Moje marzenie. Rozdział 2

To już właściwie wszystko – Kaśka westchnęła i wbiła wzrok w Ewę.  
- No, dobra, zapytał czy się spotkacie w piątek, a Ty się zgodziłaś. Czyli jest OK - Ewa upiła piwa z niewielkiego szklanego kufla – Ale, że go tak od razu zaprosiłaś do siebie? I co, nie pukaliście się? - w jej spojrzeniu czaiło się podejrzenie.
- Nie – stwierdziła niepewnie Kaśka i spuściła wzrok. Nie miała zamiaru przyznawać się do jawnej niesubordynacji – całowaliśmy się i trochę nas poniosło... - dodała jednak. Ewy i tak nie uda jej się okłamać.
- Pamiętaj, że jak facet dostanie wszystko od razu, to jesteś przegrana – Ewa wycelowała palec w kuzynkę – Musi się trochę postarać. Oni to mają w genach – prawie krzyknęła – Im bardziej Ci się podoba, tym bardziej musisz uważać, co robisz, bo łatwo stracić głowę, ale Ty ją, zdaje się, już straciłaś?
- No, wiem – westchnęła – ale i tak jestem strasznie szczęśliwa – szeroki uśmiech pojawiał się na jej twarzy za każdym razem, gdy myślała o Arturze – to facet moich marzeń!
- Musisz mi pokazać to "marzenie” - Ewa znów pociągnęła spory łyk z kufelka.
     Kaśka zastanowiła się chwilę nad słowami ciotki. Nie miała zamiaru zapraszać Artura na rodzinne spotkania. Zresztą, pewnie i tak by się nie zgodził.  
- Słuchaj, masz jeszcze tę gazetę, w której było moje zdjęcie? - nagle wpadło jej do głowy sprytne rozwiązanie.
- Powinna gdzieś być – Ewa sięgnęła do wiklinowego kosza, stojącego obok kanapy, na której się rozsiadły i po chwili wydobyła z niego gazetę.
     Kaśka szybko odszukała odpowiednią stronę i wskazała Ewie zdjęcie Artura i Oli.
- Niezłe ciacho! - Ewa aż cmoknęła z zadowoleniem – może sama powinnam się nim zainteresować?
- No, co Ty? - w głosie Kaśki przebijała panika. Ewka zmieniała facetów jak chciała i kiedy chciała. Gdyby postanowiła poderwać Artura, pewnie "trzydziestka na karku” by jej nie przeszkodziła, zwłaszcza, że nie wyglądała na tyle. Kaśka przyjrzała się jej jasnej cerze i kasztanowo rudym włosom.
- Żartowałam – Ewa odłożyła gazetę – Zresztą, przespałaś się z nim, więc masz, czego chciałaś. Sprawa załatwiona! - wzruszyła ramionami i odstawiła pusty kufel na stolik.
- Niezupełnie... - Kaśka wykręcała ze zdenerwowania palce. Ewa przyjrzała jej się, unosząc brwi – chciałabym, żebyśmy byli razem. To znaczy – dodała szybko – żeby to się nie skończyło zaraz... No, wiesz, żeby się zakochał... - prawie zbierało jej się na płacz.
- No, taaak – Ewa potarła dłonią czoło – to trochę za późno mi o tym mówisz! - prychnęła – już dostał, czego chciał. Co jeszcze masz do zaoferowania?
- Nie wiem... - broda jej drżała – nie dręcz mnie, błagam. To się wymknęło spod kontroli. Po prostu, tak strasznie mi na nim zależało... i dalej zależy! Ja nie bardzo wiedziałam, co robię. Ale było nam tak cudownie, tak dobrze... – wyrzucała z siebie wszystkie dręczące ją myśli – on jest po prostu idealny!
- OK! - Ewa wykonała dłonią gest, jakby chciała powstrzymać ten potok słów – Zrozumiałam. Postaram się coś wymyślić, tylko daj mi się skupić – dodała, kiedy Kaśka wreszcie umilkła – Potrzebuję więcej informacji. Co robi, czym się interesuje, czy ma jakieś hobby?
- Jest po AGH, chyba po wydziale inżynierskim... - zawahała się – ale nie wiem, jakim. Ma młodszego brata... o dziewczynach wiesz – zastanowiła się chwilę. Właściwie niewiele wiedziała o Arturze.
- To wszystko? - Ewa uniosła brwi – byłaś na dwóch randkach i tylko tyle o nim wiesz?
- Nie – szybko starała się przywołać w pamięci jak najwięcej danych – gra w tenisa i jeszcze... jakieś karate, czy coś takiego... - załamała ręce.  
