Kobieta w potrzebie 7.

Kobieta w potrzebie 7.Kręcimy, mieszamy, wiercimy. Miłego czytania.  
///

Westchnęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Było bez żadnych okien, stosunkowo małe, brudne i śmierdzące. Michał leżał w przeciwległym kącie nieruchomo. Bałam się, że coś poważnego mogło mu się stać. A to wszystko przeze mnie. Wiedziałam, że to tak się skończy. Niepotrzebnie wdawałam się w ten głupi romans. Próbowałam rozerwać sznury, ale widać jakaś trucizna musiała znajdować się w strzale, bo odebrała mi wszystkie moce. Cholera! Musiałam się jak najszybciej stąd uwolnić. Nie wiedziałam innego sposobu jak napicie się krwi. Ale do tego potrzebny był mi Michał.
- Michał, Michał! – zaczęłam krzyczeć, a mężczyzna zaczął powoli się podnosić. Musiał mocno oberwać w głowę. Starałam się wymyślić jakiś plan ucieczki. Niestety byliśmy w celi tylko ze drzwiami, a przez nie na pewno nie możemy uciec. Nie pozostaje mi nic jak spróbowanie transfuzji. Michał na szczęście zaczął podnosić się. Moje cholerne moce jak zwykle musiały zawieźć i to wtedy kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Zaczęłam mówić do mężczyzny. Musieliśmy szybko się stąd wydostać. Opowiedziałam mu co chciałam zrobić. Widziałam zdziwienie w jego oczach i strach.  
- Dobrze, ale potem opowiesz mi wszystko. – powiedział, zgadzając się na mój szaleńczy plan. Pogładziłam policzek mężczyzny, starając się go uspokoić.  
- To trochę zaboli. – szepnęłam i musnęłam najpierw skórę po czym wbiłam się kłami w szyję. Ciepła krew zalała moje gardło. Przeżywałam małą ekstazę próbując krwi Michała. Była słodka, tak jak sądziłam. Ciepło zaczęło rozchodzić się po moim ciele. Pragnęłam więcej i więcej. Wypić wszystko do ostatniej kropelki. Widziałam jak słabnie, a nie miałam ochoty przestać pić. Na szczęście opanowałam się w porę. W swoim ciele miałam teraz tylko krew Michała. Położyłam go delikatnie na podłodze. Był strasznie blady, stracił dużo krwi. Ale nie aż tak dużo żeby umrzeć. Podeszłam do drzwi i zapukałam trzy razy. Wiedziałam że właśnie tego oczekiwał ode mnie. Otarłam rękawem krew z ust i czekałam.
- A już myślałem, że tego nie zrobisz. Marii ciągle mnie zadziwiasz. – powiedział Smith, wchodząc do środka. Jak ja go nie cierpiałam. To wszystko przez niego. Gdybym go wtedy nie poznała, nie stałabym się potworem.  
- Widać, nie znasz mnie tak dobrze jak ci się wydaje. A teraz spełnij swoje warunki i wypuść go. Zrobię wszystko co będziesz chciał. – powiedziałam przerażona. Wiem do czego jest zdolny. Nie chcę żeby skrzywdził Michała. A to wszystko przez to, że poznał mnie. Ale ja byłam głupia. Musiałam się wplątać w taką relacje. Jak zwykle uśpił moją czujność i pojawił się w najmniej spodziewanym momencie. Przeklinałam za to siebie w duchu.  
- Nie tak szybko, moja droga. Najpierw musisz coś dla mnie zrobić, a potem może go wypuszczę. – zbliżył się do mnie i pogładził mój policzek. Odwróciłam głową i spojrzałam na Michała
- Co mam zrobić? – zapytałam i spojrzałam w te zielone oczy. Kiedyś pod jego spojrzeniem miękły mi kolana.  
- Chodź, wszystko powiem ci po drodze. – chwycił mnie za ręką i pociągnął za sobą. Czułam, że to nie skończy się dobrze.
***  

