Warto marzyć cz.13

Obudziłam się o godzinie 9:00. Wstałam po cichutku z łóżka, wzięłam bieliznę i ubrania. Poszłam do łazienki gdzie wykonałam poranną toaletę. Ubrałam się w krótkie spodenki, które były w kwiatki do tego czarny, krótki top, a włosy związałam w warkocza. Umalowałam się i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam kanapki z szynką i pomidorem. Przyrządzone śniadanie zaniosłam na górę do mojego pokoju. Pocałowałam Piotrka w usta, a on z bananem na buzi powiedział:
- Taką pobudkę to ja mogę mieć codziennie.  
- Ale wiesz, że trzeba sobie na nią zasłużyć? - spytałam.  
- No wiem, wiem. - oznajmił przyciągając mnie do siebie.  
Dał mi buziaka w policzek i zabraliśmy się za jedzenie. Gdy już byliśmy najedzeni to ja posprzątałam, a on poszedł wziąć prysznic i się ubrać. Kiedy już przyszedł usiadł koło mnie i mnie przytulił, na co się uśmiechnęłam.  
- Ciekawe co z nimi - powiedziałam chichocząc.
- To może chodźmy i sprawdźmy - odrzekł, unosząc brwi ku górze.
- A gdzie masz kluczyk? - spytałam.  
- O kurwa, zgubiłem - oznajmił, grzebiąc w kieszeniach, a ja zaczęłam się w niebogłosy śmiać po chwili on do mnie dołączył.  
Zaczęliśmy szukać kluczyka. Po długich i męczących szukaniach wreszcie znaleźliśmy. Od razu obiegłam otworzyć drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Edytę i Bartka śpiących w jednym łóżku.  
- Uff, jak dobrze, że się pogodzili - westchnęłam - Zobacz jak słodko razem wyglądają - dodałam.  
Na sam widok aż mi się zrobiło cieplej na sercu. Jestem dumna, że się pogodzili. Oni są po prostu sobie przeznaczeni.  
Poszliśmy do salonu obejrzeć jakąś komedie, ale Piotrek dostał sms'a i powiedział, że musi koniecznie wyjść, więc zostałam sama, bo oni śpią. Nim się obejrzałam była godzina 10:45. Szybko pobiegłam do łazienki, poprawiłam makijaż, wzięłam torebkę z telefonem, słuchawkami i pieniędzmi. Napisałam jeszcze karteczkę naszym "gołąbką", że wyszłam na ważne spotkanie i żeby się o mnie nie martwili. Przy wyjściowych drzwiach założyłam swoje czarne trampki na nogi i wyszłam. Kiedy byłam w połowie drogi mój telefon zaczął wibrować. Mama dzwoni. Długo nie rozmyślając odebrałam:
- Halo? - powiedziałam.  
- No cześć córciu, jak tam na kolonii? Poznałaś kogoś? No opowiadaj? - zasypywała mnie pytaniami.
Kurde, o co mojej mamie chodzi? Na jakiej kolonii? Przecież ja jestem tutaj. A... no tak zapomniałam przecież ja wyjechałam. No nieźle, tak byłam zajęta sobą, że nawet nie pamiętałam o rodzicach. Tylko ciekawe czemu mama do mnie wcześniej nie dzwoniła.  
- Jesteś tam? - spytała, a ja po chwili dopiero się ocknęłam.
- Tak jestem. - odrzekłam.  
- No to opowiadaj - ponaglała mnie mama.
- Jest świetnie! Poznałam kilka osób. Pogoda jest piękna. Lekko się opaliłam. Ogólnie bardzo mi się tu podoba. Uprzedzając twoje kolejne pytanie to ci powiem, że karmią nas tu całkiem nieźle. Wczoraj na obiad miałam naleśniki, a dzisiaj będą.. - powiedziałam namyślając się. - ziemniaki, kotlet i jakaś surówka.  
- No to dobrze, że ci się podoba. Dobra ja już nie przeszkadzam. Baw się dobrze córciu. Pa  
- Pa mamo. - powiedziałam, rozłączając się.  
