Szare istnienie #9

Szare istnienie #9Nagle do kuchni weszli dwaj wysocy mężczyźni.
– Dzień dobry. Śledczy Martins i śledczy Burrows. Musimy zadać państwu kilka pytań – byli śmiertelnie poważni.  
Laurze od razu powietrze stanęło kołkiem i jedna myśl przeszła przez głowę: "Frank, nic im nie mów”.
– Przejdźmy do innego pomieszczenia – stanął nad nastolatką szczupły, wysoki typ. Był dość młody, miał około trzydziestu – trzydziestu dwóch lat i w pełni wzbudzającą zaufanie twarz. Jego czarne, potargane włosy i lekki zarost, bardzo dodawały mu dużo męskości.
Zaprowadził brunetkę do szatni.  
– Usiądź – wskazał jej krzesło.
Wyjął mały notatnik, długopis, usadowił się naprzeciwko nastolatki
i zapytał:
– Znasz Pana O'Donnella?
Dziewczyna przez te nerwy kompletnie nie załapała, o co mu chodzi.
– Matta... – sprostował i panna się obudziła.
– Tak – wydusiła.
– Zauważyłaś, aby miał jakieś problemy w pracy albo poza nią? – wydawał się być zimny jak głaz.
– Nie.
– Dobrze się znacie?
– Nie bardzo, pracuję tu dopiero trzeci tydzień.
– Czyli wcześniej go nie znałaś?
– Nie.
– Nie wspominał o jakichś kłopotach, może był poddenerwowany? Zauważyłaś coś dziwnego? – męczył ją pytaniami, a ona marzyła tylko, żeby już sobie poszedł.
– Nie, zachowywał się normalnie.
Koleś z racji zawodu od razu zauważył, że dziewczyna zachowuje się bardzo nerwowo.
Młoda... Nie ukrywasz czegoś? – teraz się uśmiechnął.
– Nie.
– To czemu się denerwujesz?
– Nie wiem. Może temu, że nigdy nie przesłuchiwała mnie policja.
– Laura... Jeśli coś wiesz, powiedz. Nie stanie ci się żadna krzywda – patrzył na nią ciepłym, matczynym wzrokiem.
Nic nie wiem, znam go tylko z pracy – wydusiła, ciężko nabierając powietrza.
– Laura, nie kłam.
– Nie kłamię.
– To dlaczego nie patrzysz mi w oczy? – zagiął ją doszczętnie.
Nie odpowiedziała. Cały czas usilnie starała się skupić swoją uwagę na gliniarzu, ale chcąc nie chcąc jej wzrok co chwila gdzieś uciekał.
– Co się stało z twoją dłonią? – ciągnął facet.
– Oparzyłam się.
Stróż prawa przypatrywał się jeszcze chwilę dziewczynie, ale widząc, że nic nie wskóra, w końcu rzekł:
– No dobrze, nie będę cię dłużej męczył. Jakbyś jednak coś sobie przypomniała, skontaktuj się ze mną – dał jej wizytówkę. – To jest numer mojej komórki, dzwoń o każdej porze.
– Dobrze.
– Chodź – wstał i ruszył w stronę kuchni, a za nim spięta brunetka. Mike, skończyłeś?! – krzyknął do kolegi z końca pomieszczenia.
– Tak, już idę.
Facet za chwilę podszedł do młodszego kolegi, który zwrócił się jeszcze do Laury:
– Laura, pamiętaj: nie bój się i dzwoń! – znów się uśmiechnął.
– Dobrze – wybełkotała.
Gliniarze wyszli, a 18-latka od razu podeszła do Franka i przeszyła go pytająco-błagalnym wzrokiem.
– Nic mu nie powiedziałem. Ale mała... tak nie można, ona musi za to odpowiedzieć.
– Wiem, ale Travis...
– Spokojnie, nie denerwuj się. Mówiłem, załatwimy to inaczej... po cichu.
Laura nie zdążyła tego skomentować, bo za chwilę do kuchni wszedł Ben i od razu wyjechał do chłopaka:
– Frank, co się dzieje w tym lokalu? Czemu czepiasz się Amber?
– No kurwa...! Nie mów, że się poskarżyła?! – chłopak uderzył głośnym śmiechem.
– Nie, Jack widział zajście i mi powiedział.
– Zajście...?! Jakie zajście?! – rechotał na całego. Wywaliłem ją z kuchni, bo nic nie robi, tylko plącze się pod nogami. No i co…?! Dalej będziesz łykał jej durne żale?! – chłopak zaczął się unosić. – Już dawno ci mówiłem, żebyś ją wywalił! Jest opryskliwa, wprowadza zamieszanie i skaleczyła małolatę.