- Przestań! - ofuknęła ją Ewa – Tylko mi tu nie rycz. Na razie to wystarczy – zastanowiła się – Że też Ty nigdy nie słuchasz, co się do Ciebie mówi! - westchnęła i popatrzyła na Kaśkę z politowaniem – Jeśli chcesz go zatrzymać na dłużej, to się da załatwić, ale żeby się w Tobie zakochał, to już inna sprawa. Tego nawet ja nie potrafię sprawić. Albo jest między wami to coś, albo nie – sięgnęła po jednorazowe chusteczki i podała je Kaśce, która hałaśliwie wydmuchała nos - Zdecyduj się, czego chcesz. On nie wie, jaka jesteś naprawdę, bo grasz kogoś, kim nie jesteś. Jeśli się zakocha w takiej dziewczynie, jaką zna, będziesz musiała brnąć dalej, albo ryzykować i się ujawnić, a wtedy... - zawiesiła głos – Chyba, że chcesz to pociągnąć jakiś miesiąc, czy dwa?
- A jeśli się nie zakocha? - Co wtedy? Podejmę ryzyko na nic?  
- Zostaniesz z niczym, ale to nie koniec świata. Jest masa facetów do wzięcia, choć muszę przyznać, że ten jest apetyczny – Ewa sięgnęła po gazetę – Pod spodem też jest taki ładny? - zagadnęła, a Kaśka zaczerwieniła się, aż po same uszy – Nie płoń się tu jak pensjonarka, bo to nie pasuje to Twojego "image'u” - usłyszała.
---
     Artur stanął przed znajomą klatką schodową, odszukał nazwisko i nacisnął domofon. Odczuwał przyjemne podniecenie na myśl, że za chwilę zobaczy Kaśkę. Zobaczy? Dotknie, poczuje, będzie ją smakował i... uff! Rozległo się ciche terkotanie zamka i otworzył drzwi. Złapał się na tym, że wchodzi po dwa stopnie. Zaraz, przecież obiecał sobie, że tym razem nie będzie się spieszył. Miał zamiar pokazać na co go stać. Poprzednio oboje byli zbyt napaleni, żeby się bawić w subtelności. Drzwi otworzyły się i... opadła mu szczęka. Kaśka miała na sobie prostą białą koszulę, spod której wystawał jednolity czarny stanik, sprane dżinsy z wyszarpanymi tu i ówdzie dziurami ukazywały kawałeczki opalonego ciała. Odruchowo spojrzał w dół i zauważył krwistoczerwone paznokcie u stóp obutych jedynie w japonki. Jeśli chciała zrobić na nim wrażenie, to z pewnością wybrała odpowiedni strój.  
- Cześć – jej niski miękki głos brzmiał jak zachęta i obietnica.
- Cześć – wszedł śmiało do przedpokoju, ale ona nie cofnęła się, tylko popchnęła drzwi, które zatrzasnęły się z cichym stuknięciem. Stali oddaleni od siebie na jakieś 10 centymetrów. Teraz, kiedy nie miała obcasów, górował nad nią wzrostem, choć Kaśka była raczej wysoka – Pięknie wyglądasz w tym stroju – oblizał się koniuszkiem języka i wciągnął do płuc powietrze pachnące... NIĄ. Nagły przypływ pożądania kazał mu sięgnąć do jej ust. Zespolili się w głębokim pocałunku. Liznął brzeg jej języka i sięgnął dalej, aż do gardła. Westchnęła i otworzyła szerzej usta, przyłączając się jednocześnie do pieszczot. Stali tak objęci, upojeni nagłym doznaniem, pochłaniali się wzajemnie, dzieląc się płytkimi oddechami. Artur poczuł, że twardnieje pod wpływem tego pocałunku. Co jest? Aż tak go kręciła, że nie był w stanie nad sobą zapanować? Spróbował na chwilę oderwać się myślami od tego, co robił, ale wtedy Kaśka po prostu go znokautowała, ocierając się wewnętrzną stroną uda o jego kolano i przytrzymując się jednocześnie jego paska. Bezwiednie wypchnął biodra do przodu, napierając na jej podbrzusze. Oderwała się od jego ust i zachichotała cicho.
- Igrasz z ogniem – jego gardłowy głos przypominał warknięcie.
- Mam nadzieję – odparła miękko, choć zabrzmiało to jak wyzwanie.
- Jestem do dyspozycji – przyciągnął jej biodra do siebie i przycisnął do twardego wzwodu – Choć miałem zamiar najpierw trochę się z Tobą pobawić.
- A ja miałam zamiar najpierw Cię nakarmić – dopiero teraz poczuł zapach pieczonego mięsa – Zastanawiam się tylko, czy dasz radę wytrzymać? - wykrzywiła usta w drwiącym uśmiechu.
