STALKER • 35

Dwa tygodnie później

Dziwne rzeczy dzieją się ze mną, kiedy śpię. Czasami moje sny są takie, że nie chcę się obudzić, a inne zamieniają się w koszmary i marzę o otworzeniu oczy. Kolejne mam tak rzeczywiste, że czuję czyiś głos, dotyk i potrząsanie moim ramieniem. Czasami zdarza się też, że słyszę Ethana, ale to tylko moja wyobraźnia, bo co miałby robić u mnie w pokoju? W nocy?

– Zabije cię – warknęłam, kiedy okazało się, że to nie sen, a Ethan poważnie jest u mnie w pokoju. Mało tego stoi nade mną, ubrany cały na czarno jakby szykował się do napadu, bądź czegoś takiego.

– Możesz mnie zabić, ale chcę najpierw trochę skorzystać z życia – odpowiedział. – Rusz tę dupę.

– Niby gdzie? Do ciebie nie pójdę – prychnęłam i oparłam się, a potem włączyłam lampkę, aby lepiej go widzieć, bo światła padające z budynków nie są aż tak dobre.

– Nawet cię nie zapraszałem – odpowiedział, a ja wywróciłam oczami. – Potrzebuję twojej pomocy.

Niemal zakrztusiłam się, kiedy usłyszałam te słowa. Myślałam, że żartuje i zaraz powie, iż dałam się nabrać, ale miał poważną minę i nic nie wskazywało na to, że to kolejny żart z jego strony.

– Pomocy? W niby czym?

– Po prostu załóż na siebie coś czarnego – powiedział i odszedł w stronę drzwi. Kiedy już usiadłam na łóżku, Ethan odwrócił się ponownie. – Aha, i nie mów nic Jasonowi, bo najpierw zabije mnie, a potem ciebie.

– Jason nic nie wie?

– Gdyby wiedział to by tu był – prychnął. – Masz pięć minut.

Wyszedł, a po zamknięciu się drzwi podeszłam do szafy. Zdjęłam z siebie spodenki i bluzkę od piżamy, a potem założyłam czarne jeansy i również czarny t – shirt na krótki rękaw, ponieważ ostatnio jest ciepło, a wczoraj w nocy także było podobnie. Chwyciłam czarną bluzę z kapturem, gdyby zrobiło się zimno, wzięłam telefon i moją stałą czapkę. Zgasiłam lampkę, a potem cicho wyszłam z sypialni. Ethan widząc, że wstałam wziął swoją dupę z kanapy i udał się w stronę drzwi. Podobnie jak on założyłam buty, a potem cicho, aby nie obudzić Jasona, opuściliśmy mieszkanie.

– Powiesz mi, gdzie jedziemy? – weszliśmy do windy, a Ethan spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku. – Nie ufam ci, więc wolę wiedzieć co szykujesz.

– Pamiętasz jak w Brazylii pomagałaś mi w pracy? – zagadnął, a ja skinęłam. Byłam pijana, kiedy się zgodziłam, a po wytrzeźwieniu nie było opcji, abym odmówiła, więc musiałam mu wtedy pomóc.

– Pamiętam, ale to był jeden jedyny raz – rzekłam w jego stronę, a on prychnął.

– Jesteś tak samo w tym gównie jak ja – odpowiedział. – Więc pomożesz mi zabrać tę pieprzoną broń, a potem dostarczymy ją i tyle.

Ostatnio też musiałam mu w czymś podobnym pomóc i nawet nie robiło na mnie wrażenia to, że to znów jakaś jego czarna robota. Ethan nigdy nie trzymał broni przez ostatnie trzy lata, a jedynie dostarczał ją klientom, których nie wiem jak do cholery znajdywał. Albo jak oni znaleźli jego. Dwa tygodnie w Nowym Jorku i już biznes rusza?  

Wyjechaliśmy na przedmieścia Nowego Jorku, gdzie świecące lampy zdarzały się rzadko, a kiedy dostrzegłam, że samochody do kasacji są za pół kilometra już wiedziałam.

On był popierdolony, jeśli sądzi, że przeskoczę przez płot i w tych ciemnościach znajdę tę pieprzoną torbę z bronią. Zaparkowaliśmy przy sklepie, który był zamknięty, a potem odpięłam pasy.

– Trzymaj – Ethan podał mi słuchawkę, którą włączyłam i wsadziłam do ucha.

– Po co mi ona? – spytałam.

– Po to, żebyś mówiła do mnie, a nie wrzeszczała, kiedy nie będzie mnie w pobliżu.

– Mamy się rozdzielić?

