Trio cz. 12

Rozdział 12
Stoimy tak kilka minut, pod moim policzkiem czuję mokrą od łez koszulkę Leo.  Robi mi się trochę głupio, ale mimo to nie chcę żeby wypuścił mnie z objęć, czuję się tu dobrze. Chłopak delikatnie gładzi mnie po włosach, próbując uspokoić i rzeczywiście po chwili już nie płaczę. Zalega cisza przerywana tylko naszymi oddechami. Lecz on w końcu się odżywa:  
-Może odpuścisz sobie dzisiaj trening?
-A tak można?
-Jasne, powiem że źle się poczułaś.
-Dziękuje- to tylko jedno słowo, a chcę powiedzieć przez nie tak wiele.  
-Nie ma za co.
Wypuszcza mnie powoli z objęć, a ja ocieram oczy.  
Uśmiecha się do mnie lekko, i patrzy na mnie jeszcze przez chwilę, po czym odchodzi. Patrzę chwilę na jego oddalającą się sylwetkę. Po czym sama odchodzę do swojego pokoju.  
Wchodzę do pustego pomieszczenia.  
I od razu padam na łóżko. Nie wiem czemu, ale czuję się strasznie zmęczona. Może uda mi się na chwilę zasnąć? Szczerze mówiąc w to wątpię, nigdy nie umiałam spać w ciągu dnia.  
Zamykam oczy.
Napada mnie dziwna myśl. Ciekawe co tam w domu?  
To dziwne uczucie. Tęsknie za nimi, wiedząc że oni za mną nie. No bo przecież są pewni że przez ostatnie 2 tygodnie, byłam z nimi. Ciekawe jak to będzie jak wrócę do domu. Czy zauważą jakąś zmianę? Czy będę się jakoś dziwnie zachowywać? Czy przez ten czas się zmieniłam?
-Dobra Jenny uspokój się- powiedziałam
Biorę głęboki wdech.  
-Wszystko będzie dobrze. Uspokój się. Bo jeszcze depresji dostaniesz  
Chwila, czy to normalne, że gadam sama ze sobą? A może mi odbiło?  
Tak to na pewno nie jest normalne.
Moje głębokie  przemyślenia przerywają dziewczyny wchodzące do pokoju.
Już minęła godzina?
Otwieram oczy.
-No hej, co ci jest?- pyta Maja.
-No wiesz zachorowałam, na bardzo ciężką chorobę zwaną Hansofobią  
-Znowu, on? Co tym razem ten debil zrobił?
- Nie no niby nic, ale wiesz to trochę wkurza jak nie ważne jak się starasz, nie ważne że powoli ci wychodzi, on musi zacząć ci wypominać co jest źle!  
-No dobra El robimy grupowy napad. Wiesz jutro nikt nie będzie wiedział co się z nim stało.
-Wchodzę w to- powiedziałam Elena
-I właśnie za to was uwielbiam- wstałam i przytuliłam je.  
Nagle szyby w naszym pokoju pękły, a ja przestałam cokolwiek widzieć. Czułam jak dziewczyny wymykają mi się z objęć. Chciałam je zawołać, ale z mojego gardła wydobył się tylko ochrypły dźwięk. Co tu się dzieje?  
Lecz zanim zdążyłam zrobić choć krok w otaczającej mnie ciemności, znów zaczęłam widzieć. Po całym pokoju porozwalane były kawałki szkła, a dziewczyn nigdzie nie było. Odwróciłam się twarzą do czegoś co kiedyś było moim oknem. I otworzyłam szeroko oczy z przerażenia.  
Na skraju sąsiedniego dachu stał zamaskowany koleś. W jednej ręce trzymał rękę Mai która wisiała nad czteropiętrową przepaścią. W drugiej zaś Elenę  w tej samej sytuacji.  
-Nie!!- wrzasnęłam – puść je!
-Hmm no nie wiem, na pewno chcesz bym je teraz puścił? – Głos miał ochrypły, a na sam jego dźwięk przechodzą mnie ciarki.
-Nie! Proszę zostaw je!  
