodzi? - zaatakowała.
     Marianna uśmiechnęła się do siebie – No cóż – zaczęła ostrożnie – w zasadzie i tak najważniejsze decyzje kobieta często musi podjąć sama... - umilkła i zamyśliła się.
     Kaśka miała wrażenie, że wcale nie chodziło tu o nią. Mogła się jednak mylić...  
- Jesteśmy na miejscu – taksówkarz przerwał im rozmowę. Stali przed wysokim szarym budynkiem.
- Ciekawe, jakie Piotr zrobi na Tobie wrażenie? - zastanawiała się głośno Kaśka, wchodząc pierwsza do surowej klatki schodowej.
- W jakim sensie?  
- Międzyludzkim – rzuciła, szczerząc zęby w uśmiechu – Piotr jest gejem. No co? - wzruszyła ramionami, widząc minę mamy – Ola mi powiedziała. Zresztą, od razu się zorientujesz, bo on się z tym nie kryje.
- W porządku. Przynajmniej z jego strony nic Ci nie grozi – stwierdziła, wciągając głośno powietrze.
- Mamo! - Kaśka aż przystanęła z wrażenia – Jestem dorosła i wiem, co robię. To, że Ty w moim wieku miałaś dziecko, to nie znaczy, że ja też muszę – prychnęła - Przepraszam – dodała po chwili ugodowym tonem – Wiem, że się martwisz, ale niepotrzebnie.
- Kochanie, chcę tylko, żebyś nie popełniała tych samych błędów co ja.
- Nazywasz mnie błędem? - spytała z uśmiechem i spojrzała w zatroskaną twarz mamy.
- Nigdy! - Marianna wspięła się na ostatni schodek i objęła córkę – Po prostu widzę, jaka jesteś nieszczęśliwa z powodu braku ojca. Tylko tyle – pogładziła ją po włosach – Kiedy się decydowałam, nie myślałam, co będzie, jak urośniesz.
- Mam Ciebie i to wystarczy – pocałowała mamę w czoło – Chodźmy, bo Piotr nas w końcu objedzie za spóźnienie!
     Zadzwoniły do drzwi, które prawie natychmiast otworzyła im koścista kobieta o surowym spojrzeniu. Jednak, na widok Kaśki rozchmurzyła się, a kreseczka jej zaciśniętych ust przybrała nieco łagodniejszy kształt. Z obszernego przedpokoju weszły do salonu, który pełnił jednocześnie rolę studia fotograficznego.  
- Ola opowiadała mi o tym miejscu – szepnęła do mamy Kaśka, kiedy znalazły się na chwilę same – za zasłonami są ogromne okna, przez które widać cmentarz na Powązkach.  
- Kaśka! Nareszcie jesteś – Piotr rozłożył szeroko ręce, i przywitał ją, jakby znali się od stu lat – kogo przyprowadziłaś?
- To moja mama. Mam nadzieję, ze nie masz nic przeciwko... - zaczęła niepewnie.
- Jasne, że nie – wyciągnął rękę do nieco oszołomionej Marianny – Idź się robić na bóstwo, skarbie, a my sobie pogawędzimy – lekko popchnął Kaśkę w stronę drzwi do przyległego pokoju.
     Posłusznie ruszyła do pomieszczenia obok studia, gdzie kobieta, która im otworzyła już przygotowała całą kolekcję bielizny. To musi być "Raszpla”, jak ją nazywała Ola. Opis się zgadzał.
- Siadaj tu – Raszpla wskazała jej fotel i przyjrzała się uważnie całej twarzy – ładna cera – stwierdziła, po czym zajęła się najpierw zmywaniem, a potem malowaniem.  
     Kaśka przymknęła powieki i zapadła w błogi letarg. Delikatne muśnięcia opuszkami palców przywodziły jej na myśl pieszczoty, pędzelki łaskotały przyjemnie... Wróciła myślami do rozmowy z mamą. Artur nie chciał odpowiedzialności? Nigdy tak o tym nie myślała. Chciał, żeby była niezależna i tyle. Choć musiała przyznać, że chętnie zgodziłaby się na pewne ograniczenia, nawet na spore... Jak cudownie było w klubie, kiedy Artur zabrał ją z parkietu. Właśnie tak! Zabrał. Jak coś swojego. Poczuła, że do niego należy i to było wspaniałe. Chciała do niego należeć. Nie tylko w łóżku. Oddałaby część tej swojej wolności. Jeszcze jak!  
- Zdejmij górę – dotarły do niej słowa Raszpli – muszę Ci zmatowić dekolt i zatrzeć różnię między twarzą i szyją.
- Gotowa? - Piotr wychylił się zza framugi – Prawie – odpowiedział sam sobie i wycofał się.
     Jako pierwszy dostała do założenia sznurowany na plecach gorset i dopinane do niego pończochy. Kiedy wszystko było gotowe, Raszpla ostrożnie posmarowała jej nogi i ramiona kremem dającym delikatny połysk, a potem narzuciła na nią szlafrok z miękkiej bawełny
- I jak? - Kaśka wkroczyła do salonu rozchylając poły szlafroka – O kurde! - zaskoczył ją widok niewielkiej scenki, przygotowanej na tle kotary ułożonej w miękkie fałdy. Fotel na wygiętych nogach ustawiono bokiem i oświetlono z dwóch stron.