– Jeśli będzie trzeba – wzruszył ramionami, a potem wziął z tylnego siedzenia dwa plecami. Jeden podał mi. – Wsadzimy potem do niego broń, więc go załóż.

– Co masz w drugim?

– Worek na twoje zwłoki.

– Zabawne – mruknęłam, kiedy wysiedliśmy, a Ethan zaczął iść we właściwą stronę.

Chociaż raz wie, dokąd iść.

– Rozumiem, że nie wchodzimy bramą?

– A widzisz rozłożony czerwony dywan?

W budce, w której powinien ktoś siedzieć i pilnować całego terenu nie było nikogo. Jedynie na bramie wisiała tabliczka z ostrzeżeniem, że teren jest monitorowany. Przeszliśmy na tył, a kiedy spojrzałam na metalowy płot cieszyłam się, że chociaż nie jest pod napięciem.

– Idź pierwsza – powiedział Ethan, a ja założyłam kaptur na głowę. Całe szczęście, że wzięłam tę bluzę. – Nie oddalaj się i uważaj jak skoczysz. Będę tuż za tobą.

Kiwnęłam głową i poprawiłam plecak, a potem zaczęłam stawiać bezpiecznie kroki, aby nie spaść. Nie robiłam tego pierwszy raz, nie po raz pierwszy wchodziłam po płocie, więc wiedziałam co robić. Cieszyłam się, że chociaż nie był kurewsko wysoki. Usiadłam okrakiem na metalowej rurce, kiedy pozostało mi tylko skoczyć i znaleźć się po drugiej stronie.

Miałam nadzieję, że ten idiota nie zostawi mnie, kiedy skoczę.

– Widzisz coś? – usłyszałam w słuchawce jego głos, a ja rozejrzałam się. Widziałam tylko samochody, mnóstwo samochód. Niektóre były poukładane jeden na drugim, przy bramie od wewnętrznej strony stał kolejny niewielki budynek, a na samym końcu stała jakaś maszyna, być może do całkowitej kasacji.

– Widzę – zmrużyłam oczy.

– Co?

– Ciemność.

– Do cholery – warknął Ethan. – Pytam serio.

Wywróciłam oczami i spojrzałam w dół na niego.

– Mogę na ciebie napluć – zaśmiałam się. – Nic nie ma, droga wolna.

Chwilę później zeskoczyłam i uważałam, aby zgiąć nogi. To nic nie dało, ponieważ i tak się przewróciłam. Ethan musiał to usłyszeć, bo zaczął się śmiać.

– Wylądowałam – otrzepałam swoje ubrania z piasku.

– Dobra, zmierzam na twój statek.

Nie lubiłam Ethana zbyt mocno, czasami go naprawdę nienawidziłam, uważałam, że był okropnym człowiekiem, który dodatkowo mnie irytował i specjalnie denerwował, ale w chwilach jak ta nasza wojna musiała skończyć się chociaż na chwilę. Wtedy umieliśmy się dogadać. Ethan wylądował obok mnie i założył swój kaptur.

– A więc prowadź do swego skarbu – wskazałam ręką, aby szedł pierwszy, a wówczas zaśmiał się i faktycznie ruszył z przodu. Puste samochody mnie przerażały i bałam się z każdym postawionym krokiem jakiś człowiek z maczetą wyskoczy zza któregoś z nich i nas po prostu zabije. Ethan szedł pewnie i nawet nie rozglądał się, ale w pewnej chwili się zatrzymał, a ja myśląc zbyt dużo uderzyłam w jego plecy.

– Wejdziesz na ten samochód – wskazał na ten, który stał przy nas po lewej stronie.

– Po co?

– Wiesz jak wygląda Porsche?

– No pewnie. Każdy wie.

– Więc wsadź swoją dupę na dach tego samochodu i poszukaj go.

– Myślisz, że go rozpoznam jak jest ciemno?

– Wierzę w ciebie, Arabella.

Zamarłam na moment i z poważną miną na niego spojrzałam. Nikt od trzech lat nie mówił do mnie pełnym imieniem. Odkąd aresztowali Justina byłam Bellą. Otrząsnęłam się i bez jego pomocy weszłam na dach.

– Czy przedtem w tej budce przy bramie też paliło się światło? – spojrzałam na chłopaka.

– Co ty powiedziałaś? W tej budzie pali się światło?

– Ktoś tu jest? – przełknęłam ślinę.

– Kurwa mać. Po prostu pośpiesz się i znajdź ten pieprzony samochód.

– Cóż, stoi przy tej budzie.