Leżę w łóżku z Michałem w jego mieszkaniu. Nie będzie nic pamiętać już o to zadbałam. Musiałam to zrobić. Nie miałam innego wyjścia. Przekręciłam się na bok i patrzyłam na mężczyznę jak śpi. Serce mi pękało. Spał tak spokojnie. Położyłam się na plecach i zastanawiałam się nad tym. Uśmiechnęłam się kiedy zaczął się budzić. Powiedziałam, że wczoraj za dużo wypiliśmy i Michałowi urwał się film. Chyba to łyknął. Musiał. Zaczęłam zbierać się do wyjścia. Nie mogłam znaleźć tej cholernej sukienki. Założyłam koszulę mężczyzny i związałam w pasie. Już miałam wychodzić kiedy zapragnęłam poczuć ostatni raz jego usta. Wróciłam się i pocałowałam soczyście Michała, a potem już mnie nie było. Zamknęłam drzwi i starałam się opanować łzy. Zerknęłam na zegarek i wybiegałam z klatki prawie potrącają staruszkę.
- Przepraszam! – krzyknęłam i pobiegłam na przystanek. Słońce już mnie nie parzyło. A to za sprawą krwi Smitha. Jak ja mogłam znów dać się wplątać w te jego gierki? Pokręciłam głową i ruszyłam w stronę mieszkania. Spakować się i czekać. Z każdym krokiem czułam się coraz gorzej. Miałam zostawić to życie i zacząć inne. Nie planowałam nikogo poznać. Wpadłam do mieszkania jak burza. Zaczęłam się szybko pakować.
- Widzisz? Pani znów nabroiła i teraz musimy się ulotnić. Wiem, mnie również zaczęło się tutaj podobać. – pogłaskałam kotkę i usiadłam na podłodze. Na jedną chwilę chciałam poczuć, że jestem normalna. Męczyły mnie już te nieustające ucieczki. Po dwudziestu minutach byłam gotowa do drogi. Razem z kicią wyszłyśmy z mieszkania. Klucze zostawiłam w skrzynce na listy. Czarne bmw już czekało pod blokiem. Usiadłam z tyłu i czekałam na ciąg dalszy tej szalonej historii. Kierowca nie odezwał się. Wyczułam, że on również jest wampirem. Kotka wierciła się niespokojnie na moich kolanach. Jakby przeczuwała, że stanie się coś złego. Sama miałam takie przeczucie. Ze Smithem nigdy nic nie wiadomo. Może każe mnie zabić, może uwięzić. Ale po co w takim razie ta cała szopka? Wyjechaliśmy z centrum i skierowaliśmy się na obrzeża miasta. Samochód zatrzymał się na bardzo eleganckim osiedlu willowym. Tak się urządził.. Miał rozmach. Auto stanęło pod ostatnią willą, która otoczona była laskiem. Idealnie miejsce na dom psychopata. Sama otworzyłam drzwi i wyszłam. Kotka zaczęła wiercić się na rękach więc puściłam ją wolno. Od razu pobiegła w stronę lasu. Przynajmniej ona zazna trochę wolności. Westchnęłam i skierowałam spojrzenie na starszego mężczyznę, który pojawił się znikąd. Od razu wyczułam, że on również jest wampirem. Elegancki strój i siwizna dodawały mu lat. Musiał zostać przemieniony kiedy był już starszym facetem Ale i tak wyglądał bardzo atrakcyjnie i pociągająco.  
- Proszę za mną panienko. Pan Smith już czeka. – zwrócił się do mnie i wziął torbę. Ruszył pierwszy, a ja za nim. Z każdym krokiem czułam coraz większy niepokój. Smith nie wytłumaczył mi dokładnie po co mnie tutaj ściągnął. Weszliśmy do środka i znalazłam się w zupełnie innym świecie. Zapach palonego drewna dotarł do nozdrzy i powróciły wspomnienia. Dom utrzymany był w stylu wieku XIX. Był to mój ulubiony czas. Szłam ciągle za kamerdynerem i rozglądałam się po pomieszczeniu. Wskazał mi drzwi i zniknął. Pokręciłam głową i wzięłam głęboki oddech po czym przekroczyłam wielkie drewniane drzwi. Teraz znajdowałam się w ogromny gabinecie, którego głównym punktem było wielkie mahoniowe biurko. W fotelu siedział sam Smith.