- Siadaj na oparciu – polecił Piotr, stając za ustawionym na statywie aparatem  
     Kaśka rozejrzała się po całym pokoju w poszukiwaniu Marianny. Zauważyła ją w głębi. Siedziała pod ścianą w jednym z wielu rozstawionych w całym pomieszczeniu foteli. Miała na kolanach rozłożoną książkę ze zdjęciami. Pomachała ręką na widok córki, ale nie ruszyła się z miejsca.  
- Trochę do tyłu. Za dużo – Piotr zrobił chyba z 10 ujęć – Teraz na stojąco. Oprzyj się o fotel ręką i popatrz na mnie. Dobrze. Teraz na ścianę za mną – komenderował, wciąż robiąc zdjęcia – Ręce na biodra i tyłem. Obróć głowę. Wspaniale!
     Spełniała polecenia z zapałem, siadając, wstając i okręcając się wokół własnej osi. Wreszcie Piotr zarządził zmianę stroju. Po gorsecie przyszła pora na komplety majtek i staników. Najpierw białe z satyny i koronki. Pozy prawie za każdym razem takie same. Zmieniał się tylko fotel. Po godzinie Piotr zarządził przerwę i zmianę makijażu na mocniejszy.
- Ma talent, ale przed nią jeszcze długa droga – Piotr podszedł do Marianny, która skończyła właśnie oglądać jego album ze zdjęciami ukazującymi zniszczenia wojenne w byłej Jugosławii.
- Poradzi sobie. Jest twarda – odparła z przekonaniem.
- A ja mam wrażenie, że tak naprawdę, jest bardzo delikatna – uśmiechnął się tajemniczo.
     Marianna przyjrzała mu się uważnie – Jest pan dobrym obserwatorem – powiedziała powoli – Wyjątkowym i uważnym – pogładziła okładkę albumu – Nic dziwnego, że Kasia jest tak panem zauroczona.
- Wie pani, że niektóre prymitywne ludy uważają, że jak im robimy zdjęcia, to kradniemy duszę? – ciągnął, jakby nie słyszał komplementu.
- Coś w tym jest... - przyznała.
- Żeby zrobić dobre ujęcie, czasem trzeba zużyć cały film. Kiedy potem oglądam te zdjęcia, mam wrażenie, że widzę tam więcej niż chcieliby mi pokazać – zamyślił się – Ta pewność siebie, to obrona – spojrzał swojej rozmówczyni w oczy – Nie mylę się?
     Westchnęła ciężko – Chowałam ją sama, bez ojca – przyznała – nie było jej lekko, choć naprawdę się starałam – sama nie wiedziała, dlaczego mówi o tym człowiekowi, którego dopiero przed chwilą poznała – Boję się, że nie będzie potrafiła ułożyć sobie życia – zawahała się – z drugim człowiekiem – dokończyła, a w jej głosie zabrzmiał strach.
     Piotr położył jej rękę na ramieniu – Powiedziałem, że jest delikatna, a nie słaba – uśmiechnął się.
- Proszę nad nią czuwać. Jest młoda i niedoświadczona i... zakochana – podniosła na niego oczy – w takim stanie człowiek traci rozsądek.
- Zakochana – powtórzył z rozmarzeniem w głosie – piękny stan duszy. To widać! Poprzednio nie była taka promienna – westchnął – Będę o nią dbał jak... - szukał odpowiedniego słowa – o młodszą siostrę.
- Co tu się dzieje? - Kaśka oniemiała na widok mamy i Piotra objętych i poklepujących się po plecach.
- Nic, nic – odparła szybko Marianna – po prostu odnaleźliśmy wspólny temat i jakieś... braterstwo dusz, czy coś – była wyraźnie zmieszana.
- Do roboty – Piotr nie dał się tak łatwo zbić z tropu – czarna bielizna jest sexi, więc się postaraj. Chcesz muzykę?
- Jasne – zachichotała.
     Piotr poszperał przy sprzęcie ustawionym w rogu i po chwili rozległo się "Fever” Madonny. - Teraz dobrze? - przeciągnął się – Wyobraź sobie, że dziewczyna kupująca taki stanik musi być przekonana, że będzie wyglądała w nim tak, jak Ty. Choć to oczywiście graniczy z cudem – dodał – Wiem co mówię – jego ton stał się poważny – Może z pięć zdjęć pójdzie na pudełka. Reszta jest po to, żeby ten dupek, który jutro przyjedzie postanowił Cię zatrudnić i zabrać do Paryża. Włóż zatem cały swój seksapil w to, żeby na razie przekonać MNIE, a jak pewnie wiesz, nie będzie to łatwe – wyszczerzył do niej zęby.
- Nie pojadę bez Ciebie – wykrztusiła, zaskoczona jego słowami.
- Omówiliśmy to z Twoją mamą – uspokoił ją – Ty załatw wyjazd, a ja się postaram pojechać tam z Tobą, OK?
- OK – spojrzała niepewnie w stronę Marianny, ale ta stała spokojnie, przysłuchując się ich rozmowie.