- Ty mała Kocico – wytrzymam, choćbym miał zaryzykować kastrację – wiesz, jak mnie sprowokować, ale nie ujdzie Ci to na sucho.
- Znowu mi grozisz – prychnęła – zobaczymy, czy te groźby mają pokrycie?
- Zobaczymy... - dwoje szarych oczu zaiskrzyło dziwnym blaskiem – zobaczymy...  
     Odsunął się na bezpieczną odległość i poprawił spodnie. Kaśka najspokojniej w świecie odwróciła się i pomaszerowała do kuchni, zostawiając go samego. Stał niezdecydowany.
- Przydałby mi się ktoś, kto potrafi otworzyć butelkę z winem – z kuchni dobiegł go bezczelny głosik. Ruszył w tamtym kierunku, obiecując sobie, że zapłaci mu za to jeszcze tego wieczoru. Już on sprawi, że będzie go błagała o litość.  
     Kuchnię połączono z sąsiednim pokojem, tworząc reprezentacyjną część mieszkania, ze stołem dla czterech osób i kątem telewizyjnym z miękką kanapą i pufami. Ku zaskoczeniu Artura, na stole znalazł się kawał pieczonej wołowiny, w towarzystwie sałatki ziemniaczanej i pikantnych przetworów. Otworzył podaną mu butelkę czerwonego wina i nachylił się nad mięsem.
- Siadaj – Kaśka roześmiała się na widok jego miny – nie otrujesz się.
- No, nie wiem – droczył się, choć ślina ciekła na widok takiej uczty – myślałem, że nie umiesz gotować.
- Nie powiedziałam, że nie umiem, tylko, że nie lubię – roześmiała się swobodnie – przygotowanie czegoś wyjątkowego to czasem frajda, gotowanie "na co dzień” to męka!
     Kiedy usiadł, Kaśka zabrała się do krojenia mięsa. Podziwiał, jak fachowo odcięła ostrym nożem pierwszy plaster, ukazując delikatne różowe wnętrze pieczeni. Jadalnia wypełniła się nowym aromatem.  
- Sama to zrobiłaś? - spojrzał na nią zaskoczony.
- A widzisz tu jeszcze kogoś? - zachichotała.
     Odkroiła kolejny kawałek i ułożyła na jego talerzu. Nie było sensu dalej się ociągać, pachniało i wyglądało wspaniale. Zatopił zęby w miękkim mięsie z chrupiącą skórką. Po pierwszym kęsie zamruczał zmysłowo. Zapowiadała się niezła uczta! Pod każdym względem...
- Dokładka? - Kaśka jadła wolniej, popijając wino niewielkimi łyczkami. Z zachwytem patrzyła, jak Artur pochłania swoją porcję. Przytaknął i sięgnął po swój kieliszek.
- Jeśli sądzisz, że tym mnie udobruchasz, to się mylisz – zmrużył oczy i obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu – ale przyznaję, że czegoś takiego jeszcze nie jadłem. I ten kolor... - delikatny róż młodej wołowiny, ociekającej sokami przy uciśnięciu kojarzył się dość jednoznacznie.
     Policzki Kaśki przybrały pąsowy odcień. Wydało mu się, że spuściła wzrok. Jej nagłe zakłopotanie go zaskoczyło. Wstała szybko i podeszła do okna – strasznie tu gorąco – stwierdziła, otwierając je – i jeszcze to wino. Zawsze mam po nim rumieńce – roześmiała się znowu – To co, dokładka?
- Na razie nie, ale nie chowaj tego głęboko, bo czuję, że jeszcze dziś zgłodniejemy... - jego spojrzenie mówiło samo za siebie.
     Drżącymi rękami ujęła półmisek i po prostu wstawiła go do lodówki. To samo zrobiła z sałatką i piklami. Resztę zebrała do zlewu i zalała wodą. Napięcie między nimi narastało gwałtownie i nie mogła się już doczekać obiecanej "zabawy”. Artur zabrał ich kieliszki i butelkę z resztą wina i ruszył do pokoju Kaśki. Poszła za nim, drżąc z emocji. Miała nadzieję, że nie zauważył jej gwałtownej reakcji na porównanie go mięsa.  
- Najpierw Ci podziękuję za kolację – powiedział powoli i ujął delikatnie jej twarz w dłonie – to było pyszne! - śmiało sięgnął do jej ust. Poczuła cierpkawy aromat wina. Jednak pocałunek, choć namiętny, nie trwał długo – A teraz przejdziemy do konkretów – stwierdził – mówiłem, że igrasz z ogniem – dodał, widząc jej zaskoczoną minę.  
