Zniewolona cz.13

Zniewolona cz.13Nieznajoma jeszcze bardziej podkuliła nogi, objąwszy je rękoma. Miała całą pobitą twarz, ranę na ustach i… PATRZYŁA NA MNIE. Wystraszona, przenikała mnie wzrokiem, dużymi jak orbity OCZYMA! Tak, do diaska, oczyma! No bez jaj!
      – Hej. – Pozbierałam się wreszcie, wciąż nie wierząc w to, co się tu dzieje. Teraz już byłam pewna, że dali mi jakiś halucynogen, i to niezły w swojej klasie. Ale po co? Żeby mnie jeszcze bardziej wystraszyć? No tak, przecież wcale nie byłam przerażona, w końcu czego mogłabym się bać w tym karaibskim kurorcie?
    – Hej – powtórzyłam, lecz dziewczyna nie reagowała.
    Zrobiłam kolejny krok, wtedy nieznajoma odsunęła się do samej ściany, wydając z siebie upiorny krzyk, a raczej tnący uszy pisk. Zachowywała się jak dzikus. Od razu przeszło mi przez myśl, że pewnie siedzi tu bardzo długo i już zwariowała, albo także jest czymś nafaszerowana i nie wie, na jakim świecie żyje. Może podobnie jak ja przed kilkoma minutami nie widzi człowieka, tylko grom wie, co. Zmroziło mnie. A co, jeśli też będę siedzieć tu Bóg wie, ile? A jeśli wcale stąd nie wyjdę, ale wyjdę… nieżywa? Choć w sumie z dwóch opcji chyba już wolę tę drugą.
    Dziewczyna się wyciszyła, wtedy postawiłam następny krok. I to był błąd. Nagle dzikuska zerwała się z miejsca, niczym kozica zgrabnym susem doskoczyła do mnie i wykrzykując niezrozumiałe słowa, zaczęła mnie drapać i wierzgać rękoma na wszystkie strony. Próbowałam się bronić, odepchnąć ją, ale była niewiarygodnie silna, do tego zawzięta jak cholera. Z drapania przeszła do bicia pięściami, a mnie stać było jedynie na zwinięcie się w kłębek i przyjmowanie kolejnych ciosów. Nagle coś głośno zabrzęczało i nieznajoma padła na ziemię. Co, do groma? Natychmiast zerwałam się z miejsca i odsunęłam najdalej, jak mogłam. Wolałam nie ryzykować i przy okazji przygotować się do ewentualnego kolejnego ataku. Blondynka (chyba, nadal nie byłam pewna), poruszyła się i chciała wstać, wtedy dźwięk rozbrzmiał po raz drugi i dziewczyna znów upadła. Co jest, jakiś pogięty teleturniej? – zadrwiłam zdezorientowana, odgłos brzmiał bardzo złowieszczo, jak jakaś pieprzona bramka na lotnisku lub demoniczna blokada domofonu. Jasne, pierdolone drzwi do piekieł – szydziłam przerażona. Perspektywa, że ze mną stanie się to samo niemal, zapierała dech, ściskając bólem za żebra.  
      Oparłam się o ścianę, czując, że nogi robią się miękkie, a w oczach zaczyna wirować. C, nie mdlej – błagałam. Nie wiedziałam, gdzie będę, jak oprzytomnieję i co się będzie działo. A działo się coraz lepiej.
      Nieznajoma jęknęła cicho, ale nie podnosiła się z miejsca.
      – Daj mi wody, proszę. – Usłyszałam nagle chrapliwy pomruk.
      Ha, ha, dobre sobie. Żebyś znowu zaczęła mnie tłuc? Nic z tego.  
      – Proszę.
      Patrzyłam na nią, na to, jak leży naga na lodowatej podłodze i zaczynało robić mi się jej żal. I dopiero teraz to zauważyłam – jej noga uwięziona była w metalowej obręczy, połączonej ze ścianą grubym łańcuchem. Od razu zrozumiałam, co oznaczał ten dźwięk, dziewczyna została porażona prądem. Chyba. Pojeb naprawdę był bardziej chory niż sądziłam, naoglądał się, kutas, za dużo durnych filmów. Podniosłam butelkę i bardzo, kurczę, nieodważnie, zbliżyłam się odrobinę do młodej kobiety. Byłam prawie pewna, że nic mi już nie zrobi. Znałam działanie paralizatora i wiedziałam, że przez jakiś czas nie będzie w stanie się ruszyć. Ale przecież poprosiła o wodę.
      – Tylko spokojnie, dobra? – poprosiłam, wciąż trzymając dystans.
      – Daj mi wody – powtórzyła w odpowiedzi umęczona dziewczyna.
      C, do cholery, weź się w garść – dodawałam sobie odwagi. Podeszłam do nieznajomej i ukucnęłam, wciąż niepewna swego postanowienia. Dziewczyna po raz kolejny chciała się podnieść, ale i tym razem poniosła klęskę. Targnięta rozgoryczeniem zebrałam w sobie całą chwiejną motywację, odkręciłam wodę, uniosłam „współlokatorkę”, podtrzymując za plecy i podstawiłam jej butelkę do ust. Dziewczyna była tak wyczerpana, że ledwo przełknęła. Gdy dałam jej drugi i trzeci łyk, zabrałam rękę.
      – Wystarczy, mamy mało wody – wyjaśniłam, pałając nadzieją, że nieznajoma wróci do normalności i uda mi się nawiązać choć cień konwersacji i może przy okazji czegoś się dowiedzieć.
      – Pomóż mi – wykrztusiła blondynka, wskazując palcem materac.
      Nie dała rady wstać, zmuszona więc byłam ciągnąc ją jak worek. Cholera jasna, sama ledwo żyję. – Warczałam w myślach, aczkolwiek nie miałam sumienia zostawić jej na tym lodowatym betonie. Po wydaniu stu pięćdziesięciu dwóch stęknięć i jęknięć, udało mi się w końcu przeciągnąć dziewczynę i ułożyć na materacu. Przypatrywałam się jej chwilę, licząc, że może zaraz dojdzie do siebie, ona jednak wciąż leżała jak kukła, oddychając ciężko. I nawet, bezczelna, nie podziękowała. Czyste chamstwo!
      Wróciłam na miejsce i skuliłam się pod ścianą, próbując złapać choć trochę ciepła od własnego ciała i przy okazji przełknąć fakt, że to nie sen, że to przykra rzeczywistość. Oprzytomniej – bezgłośnie prosiłam nieznajomej. Powoli się uspokajałam po niedawnym incydencie, w tej chwili chciałam tylko, aby wróciła do żywych i porozmawiała ze mną, a przynajmniej spróbowała. Jasne, zaatakowała mnie, ale jak na razie była jedyną osobą, z którą mogłam nawiązać kontakt. No i również była uwięziona, siedziała tu, razem ze mną, w tej pierdolonej piwnicy. Widziałam, że myślę jak suka, ale na chwilę obecną cieszyłam się, że tu była, że nie byłam sama.
      – Wody – mruknęła ponownie dziewczyna.
      Spojrzałam na półlitrową butelkę – zostało niecałe ćwierć zawartości.
      – Proszę – powtórzyła nieznajoma.
      Dałam jej wszystko, co miałam, jej wygląd zaczynał politowaniem drzeć mi serce.  
       – Kiedy ostatnio tu był? – zapytała nagle.
       Osłupiałam, zaskoczona pytaniem. Szybko jednak się ogarnęłam i przysiadłam przy dziewczynie.
      – Nie wiem, chyba niedawno. Przyniósł wodę i jakieś prochy, potem odpłynęłam – odparłam. – Jak się nazywasz?
      – Terry – szepnęła.
      – C… Cathy – odpowiedziałam, ciesząc się niezmiernie, że nieznajoma już nie świruje.
      Zazgrzytał klucz w zamku i dziewczyna natychmiast zwinęła się w kłębek, odsuwając do samej ściany. Znów sparaliżował mnie strach.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 1171 słów i 6624 znaków, zaktualizowała 6 lis 2023.