     Co u diabła mam zrobić, myślała gorączkowo. Zaraz, Ola mówiła... Sięgnęła myślami do chwil spędzonych z Arturem. Wyobraźnia podsunęła jej uśmiech. Zadziwiające, że nie jego muskularny tors, nie pośladki, czy zawartość bokserek, ale ten niewinny grymas. Najbardziej niesamowity i seksowny obraz. Powiedział, że jest mega kosmiczną dupą i spojrzał w dół z uśmiechem, jakby zakłopotany swoim stwierdzeniem. To był dopiero afrodyzjak! Taki "łobuz” zakłopotany z jej powodu? Spojrzała w obiektyw, niewidzącymi oczami. Obraz przesłaniał jej najcudowniejszy uśmiech świata.  
- Bomba! - Piotr dwoił się i troił – Na dzisiaj dosyć – stwierdził w końcu - Jeśli jutro tak nam pójdzie, to mamy ten angaż w kieszeni – klepnął się z rozmachem po udach.  
---
     Odprowadzając mamę na lotnisko, Kaśka miała mieszane uczucia. Z jednej strony przyjemnie było mieć ją przy sobie, z drugiej jednak obecność rodzica automatycznie sprawiała, że czuła się mniej pewnie. Podświadomie wyczuwała również, że Mariannie zależy na powrocie do Włoch. Opowiadała dość zdawkowo o swojej pracy, ale trudno się dziwić, skoro prowadziła komuś dom. Choć mówiła również o pracy w jakiejś kościelnej organizacji zajmującej się lekami. Tam przynajmniej mogła wykorzystać swoje wykształcenie, pomyślała, obserwując ludzi przekraczających bramki. Czy i jej uda się przejść na druga stronę? Wszystko miało się wyjaśnić za kilka godzin. Wsiadła do taksówki i kazała się zawieźć pod cmentarz powązkowski, dokładnie naprzeciw studia Piotra. Musiała się przejść, a cisza i spokój tego miejsca dawały ukojenie. Myślała o Arturze. Bezwiednie analizowała ich rozmowy, idąc niespiesznie szerokaą aleją między pomnikami z piaskowca i granitu. Cichy chrzęst kamyków wydawał się głośniejszy, niż w rzeczywistości. Jak zareaguje, kiedy powie mu o wyjeździe? Oczywiście jeśli on dojdzie do skutku. Rozpierała go duma, kiedy Pawełek powiedział... O cholera! Nagle ją olśniło. Artur za każdym razem porównywał się z Adamem! Byli przyjaciółmi, ale toczyła się między nimi dziwna rywalizacja. To dlatego, tak mu zależało na dziewczynie-modelce! To dlatego był wtedy z Olą... Chciał się poczuć jak Adam. Kupił od niego samochód. No dobra, to była okazja. Wybrał takie same studia, choć nie był do nich przekonany. To by się zgadzało!  
- Cholera! - potknęła się i o mało nie upadła. Zakryła dłonią usta. W końcu to cmentarz, pomyślała – No dobra, naciągana teoria – powiedziała do siebie na głos i rozejrzała się. Między grobami spacerowały pojedyncze osoby, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Przyspieszyła kroku, uważając, żeby się tym razem nie potknąć. Piotr nie byłby zachwycony siniakiem.
- Dobrze, że jesteś wcześniej – powitał ją w drzwiach – zupełnie zapomnieliśmy o depilacji – w jego głosie dało się słyszeć frustrację.
- Spoko, zrobiłam, co trzeba – uśmiechnęła się żeby ukryć zakłopotanie.  
- No, nie wiem – Piotr potarł brodę – widziałaś stringi?
     Poprowadził ją do pokoiku, gdzie królowała poprzedniego dnia Raszpla i z jednego z pudełek wyciągnął skrawek materiału, który nazwał stringami.  
- Mam to założyć? - obejrzała niewielki trójkąt i dwie tasiemki w cielistym kolorze.
- Możemy z nich zrezygnować, jeśli chcesz, bo będę fotografował tylko Twój tyłek – Piotr rozłożył ręce.  
- Jak uważasz – odparła z wahaniem – Kiedy ten facet przyjeżdża? - Obecność Piotra jakoś jej nie krępowała.
- Mamy ze dwie godziny – spojrzał na zegarek.
- To załatwmy to szybko, a potem zrobimy resztę bielizny – zaproponowała.  
     Początkowo dziwnie się czuła tylko w staniku i przeźroczystych rajstopach, zwłaszcza, gdy okazało się, że oprócz Piotra w mieszkaniu jest jeszcze jego przyjaciel, ale przy trzeciej parze szło jej już lepiej. Schemat był zawsze taki sam, zakładała ostrożnie parę rajstop i ustawiała się tyłem do Piotra w lekkim wykroku. Na podłodze nakleił jej kawałki taśmy malarskiej, żeby wiedziała gdzie dokładnie ma ustawić stopy. Kubuś, miły blondynek w okularach dbał, żeby nie pomylić kolejności fotografowanych par i zapisywał wszystkie symbole i numery zdjęć. Po dwóch godzinach siedziała z Piotrem i popijała sok, a Kuba pojechał do zakładu w centrum, zostawić filmy do wywołania i odebrać te z poprzedniego dnia.
- Mówią, że Kodak pracuje nad nowym typem aparatu – Piotr pociągnął spory łyk ze swojej szklanki – fotografia cyfrowa – dodał tajemniczo.
