Moje marzenie. Rozdział 22

- Adam, czy możesz mi pomóc? - Artur zwiesił bezradnie ręce. Końce muszki zwisały smętnie pod jego szyją.
- Czyżby drżały Ci ręce? - zakpił Adam szczerząc do przyjaciela zęby – Nie mogę w to uwierzyć.
- Nic mi nie drży! - uniósł brodę, by nie przeszkadzać przy wiązaniu muszki – Chociaż rano w urzędzie miałem taki moment... - przyznał.
- Nie mów, że chciałeś uciekać sprzed ołtarza – Adam roześmiał się serdecznie.
- Nie! No, coś Ty? - prychnął – Ale... coś mnie ścisnęło za gardło. Jeszcze zobaczysz, jak to jest – on też obnażył zęby w uśmiechu – Że też nie może być jeden ślub i spokój – dodał.  
- Niezły numer mi wyciąłeś – Adam poprawił zgrabną kokardę, jaką udało mu się stworzyć i przyjrzał się krytycznie swemu dziełu – A kto będzie moim świadkiem? W urzędzie możesz, ale w kościele? Musi być kawaler.
- Spoko! Wypożyczę Ci Młodego – klepnął przyjaciela w ramię – Cholera, jakbym nie mógł iść w krawacie!
- Przestań narzekać! Kościół Mariacki to nie tancbuda! Musisz się prezentować – zakpił znowu, ale po chwili spoważniał – A swoją drogą, to jak wyście to załatwili?  
- Stary, z Andrzejem to czasem aż się boję o coś poprosić – Artur uniósł znacząco brwi – Wiesz jak jest. Najwyższa instancja – skrzydełka nosa zadrgały mu, mimo że starał się zachować powagę.
- On naprawdę jest Kaśki wujem? - spytał ostrożnie Adam podając Arturowi marynarkę – Jak nie chcesz, to nie mów – zaznaczył.
- Naprawdę jest jej rodziną – Artur spojrzał przyjacielowi w oczy – Jest jej wujem – powiedział z naciskiem, choć wiedział, że Adam doskonale go zrozumiał.
     Stanęli naprzeciw siebie. Gdyby nie kolor włosów, wyglądaliby jak lustrzane odbicie, wysocy, szczupli, w garniturach i połyskujących czarnych butach. Tylko muszki mieli inne: Artur białą, a Adam czarną.  
- Idziemy! - ojciec Artura otworzył z rozmachem drzwi do pokoju – Nie wypada, żeby panna młoda czekała.  
     Ledwie dojechali przed kościół, gdy z daleka dostrzegli białą limuzynę. Adam spojrzał na przyjaciela zaskoczony.  
- Tak, tak – Artur roześmiał się, jak z dobrego żartu – Tam w środku są nasze dziewczyny!  
- A ta fura? Nie mów, że ją kupiłeś – w głosie Adama słychać było niedowierzanie.
- Jasne, że tak! A myślisz, że co robiłem w Paryżu, jak Kaśka latała na te swoje zdjęcia? - Artur był z siebie bardzo zadowolony.
- Po co Ci to gówno? Będziesz woził ludzi na śluby? - Adam zwykle nie krytykował kumpla, ale tym razem jego posuniecie wyraźnie nim wstrząsnęło.
- Zgłupiałeś? - Artur był w doskonałym humorze – Już sprzedana i to z zyskiem. Klient zgodził się zostawić mi ją do poniedziałku żebym miał czym pojechać do ślubu.  
- Kurde, Ty mówiłeś poważnie – Adam przyjrzał się przyjacielowi, jakby dopiero przed chwilą go poznał – naprawdę zakładasz firmę.
- Będę miał rodzinę na utrzymaniu – zabrzmiało to trochę dziwnie jak na rozmowę dwóch kumpli tuż po studiach, ale jakoś mu to nie przeszkadzało – Kaśka musi skończyć studia – dodał.
- No to chodź, wschodząca gwiazdo polskiego kapitalizmu – ponaglił go Adam, widząc wysiadających z taksówki rodziców i obie babcie Artura – zdaje się, że cała Twoja familia już jest.  
- Pewnie – mruknął i... zaniemówił na widok Kaśki.