4 komentarze

 
  • Black Crowe

    Nie zawsze Ci to piszę, z dużą przyjemnością się Czyta Twoje opowiadania...  
    Potrafisz to czynić, dzięki!

    19 kwi 2020

  • agnes1709

    @Black Crowe Dzięki  :przytul:

    20 kwi 2020

  • Black Crowe

    @Somebody to są my już dwa! Dopisuję się i podpisuję tyż!
    Umie nam ta Aga pisać, prawda?  :yahoo:

    19 kwi 2020

  • Somebody

    Bardzo dobre... Bardzo  :D Miło mieć w końcu jakiś przerywnik w tych smutnych czasach, oby kolejny był wkrótce :lol2:

    18 kwi 2020

  • agnes1709

    @Somebody O, a kogoż to me czy widzą! :eek: Fajnie, żeś mnie odwiedziła, bo tak bardzo ja tęskniła, a ziomali nigdy za wiele... trele morele, trele morele. O, i o tak ło... łodbija, gdy kwarantanna dobija. I to wszystko bez listka herbaty:tadam::lol2: p.s. Ciekawa ja, czy w zakładzie zamkniętym pozwolą mi pisać?

    18 kwi 2020

  • Somebody

    @agnes1709 Oby Ci pozwolili... Jak nie to napiszę z petycją  :lol2:

    19 kwi 2020

  • agnes1709

    @Somebody 👍

    19 kwi 2020

  • Black Crowe

    @Somebody to są my już dwa! Dopisuję się i podpisuję tyż!
    Umie nam ta Aga pisać, prawda?  :yahoo:

    19 kwi 2020

  • Somebody

    @Black Crowe Umie, umie, jeszcze jak :cheers:

    20 kwi 2020

  • Duygu

    Znowu reklamy! Znowu trzeba czekać w napięciu!  :D  Ziomeczka się w końcu odezwała. Może jakoś sobie nawzajem pomogą? Może ten gość w końcu da nam, czytelnikom, trochę bardziej się poznać... z innej strony?...  :rotfl:

    17 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu Jasne, z tej bardziej drastycznej :D  Reklamy, reklamy, ciężko szło. Pisze, aby pisać, na sucho  :sciana:

    17 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Dobre i to, mam co czytać  :rotfl:

    17 kwi 2020

  • agnes1709

    @Duygu  :przytul:

    17 kwi 2020