– Mamy dla was niespodziankę! – uśmiechnęłam się do Rossa, który otworzył drzwi od domu Justina, a potem Austin wszedł do środka z talerzem ciasteczek. Ja niosłam placek, który zrobiła moja mama i mi go dała, ale obie wiedziałyśmy, że prędzej Cameron go zje niż ja.
– Jedzenie?! – zawołał z salonu Noah, który wciąż odpoczywał po tym, co mu się stało.
– Ciastka! – Ross wepchnął sobie garść do buzi i opadł obok Kevina, który grał w jakąś grę.
– Mam też sernik – odpowiedziałam.
– Sama robiłaś? – Noah nachylił się, aby na niego spojrzeć.
– Proszę cię – prychnęłam. – Ja i gotowanie?
– Jej mama przyjechała i przywiozła nam normalne jedzenie – roześmiał się Cameron, który wszedł do salonu, ponieważ wcześniej siedział w ogrodzie z resztą. Czy oni nie powinni pracować albo coś?
– Gdzie Justin? – zignorowałam Camerona i Noah, który się ze mnie podśmiewał.
– Pojechał gdzieś – rzucił Kevin.
– To znaczy gdzie? Um, nie powiedział wam?
– Po co? – Kevin rzucił mi spojrzenie. – Nie mówi nam wszystkiego.
– Ale pracujecie z nim, tak? Gdzie jest Jason?
– W klubie – odpowiedział Rick, który pojawił się w domu. Zdałam sobie sprawę, że nie mogę więcej rozmawiać o ich pracy przy chłopcach, więc zgarnęłam Ricka za ramię zanim usiadł na kanapie i weszłam z nim do kuchni.
– Gdzie jest Justin? – Rick się tylko uśmiechnął, oparł o blat, a ja wiedziałam, że on wie, gdzie jest Justin.
– Co będę z tego miał?
– Po prostu mi powiedz, gdzie jest mój chłopak, bo muszę mu coś powiedzieć – westchnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy, a następnie skrzyżowałam ramiona. – To jak?
– Pojechał gdzieś – wzruszył ramionami i otworzył lodówkę, z której potem wyjął piwo. Oni poważnie czują się tutaj jak u siebie.
– To znaczy gdzie?
– Po jakiegoś faceta na lotnisko, nic więcej nie wiem – machnął ręką i poszedł do salonu, ponieważ Kevin go zawołał. Położyłam dłonie na blacie, a potem przymknęłam powieki, aby dojść do siebie. Znów mi nic nie powiedział. Całe szczęście, że moi rodzice już pojechali i nie zadawali pytań o ludzi, który mieszkają w pobliżu, ale spytali o chłopców. Zanim opuścili mój dom zadzwonił lekarz ze szpitala i powiedział, że stan Lucy się nie poprawia, a ja po tym wszystkim myślałam, że oszaleję.
Chciałam zadzwonić do Justina, ale zmieniłam zdanie, kiedy Ross albo Austin zaczęli krzyczeć (nie odróżniam tego), a potem szybko wbiegłam do salonu, aby zobaczyć, że bliźniacy mają całe twarze w serniku mojej mamy.
– Czy wy jesteście normalni? – spytałam zła i spojrzałam na resztę, którzy tylko się śmiali.
– Ten sernik był okropny, wybacz – zaśmiał się Kevin, a ja wywróciłam oczami i wzięłam Rossa na ręce, a jego brata za rękę i zaprowadziłam do łazienki, aby zmyć to z twarzy.
– Gdzie Justin? – spytał Ross, kiedy posadziłam go na pralce.
– Nie wiem – namoczyłam ręcznik, a potem podeszłam do Austina, który zlizywał resztkę z twarzy.
– Jak to? Miał nas zabrać do Los Angeles.
– Co? – spojrzałam na Rossa, który się uśmiechnął.
– Tak, powiedział, ze pojedziemy do tego dużego sklepu z zabawkami! – dodał Austin, a ja zacisnęłam usta i nie, wcale nie jestem zła, bo nic nie powiedział.
– Okej. A co z wizytą u mamy? – wytarłam resztę ciasta z włosów Austina, a potem podeszłam do Rossa, który był blisko tego, aby wsadzić ręce, także brudne, do włosów.
– Przecież ona śpi, więc po co mamy do niej jechać? – Austin spytał retorycznie jakby to było nic, a ja zmarszczyłam brwi, bo nie powinni tak mówić.