     Do ostatniej chwili trzymała w tajemnicy, jak będzie wyglądała w kościele. Oczywiście Artur wiedział, że będzie miała długą białą sukienkę, choć osobiście wolałby żeby była krótka, ale nie znał żadnych szczegółów. Teraz miał przed sobą zjawisko. Kaśka zdecydowała się na kremową biel. Suknia miała długie wąskie rękawy i była dość wypasowana, ale na szczęście nie było jeszcze widać ciąży. Pęknięcie z przodu odsłaniało przy każdym kroku nogi aż do kolan. Upięte do góry włosy podtrzymywało kilka kremowych róż. Całości dopełniały złote pantofelki i okrągły bukiecik z kremowych i złotych różyczek. Na ramiona zarzuciła etolę z białych norek, którą pożyczyła jej babcia Artura. Ola miała na sobie podobną, ale krótszą sukienkę w kolorze miętowej zieleni i bukiecik z kolorowych kwiatów. Ona również okryła się mięsistym kaszmirowym szalem wykończonym futerkiem, bo październikowe popołudnie było dość chłodne. Obie z Kaśką wyglądały jak milion dolarów. Mogła z nimi konkurować tylko Nadia ubrana w lawendową drapowaną sukienkę z głębokim dekoltem na plecach i fantazyjny kapelusik przypięty do burzy rudych włosów. Piere stanowił dla niej doskonałe tło, zakładając jedwabny jasnofioletowy krawat.  
     Ludzie przystawali na widok kolejnych osób wysiadających z niezliczonej liczby taksówek podjeżdżających przed Kościół Mariacki. Artur z Adamem podeszli do Kaśki i Oli.
- Gdybym wiedział, że tak będziesz wyglądać, to oświadczyłbym się wcześniej – Artur nawet nie starał się ukryć zachwytu – Rano wyglądałaś cudnie, ale teraz...  
- Starałam się – uśmiechnęła się do niego promiennie Kaśka. Delikatny rumieniec rozjaśnił jej policzki – Twoja mama jest w swoim żywiole – roześmiała się nagle, jakby chciała odwrócić jego uwagę.
     Rzeczywiście, pani Szmyt dwoiła się i troiła, żeby wszystkich należycie powitać, ale robiła to z takim wdziękiem i zaangażowaniem, że aż przyjemnie było na nią patrzeć. Po pierwszym szoku, jaki wywołała informacja, że zostanie babcią, ze zdwojoną energią zabrała się za organizowanie ślubu i wesela. Informacja, że odbędzie się on w Kościele Mariackim na prośbę znaczącej osobistości z Watykanu, która w dodatku jest rodziną jej przyszłej synowej, podziałała na nią jak kieliszek dobrego wina. Najpierw ją uspokoiła, a potem dodała energii do działania.  
     Artur znów spojrzał na Kaśkę. Jej bursztynowe oczy lśniły blaskiem szczęścia. Ogarnęło go radosne podniecenie.
- Kochani, chyba powinniście wejść do przedsionka – Marianna stanęła obok nich. Miała na sobie chabrową sukienkę i żakiet w identycznym kolorze, wykończony misternym haftem przy szyi i na rękawach. Uniosła głowę i spojrzała Arturowi w oczy – Trzymaj ją, żeby się nie potknęła – szepnęła – Ja idę do środka, bo chyba wszyscy już są – dodała głośno.  
     Artur podał Kaśce ramię i poprowadził ją w stronę wejścia. Adam z Olą podążyli za nimi. Tuż przed drzwiami ustawiła się dziewczyna z aparatem fotograficznym i zrobiła im kilka zdjęć. Była to asystentka Piotra, którą specjalnie przywiózł ze sobą, aby móc w spokoju uczestniczyć w uroczystościach. Oczywiście wiedzieli doskonale, że w hotelu, gdzie miało się odbyć przyjęcie weselne nie wymigają się od sesji fotograficznej, ale w tej chwili Piotr siedział grzecznie w ławce, a jego asystentka uwijała się między gośćmi. Weszli do ciemnego przedsionka i odczekali chwilę. Dopiero, kiedy usłyszeli pierwsze dźwięki organów, Artur poprowadził narzeczoną przed ołtarz. Mimo iż po zawarciu "związku małżeńskiego” w urzędzie, formalnie była jego żoną, wciąż myślał o niej "narzeczona”. Słuchając mszy, wracał myślami do ich krótkiej wspólnej przeszłości. Próbował odkryć, kiedy zrozumiał, że to jest właśnie ta jedyna, z którą chce spędzić resztę życia.  
     Kaśka słuchała w skupieniu, jak ksiądz wypowiada kolejne kwestie i choć nie była ostatnimi czasy regularnie praktykującą katoliczką, raz po raz ogarniało ją wzruszenie. Szczególnie utkwiła jej w pamięci chwila, gdy tuż przed przysięgą Artur nachylił się do niej i szepnął – Kocham Cię, mój Kocie.    
     Niewiele brakowało, by zaniemówiła z wrażenia. Na szczęście to on pierwszy przysięgał jej miłość i wierność aż po grób, więc doszła do siebie na tyle, by drżącym głosem powtórzyć słowa przysięgi. Całując obrączkę i wsuwając ją na palec Artura, miała wrażenie, że całe jej wnętrze dygocze z przejęcia.  
