Szare istnienie - zmiany #28

Szare istnienie - zmiany #28Bacznie obserwowała Jimmy’ego, był wyraźnie zdenerwowany. Cholera, i po co mi to było – myślała, widząc nieciekawego osobnika na fotelu pasażera i jego kwaśną minę. Bała się, żeby nie pojechał z nimi i nie kazał jej i Emmie się pakować i spadać. Nie miała pojęcia, co by wtedy zrobiła. Miała coraz gorsze przeczucia, nic nie było tak, jak powiedział chłopak. Od samego początku były kłopoty, dziewczyna na myśl o kolesiach, którzy dziś ich odwiedzili, miała gęsią skórkę. No i Jimmy, ten od zawsze twardy facet zmienił się nie do poznania. Domyślała się, że jest tylko małym trybikiem w tej całej przestępczej machinie, aczkolwiek odnosiła wrażenie, że nie miał w tym towarzystwie nic do powiedzenia i w razie jakiejś afery, tylko ona i Emma miałyby problemy.
Auto zatrzymało się pod jakąś kamienicą i Jimmy z kolesiem wysiedli.
– Zaraz wracam – rzucił przez okno brunet i oddalił się z mężczyzną od wozu.
Podeszli do drzwi budynku i gdy tylko się zatrzymali, nieznajomy się zamachnął i uderzył bruneta z głowy. Jimmy złapał się za twarz i lekko pochylił. Laura zamarła. Po chwili facet zaczął coś mówić do chłopaka, gestykulując energicznie. Mówił podniesionym tonem, lecz Laurze nie udało się niczego usłyszeć, byli zbyt daleko. No, ładnie – pomyślała, będąc coraz bardziej zdecydowaną na powrót do domu.  
– Siadaj z przodu – poprosił brunet, gdy wrócił do wozu. Nadal trzymał się za twarz
– Jimmy – bąknęła.
– Wszystko okej.
– Okej? Jimmy, obiecałeś… – naciskała Laura, chcąc, aby szybko wyjaśnił jej, co się dzieje.
– To nic.
– Jimmy…
– Kurwa, mówiłem, że pojadę sam! – uniósł się chłopak. – Tu nie chodzi o was i o to, że zamieszkamy razem, bo to nie ma nic do rzeczy, tu chodzi o to, że tam byłaś. Do cholery, śliczna, to nie przedszkole, nie mogę sobie przywozić tam, kogo chcę. Temu się wkurzył – wyjaśnił chłopak.
Laura się wyciszyła. Jimmy również zamknął usta i przekręcił kluczyk.