– Ale to wasza mama, a nawet jeśli śpi to możecie przy niej być i opowiadać jej jak minął dzień, tak? – spojrzałam na każdego z nich i mogłam dostrzec jak wymieniają się spojrzeniami; jakby wiedzieli o czymś, a my nie. Postanowiłam zostawić ten temat i potem porozmawiać z Justinem. Więcej nic nie powiedzieli, a kiedy już byli czyści wybiegli z łazienki prawie zabijając się w przejściu.
– Musisz ją poznać, jest niesamowita – kiedy gasiłam światło usłyszałam głos Justina jak wchodził do domu.
– Ale nie licz, że coś ci ugotuje, bo nie umie – zażartował, a jego towarzysz coś powiedział, więc to był mężczyzna. Postanowiłam poznać tę osobę, a potem nakrzyczeć na Biebera, że nic nie powiedział o tym, co zamierza zrobić. – O hej, właśnie rozmawialiśmy o tobie – powitał mnie z uśmiechem, jak gdyby nigdy nic, a ja nagle stałam się zainteresowana jego kolegą.
– Jestem Arabella – podeszłam do niego z uśmiechem i wyciągnęłam rękę, aby się przywitać.
– Zayn – uśmiechnął się, ale to bardziej wyglądało jak grymas.
– Zayn jest z FBI – Justin się wtrącił, a ja odwróciłam wzrok od pięknych rzęs Zayna i spojrzałam na chłopaka.
– Co? – zamrugałam.
– Pracuje w FBI i nie, nic nie zrobiłem. Zayn nam pomoże.
– On mówi serio? – zwróciłam się do Zayna, a on skinął i podrapał po brodzie.
– Jeszcze nie zwariował – skinął na Justina, który westchnął i nas zostawił samych. On nie umie dbać o gości.
– Um, chciałbyś się czegoś napić? Chociaż mi się wydaje, że tutaj jest tylko piwo.
– Nie, dzięki – weszliśmy do salonu, a chłopcy kiedy zobaczyli Zayna krzyknęli powitanie, więc mogłam myśleć, że się znali. Wzięłam bliźniaków i wyszłam z nimi na zewnątrz, bo byłam pewna, że rozmowa nie będzie zbyt ciekawa.
Cóż, udam też, że jestem zła na mojego chłopaka.
– Co będziemy robić? – Ross rzucił się na materac, a Austin wziął loda z przenośnej lodówki, która stała przy schodach.
– A co zawsze robicie jak jest tak gorąco, hmm?
– Zwykle bawimy się na ulicy – odpowiedział Austin.
– Tak, nie ma tu innych dzieciaków w naszym wieku, a jedyni koledzy mieszkają w LA – dodał jego brat.
– Jak chcecie możemy w coś zagrać – uśmiechnęłam się. – Justin ma dużo gier planszowych.
Godzinę i dwa napady na bank później obaj się zmęczyli i zasnęli w cieniu, na hamaku, a ja siedziałam na trawie i czytałam książkę. Nudziłam się tak bardzo, ale dzisiaj miałam wolne, skończyłam artykuł, a oni wciąż rozmawiali. Mój telefon zawibrował, więc wzięłam go z koca, na którym siedziałam, i niemalże czułam jak serce mi staje, gdy zobaczyłam numer nieznany.
NIEZNANY:
Ona nigdy nie była dobrą matką
JA | Kto?
NIEZNANY:
Lucy
JA | wiesz, że ona ma dwójkę synów, którzy oprócz niej nie mają nikogo? Wiesz co z nimi będzie, kiedy ona umrze? Pomyślałeś o tym?
Byłam zaskoczona, że mi odpisał, ale mój szok nie trwał długo, ponieważ Austin spadł z hamaka i zaczął płakać. Wstałam natychmiast, a Justin wybiegł na zewnątrz.
– Co się stało? Nie umiesz przypilnować śpiącego dziecka? – zszokowana z chłopcem na rękach odwróciłam się w jego stronę.
– Co?
Moje ramię było od smarków i śliny, ale to mnie nie obchodziło.
– To, że spadł, a ty go nie przypilnowałaś – machnął ręką na hamak, a potem na mnie.
– Justin, on tylko spadł. Nic mu się nie stało, a swoje problemy zachowaj dla siebie, bo nie mam ochoty tego słuchać – warknęłam cicho,a potem położyłam go znów i tym razem zadbałam, aby nie spadł. Sama się wystraszyłam, bo myślałam, iż wybije sobie zęby albo coś takiego.
