Trio cz. 10

Rozdział 10
Dziewczyny jak powiedziały tak też zrobiły, od razu zaczęły się zbierać do wyjścia. Wzięłam portfel, który Liam przyniósł mi pierwszego dnia. Moje przyjaciółki robią to samo i po chwili wychodzimy z pokoju. Idziemy korytarzem rozmawiając o tym co trzeba kupić, a Elena już wymyśla swoją idealną sukienkę. Skręcamy za róg kiedy nagle na kogoś wpadam tracąc równowagę. Jakaś dłoń łapie mnie za ramię pomagając mi się nie przewrócić. Podnoszę wzrok.  
-Hej, gdzie tak lecicie?- pyta Liam.
-A do sklepu.- odpowiada Maja.
-A wy w ogóle, znacie drogę?
-Nie..., ale wiesz jakoś sobie poradzimy.
-Może was podwiozę? Będzie szybciej.
-Masz samochód? – Pytam zdziwiona.
-No czarne BMW.
-Uwielbiam BMW- Powiedziała Maja cała uradowana.
-No to zapraszam panie, na wycieczkę. Tylko pójdę do pokoju po kluczyki.
Po chwili był z powrotem. Prowadził nas między piętrami, i doszło do mnie że gdyby nie on już dawno byśmy się zgubiły. Kiedy w końcu wychodzimy na dwór, mam w głowie mętlik od tych wszystkich skrętów i zakrętów.
-Wiecie co dziewczynki?- Pyta Elena.
-Co Sreleno?  
-Nie byłyśmy na dworze, od czasu tego popołudnia w parku.  
-Bywa, zmieniając temat, ja chcę siedzieć z przodu- krzyczę śmiejąc się.
Liam otwiera drzwi samochodu od strony pasażera, a wsiadam za nim któraś z dziewczyn spróbuje mnie uprzedzić.  
Maja i Elena wsiadają z tyłu, z niezadowolonymi minami. Odwracam się do nich i pokazuje im język. Po chwili wszystkie się śmiejemy, a Liam uruchamia samochód wyjeżdżając z parkingu.  
Patrzę, przez okno próbując zrozumieć gdzie dokładnie jestem, ale nie znam tej strony miasta.  
Po 15 minutach  parkujemy przed centrum handlowym.  
-Dobra, po co idziemy najpierw?- Pytam.
-Po sukienki, potem do nich  buty i dodatki.- Mówi Maja uśmiechając się.
-Ty już sobie wszystko wymyśliłaś.
-No oczywiście, że tak.
Wysiadamy z samochodu, kierując się w stronę drzwi. Kiedy udaje mam się przebić przez tłum do środka, podchodzę do ,,mapy” całej galerii szukając najbliższego sklepu i mamrocząc pod nosem ,,magiczna tablico wskaz mi drogę”
Liam patrzy na mnie z rozbawieniem, z trudem opanowując śmiech. Dziewczyny za to nawet nie próbują się opanować, chichrają się na całego.  
-I co ci powiedziała magiczna tablica?
-Że musimy iść na drugie piętro.
-No to idziemy!
Ruszyliśmy w stronę ruchomych schodów i po chwili staliśmy przed sklepem.  
-Gotowi?- Spytała Maja
Tak- powiedziałam ,,nie” pomyślałam, Liam miał podobną minę, jakby zastanawiał się czemu postanowił nas podwieźć, czyli nie tylko ja nie przepadam za galeriami, moje zakupy w takich miejscach ograniczały się do wejścia do księgarni. – Miejmy już to za sobą- dodaję półżartem.
Weszłyśmy do sklepu, a dziewczyny od razu rzuciły się na wieszaki z sukienkami w odcieniu błękitu.  
-To ja sobie tutaj poczekam- powiedział Liam siadając na podłodze  opierając się o ścianę.  
Podeszłam powoli do wieszaków, szukając czegoś co mogłoby mi się spodobać.  
Zielone, żółte, fioletowe i brązowe, ludzie jakiego odcienia tam nie było.  
-Hej Jen patrz na to.- Maja podbiegła do mnie z błękitną sukienką na ramiączkach, sięgającą do połowy łydki.  
-Śliczna- powiedziałam. Na prawdę była ładna i idealnie pasowała do Mai.
-Dla ciebie też coś mam.
-Już się boję.
-I powinnaś.- zaczęła się śmiać wyciągając zza pleców różową sukienkę całą obsypaną brokatem wyglądała jak takie które kupowało się małym dziewczynką, żeby wyglądały jak ,,księżniczki”  
-Sama powinnaś to przymierzyć.
-Podziękuje.
Obie śmiałyśmy się odkładając to cudo na wieszak.  
-Elena masz coś?
-Nie, dajcie mi chwile.
-No dobra to skoro ja już mam to poczekam na was.
Maja odeszła ode mnie i usiadła obok Liama.  
A ja dalej przeglądałam stosy ubrań. Kiedy w oczy rzuciła mi się czerwona sukienka sięgająca trochę nad kostki, była bez rękawków i praktycznie żadnych ozdób poza czarnym cieniutkim sznurkiem wiązanym w pasie, a pod nim czerwony materiał miał kilka warstw opadających na siebie co tworzyło cudny efekt.  
-Wow- mruknęłam do siebie i wzięłam sukienkę z wieszaka.  
-Doba mam- krzyknęła El.
-Ja też.- odpowiedziałam.
-No to drogie panie, do przymierzalni.  
Szybko przymierzyłyśmy sukienki, a dodatki kupiłyśmy w innym sklepie, za nim się obejrzałam, był już wieczór.
-Chyba się spóźniliśmy na obiad- powiedziała Maja w drodze powrotnej.
-Szybka jesteś- powiedziałam żartem
-No wiem.
Dojechaliśmy na miejsce dosłownie pięć minut przed kolacją, więc idealnie zdążyliśmy na posiłek.  
Nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem  głodna puki nie weszłam do Sali pełnej jedzenia. Szybko napełniłam swój talerz i usiadłam przy stole obok już czekających chłopaków.
-Gdzieście byli?- spytał Leo
-Wiesz tu i tam.
-Dobra, może wolę nie wiedzieć.
Kolacja minęła nam w miłej atmosferze i chwilę później stałam w piżamie przed lustrem, czesząc włosy.  
Ale ten dzień zleciał pomyślałam.  
Odłożyłam szczotkę na półkę i wróciłam do pokoju. Dziewczyny już spały. Przeszłam cicho obok ich łóżek nie chcąc ich budzić, zgasiłam światło a potem sama się położyłam czytając jeszcze przez chwilę książkę.  
Zawsze się zastanawiałam jak to możliwe, że w książkach bardzo często główna bohaterka ni stąd ni zowąd znajdywała sobie chłopaka, albo dwóch. To takie naciągane. Dziewczyny nie ma co wierzyć, że nagle pojawi się chłopak marzenie, to tylko w książkach. Może właśnie dlatego tak je lubiłam? A może dlatego, że są moją ucieczką od życia codziennego?  
Zamknęłam książkę i nastawiłam budzik żeby się rano nie spóźnić na ćwiczenie z Leonem.

Tusia

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1068 słów i 5825 znaków.

Dodaj komentarz