     Stała nieruchomo, obserwując, jak Artur wyciąga ze szlufek dżinsów skórzany pasek i przeciąga jeden koniec przez klamrę, formując pętlę. Spojrzał tak, że nogi się pod nią ugięły.  
- Skrzywdzisz mnie? - wyrwało jej się, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Nie – odparł niskim, chrapliwym tonem – ale zadam Ci ból. Oczywiście zawsze możesz powiedzieć, że nie chcesz...
     Przełknęła głośno ślinę, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w jego powolne ruchy.
- To nam nie będzie potrzebne – rozpiął dwa guziki jej koszuli i zsunął ją z ramion – to też nie – dodał, odpinając stanik i sięgając do uwolnionych ciężkich piersi.
     Kaśka odchyliła głowę i rozkoszowała się dotykiem szorstkich dłoni na delikatnej skórze wokół brodawek.
- Co się stanie, kiedy powiem, że nie chcę? - spytała miękko. Miała nadzieję, że tylko żartował.
- Zakładam, że tego nie powiesz – białe kły błysnęły w półmroku, jaki panował w pokoju – ból może dać więcej przyjemności, niż inne pieszczoty... Oczywiście, jeśli się go odpowiednio zada.
- Odpowiednio zada? - nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. To jakiś żart, gra.
- Zobaczysz, spodoba Ci się – zacisnął delikatnie palce na jej brodawce – unieś ręce – tembr jego głosu zmienił się, kiedy wydawał polecenie. Był niższy i stanowczy, ale nie groźny. Uniosła dłonie i pozwoliła, by unieruchomił je paskiem – Grzeczna Koteczka – pochwalił – teraz dla mnie pomruczysz...
     Popchnął ją w kierunku łóżka, przytrzymując jednocześnie pasek, tak, że usiadła z rozmachem, padając po chwili na poduszkę, a Artur pociągnął więzy i przeniósł jej ręce za głowę. Sprawnie przymocował pasek do metalowego wezgłowia. Oddychała gwałtownie, drżąc na całym ciele. Jak dobrze go znała, że pozwoliła się związać? Co mógł z nią zrobić? Wszystko! Targnął nią niepokój. Po raz pierwszy, od chwili, gdy się poznali, przestraszyła się nie swoich reakcji, ale jego.
- Boisz się? - nachylił się i zajrzał jej w oczy – To dobrze. Lepiej mnie poczujesz.
- Artur... – zaczęła niepewnie.
- Ćśśś – przyłożył jej palec do ust – jeszcze nic nie zrobiłem.
     Posłała mu uważne spojrzenie i odwróciła głowę do ściany. Co ty wiesz o strachu, pomyślała, o wszechogarniającym lęku, towarzyszącym ci każdego dnia, aż do wymiotów, przed każdym wyjściem do szkoły, przed zdemaskowaniem, odrzuceniem, brakiem miłości... Nie zobaczysz w moich oczach strachu, postanowiła, nikt go nie widział i ty też go nie ujrzysz!
- Mała, co jest? - w jego głosie zabrzmiał niepokój – to tylko zabawa. Przecież wiesz...
- Wiem – odetchnęła głęboko. Teraz wiem...  
      Pozwoliła by znów ogarnęły ją przyjemne emocje oczekiwania na nieznane. Artur zapalił małą lampkę, stojąca na nocnej szafce, ułożył Kaśkę na łóżku i ukląkł po obu stronach jej ud. Po chwili poczuła na prawej piersi liźnięcie. Wstrzymała oddech. Jeszcze jedno... a potem zęby. Najpierw delikatnie, obok sutka, potem mocniej, bliżej... wreszcie zacisnęły się, sprawiając ból. Syknęła i szarpnęła się, ale to tylko pogorszyło sprawę. Jęknęła i spojrzała w dół. Artur wciąż trzymał w zębach najwrażliwszą część jej piersi. Uniósł głowę i ich oczy spotkały się. Ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby ten wzrok dotykał jej gdzieś głęboko, wnikał... poczuła przyjemne ukłucie w złączeniu ud i rozluźniła mięśnie. W odpowiedzi Artur rozluźnił ucisk i omiótł językiem obolałe miejsce. Westchnęła z ulgą. Ciepły język pieścił tak delikatnie jej skórę. Po chwili znów ją ugryzł i znów syknęła, a potem jęknęła, czując przyjemne drżenie między nogami. Powtarzał to kilkakrotnie najpierw z jedną, a potem z druga piersią. Nie kłamał, ból pomieszany z łagodnymi pieszczotami sprawiał niesamowitą rozkosz. Kiedy już przywykła do tego, co z nią robił, on nagle zmienił strategię. Ogarnął dłońmi jej piersi, przyglądając im się z uśmiechem, a potem sięgnął do spodni. Ściągniecie ich zajęło mu krótką chwilę. Wodził palcem po brzegu czarnej koronki majtek, a potem przesunął kciukiem po dolnej wardze.