– Ale chyba pracuje tu dłużej. Wcześniej jakoś nie było problemów, więc wniosek nasuwa się sam...
– Że co...?! – zagrzmiał brunet, zrywając się z miejsca – No… powiedz mi jeszcze, że to wina Laury!
Nastolatka siedziała cała sztywna, bojąc się poruszyć.
– Prosiła się o to, tak?! – huknął Frank, podstawiając oparzoną dłoń dziewczyny pod nos szefa.
– Słyszałem, że to był wypadek.
– Wypadek to się wydarzył dwadzieścia trzy lata temu, przy poczęciu tej wywłoki!
– Frank... grzeczniej. I nie życzę sobie, abyś wyganiał ją z kuchni. W końcu też ma jakieś obowiązki – oświadczył Ben.
– Obowiązki…?! Cały dzień siedzi dupą za barem i popija kawę, a może robi też coś innego... nie wnikam! – brunet uśmiechnął się cynicznie.
– Dobra, nie będę przedłużał tej dyskusji, swoje powiedziałem.
– Posuwasz ją, czy co...?! Nie rozumiem twojej postawy!  
Laurę zamurował jego tekst, w końcu gadał z szefem.
– Nie. Zawsze dobrze pracowała, póki... – facet się zaciął.
– Póki co?! Zanim nie zatrudniłeś młodej, nie?! – syknął ironicznie i miał dość zastanawiającą minę. – Wiesz co…?! Mam dość ciebie i tej meliny! Proszę bardzo, teraz twoja pupilka będzie miała aż nadto miejsca w kuchni. Idziemy! – ryknął do Laury, chwytając ją za rękę i poprowadził w stronę przebieralni.
– Frank! – krzyknął Ben, ale chłopak ani myślał się zatrzymywać.
Zaprowadził dziewczynę do szatni.
– Przebieraj się! – rozkazał i wyszedł.
Kompletnie osłupiała, odprowadził go wzrokiem, ale za moment zrobiła to, o co prosił. Frank po dwóch minutach pojawił się w jej szatni, też już przebrany.
– Gotowa?
– Frank, zrezygnujemy z pracy? Ja sobie poradzę, ale co z tobą?
– Znajdę inną, tobie też czegoś poszukamy. Chodź już – sterczał oparty o framugę.
Wyszli z zaplecza i Ben od razu podskoczył do chłopaka.
– Frank, rzucasz pracę...?! Mogłeś mnie wcześniej powiadomić, skąd ja teraz wezmę pracowników?!  
– Przecież masz swoją ulubienicę, poradzisz sobie – odparł brunet, prowadząc Laurę do drzwi.
– Zostań! – apelował szef, ale chłopak miał to gdzieś i po chwili siedział już z dziewczyną w Toyocie.
– Chcesz jechać ze mną do szpitala? – zapytał.
– Zadajesz głupie pytania!  
Ruszyli w stronę końca miasta. Po niecałych dziesięciu minutach zatrzymali się pod jasnoróżowym budynkiem. Weszli do środka i Frank zapytał pielęgniarkę w recepcji:
– Dzień dobry. Gdzie leży Matthew O'Donnell? Przywieźli go wczoraj.
– Chwileczkę, zaraz sprawdzę – otworzyła duży notes. – Intensywna terapia, do końca korytarza i w prawo. Ale wątpię, aby lekarz wpuścił państwa do sali. I proszę włożyć fartuchy, są w tamtym pomieszczeniu – powiedziała kobieta, pokazując im pierwsze drzwi po lewej.
– Dziękuję – brunet chwycił Laurę za rękę i udali się do owego pokoju. Nałożyli białe okrycia, po czym poszli w stronę końca korytarza.  
– Mała, uspokój się – powiedział Frank, gdyż dziewczyna coraz mocniej ściskała jego dłoń.
Doszli do drzwi z mleczną szybą i wielkim, czarnym napisem: "OIOM”. Poniżej widniał dopisek: "Prosimy o zachowanie ciszy!”. Laura była już cała mokra... bała się wejść do środka.
– Może chcesz poczekać tu? – spojrzał jej w oczy.
– Nie.
Frank uchylił drzwi i ruszyli. Od razu przy wejściu zaatakowała ich siostra oddziałowa.
– Państwo do kogo?
– Do Matta O'Donnella.
– To jest oddział intensywniej terapii, nie można tu wchodzić ot tak sobie! – była wyraźnie rozgniewana.
– Rozumiem, ale dowiedziałem się o wypadku i chciałem go zobaczyć.
– Dobrze, ale tylko chwilę. I proszę nie wchodzić do sali. Trzecie drzwi po lewej – rzuciła i zniknęła za wysoką ladą.