-Hm wiesz co? Mam dzisiaj dobry humor, pozwolę ci więc wybrać, która zostanie na dachu, a która nie- zaśmiał się, a ja przekonałam się, że jeśli przerażał mnie jego głos to śmiech był dwa razy gorszy.
On mi kazał wybierać między dwoma najlepszymi przyjaciółkami! Nie mogę dać żadnej umrzeć! Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby któraś z nich zginęła przeze mnie!
Cholera! Jak to możliwe! W jednej chwili wszystko jest ok, a w drugiej obie mogą umrzeć. Czuję jak po policzkach spływają mi łzy. Muszę coś wymyślić!  I to zaraz.  
Ale co? Boże Jen! Skup się.
-Czas się kończy. Tik tak.
-Czekaj! Chwilę, wiesz muszę się zastanowić!  
Muszę grać na czas, chociaż nie mam pojęcia co  tej sytuacji mogę zrobić! A może...  
Nie! Nie mogę użyć ognia. W takiej sytuacji może puścić obie.
Cholera! Co robić?!  
-Czas się skończył!
-Co? Czekaj...
Nie słuchał obie moje przyjaciółki poleciały w dół niczym kamień na dno morza.  
Ktoś krzyczał. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że ten przerażony głos należy do mnie. Nieee! To nie może być prawda! Wychyliłam się przez to co zostało z okna, a widok zmroził mi krew w żyłach.
Dziewczyny  leżały nieruchomo w dwóch wielkich kałużach krwi. Ich kończyny były nieludzko powyginane.  
Nie! Proszę! Nie!
Dlaczego one?
-Jen!!!
Płaczę, ale kogo to obchodzi?
One... one nie żyją.
-Jenny!!!
Patrzę na dach na którym przed chwilą stał intruz. Teraz jest pusty.
Padam na kolana.
-Jen!! Otwórz te przeklęte oczy!
Chowam twarz w dłoniach.  
Słyszę jakieś dźwięki ale nie daję im do siebie dojść.
-Jenny. Błagam obudź się!
Chwila... ja znam ten głos.
Otwieram oczy.
Leżę na ziemi.
Musiałam zemdleć.
Patrzę w górę na piwne oczy. Leo.
Po mojej twarzy spływają łzy. Maja... Elena...  
-Obudziłaś się..- mówi.
-I co z tego?- co z tego że się obudziłam skoro one już nigdy nie otworzą oczu? Skoro one już nigdy nie usiądą na łóżku zaspane? Skoro one już nigdy się nie obudzą? O boże! Dlaczego ja się obudziłam! Wolałabym już na zawsze zostać w słodkiej nieświadomości snu.  
-Jen nie wiem co on ci pokazał, ale to nie była prawda!  
-Nie mam pojęcia o czym mówisz!- cała się trzęsę – Dziewczyny, one..
-Jen? Wszystko ok?- Pyta damski głos, bardzo znajomy damski głos.
Patrzę, ponad ramieniem Leo, i dostrzegam moje przyjaciółki. Obie stoją jakby nigdy nic przy drzwiach.  
-Jak? Przecież , byłyście tam. – odwracam się do okna które jakimś cudem jest całe.- Jak?? –Krzyczę!- Postradałam zmysły?
Zanim ktokolwiek zdąży mi odpowiedzieć do pokoju wpadają David i Liam.
-Leo! Co się stało!?
Chłopak podnosi się powoli z kucek i odwraca się do przyjaciół. Na jego twarzy widać powagę ale też trochę strachu.
Podnosi wzrok.
-Znaleźli nas- mówi...

Tusia

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1119 słów i 6004 znaków.

2 komentarze

 
  • pogusia

    To opowiadanie ma swój urok że poprostu chce sie czytać więcej i więcej

    30 lip 2016

  • Lovcia

    To jest świetne <3 Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną część.

    29 lip 2016