– Przed jedenastą będę musiał wyjść – oznajmił.
– Dokąd?
– Nieważne. Muszę coś dostarczyć.
Laura już go nie dyskutowała na temat jego „pracy”. Nie chciała zaogniać sytuacji, wiedziała w końcu, na co się pisze.
– Laura. – Dotknął jej nogi. – Wyluzuj.
– To chyba nie był dobry pomysł… z tym wyjazdem – rzekła dziewczyna. – Jak od początku wszystko jest nie tak, to co będzie potem?
– Będzie dobrze. Jutro przyjedzie Darren i wszystko się wyjaśni – odparł chłopak, ale nie wyglądał na przekonanego. Laura w mig to zauważyła.
– Jimmy, coś kręcisz – naciskała.
– Nie kręcę.
– Kręcisz, dziwnie brzmisz.
– Mała, daj już spokój. Obiecuję, że wszystko będzie okej. Zresztą jutro sama z nim porozmawiasz, jeśli chcesz.
Dziewczyna nie była zadowolona, nie zamierzała z nikim gadać. Facet wyglądał jak mafioso, do tego był zły, gdy przyszła z Jimmym, na pewno jest niezadowolony, że tu są, że są tu z Emmą.
Dojechali do celu i Laura już chciała wysiadać. Chciała jak najszybciej pogadać z Emmą i coś postanowić.
– Poczekaj – zatrzymał ją. – Chcesz wracać? – zapytał.  
– Nie wiem.
– Śliczna, ja wiem, jak to wyglądało, ale czy możesz mi w końcu zaufać?
Laurę, gdy kolejny raz usłyszała o zaufaniu, opanowała olbrzymia złość. Już chciała wybuchnąć, powstrzymała się jednak.
– Jestem głodna. Mamy coś do jedzenia? – gładko zmieniła temat.
– Kurde – roześmiał się Jimmy – nie mamy. Zaraz coś kupimy, tu niedaleko jest sklep. Możemy iść piechotą.
Ruszyli w mroku opustoszałą ulicą. Laura rozglądała się dookoła, ciesząc się, że są w jakiejś zapadłej dziurze i że tu policja pewnie jej nie namierzy. Pomyślała o Franku, co robi i jak jego zdrowie po spotkaniu z Jimmym. Czuła się dziwnie, jakby tęskniła i nie tęskniła zarazem. Wiedziała, że woli być teraz z Jimmym, aczkolwiek wyższy z brunetów wlazł jej w tej chwili do głowy i nie chciał wyjść. Nie rozumiała, co się dzieje, czy można kochać dwóch facetów?
Zaczęła jakąś durną licytację, biorąc pod uwagę wszystkie argumenty. Frank, czyli ciepło, zrozumienie kontra Jimmy – zabawa i pełny luz. No i te wszystkie niespodzianki, koniec monotonii i nud…
– Laura – szarpnął ją. – Znów odpływasz? Powinnaś zostać myślicielką, wiesz? A potem spisywać wszystkie swoje myśli i publikować w czasopiśmie dla bab lub poradniku dla początkujących filozofów – zaśmiał się Jimmy.
– Spadaj – napuszyła się.
Jimmy roześmiał się jeszcze głośniej.
– Kocham cię. – Ucałował ją w usta i wciągnął do małego marketu.
Obskurny sklep wyglądał podobnie, jak reszta otoczenia. Odrapane ściany, brzydkie półki, z których zeszła już cała farba i przetarta podłoga – taki widok zastali.
– Co bierzemy? – zapytał brunet.
– Nie wiem, może jakieś sałatki? Nie mają tu chyba zbyt dużego wyboru.
Wzięli cztery sałatki i kilka kanapek, w sklepie był naprawdę marny wybór. Jimmy władował do koszyka jeszcze cztery piwa i dopiero wtedy poszli do kasy. Za ladą stał jakiś starszy facet z brodą i gapił się na nich jak na kosmitów. Zapłacili i czym prędzej opuścili sklep, Jimmy’emu wyraźnie się śpieszyło. Laurze na myśl o powrocie do tego obleśnego mieszkania robiło się niedobrze. Chętnie by się teraz wykąpała, ale przewidując, że łazienka wygląda tak samo brudno jak reszta pomieszczeń, nie była przekonana.
– Śliczna, kiedyś cię okradną – zaśmiał się Jimmy.
– No co? Już tak mam, nic na to nie poradzę – wzburzyła się dziewczyna.
– Jesteś świetna!


Gdy weszli do mieszkania, Billy z Emmą właśnie coś konsumowali.
– Kupiliśmy żarcie, ale widzę, że sobie poradziliście – rzucił wesoło Jimmy.
– Dobrze, że ci wesoło – burknęła Laura i natychmiast spojrzała na Emmę.
Blondynka widząc wyraz twarzy przyjaciółki, od razu połapała, że coś jest nie tak, lecz się nie odzywała.
– Co się stało? – zapytał Billy, widząc rozbity nos przyjaciela.
– Nic takiego.
– Nic takiego… – powtórzyła złośliwie pod nosem Laura.
– Co się stało? – naciskał blondyn.
– Nic, miałem małą sprzeczkę. Mówiłem, żeby nie jechała, ale nie. I był lekki przypał – wyjaśnił Jimmy.
– Dobra sprzeczka, myślałam, że dostanie wpierdol. – Laura nie wytrzymała.
– Śliczna, przestań już… – mruknął Jimmy i spojrzał na zegarek. – Za godzinę wychodzę, zjedzmy coś.


– Może pojadę z tobą? Jak będą chcieli cię tłuc, to zawsze będziemy we dwóch – zaproponował Billy.
– No chyba żartujecie! – Wzburzyła się Emma. – Mamy zostać tu same? Nie ma mowy!  
– W sumie racja – mruknął Billy.
– Umyłabym się, ale nie wiem, czy jest to bezpieczne w tym syfie – rzuciła Laura i poszła do łazienki.
Nie było niespodzianek, toaleta nie była w zbyt dobrym stanie. Dziewczyna od razu zajrzała pod prysznic i trochę jej ulżyło. Nie był nowy, ale przynajmniej niezbyt brudny, prócz dwóch małych plamek w rogu brodzika prezentował się nie najgorzej. Chciała się odświeżyć i zrobić to, zanim Jimmy wyjdzie. Bała się gości, nie wyobrażała sobie, jak to będzie, jak ktoś wpadnie, a ona się myje.  
Po chwili siedziała już pod prysznicem. Śpieszyła się jak mogła, kąpiel trwała niecałe pięć minut. Wyszła, kiedy Jimmy akurat szykował się do wyjścia.
– Za ile czasu wracasz? – Nie czekała z pytaniami.
– Za godzinę. I nie nabieraj do głowy – rzekł brunet, ucałował dziewczynę i wyszedł.
– I jak my mamy tu spać? – zapytała Emma, wskazując kanapę. – Ciekawe, czy tu jest w ogóle jakaś pościel.
Billy otworzył mebel i znalazł poduszkę i czarny koc.
– Kurwa, gorzej niż na melinie – burczała Emma, w tym czasie Laura włączyła telewizor.
– O mamo, działa! – zadrwiła zrezygnowana.
Billy sprawdził też łóżko w sąsiednim pokoju i w rezultacie znalazł jeszcze dwa koce i dwie poduszki.
– My śpimy tu – zarządziła od razu Laura, wskazując kanapę w pokoju, w którym byli.
Nikt z nią nie dyskutował. Dziewczyna zasiadła na kanapie i zaczęła skakać po kanałach. Billy z Emmą z braku zajęcia przysiedli obok. Po chwili Laura oddała chłopakowi pilot, położyła głowę na zagłówku i zamknęła oczy. Chciała, aby Jimmy już wrócił.  


