STALKER • 16

POV ARABELLA

Robiłam się coraz bardziej podejrzliwa, kiedy Justin po raz kolejny skręcił w złą ulicę. Mówiłam mu, gdzie ma jechać, a nawet prosiłam żeby wyjął GPS, ale postawił na swoim. I właśnie teraz jedziemy gdzieś, a ja nie wiem gdzie i się trochę obawiam, co on chce zrobić.

Boże, ja musiałam z nim jechać, bo inaczej Cameron nie włamie się do domu Bieberów i niczego tam nie znajdzie. Miałam nadzieję, że Jason nie wróci, a Rachel zrobi swoje i zatrzyma Jasona. Poza tym miałam nadzieję, że nim im się nie stanie i wszystko się uda.

Nie miałam innego wyjścia, bo Justin nic mi nie powie, Jason tak samo, więc musiałam wtajemniczyć w to Camerona. Powiedziałam mu, że dzieje się coś dziwnego, a on w to uwierzył, więc już nic nie dodałam.

Nie wiem czy Justin myślał, że jestem taka głupia, że nie wpadnę na to co kombinuje, albo sam był takim idiotą i na to nie wpadł.

– Hmm, muszę chyba iść siku – powiedziałam po jakimś czasie i poruszyłam się niespokojnie. Justin zerknął na mnie podejrzliwie, a ja wstrzymałam oddech.

– W lesie?

– A mam sikać na drodze?

Justin wywrócił oczami i westchnął.

– Zaraz jak będzie jakiś zjazd to się zatrzymam.

Skinęłam potakująco i zaczęłam obmyślać plan ucieczki, ponieważ nie ma mowy, że ja pojadę z nim gdzieś tam. Praktycznie żadny samochód nas nie mijał, ale za to zwracałam uwagę na drogę, ale nie mam szans uciec daleko, więc będę musiała pobiec w las.

O nie. Przełknęłam ślinę i z lękiem spojrzałam na las i aż przeszedł mnie dreszcz. Kurwa, a co jeśli się zgubię i jakieś zwierzęta mnie napadną?

– Gdzie jedziemy? – zadałam kolejne pytanie, ponieważ zanim chciałam skazać się na śmierć to wolałam przynajmniej wiedzieć co on knuje.

– Do twoich rodziców, a niby gdzie? – zapytał retorycznie, jakby to było coś oczywistego.

– Nah, to nie jest droga, która prowadzi do Huntington Park – Justin oblizał wargi.

– Omijam korki.

Po prostu powiedz, że chcesz mnie zabić. Kłamca.

– Chcę siku. Długo jeszcze?

Justin skręcił w jakąś dróżkę, a ja odetchnęłam po części z ulgą, ponieważ mnie posłuchał. Spojrzałam na siebie i stwierdziłam, że jeśli pobiegnę w stronę, z której przyjechaliśmy to mam szansę, że w centrum ktoś może mi pomóc. Całe szczęście, że mam telefon.
Justin zatrzymał samochód, a ja z dudniącym sercem odpięłam pasy.

– Zaczekam, ale się pośpiesz – rzucił tylko.

– Okej – odpowiedziałam i otwrzyłam drzwi. Przełożyłam torebkę przez głowę i wtedy właśnie pomyślałam, że Justin nie zauważy natychmiast, że mnie nie ma. Zanim się zorientuje i wysiądzie z samochodu trochę czasu minie.

A wtedy, ten dupek wysiadł z samochodu z tym swoim perfidnym uśmiechem i spojrzał na mnie, jakby wiedział co chcę zrobić. Wypuściłam powietrze, kiedy mierzyliśmy się chwilę na spojrzenia, a potem widząc, że on zmierza w moją stronę – odwróciłam się i zaczęłam biec. Myślałam, że przewrócę się przez gałęzie, które leżały na mojej drodze albo coś jeszcze innego. Serce waliło mi w piersi, kiedy wybiegłam na drogę, a potem obejrzałam się przez ramię.

Nie było za mną Justina. Przerażała mnie cisza i to, że nigdzie go nie było i miałam wrażenie, że zaraz mnie dopadnie i zabije. Chciałam ponownie zacząć biec, ale ktoś złapał mnie za ramiona, przyciągając do siebie i wtedy wrzasnęłam płosząc prawdopodobnie wszystkie zwierzęta.

– Ty idiotko – usłyszałam syk tuż przy uchu. Przymknęłam powieki i zaczęłam się bardziej szarpać.

– Puszczaj mnie – powiedziałam. Na szczęście mój głos w ogóle nie zadrżał, więc nie pokazałam mu tym samym, że się boję. – Jesteś popierdolony – syknęłam, kopiąc go w nogę.

– A ty pojebana – dodał. – Poważnie myślałaś, że coś ci zrobię? Mówiłem ci kurwa, że są jebane korki, a ty znowu zaczęłaś mieć swoją paranoję.