- Rozsuń nogi – warknął – szerzej!
     Miała wrażenie, że głos obniżył mu się jeszcze bardziej. Pochylił głowę nad jej udem i otarł się o nie szorstkim policzkiem z dwudniowym zarostem. Przyjemny dreszcz sprawił, że wygięła plecy. Liźnięcie. Czekała... zęby...
- Och! - tym razem poczuła, jak wilgotnieje.
- Dobrze – mruknął i powtórzył pieszczotę.
- Oooch! - szarpnęła się odruchowo.
- Bądź grzeczna – zacisnął palce na jej udach rozsuwając je mocniej – jesteś mokra – stwierdził z zadowoleniem – czekasz na coś? - posłał jej szelmowski uśmiech.
- Dobrze wiesz na co – jęknęła sfrustrowana.
     Nie zwracając uwagi na jej słowa, Artur wrócił do przerwanych pieszczot, wywołując w niej wciąż nowe fale rozkoszy. Czuła, jak ciało pokrywa jej się potem, a pasek zaciska się coraz mocniej pod wpływem kolejnych szarpnięć. Co jakiś czas Artur przesuwał palcami po jej szparce, śmiejąc się, gdy próbowała natrzeć na nie mocniej.
- Zlituj się – wyjęczała w końcu – już nie mogę.
- To mnie poproś – obnażył zęby w szerokim uśmiechu – tylko ładnie!
- Co? - otworzyła szeroko oczy – mam Cię poprosić? - Och, błagałaby na kolanach, gdyby nie to, że miała grać pewną siebie i niezależną!
- Mhm – oblizał się koniuszkiem języka i spojrzał na jej przesiąknięte wilgocią majtki – zdaje się, że bardzo tego potrzebujesz – wstał i zaczął odpinać spodnie – a ja mam dokładnie to, czego Ci trzeba – zsunął dżinsy wraz z bokserkami, ukazując jej sterczący pionowo w górę członek.       
- Zdaje się, że potrzebujesz tego tak samo jak ja – stwierdziła chytrze – więc może po prostu poczekam?
- Świetnie – przesunął lśniącą główką wzdłuż jej boku i biodra – nawet się cieszę, że jesteś taka uparta, bo tym większą frajdę sprawi mi Twoje poddanie się.
- Zobaczymy – wychrypiała, oblizując spierzchnięte wargi.
- Przypominam Ci tylko, że masz związane ręce, a ja nie...
- Och, to nie problem – uśmiechnęła się słodko i zacisnęła uda. Fala ciepła poszybowała w górę, wywołując na jej twarzy delikatny rumieniec.
- Naprawdę? - Artur ostrożnie zsunął z jej bioder majtki i pociągnął je w dół – zapomniałem Ci powiedzieć, że odkupiłem Ci bieliznę, ale na razie i tak nie będzie Ci potrzebna – zmiął czarną koronkę i cisnął ją na łóżko – a teraz rozsuń nogi.
- Mowy nie ma! – zachichotała, czując przyjemny dreszczyk podniecenia.
- Nie? - tym razem w głosie Artura była groźba, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić, bo właśnie pochwycił jej kostki i bez trudu rozciągnął nogi na boki – czy mam je przywiązać? - spytał.
     Próbowała się wyrywać, ale ukląkł tak, że całkowicie ją unieruchomił. Jednocześnie sięgnął do jej obnażonej cipki i przykrył ja dłonią, zaciskając palce. Krzyknęła bardziej z bezsilności niż z bólu.  
- I co teraz? - triumfował. Rozluźnił palce i zaczął gładzić jej obrzmiały srom. Nie spieszył się przy tym, jakby jego wzwód był najmniejszym problemem. Wkrótce dotarły do jego uszu westchnienia i jęki – Dobrze, co? A mogłoby być jeszcze lepiej... - kiedy wydało mu się, że jest bliska orgazmu, przerwał.  
- Jeszcze – zakwiliła i próbowała otrzeć się o jego dłoń.
- Poproś mnie – wychrypiał, zagłębiając w niej palec – poproś żebym w Cibie wszedł, żebym Cię pieprzył...
