– Zamknij pysk, Russo. Przez twoje gadanie własnych myśli nie słyszę – syknąłem do Nicka, który momentalnie zakończył temat meczu, który odbył się wczoraj. Odetchnąłem z ulgą, kiedy kilka minut potem nic nie powiedział. Wróciłem więc do obserwowania domu Pensy i byłem tym tak cholernie znudzony, że miałem dosyć.
Ale kurwa, byłem wkurzony. Na wszystko, zaczynając na moich narodzinach, a kończąc na Arabelii. Wkurzała mnie tak strasznie, denerwowała czasami tą pewnością siebie, a nawet odnosiłem wrażenie, że chciała mnie kilka razy uderzyć. Intrygowała mnie z drugiej strony, była niesamowicie interesująca, chciałem ją poznawać coraz bardziej każdego dnia oraz napawać się jej obecnością. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś się jej pewnego dnia stało z mojej winy; chcę jej zapewnić bezpieczeństwo, kurwa, ja nawet byłbym w stanie zabić od razu byleby Arabella była bezpieczna.
– Nie wiem – usłyszałem ten wkurwiający głos, który na pewno nie tylko mnie wkurzył. – Po jaką cholerę mnie ze sobą wzięliście i czemu mam kajdanki – Cameron, który siedział na tylnym siedzeniu pod czujnym okiem Kevina, patrzył teraz na mnie. Uśmiechnąłem się widząc jak ma spięte z tyłu ręce i prawie parsknąłem śmiechem.
– Po to, żebyś zwiedził okolicę, a co ty myślałeś – wywróciłem teatralnie oczami i wydałem głębokie westchnięcie, które miało pokazywać mój smutek. Cameron zacisnął usta i prychnął, a potem wyjrzał za okno. Usiadłem prosto i zacząłem stukać palcami o kierownicę. A potem jak na zawołanie ta głupia blondynka wyszła z domu, a ja cicho odetchnąłem.
– Tak chłopcy, widzicie to – zacząłem.
– Nasza ofiara opuściła miejsce – dodał Kevin, a ja byłem gotowy, aby odpalić samochód i jechać za nią.
– Ej, kurwa – odezwał się Cameron. – Ja ją znam.
Spojrzeliśmy na niego podejrzanie, ale on chyba faktycznie sprawiał wrażenie jakby wiedział, że to ona.
– Kiedy byłem u Evana ta laska przyszła do niego, a ten ją wyprosił – dodał.
– Ona wam przecież dom sprzedała, więc to logiczne, że ją znasz – wtrącił się Kevin.
– Nah, to nie była ona – pokręcił głową. – Czekajcie... to ona mieszkała w naszym domu?
– To nie wiedziałeś? – zapytałem.
– Nie, agent sprzedał nam ten dom, a my nie poznaliśmy właścicieli i cóż – wzruszył ramionami. – W ogóle to czemu ją śledzimy? Co z nią jest nie tak?
– Wszystko – odpowiedziałem, a potem wyjąłem kluczyk od kajdanek i wręczyłem je Kevinowi. – Uwolnij Camerona i pójdzie ze mną do jej domu, a wy jedźcie za nią. Dzwońcie do mnie co dziesięć minut – dodałem.
– Czemu mam iść z tobą? Nie chcę – powiedział szybko, a ja westchnąłem i potarłem twarz.
– Ponieważ ja chcę – odpowiedziałem i odpiąłem pasy. Cameron westchnął i wysiadł z samochodu, a ja rozejrzałem się. Nie było nikogo w pobliżu, dlatego zaczekałem na Camerona, a potem w dwójkę ruszyliśmy do domu Pensy. Kevin z Nickiem odjechali, a ja miałem nadzieję, że niczego nie spierdolą.
Chociaż to jest bardzo możliwe, bo z tymi debilami to nigdy nic nie wiadomo, ale nie miałem wyboru, ponieważ Jason był w klubie.
Pensy mieszkała w bloku, a ja na szczęście się dowiedziałem na którym piętrze i jaki ma numer. Idąc w tą stronę wyjąłem klucz, który sobie dorobiłem, a potem bez problemu otworzyłem drzwi.
– Robiłeś kiedyś coś takiego? – spojrzałem przez ramię na Camerona, a ten pokręcił przecząco głową.
– Nie.
– Dam ci rękawiczki, żeby nie było naszych śladów. Musisz uważać, żeby rzeczy zostawić w takim stanie w jakim były – poinstruowałem go i miałem nadzieję, że nic nie spieprzy.