- Cyfrowa? Czyli jaka? - zupełnie nie miała pojęcia o czym mówił.
- Taka bez filmu. Będzie się wszystko robiło w komputerze – wyjaśnił.
- I to się przyjmie? - spytała z niedowierzaniem – Każdy musiałby mieć wtedy komputer, żeby zobaczyć zdjęcia. To bez sensu.
- Nie, wcale nie – Piotr się ożywił – Można by je drukować na papierze zamiast wywoływać, jak teraz. Dla odbiorcy nie byłoby różnicy, tylko my musielibyśmy mieć komputery.
- Aaaa, tak to rozumiem – przyznała – I co, zdecydujesz się?
- Na razie to tylko takie obietnice – machnął ręką – Jak będzie na rynku gotowy aparat to się zobaczy. Pewnie na początku będzie strasznie drogi – westchnął i wstał, nasłuchując – zdaje się, że idziesz się malować – wyjął jej z dłoni pustą szklankę.
     Rzeczywiście, drzwi otworzyły się i ukazała się w nich Raszpla. Po chwili obie ruszyły na zaplecze.  
- Czy mogę o coś spytać? - Kaśka spojrzała przymilnie na surowe oblicze malującej ją kobiety.
- Pytaj – odparła dziwnie łagodnym tonem, nie pasującym do jej fizjonomii.
- Dlaczego Ola prawie nie pracuje już z Piotrem? Oczywiście, jeśli możesz mi powiedzieć – dodała szybko.
     Raszpla zastanowiła się przez chwilę – Może dlatego, że ona nie traktuje tego poważnie? - odparła z wahaniem – Myślę, że Piotr zdaje sobie z tego sprawę i nie zabiega o kontrakty dla niej tak, jak kiedyś.
- Czy to znaczy, że ja zajęłam jej miejsce? - poczuła się z tą myślą nieprzyjemnie.  
- Nie. Raczej nie – Raszpla przyjrzała jej się uważnie – Nie jesteście podobne – stwierdziła – I nie mam na myśli fizycznego podobieństwa. Lubie Olę, ale Ty wiesz, czego chcesz i jak Ci nie odbije, to daleko zajdziesz. Ona wiedziała tylko, czego nie chce.
     Nie jesteśmy podobne? Poczuła się zawiedziona. Zawsze podświadomie uważała Olę za lepszą od siebie. Chciała być do niej podobna. Chociaż trochę... Usłyszała trzaśnięcie drzwiami i głosy kilku osób.
- Musimy się pospieszyć – Raszpla była wyraźnie zdenerwowana. Kiedy wreszcie uznała, że wszystko jest idealne, kazała Kaśce nałożyć jeden z kompletów czarnej satynowej bielizny. Na koniec stanęła za nią i szturchnęła ją w pośladek kolanem – to na szczęście – mrugnęła, wprawiając Kaśkę w osłupienie.  
- W samą porę – Piotr zajrzał do nich i ogarnął wzrokiem całą sylwetkę swojej modelki – Buty! - wskazał pantofle na szpilce, stojące obok wieszaka na ubrania.
     Kaśka czuła się dziwnie spokojna. Oczywiście, że zależało jej na tej pracy, ale miała poczucie, że zrobiła wszystko i teraz nic już nie zależy od niej. Weszła do studia okryta szlafrokiem, jakby wchodziła na normalny plan zdjęciowy. Stawiała stopy ostrożnie.  
- To jest nasza modelka, Kate – angielski Piotra brzmiał całkiem nieźle – To jest Herr Hans Grundmann, przedstawił szpakowatego mężczyznę około czterdziestki, a to Fräulein Gita Sztilz, asystentka pana dyrektora.
- Miło mi - Kaśka uścisnęła lekko wyciągnięte do niej dłonie.  
     Szpakowaty pan miał lekką nadwagę i rumiane policzki, wzbudzające sympatię. Spod nieco ciężkawych powiek wyzierało bystre spojrzenie niebieskich oczu. Fräulein Gita wzbudzała zdecydowanie mniej pozytywnych uczuć. Zgrabna, choć na dość masywnych nogach, z ciasno zaczesanymi do tyłu ciemnymi włosami, spiętymi w kok na karku, sprawiała wrażenie sztywnej. Miała na sobie doskonale skrojoną szarą spódnicę za kolano i kremową bluzkę. Apaszka na szyi miała chyba dodawać uroku, ale tylko niepotrzebnie skracała szyję. Zmierzyła Kaśkę uważnym spojrzeniem i sięgnęła do płaskiej teczki z czarnej skóry, którą miała przy sobie. Wyciągnęła stamtąd papiery i... miarkę.
     Kiedy się później nad tym zastanawiała, Kaśka doszła do wniosku, że wyglądało to trochę, jak targ niewolników. Fräulein Gita dokładnie ją zmierzyła, kazała się uśmiechać, przechadzać, kucać, podnosić i opuszczać ręce. Piotr na jej polecenie zrobił też kilka zdjęć w rożnych pozach. Herr Grundmann siedział przez cały czas z nieodgadnionym wyrazem twarzy i śledził bez słowa całe to przedstawienie, popijając herbatę z eleganckiej filiżanki, którą Piotr przyniósł nie wiadomo skąd.  
- To wszystko – stwierdziła na koniec Fräulein Gita beznamiętnym tonem – wszystko się zgadza.          
