Szare istnienie #33

Szare istnienie #33Nagle zamaszyście otworzyły się drzwi i stanął w nich niewysoki, około dwudziestoletni chłopak, o włosach koloru ciemny blond. Na głowie miał czarną czapeczkę z daszkiem, a w ręku dzierżył dużą, białą torbę.  
  – Jimbo, przy...! –  zaczął, ale ujrzawszy Laurę, od razu się zaciął, zdziwiony widokiem brunetki.
    Ta zdrętwiała, była pewna, że to bydlak, który pobił Jimmy’ego, lecz gdy zobaczyła, że nie, trochę jej ulżyło, choć nie do końca.
    – Jimbo, przywiozłem ci żarcie – dokończył koleś, stawiając zakupy na stole, lecz wciąż przypatrywał się Laurze, niezadowolony raczej jej obecnością.
    – Musisz tak wpadać?! Straszysz dziewczynę! – warknął Jimmy. – Dzięki, siadaj, wypijesz kielicha – dodał, opanowawszy się po chwili.
    Koleś usiadł i odpalił papierosa.
    – Sorry, śliczna, on nie wie, do czego służą komórki, albo jak się z nich korzysta – szydził brunet, uśmiechając się, lecz z dużą sympatią.
    – Bujaj się! – pyskował przybyły.
    Przekomarzanie się zakończyło i chwilę później Laura dowiedziała się, że chłopak ma na imię Billy, a jego pseudonim „Mały”, zapewne ze względu na wzrost.
    – Co kupiłeś? – zapytał Jimmy, a może Jimbo...?
    – Nie kupowałem, podjebałem z domu, ale starałem się, żeby było treściwe. Jest sporo wędliny, dwa steki, kawa, cukier, pieczywo, jakieś zdechłe pomidory i coś tam jeszcze. Nie pamiętam, brałem, jak leci. No... ale mam flaszkę! – zaśmiał się Billy. Nie za duży wybór, ale babka nie robiła jeszcze zakupów. Tylko ciekawe, czy to badziewie jeszcze działa? – wskazał ręką na stojącą w kuchni, małą lodówkę. – Dawno nikt nie był w tym chlewie, ale widzę, że masz przynajmniej światło – zaśmiał się, i ponownie spojrzawszy na nastolatkę, wyjechał: – Miałeś być sam!
    – Wyluzuj, bez przypału. To laska, o której ci mówiłem.
    Laura słuchaał dyskusji coraz bardziej niepewna, nie mogła zinterpretować, co myśli w tej chwili blondyn. Nie był raczej zachwycony, ale i też nie wyglądał zbyt groźnie. No i to „...o której ci mówiłem”, co to miało znaczyć?!
    Dialog trwał nadal: –...Nie mogę dużo, jutro muszę coś zarobić, jestem w czarnej dupie, posiadam dwie dychy – rzekł Billy i właśnie otrzymał do połowy napełniony kubek, z którego upił mały łyk.  
    Znów spojrzał na Laurę, uczepił się do niej jak rzep, co wywoływało u dziewczyny spory niepokój.
    – Śliczna, wypijemy z jednego? Nie mam więcej kubeczków – wtrącił Jimmy, wyrywając ją z potajemnego obserwowania przybysza. – Nie mam żadnych chorób – dorzucił wesoło, podając jej pojemniczek.
    Wypiła, zapiła i nerwowo chwyciła chipsy, którymi zapchała połowę buzi. Mały odpalił kolejnego skręta, którego po spaleniu kilku chmur, podał przyjacielowi, ale ten od razu przekazał go Laurze. Wstydziła się odmówić, więc w milczeniu pociągnęła dwa razy i oddała mu towar.
    – Zaraz dwunasta, czym przyjechałeś? – zapytał Jimmy.
    – Ziomek mnie podwiózł, mam zadzwonić, jak będę wracał.
    Odezwał się telefon dziewczyny i ta natychmiast struchlała – „Kto to może być o tej porze?”. Spojrzała – Emma, po czym niepewnie zerknęła na reakcje chłopaków, nie wiedząc, czy odebrać.
    – To jak już go odzyskałaś, to z niego korzystaj – wyskoczył Billy, patrząc na brunetkę dziwnym wzrokiem.
    – Młody!!! – huknął Jimmy. – Coś ci powiedziałem...!!!
    Telefon śpiewał nadal, więc Laura wstała i wyszła przed chatkę.
    – Co jest? – zapytała, nadal nie mogąc uwierzyć w telefon przyjaciółki.
    – Kurwa, co ty odpierdalasz?! – zawyła blondynka. – Gdzie jesteś?! Twojej matki nie ma, a Travis szaleje!
    – Niech szaleje, gówno mnie to obchodzi! – odparła, chichocząc cicho pod nosem, gdyż ziółko coraz bardziej wkręcało się do mózgownicy, przez co przyjaciółka wydała się nagle strasznie zabawna.
    – Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie.