Jak doszli na miejsce, ukazał im się przykry widok. Nieprzytomny, podłączony do respiratora chłopak, leżał z aparatem tlenowym przy ustach. Prawą rękę, od palców do łokcia miał w gipsie, w trzech miejscach rozciętą, obrzękniętą wargę i dość duże obtarcie skóry z prawej strony twarzy. Głowa od czoła wzwyż zawinięta była bandażem. Oczu nie było widać wcale, widniały tylko dwa potężne, granatowe siniaki.
Laurze natychmiast zrobiło się słabo i gdyby chłopak jej nie przytrzymał, zapewne zaliczyłaby szpitalną posadzkę.
– Mała, w porządku? – zapytał, gdy stanęła trochę pewniej na nogach.
– Nie, nie w porządku! – rzuciła płaczliwie, patrząc na Matta.  
W sali siedziała szatynka, lekko po 30-stce. Gdy podniosła głowę i zobaczyła przybyłych, zaraz do nich wyszła.
– Cześć – bąknęła chrapliwym głosem i uściskała chłopaka. – Boże, Frank, kto mu to zrobił?! Czy on znowu rozrabia? – rozpłakała się.
– Nie rozrabia, to jakieś łobuzy – odpowiedział brunet.
– Frank...! On ma połamane prawie wszystkie żebra i przebite płuco! – oznajmiła roztrzęsiona, płacząc coraz głośniej.
Laura słuchała tego wszystkiego w dogłębnym szoku. Gdyby tylko mogła cofnąć czas...
– Kim, uspokój się, wyliże się. To twardy facet – pocieszał ją Frank. – Jadłaś coś? Od której tu jesteś?
– Przywieźli go około szóstej, przyjechałam godzinę później – mamrotała niezrozumiale.
– Choć do baru, zjesz coś – brunet objął ją w pasie.
– Nie chcę. Dziś wrócę do domu, bo lekarz powiedział, że nie pozwoli mi zostać drugą noc, to coś zjem.
– Przyjechałaś samochodem?  
– Nie.
– Proszę już kończyć – stanął koło nich brodaty, siwy facet.
– Jeszcze minutka – poprosił Frank i mężczyzna schował się w sali Matta.
Gdy odsłonił kołdrę, aby go obejrzeć, okazało się, że chłopak lewą nogę także ma zagipsowaną. To dobiło 18-latkę.
– Kim, jest prawie wpół do szóstej. Chodź, podwiozę cię, siedzisz tu już dobę – nalegał chłopak.
– Dobrze, tylko wezmę torebkę – powiedziała cicho i poszła do sali.
Tam jeszcze chwilę rozmawiała z lekarzem i wyszła. Frank przedstawił sobie obie panie, ale siostra pobitego nie miała raczej głowy do zawierania znajomości, bo trochę oschle podała rękę Laurze. Ta była totalnie załamana. Przestała już myśleć o Amber, pracy, ojcu Franka, nawet o Travisie... myślała tylko o Mattcie. Szła i miała wielką chęć rozbeczeć się na cały szpital, ale przełykała tylko napływające do gardła łzy. W tej chwili najbardziej nienawidziła gazety, w której znalazła ogłoszenie o tą nieszczęsną pracę. Nawet nie zauważyła, kiedy doszli do auta, była gdzie indziej.
– Laura… – objął ją Frank.
Spojrzała na niego jak naćpana.
– Już dobrze – powiedział, choć wiedział, że wcale nie jest dobrze.
Otworzył jej tylne drzwi, a miejsce z przodu zajęła siostra 21-latka. Dojechali do centrum, gdzie stała jej kamienica.
– Poradzisz sobie sama? Może u ciebie przenocować? – zapytał chłopak siostrę przyjaciela.
– Nie trzeba, zjem coś i się prześpię. Jestem wykończona.
– Ok. Jak coś, to dzwoń.
Szatynka opuściła pojazd i Frank zapytał:
– Mała. Chcesz coś zjeść?
– Nie, odwieź mnie do domu – mruknęła, gapiąc się w szybę.
Odwrócił jej twarz.
– Laura, przestań się zadręczać, ty nie masz tu nic do rzeczy.
Milczała, ponownie odwracając głowę. Chłopak dał jej spokój i ruszył. Szybko dojechał pod jej dom. Już chciała opuścić pojazd, ale ją przytrzymał.
– Mała, jeśli źle się czujesz, możesz przekimać u mnie.  
– Nie, cześć – rzuciła przez zęby i wysiadła z auta.  