Dziwi mnie to, że tak łatwo mi przechodzi przez gardło kłamstwo. No cóż.. zdobyłam już całkiem niezłe doświadczenie. Czasami mi się właśnie ono przydaje. Nie rozumiem czemu muszę mieszkać u Piotrka. Czyżby z ojcem było aż tak źle? I tak w tej sprawie nie mam nic do powiedzenia.  
Nim się obejrzałam byłam już pod naszą kawiarenką. Weszłam do środka i zauważyłam Michała. Wyglądał tak jakoś inaczej. Tak samo wygląda jak wtedy gdy zaczęliśmy się spotykać. Czyżby się zmienił? Zauważyłam, że siedzi przy naszym ulubionym stoliczku, w kącie kawiarni.  
Podeszłam do niego pewnym krokiem i bez owijania w bawełnę zapytałam:
- Czego ode mnie chcesz?  
- Nie ładniej by to wyglądało jakbyś się najpierw ładnie ze mną przywitała? - spytał z tym ohydnym uśmieszkiem.  
Kiedyś za taki uśmiech kolana by mi się zrobiły jak z waty, a dzisiaj brzydzę się jego osobą.  
Podeszła do nas kelnerka, która cały czas pożerała go wzrokiem.. Gdyby wiedziała jakim on naprawdę jest tyfusem to by spierdalała tam, gdzie pieprz rośnie. Zamówiłam sobie colę z lodem i lody waniliowe. Tak wiem dziwne połączenie, ale dzisiaj straszny upał.  
- No dobra złożyliśmy zamówienia, siedzimy i co dalej? Teraz mi powiesz po co chciałeś się ze mną spotkać?  
- Aż taka niecierpliwa jesteś? - zapytał, szczerząc się.  
- Zależy w jakiej sprawie - ciągnęłam dalej.  
Podeszła do nas kelnerka i nam podała zamówione rzeczy. Zabrałam się za jedzenie lodów czekoladowo-waniliowych z bitą śmietaną.  
Pech akurat chciał żebym się tym białym cholerstwem upaćkała. Tak, to cała ja. Michał długo nie czekając wyciągnął dłoń, a następnie odgiął kciuka w celu wytarcia mi tego, ale ja się szybko otrząsnęłam i odepchnęłam jego dłoń. Szybko wytarłam sobie buzię serwetą. Siedzieliśmy w ciszy, która była bardzo krępująca. Żadne z nas się do siebie nie odzywało. Zjadłam lody, wypiłam zimną colę i czekałam.  
Ale właściwie to na co ja czekałam? Na brawa i oklaski? Co ja tu w ogóle robię z tym człowiekiem. Moja głupia ciekawość. Gdyby nie ona to nie siedziałabym tu teraz i patrzyła na tego odrażającego człowieka.  
Moje przemyślenia przerwał dźwięk sms'a z Michała telefonu. Po jego odczytaniu uśmiechnął się tajemniczo i szybko dokończył swoją lemoniadę.  
- Masz może ochotę na krótki spacer? - spytał. - Nie martw się nie zabiję cię ani nie zgwałcę - dodał.  
- Jakoś nie jestem pewna co do twoim przekonań. - odpowiedziałam. - Nie wiem jak ty, ale ja idę do domu, bo nie mam zamiaru tutaj siedzieć jak jakaś idiotka. - oznajmiłam, kierując się w stronę wyjścia.  
- Czekaj - powiedział, łapiąc mnie za nadgarstek. - Proszę cię tylko o krótki spacer po parku, gdzie jest pełno ludzi i na pewno ci nic nie zrobię. Chcę pogadać i się poradzić w pewnej sprawie.
- No dobra. Niech ci będzie - westchnęłam.  
Chodziliśmy po parku rozmawiając jak normalni ludzie. Tak jak na początku naszego związku. Aż nagle zapytał:  
- Co mam zrobić żeby zawrócić dziewczynie w głowie?  
- No przecież wiesz.. Jesteś w tym najlepszy - powiedziałam z ironią w głosie.  
- Tak, wiem. Tylko jest taki problem, że ja jej mocno podpadłem. - rzekł ze smutkiem.  
- Przeproś szczerze. No nie wiem. Na pewno coś wymyślisz. Jestem pewna, że będzie dobrze.  