– Coś się ugryzło? – przyjrzał mi się i chwycił za ramię, a ja się wyrwałam.
– Czemu tak myślisz?
– Ponieważ jesteś zdenerwowana? – spytał, jakby to było coś kurewsko oczywistego.
– Um, bo mam prawo? Nic mi nie powiedziałeś, że sobie jedziesz, że chcesz zabrać chłopców do Los Angeles, a według mnie przez to co się dzieje powinnam wiedzieć o czymś takim, nie uważasz?
Wiedziałam, że mam rację, ale Justin i tak się do tego nie przyzna, więc jedyne na co go było stać to przewrócenie oczami i zagryzienie wargi.
– Przecież bym ci powiedział i jechałabyś z nami, a to, że nie powiedziałem ci o Zaynie to inna sprawa.
– To ta sama sprawa, bo okazuje się, że twoi ludzie wiedzą więcej niż twoja dziewczyna – podeszłam do niego i wycelowałam palcem wskazującym w jego klatkę piersiową. Justin się tylko roześmiał; jego to naprawdę bawiło, a ja wiedziałam, że jeszcze trochę i się naprawdę zdenerwuję.
– Och, daj spokój.
– Jak mogę dać spokój, Justin? Wy nic nie robicie, dosłownie nic!
– Gdybyś nie pomyślała, czego z pewnością nie zrobiłaś, Zayn jest tutaj, aby nam pomóc.
– Ostatnio mówiłeś, że jeśli FBI się dowie będziecie skończeni, a tymczasem ściągasz jakiegoś chłopaka właśnie z FBI!
– Zayn robił ze mną różne rzeczy, więc wiem, że mnie nie wyda, a ty skończ dramatyzować.
– Och, z pewnością ty nie będziesz dramatyzować, kiedy coś mi się stanie – sztucznie się uśmiechnęłam i poczułam ukłucie w sercu. Chciałam od niego odejść, bo miałam dość tej sprzeczki, ale złapał mnie za ramię.
– Gdzie idziesz?
– Mam obowiązek, aby ci to powiedzieć?
– Ktoś musi ich pilnować – zacisnęłam usta.
– Więc wykaż się, panie opiekunko – prychnęłam i się wyrwałam. Minęłam ludzi w salonie bez słowa, a potem wyszłam z ich domu, aby potem znaleźć się u siebie. Zatrzasnęłam je po czym zamknęłam i przez chwilę czułam wyrzuty sumienia, że zostawiłam chłopców z Justinem.
* * *
– Wstawaj – ktoś zaczął trząść moim ramieniem, a ja coś mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok. – Mówię poważnie.
– Ja poważnie chcę spać, Cameron – odpowiedziałam, a potem podniósł moje nogi i usiadł obok. Zawyłam w poduszkę i podniosłam głowę, a na koniec przetarłam oczy. – Co jest?
– Nie podoba mi się ten cały Zayn – mruknął, a ja prychnęłam.
– Nie miałam szansy z nim porozmawiać.
– I dobrze. Siedziałem tam i słuchałem tych głupot. Nie mogą go po prostu zabić i się go pozbyć? Po co robić takie cyrki?
– Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, Cameron.
– Co się stało?
– Nic się nie stało, po prostu jestem zmęczona.
– Czym?
– Tym wszystkim! – usiadłam. – Nie powinnam narzekać i tym bardziej tak mówić, ale popatrz jak to wszystko źle wygląda.
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, ponieważ drzwi od domu się otworzyły, a do środka wbiegli Ross i Austin, z Justinem, który coś krzyczał.
– Gdzie ty byłaś? – spytał głośno Austin i usiadł obok mnie. – Justin próbował nam ugotować kolację, a Kevin zamówił pizze, ale ja i Ross chcieliśmy, żebyś ty nam ugotowała.
Rzuciłam Justinowi rozdrażnione spojrzenie, jednak nic nie powiedziałam, a następnie wstałam, aby udać się z chłopcami do kuchni.
– Noah chciał nam zrobić płatki, ale mleko było stare – zaczął Ross, kiedy usiadł przy wysepce.
– Kevin chciał nam zrobić jajecznicę, ale my powiedzieliśmy, że chcemy przyjść do ciebie – skinęłam głową na słowa Austina.
– Co chcecie zjeść? Jedliście kiedyś omlety?
– Nie – powiedzieli zgodnie, a ja się uśmiechnęłam.
Dwadzieścia minut później kolacja była gotowa, a ja siedziałam z chłopcami w ogordzie.