- Nie! - wyjęczała i naparła na niego, ale on wycofał się do połowy.
- Poproś, a zerżnę Cię tak, jak nikt na świecie – kusił.
- Ty draniu! - czuła ciężar rozpierający jej krocze – rozwiąż mnie!
- Na pewno tego chcesz? - zbliżył usta do jej sterczącego sutka i omiótł go językiem, a potem zacisnął na nim zęby - Uwolnię Cię, ale wtedy nie będziemy się kochać.
- Więc to tak? Albo na Twoich warunkach, albo wcale? - wydyszała.
- Dokładnie tak – zbliżył się do drugiego sutka.
     W sumie, to co za różnica, czy poprosi, czy nie, przemknęło jej przez myśl. Chyba już wystarczająco długo się upierała?  
- Wygrałeś – wyszeptała z trudem – poproszę Cię.
- Czekam – wyszczerzył zęby i wyciągnął z kieszeni spodni prezerwatywy. Najwyższa pora, bo jeszcze chwila i groziła mu eksplozja.
- Weź mnie wreszcie – wydyszała – proszę.
- Weź i co? - droczył się.  
     Kochaj się ze mną, pomyślała. - Przeleć mnie swoim twardym fiutem – powiedziała głośno – Teraz! Proszę!
     Z triumfalną miną Artur uwolnił z uścisku jej kostki i podciągnął w górę kolana, pochylając się jednocześnie, tak, że koniec członka dotknął obrzmiałej cipki. Czuł, że musi ją mieć natychmiast, w tej chwili, albo oszaleje. Wsunął się jednym płynnym ruchem do jej gorącego wnętrza aż po same jądra. Krzyknęła niewyraźnie i wyprężyła się, zaciskając jednocześnie pięści i naprężając krępujący ją pasek. Żar z miejsca zetknięcia z jej ciałem rozlał mu się na każdą, nawet najmniejszą komórkę, wypełniając go pożądaniem nie do zniesienia. Czy kiedykolwiek aż tak pragnął zaspokojenia? Nie pamiętał... Wycofał się powoli, by po chwili znów natrzeć i poczuć ten sam żar. Obezwładniająca siła pchała go do spełnienia. Resztką sił powstrzymał się od poddania się jej.
- Proszę – Kaśka jęczała cicho, wypychając biodra na jego spotkanie. Jej zaróżowione policzki i przymglony wzrok działały jak najsilniejszy afrodyzjak. To już nie była poza, ale najprawdziwsze emocje. Czysta rozkosz malowała się na jej pięknej twarzy. Wpatrywał się z zachwytem w jej rozchylone usta i drgające skrzydełka nosa, wsłuchiwał się w całą gamę jęków i westchnień, wdychał jej odurzający zapach... Co się ze mną dzieje? Emocje brały górę nad rozsądkiem i niebezpiecznie przejmowały kontrolę nad jego fiutem, zmuszając go do podkręcenia tempa. Ich ciała pokryły się potem, ślizgając się i trąc o siebie w szaleńczym rytmie.  
- O tak... Artur... o tak! - głos jej się rwał – daj... mi... to...
- Chryste, Kaśka! - wychrypiał. Jądra kurczyły mu się i dociskały do ciała, jakby miały wniknąć do środka – cicho!
- Ooooch! - przeciągły głuchy krzyk uwiązł jej w gardle. Nagle znieruchomiała i tylko bezgłośnie poruszała ustami, próbując zaczerpnąć powietrza. Dziwna niemoc zaczynała ogarniać całe jej ciało. Zacisnęła powieki...
- Ufff! - Artur poczuł w krzyżu ucisk, który ostrym impulsem wystrzelił do jąder, by przejść w falę gorąca, płynącą do jego fiuta i w następnych sekundach wypeł nasieniem prezerwatywę. Stęknął z wysiłkiem i wygiął się w pałąk, wbijając się z całych sił w miękkie ciało. Oparł czoło o ramię Kaśki i tak pozostał, czując jak jej cipka zaciska się konwulsyjnie na jego członku. Czy ona czuje to podobnie? Myśl przemknęła przez jego umysł i przepadła gdzieś w bezmiarze doznań.  
- Jesteś boski... – dotarł do niego cichy szept i poczuł się nagle jak heros. Ogarnęła go euforia, jakiej jeszcze nigdy nie zaznał. Miał ochotę śmiać się i krzyczeć. Uniósł głowę i nagle jego wzrok padł na zbielałe zaciśnięte dłonie spętane paskiem. Czym prędzej rozluźnił węzeł i ostrożnie uwolnił najpierw jedną, a potem drugą rękę. Były zimne i drżały, na nadgarstkach pozostały widoczne sinoczerwone ślady.  