Dziwił mnie spokój w moim głosie. Pewnie się dziwicie jak mogę z nim rozmawiać, skoro chciał mi wyrządzić krzywdę. Ja po prostu nie umiem się zbytnio gniewać. Szybko ludziom wybaczam.  
Szliśmy ciągle rozmawiając aż nagle zobaczyłam Piotrka całującego się z jakąś cytatą blondi. Serce mi pękło na tysiąc małych kawałeczków. Czułam jak pierwsze łzy wydostają się z moich oczu. Ciekawi mnie tylko jedno: po co chciał abym była jego dziewczyną skoro teraz całuje się z inną.  
Jak najszybciej mogłam znalazłam się koło nich i patrzyłam. Odchrząknęłam, a po chwili powiedziałam:
- Czy ja wam czasem w czymś nie przeszkadzam gołąbeczki?  
Piotrek jakby ocknął, odepchnął cycatą i zaczął iść w moją stronę. Stanął przede mną i powiedział:
- Kochanie, ale to nie tak jak myślisz, boo.. - przerwałam mu.  
- Od dzisiaj się tak do mnie zwracaj. - wrzasnęłam, dając mu z liścia w policzek.  
Już nie panowałam nad swoimi emocjami. Skierowałam się w stronę domu i zaczęłam biec. Poczułam jak ktoś mnie ciągnie za nadgarstek i do siebie przytula, mówiąc:  
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - powiedział kojącym głosem Michał.  
- Wy wszyscy jesteście tacy sami - krzyknęłam, wyrywając się z jego uścisku.  
Gdy się już wyswobodziłam biegłam w stronę domu cały czas szlochając. Beczałam jak jakieś dziecko. Ludzie, którzy przechodzili obok mnie dziwnie się na mnie patrzyli. Szczerze, to chuj mnie to obchodzi. Moje serce krwawi. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej mnie to boli.  
Wbiegłam do domu, od razu skierowałam się do pokoju. Rozebrałam się i wskoczyłam pod kołdrę cały czas płacząc. Słyszałam jakieś walenie w drzwi i krzyki. To zapewne był Bartek i Edyta.
- Zostawcie mnie wszyscy w spokoju! - krzyknęłam.
Nie otworzę im, nie mam siły. To wszystko jest jak koszmar, z którego mam nadzieję niedługo się obudzę. Kiedy już łzy mi się skończyły to ze zmęczenia usnęłam. Po przebudzeniu na nowo zaczęłam szlochać. Słyszałam jak przez sen głosy pod moimi drzwiami:  
- To był pierdolony podstęp! To wszystko przez niego! - krzyczał ten, który złamał moje serce.  
- Nie wiem co się tam stało, ale masz to jakoś naprawić, bo nie ręczę za siebie. - mówił mój braciszek.  
Spojrzałam wyświetlacz w telefonie, wskazywał godzinę 20:30. Czuję się taka zmęczona. Moje powieki są takie ciężkie. Wtuliłam się w poduszkę, pociągając nosem i usnęłam.

################
Hejka! <3
Ostatnio jakoś nie mogłam się zabrać za tę część. Cały czas odkładałam to na jutro, ale dzisiaj mnie 3 osoby bardzo prosiły abym napisała, więc jest.  
Mam nadzieję, że Wam się podoba.  
Dziękuję bardzo za 17 łapek pod poprzednim opowiadaniem <3 :*

Ola2232

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1786 słów i 9468 znaków.

4 komentarze

 
  • Walka

    Bardzo mi się podoba :*

    22 lip 2015

  • Ola2232

    @Walka Cieszę się :*

    26 lip 2015

  • TwojaSąsiadka:DD

    zaje*iste tak jak zawsze :kiss:  <3

    22 lip 2015

  • Ola2232

    @TwojaSąsiadka:DD Dziękuję kochana  :kiss:

    22 lip 2015

  • Marlens

    Kiedy następna? ;)

    22 lip 2015

  • Ola2232

    @Marlens Dzisiaj :*

    22 lip 2015

  • Kamilka889

    Super czekam na następną

    22 lip 2015