- Skoro tak -      Herr Grundmann obdarzył Kaśkę dobrotliwym uśmiechem – to będzie mi miło, jeśli podpiszemy umowę – wyciągnął rękę w stronę swojej asystentki, a ona natychmiast podała mu kilka kartek, które wyciągnęła ze swojej eleganckiej teczki.  
- Piotr? - Kaśka spojrzała niepewnie na fotografa.
- Przeczytam to, jeśli pozwolisz – wziął umowę od Niemca i zagłębił się w lekturze. Zapanowała niezręczna cisza. Dopiero teraz Kaśka zauważyła, że na pierwszej stronie już wpisano jej dane, a na stoliku leży identyczna umowa z nazwiskiem Piotra – Możesz śmiało podpisać – Piotr wskazał jej fotel obok stolika i podał długopis – Ja już podpisałem – uspokoił ją.
     Ustalanie dalszych planów i terminów zajęło im jeszcze prawie godzinę. W międzyczasie dotarł Kubuś ze zdjęciami i mogli ocenić efekty ich pracy z poprzedniego dnia. Kaśka była zdumiona tym, że właściwie niewiele się zmieniła pod wpływem makijażu. Bez trudu można ją było rozpoznać. Zawsze myślała, że modelki na zdjęciach wyglądają inaczej niż w normalnym życiu. Okazało się, że nie wszystkie. Tak, czy inaczej, wracała do Krakowa z trofeum w postaci upragnionej umowy i zapowiedzią wyjazdu do Paryża w maju.  
---
     Artur stał na peronie kołysząc się w przód i w tył. Miał jeszcze jakieś dziesięć minut, gdyby pociąg przyjechał o czasie, a na razie nikt nie zapowiadał opóźnienia. Od dwóch dni nie mógł sobie znaleźć miejsca. Został mu tydzień do obrony pracy magisterskiej i dwa tygodnie do "interesu życia” jak nazwał swój pomysł z wykupieniem akcji banku. Tego ranka rozmawiał z trzema chłopakami, których znał jeszcze z czasów podstawówki. Teraz pracowali jako ochroniarze i za podwójną stawkę zgodzili się na dwudniową robotę u niego. Na szczęście Jacek i Marek weszli do spółki, więc koszt rozkładał się na trzech. Nie to jednak było najważniejsze. Mając w kolejce do biura maklerskiego dwóch kumpli i trzech ochroniarzy mógł liczyć na kilka godzin snu w ciągu tych dwu dni. Czekał jeszcze tylko na decyzję w sprawie kredytu. I to oczekiwanie sprawiało, że czuł się jak na haju. Nie mógł się już doczekać, kiedy weźmie w ramiona Kaśkę. Przynajmniej na jakiś czas oderwie myśli od tej sprawy. Jej obecność sprawiała, że cała jego uwaga natychmiast skupiała się na niej. Patrzył na nią, słuchał jej, smakował... i nigdy nie miał dość. Kiedy wydawało mu się, że zna ją od dawna, ona nagle mówiła albo robiła coś, co kompletnie go zaskakiwało. Większość dziewczyn, z którymi się spotykał, po miesiącu stawała się nie do zniesienia. Te same frazesy, żadnych głębszych treści. Dopiero związek z Darią był dla niego czymś nowym i odkrywczym. Może nie była pięknością, ale w końcu nie można mieć wszystkiego, pomyślał.  
- Część przystojniaku – głos Darii wprawił go w osłupienie.
- Cześć – odpowiedział, z trudem odzyskując głos – Nie uwierzysz, ale właśnie o Tobie myślałem – Kurwa, że też musiałaś się napatoczyć! Zaklął w myślach.
- Dobrze wyglądasz – bezczelnie otaksowała go wzrokiem – Czekasz na kogoś? - słodki ton, jakim wypowiedziała ostatnie zdanie, sprawił, że w głowie Artura rozległ się sygnał alarmowy.
- Na dziewczynę – odparł niechętnie, wiedząc, że właśnie popełnia błąd.  
- Och, to zobaczę co teraz mamy na topie! Chyba, że doszedłeś do wniosku, że warto sprawdzić, czy te brzydkie są również inteligentne – I pomyśleć, że jej złośliwość kiedyś go bawiła.
- Słuchaj, o co Ci chodzi? - teraz wiedział, dlaczego przez dwa ostatnie miesiące skrzętnie omijał miejsca, gdzie mogliby się spotkać.
- O nic – przybrała niewinny wyraz twarzy – martwię się o Ciebie. To, że się rozstaliśmy, nie znaczy, że jesteś mi całkiem obojętny – gdyby jej nie znał, może nabrałby się na jej zatroskany ton.  
- OK, jeśli masz do mnie żal, to mi przykop, ale ją zostaw w spokoju – Nie było sensu bawić się w ciuciubabkę. Wiedział doskonale, że Daria nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w ich relacji.
- Mój boże, jakie to romantyczne – westchnęła teatralnie – Czyżbyś się zakochał?
- A jeśli tak? - jesteś ostatnią osobą, której miałbym ochotę to powiedzieć, pomyślał ze złością.
- Ty nie masz pojęcia, o czym mówisz – Daria odpuściła sobie uprzejmości – mylisz słowo "kochać” z "pokochać się”! - wysyczała.
