POV JUSTIN
– Mamy problem, Jason – rzuciłem do mojego brata, kiedy tylko wszedłem do salonu. Spojrzał na mnie znad laptopa i wzruszył ramionami.
– Problemy są zawsze i wszędzie, bracie – uśmiechnął się do mnie w ten swój wkurwiający sposób. Tak samo robiła Arabella, kiedy miała mnie dosyć, a to mnie denerwowało.
– Dobra, Boże chociaż raz mnie posłuchaj – poprosiłem, zaczynając chodzić po salonie. Kiedy chciałem powiedzieć mu coś ważnego nigdy nie siedziałem spokojnie na dupie, bo wtedy zapominałem o ważnych rzeczach, a chodząc byłem skupiony.
– Słucham – powiedział wreszcie.
– Jesteś pojebany – zacząłem, patrząc na niego z wyrzutem. – Mówiłem ci kurwa, abyś dał spokój Arabelli, a teraz muszę znosić ją i tego pieprzonego stalkera.
Jason na mnie spojrzał i teatralnie westchnął, udając króla dramatu.
– Nie dramatyzuj, Justin. Nic się jej nie stanie, bo będzie z tobą, a poza tym moi ludzie będą was pilnować – odpowiedział, a ja chwyciłem się zirytowany za włosy.
– Tutaj już nie chodzi o to, Jason. Tu chodzi o to, że Arabella już w pewnym stopniu jest wplątana w nasz biznes i coraz częściej się zastanawiam czy nie powiedzieć jej o tym wszystkim – oblizałem wargi i spojrzałem na brata, który odłożył laptopa i skrzyżował ramiona. – Dobra, nie powiem jej wszystkiego, ale mniej niż połowę to może tak – dodałem, wzruszając ramionami.
– A co jeśli pójdzie z tym na policję?
– Ostatnio też poszła i coś się jej nie udało – posłałem mu wymuszony uśmiech. – Wiesz jaki mamy układ z policją, więc lepiej już zamilcz.
Jason uniósł dłonie do góry w geście obronnym i nic więcej nie dodał. Wówczas wstał i podszedł, aby poklepać mnie po ramieniu.
– Uważaj na nią, Justin. – zaczął. Dopiero po chwili zorientowałem się, że nie chodzi mu o to, że idę z nią do jego klubu, ale miał na myśli te inne wydarzenia. – Nie zasługuje na śmierć – powoli mu przytaknąłem i przełknąłem ślinę. Jason uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a potem udał się na górę.
Zmęczony przetarłem twarz rękami i westchnąłem. Wyłączyłem telewizor i po upewnieniu się, że zamknąłem drzwi na dole udałem się na górę. Wchodząc po schodach zobaczyłem, że po drugiej stronie światła świeciły się w całym domu, a po salonie chodziła Arabella, rozmawiając przez telefon.
Kurwa, ona mnie tak kurewsko denerwowała. Kiedy się pocałowaliśmy to czułem się tak niewyobrażalnie dobrze, że gdybym mógł to całowałbym ją wciąż i wciąż. Miała tak delikatne wargi, pasujące tak idealnie do moich, że to aż niemożliwe.
Z Rosie tak nie było. Rosie całowała mnie tak, aby czerpać z tego przyjemność tylko dla siebie, a kiedy całowałem się z Arabellą czułem rozkosz i wiem, że ona też.
Nie czuję się w ogóle winny temu, że całowałem się z nią, kiedy mam narzeczoną, bo pomiędzy Rosie a mną jest układ, na którym kurewsko korzystam.
〰〰
Następnego dnia zostałem w domu, bo cholernie nie chciało mi się jechać do firmy, a poza tym od brudnej roboty miałem swoich pachołków. Pogoda była okropna – było zimno i padał deszcz, więc tym bardziej wolałem zostać w domu. Jedząc śniadanie w kuchni śmiałem się z Jasona, który niewyspany jadł swój posiłek i przeklinał na cały świat.
– Pierdol się – rzucił oschle w moją stronę, a ja w zamian pokazałem mu środkowy palec.
– Pamiętaj, co masz potem zrobić – przypomniałem mu naszą wcześniejszą rozmowę, a ten zirytowany wywrócił oczami i założył kurtkę.
– Tak pamiętam – odpowiedział.
– Okej, możesz już iść – przegoniłem Jasona ręką, a ten się zaśmiał i wyszedł z kuchni. Wsadziłem brudne naczynia do umywalki i kiedy wchodziłem na górę zobaczyłem Jasona jak rozmawiał z naszą sąsiadką.