– Rozumiem, że Belli mam nic nie mówić.
Westchnąłem i zagryzłem wargi, bo kurwa, kolejną rzecz przed nią ukryję.
– Nie. Na razie nie.
Cameron nic nie powiedział, więc byłem mu za to wdzięczy. Dotarliśmy na piętro, gdzie mieszkała Pensy, a potem wyjąłem inny, także dorobiony, klucz. Byłem gotowy, aby otworzyć drzwi, ale zza pleców dobiegł mnie głos jakiejś staruszki. Spojrzałem przez ramię, a Cameron także na nią spoglądał.
– Nie znam was – kobieta podejrzliwie zmrużyła na nas oczy i wycelowała w naszą stronę torebkę.
Co jak będzie chciała nas pobić.
– Jesteśmy z oczyszczalni ścieków – powiedziałem niemal od razu. – Pozbywamy się brudów.
– Nie wyglądacie jak z oczyszczalni ścieków – dociekała. Kurwa, mogła po prostu zejść po schodach, czy nie wiem, minąć nas i nie zwracać na nas uwagi. Przecież tacy ludzie są przeważnie ślepi na takie rzeczy.
– Jesteśmy w przebraniu. Wie pani incognito – uśmiechnąłem się i puściłem jej oko, a kobieta podeszła do nas. Na szczęście schowała torebkę.
– Możecie wpaść też do mnie – zaczęła. – Mieszkam pod dwudziestką – dodała i zeszła na dół, a ja z Cameronem odprowadziłem ją wzrokiem.
– Co to, kurwa, było – zaczął, a ja parsknąłem i otworzyłem drzwi. Weszliśmy do środka, a Dallas je zamknął.
– Nigdy czegoś takiego nie robiłeś, prawda? – udaliśmy się w stronę salonu.
– Kiedyś przeszukiwałem z Arabellą pokój nauczycielski, bo mieliśmy mieć odpowiedzi do testu – powiedział.
– Naprawdę? – spojrzałem na niego rozbawiony.
– Prawie umarłem ze strachu, a ona mnie uspokajała za każdym razem, kiedy tam siedzieliśmy. Zawsze to ja byłem spanikowany, a ona lubiła robić te wszystkie rzeczy ze mną.
Uśmiechnąłem się i zagryzłem wargi, bo mogłem się tego w sumie spodziewać.
– Możesz przeszukać salon czy wolisz sypialnię? – założyliśmy rękawiczki, a Cameron się zastanowił.
– Sypialnię – powiedział i udał się na poszukiwania.
– Tylko pamiętaj! Wszystko mniej więcej tak jak powinno być! – zawołałem jeszcze.
Na początku rozejrzałem się tak normalnie czy czegoś nie zostawiła na widoku, ale jednak nie. Pensy musi mieć wszystko idealnie poukładane, posprzątane i ani grama kurzu na meblach. Pamiętam, kiedy jeszcze byłem z Leilą niemal za każdym razem miała do mnie pretensję, że przeze mnie ma cały czas błoto w domu i inne gówniane oraz nudne rzeczy. Zacząłem przeglądać jej szafki, ale tam też nic nie było, nawet pod stolikiem nic nie znalazłem. Przecież tutaj coś musi być.
– Justin! – zawołał Cameron, a ja poszedłem do niego. Stał w sypialni i trzymał laptopa. – Tutaj może coś będzie – dodał, a ja skinąłem i zajrzałem pod łóżko, pod którym znalazłem jakieś pudło. Szybko je wyjąłem i otworzyłem je, kiedy Cameron włączył laptopa.
– Hasło ma? – spytałem, patrząc na niego. Skinął i wpisał coś na klawiaturze. Chwilę potem ukazał się ekran startowy, a ja zacząłem go trochę lubić. – Wejdź w jej maile.
Spojrzałem co ona ma w tym pudełku i prawie dostałem zawału. Tam były zdjęcia. Moje i Arabelli zrobione w różnych odstępach czasowych. Te same znalazła u siebie na strychu. Wyjąłem kilka i spojrzałem na sam spód, gdzie leżała karteczka z adresem. Wyjąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.
– Skrzynka jest pusta – westchnął zrezygnowany. – Zdjęć też nie ma, a kosz jest czysty, jakby chciała się czegoś pozbyć.