– Przepraszam, że się bałam, bo dostaję wiadomości od jakiegoś psychopaty, rozmawiam z tobą i mam cię dosyć. Tak, to moja wina, że się bałam.

Przestałam się szarpać, a Justin poluźnił na moment swój uścisk. Chciałam to wykorzystać, ale jeszcze nie. Westchnął.

– Ja pierdole, Arabella – zaczął. – Skończ tak się tym przejmować, bo kiedy ja jestem w pobliżu to nic ci się nie stanie.

Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w jego stronę. Justin cały czas mnie obejmował, a ja starałam się zignorować to, że czułam się dziwnie. Odgarnęłam włosy z twarzy i chciałam aby powiedział coś jeszcze, ponieważ po raz kolejny zdradził mi jakiś rąbek jakiejś tajemnicy.

– Co masz na myśli? – zadałam pytanie. Justin oblizał swoje usta i lekko się uśmiechnął.

– Powiem ci, ale nie tutaj.

– Czemu? Jest tu cicho i spokojnie, nie ma tu nikogo to mógłby nam przeszkodzić – posłałam mu sztuczny uśmiech i dopiero wtedy zorientowałam się jak dwuznacznie to zaśmiało. Niezręczną ciszę wypełnił śmiech Justina.

– Okej, powiem ci wszystko, no prawie wszystko – poprawił się. – Ale nie tutaj.

Już myślałam, że doda coś o tym, iż wie, że Cameron jest szpiegiem u niego w domu, ale na szczęście nic się nie domyślił.

– Dobrze, jeźdźmy gdzieś – odsunęłam się od niego i od razu poczułam nieprzyjemne dreszcze.

– Mieliśmy jechać do twoich rodziców – zaczął szybko, a ja pokręciłam przecząco głową.

– To nie ucieknie, więc dajmy spokój – chwyciłam go za łokieć i udałam się w stronę samochodu. Usłyszałam jego śmiech za plecami, a potem złapał mnie za talię.

– Zgadnij gdzie byłem – szepnął mi do ucha, a ja się odsunęłam. On będzie miał żonę, a teraz ma narzeczoną.

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami, ponieważ nie wiedziałam co jeszcze mogę dodać. Kiedy biegłam nie było go za mną, a potem nagle się pojawił. Nie odpowiedział, więc najzwyczajniej mogłam go przecież nie zauważyć. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy, a kiedy chłopak wsiadał do środka wyjęłam telefon, aby napisać do Camerona.

JA | masz już coś?

CAMERON | Ja pierdole, nie wiem czy ten kretyn się czegoś domyśla czy nie, ale Rachel robi wszystko aby go upić.

JA | daj mu jakieś prochy na spanie czy coś, powinno wystarczyć.

CAMERON | a potem gdzieś się wyjebie i będzie na mnie, aha.

JA | Boże, spokojnie. Bieber się niczego nie domyśla, więc poradzicie sobie. Trzymam kciuki.

CAMERON | ;)

A potem dostałam smsa od Rachel.

RACHEL | za tego przystojnego Jasona chcę potem darmowe wejście do jego klubu :)

RACHEL | Kurwa, jeśli on jest taki przystojny to ja poważnie zazdroszczę Rosie Justina. Musi być n i e s a m o w i t y w łóżku, o Boże.

JA | Jason nie ma narzeczonej ani dziewczyny, więc go sobie weź.

RACHEL | Chciałabym, ale chyba się czegoś domyśla, bo chodzi wkurzony.

JA | Pilnuj aby nie znalazł swojego telefonu, bo inaczej to kaplica.

RACHEL | TAK JEST!

– Z kim piszesz? – telefon prawie wypadł mi z dłoni.

– Z mamą – przełknęłam ślinę. – Napisałam, że nie przyjadę, bo coś mi wypadło – dodałam szybko. Widziałam jego podejrzliwe spojrzenie, a on zauważył, że szybko zablokowałam telefon, ale nic na to nie powiedział.

– Hmm – mruknął podejrzliwie, a ja chciałam wcisnąć się w fotel i zniknąć. Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że będę jechała w nieznane z Justinem, który za jakiś czas powie mi dlaczego dostajemy te dziwne wiadomości, a nawet, że powie coś o swojej pracy.
Już nic więcej nie dodałam tylko przez jakiś czas siedziałam cicho i słuchałam radia oraz patrzyłam przez okno. Nie chciałam wdawać się w żadną rozmowę z Justinem, bo sama nie wiedziałam o czym mogłabym z nim rozmawiać, kiedy najczęściej kończy się to kłótnią. Westchnęłam widząc, że skręcamy na stację benzynową. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy ani jak długo jechaliśmy i bałam się, że jesteśmy daleko od Coldwater.

– Uciekniesz? – wyłączył silnik i odpiął pasy, a ja wywróciłam oczami i usiadłam wygodniej.