- Możesz pocałować pannę młodą - usłyszała i podniosła wzrok. Napotkała dwoje szarych, lśniących jak płynne srebro oczu, a po chwili Artur uniósł delikatnie dłonią jej brodę. Przymknęła oczy i poczuła jego usta na swoich. To nie był soczysty mocny pocałunek, do jakich przywykła w jego wykonaniu, ale mimo to odczuła go jak przypieczętowanie złożonej obietnicy, że będzie przy niej zawsze. Kiedy na powrót stanęli obok siebie, zauważyła pełne ciepła spojrzenie księdza Andrzeja siedzącego cały czas w fotelu nieopodal ołtarza. Nie patrzył jednak na nią, ale na kogoś nieco z boku za jej plecami. Wiedziała doskonale na kogo.  
     Młodzi małżonkowie wychodzili powoli, mijając roześmiane twarze rodziny i przyjaciół. Kaśka stąpała ostrożnie po kamiennej posadzce, ale po chwili przestała uważać, czując jak Artur mocno przyciska do swego boku jej ramię. Wsparta o niego, mogła swobodnie rozglądać się wokół siebie, posyłać uśmiechy i machać dłonią wołającym ją po imieniu gościom, którzy chcieli zrobić im zdjęcia własnymi aparatami. Była zaskoczona ilością ludzi, którzy zgromadzili się w kościele. Nagle wydało jej się, że widzi znajomą postać, której raczej wolałaby nie oglądać na własnym ślubie. Odwróciła głowę, by sprawdzić reakcję Artura, ale patrzył w inną stronę. Spojrzała, by się upewnić, czy na pewno widziała Darię, ale ławka była już pusta. Zbliżali się do wyjścia, więc Artur otworzył przed nią drzwi i znaleźli się w przedsionku, a potem na zewnątrz kościoła, gdzie już czekała na nich spora grupka młodych ludzi.
- Wszystkiego najlepszego! - rozległ się głośny wrzask mieszanych głosów, a pod nogi nowożeńców poleciała garść drobnych złocistych pieniążków.  
- Zdaje się, że moja grupa postanowiła zafundować sobie dobrą zabawę naszym kosztem – stwierdziła Kaśka przygryzając wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem – Zbieramy? - spojrzała na Artura z wyrazem niezdecydowania na twarzy.
- Jasne! - odparł z rozbawieniem i przykucnął aby sięgnąć po monety – Nie schylaj się, tylko nadstaw dłonie – dodał szybko, widząc, że próbuje unieść sukienkę, by jej nie pobrudzić o chodnik.
- Hej! We wszystkim będziesz ją wyręczał? - kpili bezlitośnie koledzy – Od razu widać, kto będzie trzymał kasę!
- Chyba raczej, kto ją przyniesie do domu?! - Kaśka odcięła się ze śmiechem, zanim Artur zdążył zareagować.  
- Mąż ci ten język przytemperuje! - dziewczyny z grupy pogroziły jej palcami i nie czekając, aż Artur skończy zbieranie pieniędzy otoczyły Kaśkę śmiejąc się i gratulując obojgu.
     Artur podniósł z ziemi ostatni lśniący pieniążek i wsypał całą garść do kieszeni marynarki. Kaśka poszła w jego ślady, wypełniając mu drugą kieszeń. Teraz już otoczyła ich cała studencka grupa. Artur zauważył wysokiego przystojnego chłopaka, którego kiedyś przyłapał na podrywaniu Kaśki. Ten podszedł do niego i wyciągnął dłoń.  
- Nie miałem szans, co? - spytał z kwaśnym uśmiechem.
- Chyba nie – przyznał Artur skwapliwie.
- W każdym razie gratuluję – pokiwał głową chłopak i odwrócił się do Kaśki – Nie będę ukrywał, że zazdroszczę temu facetowi – wskazał głową na Artura i wyszczerzył do niej zęby.  
- Daj spokój! - Kaśka roześmiała się szczerze – Jesteś świetnym kumplem i niech tak zostanie.
     Wciąż otaczali ją roześmiani koledzy, kiedy kątem oka zauważyła zbliżającą się Darię. Więc jednak mi się nie przywidziało, pomyślała z niechęcią. Nie wykonała jednak żadnego kroku, obserwując tylko z boku rozwój wydarzeń. Tymczasem Daria podeszła do Artura.  
- Jednak jej się udało... – dotarło do Kaśki – Moje gratulacje. Tylko nie wiem komu się bardziej należą – ciągneła z przekąsem.  
