Otwieram ciężkie powieki, lecz oczy nie widzą. Kilka chwil na powrót i kilka następnych, aby zrozumieć, że już wróciłam. Ciemność i przenikliwy chłód. Pachnące stęchlizną wilgotne powietrze i cisza. Złowrogie nic. Przeplatana płytkim oddechem bezdźwięczna przestrzeń, głucha niczym w kosmicznej otchłani. Znikomy ruch ciała i ból. Unieruchomione ręce i nogi, paląca lodowatym zimnem, przytulająca nagie pośladki szorstka podłoga i nieświadomość: kto, kiedy, dlaczego, a co najważniejsze – gdzie i po co? Niemy krzyk, tysiące pytań i nasuwające się, niejednoznaczne odpowiedzi.
Ponowna próba poruszenia się, uwolnienia, odrobiny ulgi w cierpieniu, lecz nadaremnie. W nagrodę tylko kolejny, przeszywający zesztywniałe mięśnie ból. Otulający okolice brzucha i żeber piekący ciepłem dotyk i zdrętwiałe kończyny.
Podnoszę ciężką jak syzyfowy głaz głowę, rozglądam się, pytam w milczeniu, interpretuję. Czarne jak węgiel otoczenie nie pozwala niczego dojrzeć, ocenić, wyjaśnić… Daje jedynie strach, miliony znaków zapytania i lęk, strach tak duży, że niemal dławi.
I nagle na wprost coś innego, nowego, dającego cień ożywienia, fałszywej wiary. Cieniutka strużka mdłego, przytulonego do ziemi światła, unikatowy przecinek w przerażającym grobowym bezmiarze. Jak narkotyk przyciąga wzrok, zalewając falą kolejnych pytań i dając namiastkę złudzeń.
Chłód się nasila, sumiennie łącząc siły z męczącym pragnieniem. Wyschnięte na wiór wargi walczą z kneblem, aby zaczerpnąć jak najwięcej oddechu. Niespodziewanie ciche kroki i dreszcz, przełknięcie brakującej śliny. Nieprzyjemny wstrząs, chłód ciała zmieniający się nagle w ognisty, parzący uścisk. Zgrzyt zamka, złowieszcze mruczenie zbliżających się z niepokojącą powolnością ciężkich butów, szum starego radia. Ciepłe chuchnięcie w policzek i miarowy oddech. Pachnący wanilią i piwem, muskający twarz zefirek, aromat byle jakich perfum. Delikatny dotyk palców przy uchu, głaskanie i powolna wędrówka: nos, usta, podbródek, szyja, ramię i prawa pierś. Przerażenie, mocne wyszarpnięcie się i kolejny ból, a po nim niezrozumiały krzyk: "dlaczego, gdzie, po co?”. Szamotanina niczym taniec ryby na haczyku i prośby, rozpaczliwe błaganie – o garstkę jakichkolwiek słów wyjaśnienia, umniejszenie cierpienia, odrobiny wody…
Apele pozostają bez odzewu, więc głośny płacz. Kolejne, zamienione w chrapliwie, niezrozumiale wyrazy znaki zapytania, zaklinanie o wolność, obietnice, groźby, błaganie…
***
– Jeśli przyrzekniesz, że będziesz cicho, zdejmę knebel – rzekł spokojnie lecz stanowczo męski głos.
Przytaknęłam posłusznie głową i po chwili materiał zniknął z mych ust, aby w jego miejsce pojawiła się przejrzyście czysta szklanka z bezbarwną cieczą. Upiłam łyk, szarpana strachem o mało nie dławiąc się jej zawartością.
– Gdzie ja jestem? – szepnęłam niepewnie, nie wiedząc, czy zadawanie pytań to w tej chwili dobry pomysł.
– We właściwym miejscu – odparł, zdawałoby się, z wielką łaską, nieznajomy.
– Ale dla…
Nie skończyłam, przytkana jego szorstką, śmierdzącą benzyną i papierochami dłonią. Cuchnęła strasznie i gdyby nie powstrzymujący mnie lęk, zapewne zaraz bym ją zaraz obrzygała.
– Miałaś siedzieć cicho – warknął mężczyzna, boleśnie ściskając moją brodę. Jego chwilowa dobroć okazała się być tylko pozorem, łgarstwem, to nie wróżyło różowej przyszłości. – Będziesz grzeczna? – zapytał oschle, ściskając policzki coraz mocnej.
Bolało jak cholera, czułam się jak wyciskana bezdusznie cytryna. Kolejny raz kiwnęłam głową na „tak”.
– Więc pamiętaj, i dla twego dobra – lepiej się tego trzymaj – furknął gbur, wystawiając wieki paluch, po czym energicznie odepchnął moją twarz i wyszedł, ponownie zostawiając mnie samą w tym pojebanym grobowcu. Ale przynajmniej nie założył już knebla.
4 komentarze
Somebody
Właśnie, tytuł znany, treść też, ino mi się konto nie zgadza Nie pamiętam, czy komentowałam, ale co tam Zajebiście napisane jak zawsze
agnes1709
@Somebody
Duygu
Moje zdanie znasz Zostawiam łapki pod tymi cudeńkami i kłaniam się nisko
agnes1709
@Duygu Dzięki, słoneczko A żeby jeszcze Som się do tego przekonała...
Duygu
@agnes1709 Będzie dobrze
agnes1709
@Duygu
kaszmir
Wow lubię takie zamroczone sceny. Jednak zniewolenie kobiety jest bezprawiem. Nie wiemy przyczyny i nie znamy okoliczności dlaczego tak się stało. Malowniczo nakreślone obrazy i poetycko brzmiące metafory... Szamotanina niczym taniec ryby na haczyku... piękne, kradnę po cichu.
Umiesz szarpać struny emocji. Pozdrawiam i szacun
agnes1709edit
@kaszmir Metaforki tylko w jedynce, gdyż miało to mieć góra trzy, cztery części, ale wyszło inaczej (jak to zwykle u mnie). Dzięki wielkie za miłe słowa. Bardzo mnie cieszy, że mnie ktoś okrada, to wiele znaczy
AnonimS
Tak . Mielące jęzorem kobiety to dopust Boży. Nie ma to.jak knebel :P . Pozdrawiam
agnes1709
@AnonimS