- Cholera! - zaczął powoli rozcierać chłodne palce, opierając się na jednym łokciu.
- Nic mi nie będzie – Kaśka uśmiechała się blado, wciąż jeszcze oszołomiona niedawnym orgazmem.
- Następnym razem użyję czegoś delikatniejszego – Artur z konsternacją oglądał pręgi na nadgarstkach dziewczyny – nie bolało Cię to?
- Mówiłeś, że ma boleć – starała się żartować.
     Pochylił się i spojrzał jej w oczy, a potem pocałował namiętnie. Objęła go za szyję i wtuliła się w niego, mrucząc. Ogarnęła go fala dziwnego ciepła. Przewrócił się na bok, pociągając ją za sobą. Wciąż byli połączeni, więc położył jej dłoń na pośladku i przygarnął do siebie. Kołysali się delikatnie w przód i w tył. Tak mu było dobrze w tym miejscu, że z największą niechęcią wycofał się i zsunął prezerwatywę.  
- Zaraz wracam – z ociąganiem usiadł na brzegu łóżka.
     Uniosła ciężkie powieki i obdarzyła go promiennym uśmiechem.  
- Dobrze mi – wyszeptała i skuliła się w kłębek.  
     Okrył ją kołdrą i pocałował w czoło, a potem ruszył szybko do łazienki. Niech odpocznie, zanim znów się do niej dobierze. Przecież nigdzie im się nie spieszy, a przynajmniej przez najbliższe dwa dni. Kiedy wrócił do sypialni, Kaśka spała posapując cicho. Usiadł obok niej, odpiął z nadgarstka zegarek i położył go na szafce nocnej, zerkając przelotnie na tarczę. No tak, dwugodzinny maraton trochę ją wykończył, a jemu też przyda się odpoczynek. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą dziewczynę. Nie przypominała teraz pewnej siebie seksbomby. Leżała na boku z podkurczonymi kolanami, przytulając do siebie róg kołdry. Przypominała małe zziębnięte zwierzątko. Skąd u mnie takie porównanie, zastanowił się? Miał nieodpartą ochotę by ją pogłaskać. Zrobił to ostrożnie, żeby jej nie obudzić. Westchnęła i rozluźniła nieco palce, którymi trzymała kołdrę. Poczuł się dziwnie, jakby to jego ktoś pogłaskał. Otrząsnął się i powoli ułożył obok Kaśki, ogarniając ją ramieniem tak, żeby kołdra wystarczyła dla nich obojga. Przez sen wtuliła twarz w przestrzeń między jego ramieniem i szyją. Poczuł na skórze jej ciepły oddech, miękkie piersi przylgnęły do jego torsu. Nigdy tego nie lubił, to znaczy nie lubił tego do tej pory. Po seksie wolał poleżeć spokojnie sam. Oczywiście wiedział, że dziewczyny potrzebowały przytulania i głaskania "po”, tak samo jak "przed”, więc im to dawał, ale tego nie lubił. Tylko, że teraz ona spała i nie miała pojęcia, co się koło niej dzieje, więc dlaczego się nie odsunął? Sam nie umiał tego wyjaśnić. W pokoju było ciepło i kołdra nie była mu potrzebna. Leżał i słuchał spokojnego oddechu przy swoim uchu. Było w tej dziewczynie coś, czego nie mógł rozgryźć. Jej reakcje! Początkowo myślał, że będzie podobnie jak z Darią. Oboje wiedzą czego chcą, oboje pewni siebie, a jednak... jej strach wydał się autentyczny. Nie, to niemożliwe, znała reguły. Ale potem, kiedy już była blisko... nie kontrolowała się, ona po prostu popłynęła... oddała mu się całkowicie! To było bardziej podobne do Olki. Tylko, że tamta była kompletnie bezwolna, godziła się na wszystko i nawet nie próbowała z nim dyskutować... Kaśka poruszyła się niespokojnie przez sen.  
- Artur... - wyszeptała niewyraźnie.
- Jestem tu – pogładził jej jasną czuprynę. W odpowiedzi usłyszał głębokie westchnienie.  
     Niby nic, a jednak to, że jej się śnił, sprawiło mu przyjemność. Skoro nawet przez sen go potrzebuje, to niech już będzie z tym przytulaniem, pomyślał. Tym bardziej, że wcale mu to jakoś nie przeszkadzało.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4944 słów i 27297 znaków.