     Kaśka już miała się odwrócić i odpowiedzieć ale Artur ją uprzedził.
- Chyba bardziej mnie – odparł spokojnie – W końcu, to facet się oświadcza. Mogła powiedzieć "nie” - roześmiał się beztrosko.  
     Kaśce wydało się, że Daria zacisnęła szczęki, kiedy usłyszała odpowiedź.  
- Miałam o Tobie wyższe mniemanie – syknęła, całując Artura w policzek – Poleciałeś na ładny tyłek!  
- Nic podobnego... - Kaśka zdołała wyłowić z gwaru pojedyncze słowa -... piękna, ale... nie z tego powodu... - dalej już nie słyszała, bo Artur dokończył bardzo cicho. Za to na twarzy Darii pojawił się wyraz zdumienia, kiedy spojrzała na Kaśkę - Moje gratulacje – wyrecytowała do niej sztywno i cmoknęła ją w policzek.  
- Dziękuję – odparła Kaśka, siląc się na spokój. To nie fair, zmarszczyła brwi, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę Artura, do którego podeszła teraz jego babcia. Ledwie wyszli z kościoła, a on już łamał obietnice! Przecież się umówili, że nikomu, poza najbliższymi, ani słowa o dziecku! Uśmiechnęła się jednak do starszej pani, która śmiało objęła ją za szyję.  
- Niech Cię ucałuję, moje dziecko – powiedziała ciepło i spojrzała Kaśce w oczy z sympatią – potem sobie spokojnie pogadamy, bo nie chcę Cię tu trzymać na zimnie – dodała z troską. Rzeczywiście robiło się coraz zimniej.
     Na szczęście większość gości, która wybierała się na przyjęcie, wyszła z podobnego założenia, więc po ultrakrótkich życzeniach nowożeńcy szybko znaleźli się w limuzynie wraz ze świadkami. Obecność Oli i Adama wprawiła Kaśkę w tak dobry nastrój, że zapomniała o pretensjach do Artura. Dopiero, kiedy znaleźli się w hotelowej sali przybranej na okoliczność przyjęcia weselnego, spojrzała na męża z powagą. On jednak zdawał się w ogóle nie dostrzegać jej nastroju.  
- Zapraszam pani Szmyt – podał jej ramię – Obejdźmy teraz wszystkie stoły, żebym potem miał Cię już tylko dla siebie – dodał beztroskim tonem.
     Oboje zdecydowali, że nie chcą tradycyjnego wesela. Zamiast tego wynajęli mniejszą salę w tym samym hotelu, w którym się poznali. Zaprosili rodzinę i najbliższych przyjaciół na wystawny obiad przy muzyce "na żywo”. Zrezygnowali również z jednego długiego stołu na rzecz kilku okrągłych stolików. Okazało się, że było to doskonałe rozwiązanie, bo mimo, że mieli miejsca razem z Olą, Adamem, Krzyśkiem i Martą, to przed pierwszym daniem kosztowali przystawek przysiadając się po prostu do kolejnych stolików. Dopiero, kiedy kelnerzy wnieśli bulionówki z parującym rosołem, Artur postanowił przerwać ich wędrówkę i wrócili na swoje miejsca. Kiedy kończyli jeść, grający do tej pory pianista wstał od fortepianu i podszedł do mikrofonu.  
- Drodzy państwo, pan młody poprosił o zagranie dla żony pewnego utworu, którego niestety nie będę w stanie wykonać na moim instrumencie, poprosiłem więc o pomoc przyjaciół. Specjalnie dla pani Katarzyny Szmyt, zaśpiewa Mariola, a zagra Jacek!
     Kaśka spojrzała na Artura zaskoczona, ale ledwie otworzyła usta, do sali weszło dwoje ludzi. Rudowłosa dziewczyna w długiej spódnicy wirującej wokół kolan przy każdym kroku i patykowaty chłopak z gitarą klasyczną. Bez słowa usiadł na podwyższonym stołku, posłał całusa w stronę stołu państwa młodych i zaczął grać. Już po pierwszych taktach wiedziała, co dla niej zamówił Artur. Zaśpiewała to przy ognisku na obozie specjalnie dla niego.  
- Zatańczy pani? - spytał miękkim niskim głosem i podał jej dłoń.
     Nim rudowłosa zaczęła śpiewać wyszli na kawałek wolnego parkietu między stolikami i zaczęli się kołysać w rytm muzyki, wsłuchując się w słowa:
     "When you love a woman
     You tell her that she's really wanted
     When you love a woman
     You tell her that she's the one...”