Poczuła całusa w policzek. Stał nad nią z uśmiechem.
– Wstań, pościelimy jako tako – poprosił chłopak.
Niechętnie wstała, chciała dalej spać. Emmy i Billy’ego już nie było. Jimmy rozłożył kanapę i rzucił na nią poduszkę i koc.
– No ja pierdolę, co to ma być? – bluzgał, ściskając w dłoni stary pled. – Dawno tu nikogo nie było, ten koc widział chyba wojnę – drwił. – Mamy tylko jedną poduszkę, więc zabieraj, a ja jakoś sobie poradzę.
Laura nie odpowiedziała, tylko w ubraniu położyła się do łóżka.
– Śliczna, rozbieraj się, nie wyśpisz się – rzucił brunet.
– Nie, już raz wpadli tu jacyś goście. Wolę być ubrana.
Jimmy nie dyskutował, tylko zgasił światło i położył się za plecami dziewczyny. Od razu się spięła. Z miejsca przypomniał jej się gwałt i ten obleśny dotyk J’a. Nie bała się chłopaka, aczkolwiek źle się czuła, gdy leżał obok. Po chwili Jimmy położył rękę na talii brunetki, ale natychmiast zdjęła jego dłoń.
– Przepraszam – usłyszała w mroku.


Przebudziła się w nocy z bólem. Kanapa była dość niewygodna i złamane żebra znowu dały o sobie znać. Napiła się wody i usiadła na krześle, miała dość leżenia. Spojrzała na Jimmy’ego – spał z bluzą pod głową. Uśmiechnęła się, teraz wyglądał tak niewinnie, że dziewczyna nigdy nie pomyślałaby, że taki z niego ananas. Znowu zgłodniała, poszła więc do kuchni po kanapkę. Chwyciła pierwszą z brzegu i już miała wychodzić, kiedy zobaczyła stojącą za szafką torbę. Szybko zajrzała i aż otworzyła usta. Zobaczyła wagę, trzy duże torebki z białym proszkiem i dwa telefony komórkowe. Od razu się zdenerwowała, przewidywała, że Jimmy będzie musiał to wszystko sprzedać albo gdzieś zawieźć, a bała się zostać sama z Billym i Emmą. Wzięła jednak kanapkę, zostawiła torbę w takim stanie, w jakim ją znalazła i wróciła do salonu. Żebra bolały nadal, dlatego gdy zjadła, nie kładła się, tylko położyła głowę na rękach i zasnęła przy stole. Tu było jej zdecydowanie wygodniej