12 komentarze

 
  • Roksana76

    Wrzuciłam trzeci rozdział. przyjemnego czytania ;-)))

    21 sie 2014

  • tak:d

    Czekamy cierpliwie, bo opowiadanie swietne!;-)

    20 sie 2014

  • Roksana76

    Już kończę następny rozdział. Równocześnie piszę coś na bloga, więc mam ograniczone możliwości. Dzięki za cierpliwość  :smile:

    20 sie 2014

  • angela

    Witam kiedy dodasz kolejna część. To opowiadanie jest świetne. Pozdrawiam :)

    19 sie 2014

  • sylwia

    Czekam na kolejna czesc :D

    18 sie 2014

  • elka

    Cudownie, że wróciłas.  Podoba mi się,  że akcja twoich historii dzieje się w latach 90 -tych, fajna odmiana. I cóż,  czekam na cd.

    18 sie 2014

  • Dexter33

    Cudowne... Mmmm... ;)

    17 sie 2014

  • Catherine

    Genialne;-)

    15 sie 2014

  • Meggi

    Chce wiecej! Jestes najlepsza!

    15 sie 2014

  • fifek

    Uwielbiam<3

    15 sie 2014

  • msb

    Nareszcie wróciłas:) dziekuje nie mogłam sie doczekac. To jest świetne.

    15 sie 2014

  • anulka

    Gratuluję, piękne, wciągające i oczekiwane!!! :smile:

    15 sie 2014