– Trochę się jej nie udało, bo mamy jakiś adres – wstałem i zanim zamknąłem pudełko to Cameron do środka zajrzał. Domyśliłem się, że też pamięta te zdjęcia, ale nic nie powiedział. Zamknął laptopa, odłożył na miejsce tak jak zrobiłem z pudełkiem. Zanim wyszliśmy ostatni raz się rozejrzałem po domu, ale ostatecznie nic już więcej nie robiliśmy. Byliśmy już na zewnątrz, kiedy zadzwonił telefon, a ja miałem nadzieję, że to Kevin albo Nick. Niestety to był Jason.
– Co jest? – zapytałem od razu.
– Jest dostawa broni, a ja nie dam rady jej odebrać. Zajmiesz się tym?
– Pewnie – wychrypiałem. – Po drodze odbiorę Arabellę.
– Gdzie ty jesteś? Myślałem, że znów siedzisz w redakcji.
– Nope, załatwiam pewnie sprawy.
– Jakie? – usłyszałem jak wzdycha, a ja wywróciłem oczami.
– Nieważne. Cameron ci potem wyśle adres i sprawdzisz mi go, okej?
– Cameron? Jesteś z Cameronem? Ty go nie zabiłeś? – usłyszałem w jego głosie zdziwienie, a ja kątem oka spojrzałem na Camerona, który patrzył na mnie.
– Nie. Nic mu nie jest – odpowiedziałem ze śmiechem.
– Całe szczęście – odetchnął.
– Nic bym mu przecież nie zrobił, bo przecież to przyjaciel Arabelli – prychnąłem. To prawda, nie zabiłbym go, mógłbym go jedynie pobić, bo gdybym jakoś bardziej go uszkodził to Bella by mnie chyba zabiła chwilę po nim.
– Dobra, załatw tą broń – rozłączył się. Wybrałem potem numer do Kevina i czekałem aż odbierze.
– Masz numer Jasona, tak? – zerknąłem na Camerona.
– Mam, a co?
– Wyślesz mu adres, który znaleźliśmy i on to sprawdzi.
– WIESZ CO – wrzasnął Kevin, kiedy tylko odebrał, a ja się skrzywiłem, bo kurwa, mocne to było. – ŚLEDZILIŚMY PENSY I NIC CIEKAWEGO NIE ROBIŁA JAK TO KOBIETY, ALE POTEM WIESZ Z KIM SIĘ SPOTKAŁA?
Nie rozumiem czemu on krzyczał, ale przemilczałem to. Wzniosłem oczy ku niebu i westchnąłem.
– Kogo?
– Z Evanem się spotkała! – pisnął niemożliwie podekscytowany. – Rozmawiali o kimś, ale nie podali jego imienia, ale to jest podejrzane, bo niby mają dostać jakieś pieniądze!
– Za co? – zmarszczyłem brwi. – Gdzie wy jesteście?
– Właśnie jedziemy do was, bo Pensy wraca autobusem.
– Kurwa, zostawiliście ją tam? – nie mogłem uwierzyć. Mieli jechać za nią, śledzić każdy jej krok, a nie kurwa, wracać do mnie.
– Tak, a mieliśmy za nią jechać? – brzmiał niepewnie.
– Za autobusem do którego wsiadła, wy tępe debile! – zawołałem wkurzony. Zacisnąłem pięści i pociągnąłem się za włosy. – Nieważne. Przyjedźcie tutaj po prostu – dodałem. – Macie się pośpieszyć.
– Co się stało? – zapytał Cameron.
– Nie wiem, muszę zadzwonić do Arabelli – powiedziałem szybko. Wybrałem tym razem jej numer i wsadziłem w dłonie w kieszenie. Czekałem, wciąż czekałem aż odbierze ten głupi telefon.
– Co chcesz? Zapomniałeś, że pracuję? – usłyszałem jej głos i odetchnąłem z ulgą.
– Wszystko dobrze?
– A czemu miałoby nie być? – zaśmiała się. – Coś się stało?
– Coś się zawsze dzieje – oblizałem wargi i spojrzałem przed siebie. – Przyjadę po ciebie za dziesięć minut, a potem gdzieś pojedziemy.
– Nie mogę.
– Czemu nie możesz?
– Bo mam pracę, a Rosie dzisiaj nie przyszła – westchnęła. – Razem z Alissą siedzę i wykonuję jej obowiązki, a jeszcze przyszedł Ethan i poprosił mnie, abym mu w czymś pomogła.