Kurwa, znowu ona. Wróciłem znowu na dół i stanąłem obok mojego brata; widząc zniesmaczoną minę Arabellii domyśliłem się, że nie cieszy się z tego, iż mnie widzi.
– Cześć, piękna – przywitałem się z szelmowskim uśmiechem, chowając dłonie w kieszeniach moich spodni. – Coś się stało?
– Nie przyszłam do ciebie – rzuciła, mierząc mnie gniewnym spojrzeniem. Zaśmiałem się i oblizałem usta, a potem przeniosłem wzrok na Jasona.
– Zapraszam – Jason się odsunął, aby wpuścić dziewczynę do środka, ale ta wciąż stała na zewnątrz.
– Obejdzie się – mruknęła. – Chciałam tylko spytać dlaczego Cameron nie może załatwić sobie wejściówki do twojego klubu, Jason – dała nacisk na jego imię, a ja zagryzłem wargi aby się nie roześmiać. Arabella była kurewsko wkurwiona, a Jason także zaczął się denerwować.
– No właśnie, bracie. Dlaczego? – zapytałem, unosząc brwi. Skrzyżowałem ramiona i patrzyłem jak Jason zerka na mnie przez ramie, rzucając w moją stronę pioruny. Wkurzyłem go to prawda, ale cóż. Pieprzyć to.
– Hmm, musiały się już skończyć i nic nie mogę z tym zrobić – odpowiedział przekonująco, ale obaj wiemy, że Arabella się na to nie nabierze.
Och, straszne.
– Poważnie? – prychnęła, unosząc brwi. – Przestań, pieprzyć. Wiem, że Justin kazał ci to powiedzieć – dodała. Cholera jasna, miałem nadzieję, że się nie domyśli, ale z drugiej strony to było, kurwa, do przewidzenia.
– Dobra – rzucił Jason. – Pogadajcie sobie, a ja spadam do pracy – wywinął się, a ja chciałem go już zatrzymać i błagać aby mnie z nią nie zostawiał, bo nie wiem jak to się może skończyć. Było już za późno, ponieważ Jason wyszedł i zostałem z nią. Tymczasem Arabella weszła do środka, trzaskając drzwiami i podchodząc do mnie – mierzyła w moją stronę palcem. Uśmiechnąłem się łobuzersko i przechyliłem głowę w bok, oblizując usta.
– Ty draniu – zaczęła. – To twoja sprawka.
– Przestań się wkurwiać, bo dobrze wiedziałaś, że nie będę chciał aby oni szli razem z tobą, więc się ciesz, że ty tam będziesz – wycedziłem, robiąc się zły. Czy ona nie widzi, że się o nią martwię? Powinna docenić to, że jakaś kurewsko mała część mojego serca martwi się o jej przyjaciół (sarkazm).
– Nie sądziłam, że jednak to zrobisz. Boże, jesteś taki zawistny – odpowiedziała z obrzydzeniem. Wywróciłem oczami, bo ta rozmowa mnie nudziła, nic nie wniesie tym swoim gadaniem do mojego życia i czy możemy już skończyć?
– Odezwała się królowa dramatu. Pogratulować – uśmiechnąłem się cynicznie i zaklaskałem kilka razy, wiedząc, że to ją dostatecznie wkurzy. I nie myliłem się, bo dosłownie chwilę potem zatrzymałem jej dłoń w powietrzu. Ta moja psychiczna sąsiadka chciała mnie, kurwa, uderzyć.
– Poważnie? – jęknąłem, wciąż trzymając jej rękę. – Myślałem, że stać cię na więcej.
A wtedy ona się szeroko uśmiechnęła i nim się spostrzegłem albo zareagowałem w jakiś sposób ona, do kurwy nędzy, uderzyła mnie w krocze. Jęknąłem z bólu, puszczając jej łokieć i złapałem się za bolące miejsce.
– Ty suko – warknąłem, patrząc na nią wkurzony. Ja pierdole, no poważnie? Wzruszyła lekceważąco ramieniem, a potem podeszła bliżej mnie. – Nie zbliżaj się do mnie, bo zadzwonię na policję i powiem, że mnie pobiłaś.
– Nie uwierzą ci. To ja powiem, że mnie tu zaciągnąłeś.
– Dodam, że z tobą zdradziłem Rosie – oblizałem usta, czując jak ból mija. Nigdy jej tego nie zapomnę, jak w perfidny sposób mnie oszukała, uderzając w moje krocze.
– A wtedy wszyscy się dowiedzą jaki jesteś naprawdę – podeszła bliżej mnie tak, że opierałem się plecami o ścianę, a Arabella stała tuż przede mną. Przełknąłem ślinę i patrzyłem na jej rozszerzone źrenice.