– Oddaj mi ten dżem!
– Nie, bo ja go wziąłem pierwszy! – odpyskował Ross i położył dłoń na twarzy swojego brata.
– Dobra, ale następnym razem ja wezmę więcej dżemu.
– Możemy porozmawiać? – w drzwiach stanął Justin, a ja westchnęłam i wstałam.
– Gdzie idziesz? – zapytał Austin z pełną buzią.
– Będę w środku, zaraz do was przyjdę – odpowiedziałam z uśmiechem, a potem poszłam do Justina, który krążył po salonie jakbym znów go czymś zdenerwowała, ale tym razem nic nie zrobiłam.
– Co to jest? – wetknął mi przed oczy wiadomość, którą Ethan napisał do mnie, a ja wzięłam telefon do rąk.
– Przeglądałeś mój telefon? – uniosłam brew, a Justin nic nie odpowiedział, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że to prawda. – Tak, um, miałam ci powiedzieć, ale coś nie wyszło.
Usiadłam na kanapie i spojrzałam na ramkę ze zdjęciem, które stało przy wazonie z kwiatami, które dawno zwiędły. Justin usiadł obok mnie.
– Myślisz, że Ethan był jakąś rodziną dla Lucy? Co ona mogła złego zrobić? To znaczy chłopcy mówili, że nie chcą jechać do niej, bo i tak śpi.
– Zayn to sprawdził i Ethan nie jest jej bratem, kuzynem, nikim bliskim.
– I co?
– A to, że ona musiała coś zrobić, że to się jej przytrafiło. Ross i Austin nie pokazują wcale tego, że jest im przykro przez to, co się stało, więc myślę, że nie byli blisko z matką.
– Nie mów tak. To w końcu ich matka.
– Arabella, oni zawsze bawili się sami, nigdy nie było jej w pobliżu. Kiedy rok temu Ross złamał sobie rękę jakiś dzieciak przybiegł do mnie i mi to powiedział, a Lucy dowiedziała się dopiero wtedy, kiedy ktoś z opieki przyjechał do jej domu. Więc myślę, że on chciał ją za coś ukarać. Wiedział, że oni będą z nami, a my przecież nic im nie zrobimy.
Nic nie powiedziałam. To wszystko brzmiało tak niemożliwe w ustach Justina; to wszystko nie miało sensu. Jakim prawem zrobił coś samotnej matce? Podskoczyłam na kanapie, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, a Justin rzucił mi spojrzenie.
– Spodziewasz się kogoś?
– Nie. Chyba, że ktoś od ciebie nabrał kultury i dzwoni zanim wejdzie do środka – mówiąc to wstałam i podeszłam do drzwi, a kiedy wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam po drugiej stronie panią Grundy zastanowiłam się co zrobiłam. Z niechęcią otworzyłam drzwi i przywołałam na twarz szeroki uśmiech.
– Och, dzień dobry! – powiedziała podekscytowana.
– Może wejdzie pani do środka? – zaproponowałam i miałam nadzieję, że odmówi.
– Nie chcę ci przeszkadzać – machnęła ręką. – Chciałabym ci tylko przekazać, że ci ludzie, którzy przychodzą do ciebie i ćwiczą w garażu mogliby być trochę ciszej? – zmarszczyłam brwi, bo o czym do kurwy ona mówi? – To naprawdę miłe z twojej strony, że razem z Cameronem troszczycie się o młodzież z okolicy i pozwalacie im ćwiczyć! Noah jest naprawdę przemiłym chłopakiem – dodała. W moim garażu? Zespół? Coś mnie ominęło?
– Um, tak, przekaże im.
– Pozdrów ich! Następnym razem przyniosę wam ciasteczka! – z tym odeszła, a ja zamknęłam drzwi i oniemiała wróciłam do salonu, gdzie Justin śmiał się pod nosem, bo kurwa oczywiście, że to jego sprawka wiedział o wszystkim.
– Możesz mi powiedzieć co to właśnie było?
– Byliśmy może z dwa razy u ciebie w garażu, a Grundy jest ciekawską osobą i węszyła, dlatego jak rozmawialiśmy Noah puszczał jakieś odgłosy, które miały brzmieć jak perkusja, gitara i tak dalej.
– Czy wy wszyscy jesteście normalni?
– Nie – wzruszył ramionami.
– Następnym razem jak tutaj przyjdzie ty będziesz z nią rozmawiał.