    – Nie ma takiej potrzeby, tu mi dobrze.
    – Jesteś z nim?!!! – Emma nie dowierzała, że niedawno tak się go bała, a teraz urządza sobie z nim bale.
    – Nieważne – chichot zmienił się w śmiech, kompletnie zapomniała o gościu w domku.
    – Kurwa, Laura, nie wkurwiaj mnie i gadaj, zaraz przyjadę! Zobaczysz, to się źle skończy! Tacy goście są mili... do czasu! Ćpałaś coś?!!! – blondynka się wkurwiła.
    – Nie, piję wódkę – zadowolenie nie malało.
    – Dobrałaś sobie nowe towarzystwo?! Proszę ostatni raz: powiedz, gdzie przyjechać?!
    – Nie! – zagrzmiała brunetka, kompletnie jej odbiło i nie myślała już chyba racjonalnie.
    – Dobra, to spierdalaj! Tylko mi potem nie mów, że cię pobili, wyruchali, albo zrobili coś innego! Żegnam! – rzuciła zrezygnowana przyjaciółka, udowadniając głosem, że bardzo ją boli obecne zachowanie brunetki i odłożyła słuchawkę.  
    – Kurwa, następna będzie rządzić moim życiem! Co za ludzie...! – mamrotała nastolatka, podburzona działaniem czterdziestu procent, ale zaraz ochłonęła, gdyż musiała wrócić do chatki.
    Ruszyła, bojąc się i nie bojąc zarazem, po czym delikatnie uchyliła drzwi, weszła do środka i grzecznie usiadła koło bruneta.
    – Musisz się tak drzeć?! Mam tu znajomych! Masz szczęście, że to czwartek, w weekend nocują tu ludzie i nasrałabyś mi w życiu! Kurwa, co za przypałowy wynalazek! – fuknął blondyn, wypijając wódkę, a następnie odpalając papierosa.
    – Mały, kurwa, prosiłem... – zniesmaczył się Jimmy.
    – No co, nieprawdę mówię?! Poza tym chyba nie chcesz, żeby ktoś cię tu namierzył?! A może chcesz?! To dalej jej broń! – wkurzał się Billy.
     Laurze wyśmienity humor przeszedł w okamgnieniu, już nie była taka zawzięta, szybciutko zmalała do wzrostu krasnoludka.
    – Mała, nie słuchaj go, on do ciebie nic nie ma, po prostu jestem tu na lewo i nie chcemy lipy, sama rozumiesz – uspokajał ją brunet, ponownie przytulając.
    – Wiem, sorry – wydusiła, mając nadzieję, że typek się w końcu od niej odpierdoli, choć z drugiej strony poczuła się przy Jimmym bardzo bezpieczna.
    – Prócz tej komórki dała ci w końcu spokój? – młodzik nagle zmienił temat, jakby przypieprzania się sprzed chwili w ogóle nie było.
    Laurę jakby ktoś trzepnął w łeb, dobrze wiedziała, o kim mówi.
    – Nie wiem, już z nią nie pracuję – odparła ciężko.
    – Pierdol ją, przejdzie jej prędzej czy później. Po prostu unikaj, a w końcu jej się znudzi i znajdzie sobie inną ofiarę. Tu wcale nie chodzi o jej byłego, bo puszcza się na lewo i prawo,  więc pizda nie swędzi, po prostu ma tak samo pojebane hobby, jak jest ona sama – oznajmił, wywołując u dziewczyny niemałe zaskoczenie tą zmianą podejścia do niej.
    Cisza.
    – Posłuchaj go, on częściej z nią przebywał, ale teraz zmądrzał... w końcu! Dobrze, że się wreszcie opamiętał, bo jeszcze jej głupota przeszłaby na niego, a to już nieuleczalne! – rzucił Jimmy i wszyscy, jak jeden mąż, uderzyli cichym śmiechem.
    Brunetka była nieco zszokowana tym, że obaj panowie tak jej nie lubią, a może zdanie „nie lubią” jest tu za małe?
    – Dobra, daj jeszcze jednego i spierdalam, rano się umówiłem – poprosił Billy i zaraz dostał działkę. – I Jimbo...! Cicho!!! – dodał.
    Dziewczyna odetchnęła szczęśliwa z faktu, że już sobie idzie. Nadal milczała. Chłopak wypił i podniósł się z miejsca, odpalając kolejnego papierosa, po czym ze słowami: „na razie” podał rękę Jimmy’emu, ku jej zdziwieniu, jej też i ruszył do drzwi.
    – Chcesz gumkę? – zapytał jeszcze kumpla, odwracając się przed progiem  
    – Dzięki, nie używam, jest czysta – zaśmiał się brunet, lekko już zawiany i Laurę na powrót zmroziło, a palące szpile przeszły od stóp do głów.
    – Na razie – powtórzył koleś i wyszedł, ale zaraz wsadził głowę do środka i spojrzał na nastolatkę. – I nie myśl, że cię polubiłem, po prostu tamtej ściery nie lubię bardziej – wypowiedział się na odchodne i zamknął drzwi z tamtej strony.