Laura – Billy potarmosił ją za ramię.  Czemu tu śpisz? – zapytał, gdy podniosła głowę.
– Żebra mnie bolą – odparła bez ogródek. – Która godzina?
– Dochodzi szósta. Pojdę, kupię ci jakieś prochy – zaproponował chłopak, nakładając bluzę. – A ty zrób kawę. Mi bez mleka i dwie łyżeczki cukru. Wszystko znajdziesz w reklamówce w kuchni. W tej reklamówce na krześle – dodał sugestywnie i wyszedł z mieszkania.
Półprzytomna dziewczyna poszła do kuchni i chwyciła czajnik. Ciekawe, czy on się do czegokolwiek nadaje – pomyślała, niemniej jednak nalała wody i postawiła na kuchence. Żeby tylko nie wybuchło albo się nie zajarało – zadrwiła, śmiejąc się bezgłośnie. Widząc stan tego mieszkania, bała się dotykać czegokolwiek.  
Billy wrócił bardzo szybko i dał dziewczynie fiolkę.
– Dzięki.
Chłopak chwycił torbę z kontrabandą i umknął do salonu. Laura po chwili postawiła na stole dwie kawy. Dziś miała ochotę. Jimmy z Emmą spali jak zabici.
– Tylko nie komentuj – ostrzegł szorstko Billy, wyjmując wagę i narkotyki. – Poważę trochę, zanim książe wstanie, trzeba się tego szybko pozbyć – wyjaśnił, upijając z kubka.
Laura się nie odzywała, bacznie obserwując chłopaka, który wyjął cały plik mniejszych torebek i rozciął opakowanie z proszkiem. Nabrał odrobinę na scyzoryk.
– Chcesz? – Uśmiechnął się, podając Laurze narkotyk.
– Nie.
Billy wciągnął proszek i wziął się do pracy. Zanim minął kwadrans, zważył już około dwudziestu porcji.  
– Co się tak zerwaliście? – mruknęła zaspana Emma. – Co to jest? – zapytała, zszokowana widokiem.
– Kokaina, nie widać? – Billy szeroko się uśmiechnął.
– Zwariowaliście? A jak ktoś tu wpadnie? – wzburzyła się blondynka.
– Spokojnie… Chcesz? – zapytał chłopak, gapiąc się z przekąsem na sympatię.
– Nie chcę, nie ma siódmej – napuszyła się blondynka. – Zrobię kawę, skoro nie dajecie spać.
– Jemu jak widać nie przeszkadza – Billy wskazał głową przyjaciela, który po chwili również się przebudził.
– Cześć – ucałował Laurę w policzek i zniknął w łazience.
Dziesięć minut później już siedział obok z kawą.
– Ile ci to jeszcze zajmie? Wezmę to, co zrobisz i pojadę, resztę rozwiozę potem – rzekł do kumpla.
– Jeszcze kilka minut.
Laura spojrzała na bruneta niespokojnie, nie lubiła, gdy robił sobie wycieczki.
– Chcesz jechać ze mną? – Jimmy szybko odczytał jej manierę. – Dzisiaj możesz.
Przytaknęła głową.
– A wy tu trochę ogarnijcie. – Spojrzał na Emmę.
– Chyba sobie żartujesz, że będę sprzątać melinę – uniosła się dziewczyna.
Jimmy się roześmiał, ale dał spokój nastolatce i upił kawy.


– Gotowa? – zapytał brunetkę, biorąc torbę.
– Ale gdzie jedziemy? – Laura się zaniepokoiła. – Długo cię nie będzie?
– Spokojnie, dostarczę tylko i pójdziemy coś zjeść. To zajmie… chwilę? – Chłopak się uśmiechnął.
Laura nie była przekonana, ale nie chciała też siedzieć i czekać na nieproszonych gości, a, nie daj Boże, na groźnego Darrena. Chwilę później Jimmy już wyjeżdżał spod kamienicy.
– Jimmy, wróćmy do domu – wyskoczyła nagle brunetka. – Mam złe przeczucia.
– Do domu? – Chłopak postawił oczy w słup. – Laura, przestań się zamartwiać, to dopiero drugi dzień.
– Ale ja czuję, że stanie się coś złego, a moje przeczucia zawsze się sprawdzają. Tak samo był… – już chciała coś powiedzieć, ale się zacięła; nie chciała, aby chłopak poczuł się winny.
Pomyślała o działkach, wtedy też czuła, żeby zostać w domu. Jimmy zatrzymał auto i chwycił dziewczynę za rękę.
– Śliczna, daj nam dwa, trzy dni, okej? Zobaczysz, że wszystko wróci na swoje miejsce. A jak do tego czasu będziesz chciała wrócić, to cię odwiozę. Ja na razie wrócić nie mogę, muszę pozałatwiać sprawy.
– Takie sprawy? – Laura wskazała głową stojącą z tyłu torbę.
– Do cholery, dziewczyno, przecież ci mówiłem! Wiedziałaś, więc o co teraz ta pretensja?! – Jimmy się zdenerwował.
Laura się wyciszyła, wystraszyła się tego nagłego krzyku.
– Przepraszam, piękna, ale naprawdę czasem potrafisz wkurwić. Dobrze, jak chcesz wracać, wieczorem cię zawiozę – mruknął zrezygnowany chłopak i przekręcił kluczyk.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 2585 słów i 15102 znaków.

2 komentarze

 
  • Iga21

    Jupii :danss:  :danss:

    21 wrz 2023

  • agnes1709

    @Iga21 :D

    21 wrz 2023

  • Gaba

    Ciekawy jestem, kiedy te trzy story pomerdają się...  :smiech2:
    Co nie zmienia faktu, że całkiem, całkiem!

    18 wrz 2023

  • agnes1709

    @Gaba :lol2: Wtedy pomerdają ogonkami. Nie, nie pomerdają się, zwłaszcza, że jak Lol zaniemógł, przeczytałam wszystko od a do z. Gorzej mają czytający, przerwa była dość długa.

    18 wrz 2023