– Zaczekaj, nie skończyliśmy rozmowy – powiedział, kiedy miałam w planach odejść, ale tylko rzuciłam okiem na chłopców, którzy wciąż jedli i rozmawiali o jakimś meczu, który mają obejrzeć z Zaynem.
– Co jeszcze?
– Obecność Zayna może wydać ci się niezręczna, ale teraz będzie spędzał z nami dużo czasu.
– Ile to potrwa? Już ci mówię od razu, że nie chcę ochrony – skrzyżowałam ramiona, a on do mnie podszedł i szeroko się uśmiechnął.
– Wkrótce to się skończy.
– Nie wątpię – wywróciłam oczami, a Justin musnął moje usta.
– Nie złość się tak, bo to źle działa na twoją urodę – dźgnął mnie palcem w policzek, a ja odciągnęłam jego rękę, ale faktycznie się zaśmiałam. – Dzisiaj niech chłopcy śpią u ciebie, jutro ma przyjść ta babka z opieki i porozmawiać o tym wszystkim i spytać ich czy chcą tu być.
– Okej.
– Och, i mogłabyś zrobić też dla mnie i dla reszty też omlety?
* * *
Ponieważ Justin stwierdził, że woli spędzić czas ze mną postanowił wziąć chłopców do Los Angeles, ponieważ im obiecał, dlatego godzinę i sześć zabawek później, dwie sprzeczki o jedzenie byliśmy już z powrotem w domu. Było po dwudziestej, słońce zachodziło, a ja byłam naprawdę zmęczona.
Wypakowywałam właśnie zakupy w kuchni Justina, a z salonu słyszałam dźwięki gry, w którą grali Nick i Noah, a Kevin zasnął. Zayn gdzieś zniknął razem z Justinem, ale podejrzewam, że są u Jasona razem z Cameronem. Ju
– Bella, Bella! – zaczął krzyczeć Ross, a ja odłożyłam jogurta i wyszłam na korytarz, aby spojrzeć na przerażonego chłopca.
– Co się stało?
– Austin rozmawia z tym panem, z którym nie pozwalała nam mama! – zawołał, a ja czułam jak krew odpłynęła mi z twarzy, kiedy tylko to powiedział.
Przez mgłę pamiętam jak wybiegłam przed dom, a kiedy zobaczyłam Ethana, który trzymał dłonie na ramionach Austina moje serce na moment zamarło.
– Austin? Możesz do mnie podejść? – mój głos zadrżał, a ja cały czas nie spuszczałam wzroku z chłopaka, który tak bardzo zniszczył mi życie. Zlustrowałam jego sylwetkę i chyba nie miał przy sobie broni ani nic takiego.
Gdzie, do kurwy, jest Justin, kiedy go potrzebuje?
Kiedy Ethan stanął prosto, a Austin do mnie dobiegł mogłam dostrzec jak bardzo to, co robił go zniszczyło. Miał zmęczoną twarz, przekrwione oczy, a kiedy spojrzał na mnie dostrzegłam grymas; przełknęłam ślinę, kiedy człowiek odpowiedzialny za to wszystko stał kilka metrów przede mną, ludzie którzy niby wszystko wiedzieli siedzieli w domu, a ja bałam się ponieść głos.
– Ja naprawdę musiałem – powiedział wreszcie, a Ross stanął obok mnie. Objęłam go ramieniem. – Ona... ona nic nie rozumiała, była złą matką.
– Co ty zrobiłeś? – przechyliłam głowę w bok i tak naprawdę grałam na czas, ponieważ liczyłam, że Justin wróci.
– Pozbywam się każdego, kto zniszczył mi życie – odpowiedział, a kiedy dotknął dłonią twarzy dostrzegłam jak bardzo mu drżała. – Nie martw się – uśmiechnął się lekko, co mnie kurewsko sparaliżowało. – Tobie nic nie zrobię.
I zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Ethan spojrzał po raz ostatni na chłopców, a potem się odwrócił i odszedł, a ja patrzyłam na niego i nie mogłam nic zrobić.
wow, od tak dawna nic tu nie publikowałam i nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest. na wattadzie, gdzie także dodaję rozdziały to opowiadanie także stanęło w miejscu i nie umiem go dokończyć. nie wiem, może wypaliłam się w kwestii pisania albo STALKER mnie zaczyna nudzić. pewnie dodam coś jeszcze, może całkiem skończę to opowiadanie, nie mam pojęcia.
2 komentarze
Malineczka2208
Czekam czekam Mega
Mariposa2000
Super!! Pisz dalej