– Nie – odpowiedziałam, kładąc nogę pod pośladek.

– Chcesz coś do jedzenia? – zapytał.

– Nie – dodałam. Wyszedł z auta, a w lusterku widziałam jak nalewa paliwa. Zauważył, że patrzę na niego, ponieważ poruszył brwiami i się łobuzersko uśmiechnął. Wywróciłam oczami i oparłam policzek na dłoni, a z nudów zaczęłam się rozglądać. Nie było tu praktycznie nikogo oprócz nas i innego samochodu. Zanim Justin wszedł żeby zapłacić odwrócił się jeszcze raz przez ramię i się upewnił czy siedzę na pewno w samochodzie. Trochę byłam zaskoczona, kiedy nie zamknął samochodu, tylko wziął kluczyki, ale wolałam się nad tym głębiej nie zastanawiać. Chwilę potem zaczął dzwonić jego telefon, a ja jęknęłam i starałam się to też zignorować, ale to nic nie dało, ponieważ dzwonił wciąż i wciąż.

Odpięłam pas i wzięłam telefon z drzwi po stronie Justina i serce mi chyba stanęło, kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Jasona. Spojrzałam czy Justin nie idzie, ale zobaczyłam go stojącego w kolejce, więc zagryzłam wargę i przejechałam palcem po ekranie, aby odebrać.

– Justina nie ma – powiedziałam od razu. Po drugiej stronie usłyszałam jakiś szmer, jakby zamykał drzwi.

– Arabella? Jesteś z Justinem? – zapytał wyraźnie w szoku. Ponownie zerknęłam na Justina.

– Tak. Mam mu coś przekazać?

– Jeśli byś mogła to powiedz Justinowi, że zgubiłem pilot od kamer w domu – westchnął.

– Pilot od kamer? – zmarszczyłam brwi i miałam nadzieję, że nie chodzi mu o to, o czym myślę.

– Tak – odpowiedział.

– Kurwa – powiedziałam pod nosem.

– Co?

– Uhm, okej. Powiem mu – dodałam szybko.

– Jak będzie mógł to niech do mnie oddzwoni i w ogóle gdzie wy jesteście?

– Coś przerywa – wyciągnęłam rękę jak najdalej od siebie. – Nie mam zasięgu! – szybko się rozłączyłam i odłożyłam telefon na miejsce, a kiedy usiadłam już prawidłowo Justin wyszedł z kanapkami i butelkami picia.

– Nie chciałam jedzenia – powiedziałam, kiedy wsiadł i podał mi kanapki. W tym czasie zapiął pasy i odpalił silnik.

– Kupiłem sobie, a nie tobie.

– Och, dzięki – mruknęłam z sarkazmem i z grzeczności odpakowałam mu to i podałam.

– Jason dzwonił.

– Odebrałaś?! – patrząc na mnie, kawałek sałaty wypadł mu z buzi.

– Dzwonił i dzwonił – powiedziałam zirytowana. – Mówił, że nie ma jakiegoś pilota do kamer w domu czy coś takiego, nie wiem.

Muszę napisać szybko do Camerona, żeby się wycofał, ponieważ może też być alarm, więc inaczej porażka.

– Ach, zepsuł się. Tak samo jak alarm.

Kurwa.

Nie oddałam nic więcej tylko spojrzałam na drogę i zagryzłam wargę. Rozbolał mnie brzuch, a serce zabiło mocniej, ponieważ on powiedział to naprawdę podejrzliwym tonem.

Nie wierzę, żeby to się tak zepsuło. Podpuszcza mnie.

– Jeszcze jedno – powiedział głośno, a ja zmrużyłam oczy i potem odwróciłam wzrok w jego stronę. Serce dudniło mi w piersi i aż bałam się, że zaraz zwymiotuje. Spojrzał na mnie tym swoim lodowanym spojrzeniem, tak że przeszły mnie ciarki. – Kiedy chciałaś mi powiedzieć, że Cameron chciał się włamać do naszego domu?

Ja pierdole, wiedziałam. Tylko jak on się domyślił?


jakie te aktualizacje tu są teraz żałosne, dno XD

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2055 słów i 11583 znaków, zaktualizowała 21 paź 2016.

6 komentarzy

 
  • Olifffka<3

    Suuper

    23 paź 2016

  • Koteczka

    Masz rację. Opowiadanie mega!

    23 paź 2016

  • livney

    @Koteczka poważnie mogli zostawić to tak jak było na początku, a nie robić z tego to coś ew + dziękuję!

    24 paź 2016

  • Ania13477

    <3

    22 paź 2016

  • Karolina12

    Czekam na next  :yahoo:  <3

    22 paź 2016

  • Malineczka2208

    Cudnee ! <3 Czekam na kolejną :)

    22 paź 2016

  • ....

    Kiedy next ?

    21 paź 2016