- Witaj, moja droga. Cieszę się bardzo, że już jesteś. Podejdź tu. – dopiero teraz dostrzegłam, że z pod biurka wyszła drobna blondyneczka, która właśnie skończyła pieścić penisa tego potwora. Zniknęła od razu za drzwiami. Nie skomentowałam tego tylko podeszłam parę kroków.  
- Czego ode mnie chcesz? Może w końcu mnie oświecisz. – Smith wstał i zapiął spodnie.
- Oh.. Marii. Ty ciągle nic nie rozumiesz? Ja chcę ciebie. Żadna inna kobieta nie mogła ciebie zastąpić. – zaczął, ale przerwałam.
- Właśnie widziałam. Z tęsknoty za mną pieprzysz się ze wszystkim co ma cycki i dziurę między nogami? – doskoczył do mnie i chwycił za gardło.
- Nie takim tonem, moja droga. Musiałem załatać tą wielką dziurę, którą zostawił nóż wbity przez ciebie w pierś. Ale ja cię znajdę wszędzie. W końcu to ja cię stworzyłem i już do końca będziemy związani. Teraz zostaniesz tu i będziesz moja na zawsze, rozumiesz? – przeniósł dłonie i ścisnął mocno moje włosy po czym pociągnął je w dół. Syknęłam cicho, a on uśmiechnął się.  
- Puszczaj, to boli. – odepchnęłam go od siebie.  
- Już nie mogę się doczekać naszych nocy. Aż ręka mnie świerzbi. Uwielbiam jak się buntujesz. – zaśmiał się i wrócił do biurka. Wyciągnął z szuflady cygaro i zapalił.  
- Mogę już odejść czy coś jeszcze? – sama nie wiedziałam jak mam się czuć. Zrobiłam dobry uczynek. Uratowałam w końcu Michała, ale przez to zaprzedałam duszę diabłu.  
- Tak, Marek cię odprowadzi, ale widzimy się przy kolacji. Ubierz się ładnie. – odwróciłam się na pięcie i wyszłam z gabinetu. Wiedziałam do czego może być zdolny Smith, ale nie wiedziałam co planuje dla mnie. Nie chciałam znów być jego zabawką. Lokaj czekał już pod drzwiami.
- Proszę za mną. – ruszył schodami, a ja jak grzeczny piesek za nim. Coraz mniej zaczynało mi się to podobać.. W co ja się wpakowałam..
Weszliśmy na drugie piętro, gdzie znajdowały się pokoje. Zaprowadził mnie do najbardziej odległego. Przekręcił klucz i wpuścił mnie do środka.
- Jestem do usług. Wystarczy zadzwonić – wskazał na przycisk, skłonił się i już go nie było. Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Podskoczyłam, bo tyłkiem o coś zahaczyłam. Zobaczyłam krwistoczerwoną sukienkę. Pokręciłam głową i skierowałam się do łazienki.  
***  
Suknia idealnie podkreślała moje atuty. Obcisły materiał opinał piersi i pupę. Była długa do ziemi i miała głębokie wcięci w udzie. Rozpuściłam włosy i spojrzałam w lustro. Musiałam przyznać, że wyglądałam bardzo seksownie. Co ten Smith planował? Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a w nich pokazał się Marek.  
- Panienka wygląda bardzo pięknie. Chodźmy, wszyscy już czekają. – uśmiechnął się lekko.  
- Wszyscy? Myślałam, że będę tylko ja i John. – chciałam coś wyciągnąć od służącego, ale on już nic nie powiedział tylko zszedł na dół do jadalni. Otworzył przede mną drzwi. Wszelkie rozmowy od razu ucichły. Spojrzenia zebranych spoczęły na mnie.  
- O jesteś kochanie. Moja droga Marii, czekaliśmy na ciebie. – Smith wstał od stoły i znalazł się przy mnie. Jego dłoń od razu chwyciła mocno moje biodra i przyciągnęła do siebie. Pocałował mój policzek po czym spojrzał na gości.  
- Myślałam, że będziemy sami. – szepnęłam do niego.  
- A o to nasza główna niespodzianka. – zwrócił się do zebranych. Teraz miałam okazje dokładniej przyjrzeć się gościom. Oni również byli wampirami. Czterech mężczyzn i cztery kobiety. Wszyscy bardzo atrakcyjni i seksowni. John zaprowadził mnie do miejsca obok siebie. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Od razu chwyciłam kieliszek z szampanem i upiłam kilka łyków. Po chwili podano kolację. Zaczęłam powoli jeść, a Smith brylował w towarzystwie. Poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Powąchałam szampana i zdębiałam.  