- Jak dobrze mieć Cię znów tak blisko – wyszeptał jej do ucha, muskając delikatnie ustami skórę tuż przy linii włosów – Te dwa tygodnie osobno... - westchnął.  
- Głuptasie, to tylko dwa tygodnie – roześmiała się mimowolnie – Teraz już będziesz mnie miał cały czas. Jeszcze zatęsknisz za wolnością – dodała przekornie.  
- Nie sądzę – odparł z przekonaniem – A Ty za mną nie tęskniłaś przez ten czas? - spytał zaglądając jej w oczy.
- Miałam tyle spraw na głowie... - zaczęła, ale umilkła w pół zdania – Tęskniłam – przyznała cicho i potarła jego policzek czubkiem nosa.
- Mam na Ciebie ochotę – zamruczał jej wprost do ucha – najchętniej zostawiłbym ich tu wszystkich, a sam zaniósłbym Cię na górę...
- Artur, przestań! - poczuła, że się czerwieni – Jesteś niemożliwy! - wydęła usta, ale nie mogła się oprzeć urokowi jego niskiego seksownego głosu, muzyki i znaczących słów piosenki.  
     Co ja mam z nim zrobić, pomyślała z desperacją. Łamał dane obietnice i to w dodatku ze swoją byłą dziewczyną, owijał sobie wokół palca kobiety, a ona nie potrafiła się zdobyć na zrobienie mu awantury.  
- Nic na to nie poradzę, że nie potrafię oddzielić miłości od seksu – przyciągnął ją mocniej do siebie – I wiesz co? Wdaje mi się, że Ty też masz ochotę... czuję to – kącik ust zadrgał mu w uśmiechu.      
- Jesteś skończonym dupkiem – wyszeptała bez tchu, korzystając z tego, że rudowłosa właśnie skończyła śpiewać. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Były szare jak oczy wilka, tylko patrzyły na nią łagodnie... ciepło...  
- To samo powiedziałem Darii – wypowiadał słowa powoli, jakby przychodziło mu to z trudem. Na twarzy Kaśki pojawiło się zdumienie.
- Gorzko! Gorzko! - od stolików dobiegły ich wesołe okrzyki i śmiechy.
     Artur delikatnie uniósł w górę jej brodę, a wtedy przymknęła powieki i rozchyliła usta. Poczuła jego spragnione wargi na swoich i... zakręciło jej się w głowie. Silne ramiona otoczyły ją i podtrzymały, tak, że mogła się na nich wesprzeć – W porządku? - utkwił w niej uważne spojrzenie.  
- Tak, już dobrze – odparła cicho – To było piękne. Dziękuję – odwróciła się w stronę gitarzysty i rudej – Tobie też dziękuję – oparła na moment głowę na ramieniu Artura – ja nie pomyślałam o piosence dla Ciebie – dodała z żalem.
- Ty już mi zaśpiewałaś piosenkę – pocałował ją w czubek nosa – Teraz wolałbym coś innego – nachylił się do jej ucha – Ale później, jak będziemy sami – dodał szeptem.
     Wrócili do stołu witani oklaskami. Kelnerzy mogli podać drugie danie, a po chwili znów rozległy się dźwięki fortepianu. Obiad przeciągnął się do północy. Przy deserze spokojny jazz zastąpiły szybsze rytmy, tak, że chętni mogli się wykazać na parkiecie. Oczywiście prym wodziła młodzież, ale okazało się, że zarówno rodzice Artura, jak i Ewa z Krzysztofem nie ustępują im pola. Nawet ksiądz Andrzej zatańczył, zarówno z Marianną jak i z Kaśką.
- Naprawdę przeniesiesz mnie przez próg? - spytała z niedowierzaniem Kaśka, kiedy wreszcie znaleźli się przed drzwiami do wynajętego specjalnie na te okazję apartamentu.
- Naprawdę – Artur bez specjalnego wysiłku podniósł Kaśkę w górę i śmiało wszedł do obszernego pokoju. Ostrożnie postawił ją na podłodze i zrobił krok w tył, by móc się nacieszyć jej widokiem – Jest co oglądać – przebiegł wzrokiem po całej sylwetce otulonej delikatną koronką – Nie mogę się doczekać, żeby zajrzeć pod spód... - jego szare oczy jakby pociemniały.
