Tears dont fall - 7

Kto inny tak ze mną rozmawia?!
Upadliśmy na ziemię, chichocząc w najlepsze.
Miałem zamiar się podnieść, gdy ręka kumpla sprowadziła mnie do parteru.
- Czekaj, idą tu – Powiedział cicho. Wyjrzał ostrożnie ponad drzewo. Widział tam Sebastiana, Grześka i jeszcze kilku debili.
- Lepiej żeby nas razem nie widzieli. Już wczoraj w szatni się nasłuchałem – powiedział a ja zrozumiałem całą sytuacje. Jednak, nie poczułem się być jego ciężarem. Nie powiedział tego żeby mnie skrzywdzić.
- Aha, bo zaczną gadać? – upewniłem się.
- Tak, i oboje będziemy mieli przesrane – powiedział, wyglądając jeszcze raz.
- Droga wolna – rzekł i wyszedł z ukrycia, ciągnąc mnie za nadgarstek.
Puścił moją rękę, pozwalając iść za sobą.
Spacerowaliśmy, rozmawiając. Kiedy niebo zrobiło się szare, nam to nie przeszkadzało. Deszcz stawał się większy – to skłoniło nas do ukrycia się na jednej z wyrand przy domku.
Nasze buty stukały o drewnianą podłogę, gdy tam wbiegliśmy.
- Mówili coś że będzie padać – Śmiałem się, trzepiąc mokrymi włosami. Szym kropel deszczu nie był duży, Szymon stwierdził że zaraz przestanie.
Chodziłem po niewielkim tarasie, zaglądając w okno.
-Ładnie tu – powiedziałem.
Chłopak spoglądnął przez szybe.
- Są do wynajęcia, nocowałem kiedyś w podobnym – rzekł, przechadzając się po wyrandzie.
- Ja kilka razy. Nad Białym.
- Ja też! – Uśmiechnął się i dodał – Może się kiedyś widzieliśmy.
- Zapamiętałabym, mam pamięć do twarzy – Stwierdziłem, na co Szymon westchnął i rozejrzał się.
-Przestaje, tylko nastraszyło – powiedział, wychodząc na schody. Rozłożył ręce, przyglądałem mu sie.
- No, coraz mniejszy. Powinniśmy wracać do tych przychlastów – Odwrócił się twarzą do mnie.
Dołączyłem do niego i spokojnie wróciliśmy do altanki.
Zaczęto już palić ognisko. I jakoś nikt nie zauważył naszego zniknięcia a potem pojawienia sie. Patrzyli tylko, widząc nas we dwoje. Wczoraj były komentarze, dzisiaj też się tego spodziewałem.
Jedyne co zastaliśmy to spojrzenia i uśmieszki pod nosem kilku dziewczyn. Gdy usiedliśmy obok siebie na ławce, Sebastian z Grześkiem mierzyli nas wzrokiem, jakby chcieli zabić.
My zlaliśmy to, patrząc na nich z uśmiechem.
Znudzili się i dołączyli do smażenia kiełbasek, razem z nami.
Sytuacja się rozluźniła, gdy jeden ze znajomych wyjął gitarę i zaczął grać jakąś wesołą piosenkę. Wszyscy bujaliśmy się w jej rytm, co sprawiło że czas zleciał szybko.
Wróciłem do domu niedługo po szesnastej. Słońce było jeszcze wysoko, gdy przechodziłem przez furtkę. W garażu zobaczyłem mojego tate.
- Jak było? – zapytał. Po głosie wyczułem że wąsaty mężczyzna jest pijany. Żadna nowość, nie zdziwiło mnie to.
- Dobrze, nawet... – Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do domu. Wyczułem kotlety, będąc już w korytarzu.
- Nałóż mi dwa, więcej nie zjem – powiedziałem do mamy, stojącej do mnie plecami. Kroiła warzywa na sałatkę, jednak gdy mnie usłyszała zapytała z uśmiechem o to samo co tata.
- Nawet fajnie, chociaż deszcz nas złapał. Nie narzekam, w sumie... – odrzekłem, rzucając plecak na ziemie. Usiadłem na krześle i patrzyłem jak nakłada mi obiad.
- Tata znowu pił? – zapytałem, jednak bardziej stwierdzając.
- Co zrobisz, taka jego natura – Mama westchnęła i postawiła moje jedzenie na stole. Nie była zawiedziona ani nic. Wszyscy już przywykliśmy że tata ma swój świat. Jak nie naprawia aut to pije.
Zjadłem dość szybko i zaszyłem się w swoim pokoju. Myśli w mojej głowie zaczęły się pętłać w dziwny supeł, którego nie potrafiłem rozwiązać. Powodowały zdenerwowanie.
Anka weszła niespodziewanie.
- Czego?! – wykrzyczałem gdy w mroku pojawiło się światło wpadające z kuchni do mojej sypialni.
Dziewczyna od razu wyszła.
Nie chciałem tak zareagować. To tylko moje wewnętrzne demony przejęły chwilową kontrole. Co ten chłopak ze mną robi?!
Zapukałem w białe drzwi pokoju siostry. Jednak, chciałem żeby wiedziała że wchodzę. Podniosła wzrok z książki którą akurat czytała i spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Przepraszam, nie chciałam – wydukałem, wchodząc i siadając na kanapie – Coś się popieprzyło ostatnio.
- Masz okres? – zapytała prosto z mostu co wywołało u mnie rozbawienie.
- Nie, nie – zachichotałem – Tylko...
Nie wiedziałem jak ubrać w słowa to co chce powiedzieć. I czy wogóle chcę jej mówić o moim problemie którego imię zaczyna się na S.
- Tylko jest pewien chłopak...
Gdy tylko zacząłem, dziewczyna odrzuciła zgrabnym ruchem książkę i spojrzała na mnie zainteresowana. Od zawsze chciała to zrobić – doradzić młodszsej siostrze o chłopaku. Już jak byłem dzieckiem o tym gadała.