- Co ty sobie myślisz? Naszprycujesz mnie narkotykami i co? Będę łatwiejsza? Jeśli tak to jesteś głupcem. – wykrzyczałam na Johna i wylałam na niego alkohol. Wziął tylko głęboki wdech i ścisnął moją rękę.  
- Państwo wybaczą. – uśmiechnął się przepraszająco i pociągnął mnie za sobą. Wyszliśmy z jadalni i skierowaliśmy się na górę. Teraz przynajmniej będę wiedziała gdzie ma sypialnie.  
- Puszczaj mnie, ty chory pojebie. Nie będę już twoją zabawkę. Znajdź sobie jakąś inną dziwkę. – zaczęłam, ale on zamknął moje usta pocałunkiem. Mogłam się tego spodziewać. Zaczęłam się szarpać i wyrywać.  
- Tak..Właśnie tak…Strasznie mnie to kręci jak się złościsz. – był znacznie silniejszy ode mnie i nie miałam z nim najmniejszych szans. Lawenda powoli zaczynała już działa. Tak, lawenda była naszym narkotykiem. Wystarczyła niewielka dawka, a my już odpływaliśmy. Mi musiał podać dużo, bo już czułam jak zaczynam odpływać. Ostatnie co pamiętam to jak John rzuca mnie na łóżko i odpina spodnie..
Odzyskałam świadomość. Otworzyłam powoli i poczułam uderzenie o pośladki. Podniosłam się gwałtownie, ale zostałam z powrotem sprowadzona na pościel.
- Leż i się nie ruszaj. – wyszeptał John pochylając się nade mną. Teraz wszystko do mnie dotarło. Pieprzył mnie, a ja nawet o tym nie wiedziałam! Narkotyk nadal działa, bo ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Wchodził w moją cipkę płynnym ruchami.
- Smith! Zostaw mnie, bo inaczej nie ręczę za siebie. – chciałam się uwolnić i uciec od tego potwora, ale pożądanie wzięło nade mną górę. Klapsy i jego mocne pchnięcia sprawiły, że zaczynałam odczuwać rozkosz. O boże.. Ja jednak byłam nienormalna. Gwałcił mnie, a ja miałam z tego radochę.
- Jakoś wcześniej nie protestowałaś. Oh, przestań. Widzę, że ci się podoba. – uderzył jeszcze raz moje pośladki i zaczął szaleńcze tempo. Wchodził i wychodził coraz szybciej. Dodatkowo jeszcze kąsał moje plecy, zostawiając na nich czerwone ślady. Niedługo zalała mnie rozkosz. Jęknęłam przeciągle i zamknęłam oczy. Nie chciałam tego. Nie chciałam czuć tej cudownej przyjemności. Na szczęście sen przyszedł i nie musiałam już myśleć.

chaaandelier

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2445 słów i 13411 znaków, zaktualizowała 23 wrz 2015.

5 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Okolonocny

    Świetny klimat i bardzo dobra fabuła. Coś bym do charakteru tego Michała domieszał, choć nie wiem co ;). Poza tym, świetna lektura.

    26 wrz 2015

  • Stworeq

    super czekam na następną część :D

    23 wrz 2015

  • :):)

    Świetny rozdział! Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejną część :)

    18 wrz 2015

  • chaaandelier

    Dziękuję za komentarze. Wiem, przepraszam. Miałam wcześniej dodać, ale niestety nie miałam weny, a nie chciałam niczego na siłę pisać. Wakacje się skończyły to powinnam dodawać w miarę regularnie. Za błędy też przepraszam. Tekst sprawdzam wiele razy, a i tak nie wszystko zauważam. ;)

    17 wrz 2015

  • Szarik

    Chyba lubisz drażnić tymi literòwkami. Pomysł świetny i bardzo mi się podoba. Zabrakło płynności w pierwszej części tekstu,  później się już rozkręciłaś :) Gryzie mnie jakie przyjemności jeszcze zgotujesz bohaterom,  bo zapowiada się ciekawie.

    17 wrz 2015