- Czy mogę Cię najpierw o coś spytać? - Kaśka posłała mężowi spojrzenie pełne determinacji.
- Pytaj – wiedział doskonale, co ją dręczyło, ale postanowił nie ułatwiać jej zadania. Nie tej nocy.
- Co dokładnie powiedziałeś Darii? Była zdziwiona... - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
     Artur przez chwilę przyglądał jej się spokojnie, po czym uniósł głowę i roześmiał się serdecznie. - Ty zazdrośnico! – był wyraźnie ucieszony jej pytaniem.
- Nie o to chodzi... - ściągnęła brwi, urażona jego podejrzeniami. Oczywiście, że była zazdrosna i to jak cholera, ale w tej chwili miała na myśli coś zupełnie innego, znacznie poważniejszego, a przynajmniej tak jej się wydawało.
- Chciała wiedzieć, co mnie skłoniło do decyzji o małżeństwie, a właściwie... - zawahał się – zarzuciła mi, że poleciałem na Twój zgrabny tyłek – uniósł jedną brew.
- Co takiego? - zatrzęsła się z oburzenia. Choć właściwie można by potraktować takie stwierdzenie jak rodzaj komplementu, przemknęło jej przez myśl.  
- W pierwszej chwili miałem ochotę przytaknąć – roześmiał się, lecz po chwili spoważniał – Ale zaraz potem pomyślałem, że nie chcę, żeby tak uważała, bo to nieprawda. No, może i w pierwszym momencie Twój tyłek odegrał pewną rolę... nawet dość znaczną – spojrzał znacząco w dół – Tyle, że później uświadomiłem sobie, że najbardziej pociąga mnie w Tobie coś innego... - spojrzał jej głęboko w oczy.  
- Coś innego...? - powtórzyła bez tchu. W jego spojrzeniu była jakaś głębia, jakieś napięcie, jakby chciał przekazać jej skrywaną dotąd tajemnicę.
- Tak – zniżył głos – Powiedziałem jej, że Ty jedna umiesz mi pokazać jakim potrafię być dupkiem – powinien się roześmiać, zakpić, ale on mówił całkiem poważnie – Tak naprawdę kocham to, jaka jesteś wewnątrz. Tu – dotknął palcem miejsca między piersiami, jakby chciał wskazać serce – i tu – dodał, dotykając jej skroni.
     Stała, czując, że kolana się pod nią uginają. Coś chwyciło ją za gardło i nie pozwalało wydobyć słowa. Serce przyspieszyło gwałtownie, domagając się tlenu. Wzięła głęboki wdech... Pod powiekami wezbrały jej łzy – Ty mnie naprawdę kochasz – wyszeptała bezgłośnie.
- Naprawdę – pochylił się i pocałował ją delikatnie w usta, potem w policzek i w drugi..., a potem zaczął pokrywać pocałunkami jej oczy, czoło, usta, szyję.  
     Kaśka zarzuciła mu ręce na kark i odgięła do tyłu głowę. Artur pochylił się i poderwał ją z ziemi, jak piórko. Ruszył w kierunku sypialni, wpatrując się w nią roziskrzonym wzrokiem. Nawet jeśli najbardziej kochał jej duszę, to w tej chwili miał na twarzy wypisane pożądanie i to w najbardziej prymitywnej formie. Postawił swoją zdobycz obok ogromnego podwójnego łóżka i sięgnął dłońmi za jej plecy w poszukiwaniu zapięcia. Tu jednak czekała go niespodzianka. Zamiast zamka błyskawicznego napotkał rząd misternych guziczków. Kaśka z filuternym uśmiechem odwróciła się do niego tyłem, ukazując zapięcie w całej krasie.  
- Specjalnie takie wybrałaś – westchnął i zabrał się za rozpinanie. O dziwo, poszło mu wyjątkowo sprawnie, choć trochę to trwało. Za to pod spodem czekała na niego prawdziwa uczta dla oczu. Delikatny koronkowy gorsecik zakończony paskami podtrzymującymi pończochy podkreślał wspaniale lekko zaokrąglone biodra i pośladki – Warto było czekać – nawet nie starał się ukryć zachwytu – Aż szkoda go zdejmować – przesunął dłonią wzdłuż bocznego szwu, a potem w dół, do gładkiego uda.  