– Rosie dzisiaj nie przyszła do pracy? I kto to do, kurwy nędzy, jest Ethan?
Westchnęła.
– Rosie dzisiaj nie przyszła. Nawet nie napisała i nie zadzwoniła, że jej nie będzie. A Ethan to nie wiem, widziałam go tylko raz na tym festynie to tyle.
– Dobra, zadzwonię do niej potem, uważaj na siebie – zanim coś dodałem ta się już rozłączyła. Kevin i Nick podjechali samochodem. Wyszli z niego, a kiedy widzieli moją minę myślałem, że parsknę śmiechem. Byli serio przerażeni.
– Przemilczę tą sprawę – mruknąłem. – Po prostu dajcie mi spokój. Podrzucę was pod dom, a potem jadę po towar.
Piętnaście minut później zaparkowałem pod redakcją i wyszedłem z samochodu. Dzwoniłem do Rosie, ale nie odbierała. Jej rodzice także nic nie wiedzą. Ona zawsze jest w pracy nawet jak jest poważnie chora, więc może coś jej wypadło, że nie odbiera, ale w innym przypadku zadzwoniła by do mnie.
Kiedy wszedłem do środka panowała cisza, więc udałem się do gabinetu Rosie. Za biurkiem siedziała Arabella i cholera, pasowało do niej to stanowisko bardziej niż to małe i nędzne biurko.
– Hej – przywitała się, a na się nachyliłem, aby ją pocałować.
– Wszystko dobrze? – usiadłem naprzeciwko niej.
– Znów o to pytasz, Justin – westchnęła i podeszła do mnie. – Tak, jest dobrze. Żyję i nic mi nie jest – uśmiechnęła się lekko i położyła dłonie na moich policzkach. Lekko się uśmiechnąłem.
– Rosie nie odbiera i nikt nie wie co się z nią dzieje.
– Alissa mówiła, że może ma jakieś spotkanie czy coś, nie wiem – wzruszyła ramionami, a ja objąłem ją w pasie. – Musiałam ogarnąć bazę danych, a to jest poważnie męczące, a na dodatek Ethan mnie poprosił, żebym umieściła w gazecie ogłoszenie, że pies mu zginął.
– Zabieram cię do domu, ale najpierw musimy gdzieś jechać – powiedziałem, a Bella zmarszczyła brwi.
– Co? Nie. Muszę zostać.
– Alissa sobie poradzi, a zresztą śpieszy nam się – wstałem i chwyciłem ją za rękę. Arabella westchnęła i wzięła swoje rzeczy. Kiedy wyszliśmy udała się do Alissy, a ja na nią zaczekałem.
– Gdzie mnie zabierasz? – spytała, kiedy wyszliśmy na zewnątrz. Pomogłem jej założyć kurtkę, a potem otworzyłem jej drzwi do samochodu.
– Muszę jechać po towar – odpowiedziałem, kiedy byłem już w samochodzie. Arabella spojrzała na mnie zdziwiona, a ja się zaśmiałem i odjechałem. – Spokojnie, to tylko broń.
– Tylko broń? – prychnęła. – Mogłeś załatwić to najpierw, a potem wyciągać mnie z pracy.
– Wolałem mieć cię przy sobie – odpowiedziałem i włączyłem radio.
– Dobrze wyglądasz – mruknęła cicho, a ja uniosłem brwi i spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem.
– Co?
– Powiedziałam, że dobrze wyglądasz. Co w tym dziwnego?
– Też dobrze wyglądasz. A nawet wspaniale.
– Nie wyspałam się, więc jak mogę dobrze wyglądać? – oblizałem usta.
– Zawsze dobrze wyglądasz i się ze mną nie kłóć.
Nic nie dodała tylko wyjęła laptopa i zaczęła pisać chyba jakiś artykuł czy coś takiego, a ja jej nie przeszkadzałem. Miejsce, skąd zawsze odbieram towar, znajduje się za miastem w opuszczonym magazynie, który jest Jasona. Podczas jazdy chyba pięć razy dzwoniliśmy do Rosie, a ona nie odbierała. Myślałem, że coś się jej stało, a to mi się nie podobało.
Kurwa, a może zaspała czy coś albo wciąż śpi, nie wiem.
To niemożliwe, żeby coś się jej stało, żeby, nie wiem, miała jakiś wypadek, bo gdyby tak było dostałbym o tym wiadomość jako pierwszy. Cieszyłem się z drugiej strony, że Arabella tu siedzi.