Albo coś kombinuje, albo chce mnie pocałować. A że ja nigdy nie podejmowałem dobrych decyzji zanim pomyślałem pocałowałem ją. Ona chyba tylko na to czekała, bo chwilę potem wplotła palce w moje włosy, a ja zadowolony jęknąłem w jej usta. Złapałem ją za pośladki chcąc, aby oplotła mnie nogami w pasie, a kiedy to zrobiła odwróciłem nas tak, że to ona teraz była przyciśnięta do ściany. Czułem jej szybko bijące serce, a poza tym podobało mi się z jaką chęcią oddawała pocałunki. Cholera, to było tak dobre uczucie. Wówczas chwilę potem odsunęła się ode mnie wciąż mając dłonie w moich włosach.
– Nie patrz tak na mnie – powiedziałem. Widziałem jej minę, która głosiła, że zaraz powie coś w stylu '' Rosie nie może się dowiedzieć, nie mów jej, bla, bla, bla''.
– Jak mam nie patrzeć? - zmarszczyła brwi i przejechała palcem wskazującym po moich wargach. Wstrzymałem oddech i gdyby nie to, że byłem wkurwiony, miałem do załatwienia jedną sprawę to już wylądowałbym z nią w łóżku.
– Jakbyś czuła się winna – odpowiedziałem, a ona się zaśmiała.
– Chciałam ci powiedzieć, że dobrze całujesz, ale skoro tak – musnęła moje usta, a potem zjechała pocałunkami na moją szyję. Oparłem głowę na jej ramieniu i westchnąłem, czując jak bierze oddech. – Hmm, ładnie pachniesz Justin – wychrypiała, a ja zastanowiłem się co ja do kurwy teraz wyprawiam.
Czy ja poważnie całuję się z Arabellą? I mi się podoba? Och, oczywiście, że mi się podoba, ale z drugiej strony od kiedy ona jest taka chętna? Czyżby zmądrzała?
Nie, zapewne to teraz ja wychodzę na kretyna.
– Czego chcesz?
– Psujesz chwilę, Justin – odpowiedziała, a ja się zaśmiałem.
– Jaką chwilę? Czy my coś robimy?
– Puść mnie – poprosiła, a ja westchnąłem i zdjąłem ręce z jej tyłka. Położyłem dłonie po bokach jej głowy, dzięki czemu mi nie ucieknie, a potem na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
Naprawdę szczery i prawdziwy uśmiech, który widzę u niej po raz pierwszy skierowany do mnie. Miłe uczucie, tak trochę.
– Mam sprawę – zaczęła, oblizując usta.
– Ha, wiedziałem, że nie przyszłaś tu tylko przez te gówniane wejściówki – zacząłem się śmiać, a ona tylko wywróciła oczami i pokręciła przecząco głową.
– Dobra, po tym co się dowiedziałam nie chciałabym aby Cameron tam ze mną szedł – odpowiedziała. – Mam dzisiaj wolne, więc Cameron nie będzie mógł ze mną jechać, a sprawa jest poważna – dodała, a ja zmarszczyłem brwi.
– Kto umarł? – zapytałem od razu. Boże, jeśli mam zaraz, za moment, załatwić coś związanego z pocieszaniem innym to podziękuję, ale jestem w tym do dupy.
– Justin, ty tak poważnie? – jęknęła z niedowierzaniem. – Chodzi mi o to, że muszę jechać do domu, a nie mam z kim, bo Cameron bierze samochód. No i tak sobie pomyślałam, że ty nie będziesz miał nic ciekawego do robienia i może spędzisz ze mną trochę czasu? – uśmiechnęła się.
– Nie ma mowy. Nie będę spędzał czasu z twoją matką – odpowiedziałem oburzony. Jak ona mogła wymyślić coś takiego? Ja nawet nie poznałem rodziców Rosie ani nie byłem z nimi na kolacji, więc tym bardziej nie pojadę z Arabellą do jej rodziców, aby jej matka mówiła sobie o nas nie wiadomo co.
Po prostu, kurwa, nie.
Widziałem wzrok Arabelli na sobie i wiedziałem, że zaraz powie coś, co albo mi się spodoba albo się wkurwię. Ewentualnie znowu skończy się na całowaniu, a że ja nie miałem nic przeciwko temu to cóż.
– Daj spokój, Justin – zaczęła. – To tylko kilka godzin. Proszę? – wydęła wargi jak u małego dziecka i wyglądała całkiem uroczo, ale wciąż odpowiedź brzmi nie.