- Nie musisz... - wyszeptała odwracając się i zsunęła mu z ramion rozpięta marynarkę. Wkrótce dołączyła do niej muszka i koszula. Potem sięgnęła do paseczka swoich mikroskopijnych majteczek i rozpięła maleńką klamerkę – Jestem gotowa – upuściła kawałek białej koronki na jego koszulę.
     Pozbycie się skarpetek, butów i spodni zajęło Arturowi jakieś piętnaście sekund. Podszedł do stojącej przed nim kwintesencji piękna i powoli opadł na kolana. Kaśka uniosła w górę ręce i kilkoma ruchami rozpięła włosy, pozwalając luźnym splotom opaść swobodnie na ramiona. Kwiaty, które podtrzymywały fryzurę, powędrowały na nocną szafkę wraz ze szpilkami do włosów. Teraz naprawdę była gotowa. Artur ujął jej biodra i popchnął ją ostrożnie w stronę łóżka. Usiadła na brzegu materaca, rozsuwając nogi. Wpatrywał się w jej bezwstydnie obnażoną kobiecość, zafascynowany widokiem. Delikatnie opalona skóra odcinała się wyraźnie od bieli koronki, ciemne włoski okalały skąpym trójkącikiem najbardziej intymny fragment jej ciała. Przełknął głośno ślinę i powędrował wzrokiem w górę, do falującej przyspieszonym oddechem piersi. Zsunął powoli bokserki, uwalniając porządnie już nabrzmiały wzwód, nie spuszczając jednocześnie wzroku z zaróżowionych podnieceniem policzków Kaśki.  
- Połóż się – aksamitny niski głos odebrał jej resztki wstydu. Uległa natychmiast, czując jak Artur rozchyla jej uda mocniej i po chwili miała w sobie jego palec. Westchnęła z ulgą – jesteś taka rozkosznie miękka i wilgotna – szeptał, wpatrując się w miejsce, gdzie za chwilę miał wbić swój sterczący w górę członek. Kiedy wsunął w nią drugi palec, uda zadrżały jej lekko, a między włoskami na szczycie jej obrzmiewającej szparki pojawił się mały różowy guziczek. Jęknęła cicho – No, chyba już nie masz ochoty dłużnej czekać? - spytał i nie czekając na odpowiedź, wysunął z niej place i podniósł się z kolan.  
- Nie mam – westchnęła i posłała mu pełne pożądania spojrzenie.
- Jak sobie pani życzy, pani Szmyt – zasalutował i ruszył do natarcia.  
     Kochali się bez pośpiechu, ciesząc się sobą i czasem jaki mieli spędzić razem. Po raz pierwszy towarzyszyło im poczucie pełnego zaufania i absolutnego spokoju o wspólną przyszłość.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4630 słów i 25753 znaków.

7 komentarzy

 
  • sylwia.

    Kiedy bedzie nastepna czesc? :(

    18 sty 2015

  • Aneczkaaa

    przecież nigdzie nie pisze że to koniec ;p czekamy na następną część :D

    10 sty 2015

  • Kiniusia98

    Rozkleiłam się totalnie.To nawet do mnie nie podobne.Kocham twoje opowiadania.😍♥♥♥♥♡♡

    7 sty 2015

  • Edyta

    Warto było czekać:-D taki romantyczny ten ślub

    7 sty 2015

  • ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Bardzo mi się podobała ta seria oczywiście nic nie ujmując poprzednim :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie droga Roksano i życzę owocnej pracy w postaci kolejnych opowiadań ,które z pewnością dostarczą nam wiele emocji :)

    7 sty 2015

  • lola

    Cudowne Roksano!;-)

    7 sty 2015

  • chora

    Dziękuję.. Cudowne:*

    7 sty 2015