Ethan głośno przeklął, a ja go skarciłam, aby siedział cicho. Zeskoczyłam i zaczęłam go prowadzić w międzyczasie obmyślając plan jak mamy otworzyć bagażnik, aby osoba, która siedziała w środku tego nie zauważyła.

– Pójdę otworzyć bagażnik, a ty staniesz przy drzwiach i jeśli ten facet wybiegnie uderzysz go w głowę – powiedział chłopak, a ja odwróciłam się w jego stronę.

– Może ja ją wezmę? Mam pusty plecak.

– Dobra – powiedział. Schowaliśmy się za samochodem, a droga do Porsche była prosta. Stał centralnie przy oknie, a z tej odległości widziałam mężczyznę, który spał na krześle.

– Śpi – odetchnęłam po części z ulgą. Nad głową usłyszałam Ethana:

– No co ty nie powiesz. Widzę przecież. Osobno masz broń i magazynki, więc uważaj.

– Pewnie – kiwnęłam głową i zaczęłam iść powoli ściskając łom w dłoni. – Mógłbyś ciszej oddychać? Aż tutaj słyszę twój oddech.

– Stresuję się bardziej niż ty, więc zamilcz.

Spojrzałam na Ethana, kiedy zatrzymałam się przed bagażnikiem i mimo jego zapewnień, że alarm się nie włączy i tak się zawahałam. Kamień spadł mi z serca, kiedy bagażnik się otworzył, a ja natychmiast zdjęłam plecak i zaczęłam chować do niego każdy pistolet. Byłam spokojna i wierzyłam, że nic się nie stanie. Oprócz broni biała róża  

– Kurwa, pośpiesz się. Facet się obudził – zamarłam z ostatnim magazynkiem, ale wreszcie wrzuciłam go do plecaka i czym prędzej zasunęłam zamek. Zamknęłam bagażnik i się odwracałam, kiedy Ethan znów się odezwał:

– Arabella, on idzie za tobą. Nie odwracaj się tylko biegnij.

Przymknęłam powieki i wiedziałam, że coś się spieprzy, ponieważ szło zbyt łatwo. Ogarnęłam się i nie mogłam pozwolić sobie na panikę.

– BIEGNIJ! – wrzasnął i przez moment odwróciłam się, aby zobaczyć, że ten facet zaczął biec, kiedy Ethan nie zdążył zareagować. Cóż, wiedziałam, że spieprzy. Wbiegłam między samochody, liczyłam, że wśród tej ciemności nie znajdzie mnie, a po jakimś czasie odwróciłam się, a on cały czas za mną biegł. Nie widziałam nigdzie Ethana; kretyn zostawił mnie samą. Korzystając z okazji, że pracownik się rozglądał schowałam się za jednym z samochodów, a potem wyjęłam jedną broń i naboje. Dłoń mi się trzęsła, kiedy naładowałam broń i niemal krzyknęłam, kiedy usłyszałam głos Ethana.

– Jest tuż za tobą – już obmyślałam plan jak go pobiję, kiedy dorwę Ethana. – Idź w stronę płotu.

Wychyliłam się i to nie była  w ogóle dobra decyzja, ponieważ zauważył mnie, a ja zerwałam się znów do biegu. Było to trudniejsze, kiedy było ciemno, a ja musiałam patrzeć pod nogi, aby się nie przewrócić. Straciłam równowagę, a moja stopa o coś uderzyła, a kiedy spadłam na brzuch niemal jęknęłam z bólu.

Kurwa, nienawidzę mojego życia.  

Facet był już coraz bliżej, ja to wiedziałam, zamknęłam oczy, a broń wciąż ściskałam w dłoni. Odwróciłam się i podparłam na łokciach, a potem drżącą dłonią odbezpieczyłam broń i byłam gotowa strzelić, ale zanim to zrobiłam mężczyzna padł pod moje nogi, a to mnie przeraziło jeszcze bardziej.

– Co za emocje – mruknął Ethan i potrząsnął dłonią. – Wszystko okay?

– Żyję – przyznałam i wstałam.

– Idź do samochodu, a ja zaniosę go do budynku – złapałam klucze, które mi rzucił, a potem drogę do samochodu pokonałam bez przeszkód. Czekając na Ethana przyciskałam plecak do piersi i oddychałam zbyt gwałtownie.

– Pamiętaj – odezwał się, kiedy byliśmy już na drodze w stronę centrum. – Jason ma się nie dowiedzieć.

– Jasne – kiwnęłam głową. – Jaki przestępca zdradza swoje wybryki?

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2047 słów i 11419 znaków.

Dodaj komentarz