– Nah, nie – pokręciłem przecząco głową. – O czym miałbym z nią gadać?
– Chcę tylko żebyś ze mną tam pojechał, ponieważ autobusów tu nie ma, a to jest trochę daleko. Poza tym nikogo tutaj nie znam, a reszta jest w pracy.
– Och, czyli zostało tylko piąte koło u wozu – uśmiechnąłem się sztucznie, chcąc zobaczyć jej reakcje na moje słowa. Wywróciła oczami i odepchnęła mnie od siebie, gotowa aby odejść stąd z niczym.
– Przepraszam, że zawracałam ci czas. Zapomnij – pokręciła zrezygnowana głową i wyglądała na smutną.
– Dobra, pojadę z tobą – powiedziałem głośno, widząc jak naciska klamkę. Z drugiej strony miałbym ją cały czas na oku i byłbym pewien, że nic jej nie jest, a z drugiej spędzanie czasu z nią i jej matką nie po prostu nie.
Uśmiechnięta odwróciła się w moją stronę i wtedy zrozumiałem, że znów mnie oszukała z tym niezadowoleniem.
– Świetnie. Muszę iść się ogarnąć – powiedziała podekscytowana. – Idziesz?
– Nope. Muszę się przebrać. Powinienem dojść za jakiś czas – poruszyłem znacząco brwiami, a Arabella udała odruch wymiony, a następnie wyszła. Westchnąłem i udałem się na górę, gdzie przebrałem się w czarne jeansy i biały t-shirt z jakimiś kolorowymi kołami. Na dole założyłem vansy i chwyciłem kluczyki, a kiedy byłem na zewnątrz zamknąłem dom. Pogoda się poprawiła, więc teraz świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmury i nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać. Szybko przeszedłem na drugą stronę i jak na dobrego sąsiada przystało najpierw zadzwoniłem dzwonkiem, a potem wszedłem do środka.
– Jesteś w domu?! – krzyknąłem, pozwalając sobie wejść do środka.
– Nie! Tak bez powodu go nie zamknęłam! – zawołała z góry, a ja wywróciłem oczami i skrzywiłem się widząc jaki syf jest w salonie. To znaczy na kanapie leżało kilka damskich rzeczy i butów, więc zapewne Arabella nie wiedziała co ubrać. Usiadłem i rozejrzałem się, podziwiając to jak się tu urządzili. Kiedy okazało się, że Pensy sprzedaje dom to byłem w siódmym niebie, bo dosłownie każdego w okolicy denerwowała. No a poza tym Pensy była ładna i chyba to był jedyny powód dla którego nie chciałem aby wyjeżdżała, ale przecież nie powiedziałbym jej tego, bo wciąż z Jasonem uważam, że miała coś nie tak z głową. Często była tam gdzie ja, pytała mnie o różne rzeczy, wypytywała mnie o moją pracę, a nawet kilka razy przyłapałem ją jak chodziła w nocy po naszym domu mówiąc, że widziała coś podejrzanego.
– Przepraszam, że musiałeś czekać, ale nie mogłam znaleźć power banka – usłyszałem za sobą, więc wstałem i spojrzałem na dziewczynę. Miała na sobie obcisłe czarne jeansy i bluzkę w paski. Przewiesiła torebkę przez ramię, a potem usiadła na fotelu i założyła buty.
– Spoko – rzuciłem. – Gdzie mieszkają twoi rodzice?
– W Downey.
– Co kurwa? To jakieś dwieście kilometrów stąd. Mówiłaś, że mieszkają tak daleko – powiedziałem od razu, a ona wywróciła oczami.
– Nie przesadzaj – powiedziała. – To tylko trochę stąd.
– Dobra, Boże – wstałem. – Jedźmy, bo chcę mieć ten horror za sobą – dodałem. Byłem gotowy aby ją minąć, jednak Arabella chwyciła mnie za dłoń i szybko odwróciła w swoją stronę i zanim się zorientowałem złożyła na moich ustach szybki pocałunek.
Cóż, szykował się ciekawy dzień, a wieczorem wypad do klubu Jasona. Żyć nie umierać.
↪ dobra, akcja się zacznie rozkręcać i tak tylko, że Downey naprawdę istnieje w Kalifornii, ale miasteczko, gdzie rozgrywa się akcja jest wymyślone przeze mnie i jego nazwa dopiero się pojawi. zdjęcie w mediach <3
2 komentarze
Ania13477
aaaaaaaaaaaa swietne kiedy kolejna?
livney
@Ania13477 aaa może jeszcze w weekend, ale nie jestem pewna haha
Oliwia
Super!
livney
@Oliwia dzięki :-)