- Daria, to Ty mnie zostawiłaś... – zaczął. Nie musisz wiedzieć, że nie rozpaczałem z tego powodu, dodał w myślach.
- Uprzedziłam Cię, prawda? - spytała jadowicie – Powiedz mi tylko, czy tym razem też się zabawisz i zostawisz ją, jak inne? Jestem ciekawa, czy zabrałeś ją do domu? - przyszpiliła go wzrokiem.
- To chyba nie Twoja sprawa – ta rozmowa zaczynała wytrącać go z równowagi – ale owszem, była u mnie w domu. Zadowolona? - spytał z satysfakcją, widząc jej zaskoczenie – Nie jestem tu po to, żeby się z Tobą kłócić – dodał ugodowo. Za wszelką cenę chciał uniknąć konfrontacji w obecności Kaśki – Wybacz, ale pewnych rzeczy nie da się zrobić na siłę.
- Naprawdę? - uniosła znacząco brew, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
- Nie mówię o tym – wypuścił głośno powietrze i opuścił ręce zrezygnowany – Odpuść, proszę – dodał łagodnie.
- Jestem w szoku – Daria spuściła nieco z tonu – Artur Szmyt zakochany – stwierdziła z niesmakiem.
     Odwrócił się do niej bokiem, przeżuwając upokorzenie. Mógłby doprowadzić ją do kapitulacji, gdyby chciał. Nie chodziło jednak o niego. Miał wystarczające argumenty, ale za chwilę na peron wjedzie pociąg, z którego wysiądzie bogu ducha winna dziewczyna, której nie pozwoliłby skrzywdzić za nic na świecie.  
- Proszę – powtórzył ciszej.
- Jesteś draniem, wiesz? - rzuciła przez ramię, zanim odeszła kilka kroków.
     Stał nieruchomo, wpatrując się w migające mu przed oczami okna wagonów. Kiedy pociąg stanął z piskiem hamulców, cofnął się o krok i uniósł się na palcach, wypatrując jasnej głowy. Zauważył ją, kiedy wychyliła się przez drzwi sąsiedniego wagonu. Ruszył szybko w tamtym kierunku.  
- Artur! - Kaśka rzuciła mu się na szyję.
     Przytulił ją do piersi, jakby chciał ochronić. Odgięła głowę, ujęła jego twarz w dłonie i przywarła do ust mrucząc cicho. Nagle poczuł, że całe napięcie koncentruje się właściwie w jednym miejscu, ale z tym akurat potrafił sobie poradzić. Katem oka dostrzegł Darię, mijającą ich ze złośliwym uśmieszkiem.
- Mam Ci tyle do opowiadania – Kaśka oderwała się od jego ust i spojrzała w górę, zaglądając mu w oczy.
- To jedziemy coś zjeść i do Ciebie – powiedział pełnym pożądania głosem. Już miał ją poprowadzić do wyjścia, kiedy nagle zatrzymał się – Słuchaj, przyjdziesz na moją obronę? Potem idziemy wszyscy do babci Adama na obiad – spytał powoli.  
- Jasne, że tak, ale... Wszyscy, to znaczy rodzice też? - przyjrzała mu się uważnie, a kiedy kiwnął głową, przełknęła głośno ślinę z wrażenia – Tak, przyjdę – odparła cicho i znów go pocałowała. Dawno nie czuł się tak dobrze.
---
- Nie dam rady więcej jeść – Kaśka odsunęła talerz z resztą naleśnika. Zabrali je ze sobą do jej mieszkania. Jedząc, opowiedziała Arturowi wszystko, co się wydarzyło. Słuchał jej z uwagą. Szczególnie zainteresował go cyfrowy aparat.
- Prawie nie jadłaś – spojrzał na jej talerz – Najpierw gadałaś, a teraz jest pewnie zimny.
- Nie, po prostu jestem skonana – podparła ręką brodę – nie sądziłam, że tak mnie to wykończy. Nawet nie chodzi o to stanie, czy gimnastykę przed aparatem, ale stres. No, ale się opłaciło. Zawsze chciałam zobaczyć Paryż. To tylko tydzień, ale zawsze coś – Szkoda, że Ciebie nie mogę zabrać, pomyślała z żalem, patrząc na Artura – A Ty? Co robiłeś?
- Nic ciekawego – machnął ręką – Uczyłem się i robiłem slajdy na prezentację, ale już skończone. Wiesz co? Idź się myć, a ja tu ogarnę – wstał i jakby nigdy nic, zaczął zbierać ze stołu talerze i kubki. Posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie i ruszyła do łazienki. Naprawdę czuła się rozbita. Tylko się nie rozchoruj, nakazała sobie w myślach. Odkręciła wodę i zrzuciła pospiesznie ubranie. Weszła do wanny i odchyliła głowę, przymykając oczy. Poziom wody podnosił się wolno, ogarniając kolejne spięte mięśnie przyjemnym ciepłem.  