Wjechaliśmy na polną drogę, bo magazyn znajdował się za lasem czy czymś takim, a wtedy zadzwonił mój telefon. Arabella mi go podała, a ja odebrałem.
– Halo? – zapytałem.
– Mam ten adres – odezwał się Jason.
– Cholera, poważnie? – mruknąłem. – Kto tam mieszka?
– Właśnie ten dom nie jest nikogo, ale pojedziemy tam.
– Okej, dobrze. Rosie do ciebie dzwoniła? – miałem nadzieję, że z nim się skontaktowała.
– Nie – odpowiedział po chwili. – Nic jej pewnie nie jest. Nie martw się.
– Nie martwię się tylko... – zacisnąłem dłonie na kierownicy. – Co jak coś się jej przeze mnie stało?
– Boże, Justin nawet tak nie myśl – jęknął Jason. – Rosie się odezwie, ona taka nie jest.
– Mhm, mam nadzieję – pożegnałem się i rozłączyłem, a potem dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałem i wyjąłem pilota, aby otworzyć drzwi od magazynu.
– Czekaj – chwyciła mnie za rękę. – To nie twoja wina, to nigdy nie była twoja wina, okej? – dodała, a ja czułem jak moja miłość do niej ponownie wzrasta.
– Kocham cię – wykrztusiłem z siebie po raz pierwszy te słowa i widziałem jak dziewczyna rozszerza oczy. – Kocham cię, okej? Nie sądziłem, że przez ten cały czas będziesz przy mnie, bo przecież nie zawsze byłem dla ciebie dobry i po prostu w tym całym gównie jakoś znalazłem miejsce na miłość – uśmiechnąłem się lekko. Arabella patrzyła na mnie w szoku, serce mi tak waliło, że miałem wrażenie, iż zaraz mi wyskoczy.
Boże, co jak ona się zaraz popłaczę? Co wtedy?
– Też cię kocham, Justin – powiedziała nieco płaczliwym tonem, a ja złapałem ją za drugą dłoń. – Robiłeś czasami beznadziejne rzeczy, jesteś czasami dość denerwującym człowiekiem, ale Boże – zaśmiała się lekko. – Poważnie, kocham cię.
Niemal czułem jak uśmiech wypełnia całą moją twarz i aż chciałem krzyczeć ze szczęścia, ale jakoś powstrzymałem jakiekolwiek emocje. Pocałowałem ją, a nawet chciałem siedzieć cały czas w tym samochodzie, żeby być z nią. Chociaż, mógłbym być z nią gdziekolwiek.
– Zaraz wracam – dodałem jeszcze, ale w tym samym momencie nasze telefony wydały dźwięk przychodzącej wiadomości. Jęknąłem usiadłem prosto i odblokowałem ekran klikając na ikonkę wiadomości. Arabella zrobiła to samo.
Czułem jak spadam, jak tracę czucie w dłoniach, jak serce podchodzi mi do gardła, kiedy mój wzrok prześledził wiadomość, którą zapewne moja dziewczyna też dostała. Słyszałem jak wciąga powietrze, a nieprzyjemna aura unosi się nad nami. Och, nieszczęście zawsze wisi nad nami.
NIEZNANY: Rosie nie żyje, teraz czas na Arabellę.
6 komentarzy
anonim23anonim
Kiedy bd kolejna część ?
nomatterwho333
Jestem w szoku pisz jak najszybciej kolejną część
livney
@nomatterwho333 w ciągu trzech dni powinnam dodać
Malawasaczka03
O luju. Extra????
livney
@Malawasaczka03 dzięki!
Dream
Zapowietrzylam sie w momencie ich wyznania milosci I zawal jak przeczytalam wiadomosc
livney
@Dream omg przepraszam :(
nastolaka
Omg szybko nexxt bo nie wyrobie
livney
@nastolaka jutro może dodam albo w niedzielę!
Karolina12
Wow. Cudny rozdział i z jednej strony sie ciesze ze wkoncu wyznali to co czuja, a z drugiej Rosie nie żyje. W takim momencie kończyć to grzech xd pozdrawiam cieplutko czekam na kolejną z niecierpliwością
livney
@KontoUsunięteina12 nie mogłam inaczej tego zakończyć haha i dziękuję za miłe słowa! również pozdrawiam x