    Była kompletnie zdołowana, lecz nie jego złośliwością, tylko słowami bruneta. To: „Jest czysta”, wypompowało z niej całą chęć do życia, teraz czekała tylko na gwałt lub przymuszenie jej do czegoś.
    – Laura – potarmosił jej rękę. – Co jest?
    – Nic, mogę jechać do domu? – ledwie wypowiedziała, jakby ktoś wsadził jej w gębę tłumik.
    – No przestań, przecież żartowałem! – zaśmiał się. – Mam wisielczy humor i pierdolę, co mi ślina na język przyniesie. Nie powinienem cię straszyć, sorry – tłumaczył się, chichocząc, ale dziewczyna połykała już stojące w gardle łzy. – Śliczna, daj spokój, przepraszam – nagle spoważniał i chyba zrobiło mu się głupio, gdyż brunetka wyglądała teraz jak zombi.
    Mocno ją objął, chwytając za rękę.
    – Laura, nie wypuszczę cię samej. Jest noc i jest niebezpiecznie, poza tym chcę się jeszcze z tobą napić. Wyluzuj, przepraszam, durne żarty – powtarzał się i zaraz nalał dziewczynie wódki, chcąc rozwiać tą głupią sytuację, którą sam tak idiotycznie sprowokował.
    Wypiła natychmiast, mrucząc: „nalej jeszcze”, co wprawiło chłopaka w zadowolenie.
    – Dobra, zobaczmy, co za gówno tu przywlekł – oznajmił, wydobywając z torby litrową butelkę Absoluta. – No... może nie takie gówno. Mały – zwracam honor – chichotał. –Zjesz coś? Obadajmy – dalej szperał w reklamówce. – Mam szynkę, która wygląda całkiem ładnie, bułki, pomidory i nawet dwa ogórki... o kurwa! – radość z każdą chwilą wzrastała i w końcu dziewczyna zdobyła się na uśmiech.
    Polał po działce, podał brunetce i kontynuował:
    – O, przytargał nawet ser, ale jest tak ciepło, że się, kurwa, cały skleił! – zarżał, wymachując plasterkowanym Cheddarem, który wyglądał już jak zbita, żółta kupa. Ale nie pomyślał, żeby kupić napój, a tu już mało zostało – spojrzał na Sprite’a. – Trudno, wypiję bez, zostawię tobie. Co zjesz? Wiem, nie zbyt wyrafinowane, ale mam tylko to.
    – Nie chcę, dzięki.
    – Na pewno? Zajarałaś,  nie masz chęci na przekąskę?
    – Nie mam – rzekła i chwyciła za kubek.
    – Oj, śliczna, najebiesz się i jutro będzie kac, ale to nic, przeżyjesz. Pójdę, schowam to, o ile ten przedwojenny kloc jeszcze działa – "obraził" lodówkę i poszedł do kuchni. – No... coś tam działa, bo jest światło, ale jak chłodzi, chuj go wie.
    Zaraz wrócił i zasiadł przy dziewczynie, obejmując ją. Przez ogłupiające nieco działanie wódki nie zwracała nawet uwagi, że ma przecież faceta, a od groma czasu siedzi w uścisku z innym. Alkohol wywalił z niej wszelkie poczucie winy.
    – Ale, kurwa, wymyśliłem patent! – nagle znowu podniósł wesoły głos. – Jak do jutra zepsuje mi się żarcie i znów wysiądą jebane korki, to będzie pożytek z tego złomu! Postawię naprzeciwko pryczy, otworzę i będę miał lampkę nocną! – wył coraz głośniej, nie zważając na prośby kumpla. – Ale jak podłączę ją bez korków...?! Patent spalony! – zrobił zabawną minę.
    Laura wybuchnęła śmiechem, po tym tekście nie mogła się już powstrzymać.
    – Jak zgłodniejesz, masz powiedzieć, ok?! – ciut spoważniał.
    – Dobrze...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1941 słów i 11474 znaków.

1 komentarz

 
  • Mlody1

    No to co. Pierwszy skomentuje. 2 literówki są.  Ta część spodobała mi się. Dobrze wiesz co lubię xD ogólnie trochę za krótkie, szybko się czyta.  Czekam na następną część

    19 gru 2016

  • agnes1709

    @Mlody1 Tak, bo znowu bezczelna i złośliwa. Wiem, co lubisz, hehe! Literówek jest pewnie więcej, ale na razie nie chce mi się poprawiać, czytać pp raz 3. Czekasz na następną, ale czuję, że urwiesz mi łeb. No ale cóż... zaryzykuję! Jutro będę miała chwile, to napisze, bo dziś jak zacznę, znowu nie skończę, Ostatnio dobrze mi idzie, a o 2 w nocy iśc spać to trochę nieładnie:)
    p.s. Fajnie, że jednak żyjesz, ja trochę gorzej:(

    19 gru 2016