- Nie zasypiaj w wodzie – Artur wszedł cicho jak kot i przysiadł na brzegu wanny – posuniesz się? - spytał nagle i ściągnął przez głowę koszulkę. Mogła podziwiać jego umięśniony tors. Bez słowa skrzyżowała nogi i przesunęła się do przodu. Po chwili Artur pozbył się ubrania i poczuła za sobą ruch wody. Usiadł przesuwając stopy do przodu, a ją pochwycił za ramiona i przyciągnął do swojej klatki. Siedziała, a właściwie na wpół leżała jak w głębokim fotelu, wsparta o jego kolana. Teraz mogła się przyjrzeć z bliska bliźnie na wewnętrznej stronie ramienia. Przesunęła po niej palcem.
- Skąd to masz? - spytała wreszcie.
- Od noża – poczuła jego policzek obok swojego – podoba Ci się?
- Może być – pocałowała jasną kreskę – Bawiłeś się nożem? - spytała z rozbawieniem.
- Można to tak nazwać – położył jej dłoń na czole i przyciągnął głowę do siebie. Przymknęła oczy – trochę rozrabialiśmy z Adamem w jednym klubie studenckim, a byliśmy na pierwszym roku i chłopaki postanowili dać nam nauczkę.
- I co? - zaciekawiła się.
- Szło nieźle, chociaż ich było trzech, dopóki jeden z nich nie wyciągnął noża – westchnął.
- Jezu, mógł Cię zabić! – otworzyła gwałtownie oczy.
- Nie mnie – powiedział niechętnie – Adama – czuła, że na moment spiął się, jakby mięśnie bezwiednie mu się skurczyły.
- I jak to się skończyło? - była naprawdę ciekawa.
- W szpitalu – prawie zobaczyła jego uśmiech – Złamałem mu rękę, ale zdążył mnie drasnąć. Gdyby Adam nie opowiedział, jak było, to wywalili by mnie z treningów. Wolno używać nabytych umiejętności tylko w obronie - przyznał.
- Ale przecież to było w obronie, prawda? – wielkie rzeczy, opowiedzieć, jak było.
- W zasadzie tak, chociaż to my ich zaczepiliśmy – przyznał niechętnie – Tylko, że byliśmy nieuzbrojeni, nie licząc moich nóg – pocałował ją w czubek głowy – Daj coś do mycia. Woda stygnie – instynktownie wyczuła, że nie ma ochoty dalej o tym mówić, więc odpuściła.  
     Jeszcze rozgrzana kąpielą wtuliła się w poduszkę i czekała. Artur jednak nie położył się obok niej - Masz jakąś oliwkę? - spytał, siadając na brzegu łóżka.
- Mam... - sięgnęła do szufladki w nocnej szafce – Po ci ona? - spytała podejrzliwie. Była naprawdę zmęczona.
- Połóż się na brzuchu, to zobaczysz – ton jego głosu nie zdradzał niczego, ale podejrzewała, że po tych kilku dniach przerwy powinna się spodziewać czegoś mocnego. Czy potrafiła mu odmówić? Z rezygnacją ułożyła się płasko na materacu.
     Artur wciągnął głośno powietrze do płuc – ładnie pachnie – pochwalił – co to?
- Olejek migdałowy, aromat wanilii, pomarańczy i bergamotki – wyliczała sennie.
- Znasz skład? - spytał zaskoczony.
- Jasne, sama to skomponowałam – zachichotała – Ty się bawiłeś w piaskownicy, a ja w aptece. Mama i Ewa pracowały, a ja dostawałam różne rzeczy do przelewania i przesypywania. Tak dorastałam.
- Niesamowite! – powąchał jeszcze raz i wylał jej odrobinę oliwki na zagłębienie u podstawy pleców – rozluźnij się, zrobię Ci masaż – przysiadł na jej udach i powolnymi kolistymi ruchami zaczął okrążać jej łopatki. Uciskał przy tym delikatnie obolałe miejsca, wyczuwając pod palcami napięte mięśnie.
- Jak mi dobrze – jęknęła. Myślała, że chce zaspokojenia, że myśli wyłącznie o... - Nie będzie seksu? - zamruczała sennie, czując, jak ogarnia ją dziwna niemoc.
- Nie – pocałował ją w ramię – Pukanie śpiącej królewny, to nie dla mnie. Chyba, że mnie poprosisz, ale jesteś taka nieprzytomna, że nawet wtedy się zastanowię.  
- Kocham Cię – wyszeptała i poddała się jego troskliwym rękom.
     Dopiero kiedy usłyszał miarowy głęboki oddech, Artur odważył się zakończyć masowanie i ostrożnie ułożył się obok śpiącej Kaśki. Dwa słowa, które wypowiedziała, powinny go przestraszyć. Przynajmniej do tej pory tak było. Nawet Daria, która od początku utrzymywała, że to związek oparty na udanym seksie, w którejś chwili zapragnęła więcej i... uświadomiła mu, że "więcej” w jego przypadku nie istnieje. To dlaczego zamiast uciekać, miał ochotę wtulić się w to ciepłe ciało? Dlaczego posłusznie masował ją, zamiast po prostu odprężyć się w jej ślicznej szparce? Przecież wiedział, jak ją przekonać. A jeśli Daria nie miała racji? Kochać i pokochać się, mogły leżeć bardzo blisko siebie, może w tej chwili bliżej, niż był gotów przyznać. Gdzieś zza ściany dobiegła go cicha melodia. Po chwili ktoś pogłośnił i mógł rozróżnić słowa:
"And when the rain begins to fall
You`ll ride my rainbow in the sky
And I will catch you if you fall...”