- No i nie wiem jak się za niego zabrać... – rzekłem niepewnie, czując się dziwnie w tej sytuacji. Babskie pogaduchy to chyba nie dla mnie.
- Hmm... Wprawdzie już nie spędzam czasu z Marcinem ale nadal pamiętam jak to się robi – powiedziała, mając pewnie przed oczami swojego byłego. Niby tylko przyjaciel, ale widziałem te spojrzenia i znikanie we dwoje gdy chodziliśmy na spacery.
- Musisz po prostu dać mu do zrozumienia jaki jest dla ciebie ważny. I... – tu zrobiła chwilową przerwę, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem – I zmienić sie, tak troche...
Ostatnie słowa powiedziała, jakby nie chciała mnie obrazić a wiedziała że i tak to zrobi.
Powstała chwila milczenia gdyż nie wiedziałem co jej odpowiedzieć, jednak siostra szybko wróciła do tematu.
- Nie mówie że masz zostać jakąś wymalowaną laską tylko... wiesz, taką zwyczajną.
- Dobra, dotarło... Dzięki, kotek... – Wychodziłem z pokoju, na pusto gdyż informacje które zdobyłem są nierealne do przekucia w czyny.
Przecież nie zostane normalną dziewczyną tylko ze względu... na jedynego chłopaka w klasie który ze mną gada i mi się podoba?
- Nie ma, nie ma kurwa takiej opcji... – myślałem gniewnie, chcąc aby rady Anki wymazały się z mojej pamięci.  
Zasnąłem, jednak, gdy rano się obudziłem one ciągle tam były. I jak piętno, dawały mi znać że powinienem wcielić je w życie.
Wstałem i podszedłem do szafy. Otworzyłem ją i spojrzałem na wszystkie moje ubrania. Wzruszyłem obojętnie ramionami, nie będąc pewnym czy aby mój zamiar był słuszny.
Anka akurat się ubierała kiedy wszedłem do jej pokoju. Nakładała przez głowę błękitną tunikę.
- Musze cię o coś zapytać – powiedziałem, wychylając się zza drzwi od szafy.
Dopiero ogarneła że tam jestem. Zaczęła nakładać makijaż pytając o co chodzi.
- Pożycz mi jakiś ciuch – powiedziałem pewnie.
Szczoteczka od mascary prawie wypadła z jej rąk. Siostra spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Serio chcesz to zrobić? – zdziwiona, zadała pytanie a ja spostrzegłem rozmazany tusz w pobliżu jej oka.
- Tak, czemu nie... Warto spróbować – odparłem swobodnie.
- Nie moge, ten dzień przejdzie do historii! – Anka się zaśmiała, radośnie porzucając swoje zajęcie i otwierając swoją drugą szafę.
Tak, chyba aprobowała ten pomysł. Nawet bardzo, sądząc po tym jak energicznie przetrzepywała półki w poszukiwaniu czegoś dla mnie...
Najpierw rzuciła mi jasne szorty które nałożyłem. Cóż, były dziwnie krótkie, jak dla mnie. Nie zwykłem chodzić w krótkich spodenkach, nawet w lecie. A damskich szortów nigdy nie miałem na sobie. Tak, dziwne.
Rzuciła na szybko że mam w nich ładną dupe... Spojrzałem... Nic specjalnego, ale ja się nie znam. Następnie, w moich dłoniach znalazł się biały tshirt, jednak bardziej obcisły od tych które zwykle nosze.
Ubrałem to i dołożyłem znalezioną na wieszaku Anki zgniło-zieloną kurteczke. Ee... spoglądając w lustro zastanawiałem się kim jest ta dziewczyna bo na pewno nie mną.
- I jak? –spytała Anka, podając mi okulary pilotki z odrobinę różowymi szkłami – Podoba ci sie?
Założyłem okulary i spojrzałem na swoje odbicie.
- Ujdzie – rzekłem. Niby jej nie okłamałem. Ale nie czułem się dobrze w tych ciuchach.
- Załóż któreś swoje trampki i spadaj bo się spóźnisz – Siostra wróciła do swoich zajęć a ja szybko dokończyłem przygotowania i wyruszyłem do szkoły.
Miałem dziwne wrażenie że ludzie w autobusie się na mnie gapią. Nie tak jak zwykle, tylko inaczej. I tak wyglądam dziwnie, a jeszcze dziwniej się czuje.
Wchodząc na szkolne podwórko, krzyczałem w myślach "Uspokój sie! Nic się nie dzieje!”. Byłem w jakiegoś rodzaju histerii, pociłem się a ciśnienie było chyba podwyższone. Nie wiem, czy aż tak bałem się reakcji klasy i... jego czy tak bafrdzo pragnąłem zrzucić z siebie to ubranie i ubrać chociażby strój na wf który mam w plecaku.
Nikt z obecnych na podwórku nie zwrócił na mnie uwagi, toteż bardzo szybko wszedłem do szkoły. Ominąłem szatnie, mam na sobie bardzo podobne buty do tych szkolnych więc raczej nikt nie zauważy.
Chciałem już mieć to za sobą więc bardzo szybko udałem się pod klase. Lekcje zaczną się za 10 minut, ludzie już pewnie tam są. Chce żeby powiedzieli co mają powiedzieć, skomentowali co mają skomentować... może wtedy moje nerwy się uspokoją.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1708 słów i 9407 znaków.

1 komentarz

 
  • pola26

    Fajne :)

    7 cze 2016