     Bezwiednie zaczął w myślach tłumaczyć słowa piosenki:     
I kiedy deszcz zaczyna padać,  
Jesteś moją tęczą na niebie
I złapie cię gdy upadniesz...
Nigdy nie musisz pytać dlaczego...
I kiedy deszcz zaczyna padać
Będę słońcem twego życia.
Wiesz, że możemy mieć wszystko....
I wszystko będzie dobrze.
     Kaśka oddychała spokojnie, wtulona w jego szyję. Jej ciepło było takie kojące i... miłe. Przymknął oczy i odpłynął.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 5947 słów i 33217 znaków.

7 komentarzy

 
  • Roksana76

    Wszystkich zniecierpliwionych przepraszam. Po prostu "Zaufaj mi..." jest już napisane prawie w całości, a "Moje marzenie" powstaje na bieżąco. Stąd opóźnienie. Pozdrawiam   :rolleyes:

    25 wrz 2014

  • Angela

    Witam;) Czyram oba Twoje opowiadania i bardzo mi sie podobaja lecz jest mi troche smutno , ze tak malo jest "moje marzenia" juz nie moge sie doczekac kolejnej czesci :)Pozdrawiam i zycze pomyslow na dalsze czesci opowiadan :)

    25 wrz 2014

  • Nieokiełznana

    Cudowne! Artur jednak może być w cieniu romantyka. Jestem ciekawa jak się dalej akcja rozegra, hmm ciekawe czy Daria coś namiesza? Pisz słońce dalej. Pozdrawiam i śle buziaki :-)

    22 wrz 2014

  • maja

    Super;-) kiedy kolejna czesc?:D

    21 wrz 2014

  • Meggi

    Bomba!!

    20 wrz 2014

  • kromka

    super :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    17 wrz 2014

  • muaa

    Genialne;-) ciągle mało:D

    17 wrz 2014