Frank jednak, widząc, że coś niedobrego dzieje się z dziewczyną, wyskoczył za nią. Chwycił ją za rękę i odprowadził pod same drzwi.  
– Może z tobą posiedzieć? – brnął dalej.
– Nie, jedź już.
– Travis jest w domu?
– Nie wiem, sam sprawdź – mruknęła, nie spojrzawszy nawet na chłopaka.
Weszli do środka i zaraz okazało się, że 22-latek jest w domu.
– Cześć. Możemy pogadać? – spytał go Frank.
Nastolatka nie czekała na rozwój wypadków, nie pożegnała się nawet, tylko migiem zniknęła na schodach. W głowie świtała jej tylko jedna myśl: "to wszystko przeze mnie”. Kompletnie nie bała się tego, co zamierza zrobić, zachowywała się jak zahipnotyzowana.  
Wpadła na piętro i pierwsze co zrobiła, to udała się do łazienki w poszukiwaniu tabletek matki. Przewaliła całą szafkę, wywalając wszystko na podłogowe kafelki. Znalazła fiolkę... czegoś. Zajrzała do środka – było w niej kilkanaście sztuk. Uśmiechnęła się głupkowato, ale zachowując jeszcze resztki zdrowego rozsądku sprzątnęła bałagan, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Wróciła do swojego pokoju i opróżniła opakowanie, popijając niedokończonym napojem, po czym poszła na dół. Frank jeszcze gadał z Travisem. Ten, widząc siostrę, krzyknął:
– Młoda, chodź tu! – ale ona przemaszerowała koło nich jak duch. – Laura! – powtórzył.
Bez reakcji.  
Przybyła do kuchni w celu przetrząśnięcia apteczki – tam było to, czego potrzebowała. Lecz niestety... siedzący w salonie panowie pokrzyżowali jej plany. Wzięła więc tylko napój i ruszyła z powrotem.
– Młoda! – ponownie usłyszała 22-latka.
Znów go zignorowała. W moment była na górze i po chwili usłyszała trzaśnięcie wejściowych drzwi. Wyjrzała przez okno i gdy zobaczyła brata, odprowadzającego Franka do samochodu, migiem pojawiła się przy apteczce. Znalazła jeszcze dwie ampułki i te najbardziej były jej potrzebne. Dopiero w sypialni sprawdziła zawartość – w jednej znajdowało się parę sztuk, druga nie była nawet zaczęta. Bez zastanowienia wpakowała kilka do ust, popijając Sprite'm, i po chwili to samo stało się z pozostałą częścią. Pigułki były bardzo małe, więc bez problemu połknęła je na dwa razy. W tym momencie zapukał Travis i fiolki w błyskawicznie znalazły się pod kołdrą. Nie odezwała się, tylko klapnęła na łóżku, plecami do drzwi. Mimo braku zaproszenia chłopak wszedł do środka i zaraz usiadł przy brunetce.
– Co jest grane? – objął ją ramieniem.
Milczała.
– Młoda, wiem, co się stało. Przestań się obwiniać, to nie twoja wina, nie wmawiaj sobie głupot. Chodź, zjesz coś.
Przekręciła się na drugą stronę – łzy już leciały po twarzy. 22-latek się przesiadł.
– Młoda, chodź, nie siedź tu sama – nalegał.
– Wyjdź i zamknij za sobą drzwi – warknęła, na powrót się odwracając.
– Dzwonię po pizzę. Masz zejść za dziesięć minut, albo po ciebie przyjdę. A może chcesz coś innego?
Cisza. Chłopak już nie walczył, tylko wyszedł. Jak już zniknął na dole, dziewczyna przekręciła klucz. Chwyciła zafoliowane opakowanie, zębami zerwała zabezpieczenie i wznowiła "konsumpcję”. " Zjadła” wszystkie, łykając po kilka. Rzuciła niechlujnie pudełko pod łóżko, ponownie wróciwszy do pozycji leżącej.  
Minęło prawie dziesięć minut, ale prócz uczucia senności, efektów nie widać. Wtedy wpadł jej do głowy kolejny, durny pomysł.
" Może za mało…? Alkohol na pewno pomoże” – kombinowała. Usiadła na łóżku z zamiarem udania się do sypialni matki, gdzie znajdowała się butelkę koniaku, z której przez rok nie ubyła nawet połowa. Stanęła na nogi, ale pokonała zaledwie metr. Zawirowało jej w głowie, a nogi zrobiły się miękkie jak wata. Poczuła miłe, podniecające ciepło. Odruchowo oparła się o ścianę, chroniąc przed upadkiem. Uczucie euforii z każdą sekundą wzrastało i coraz bardziej podobało się dziewczynie.
– Zajebiste uczucie... – pomyślała, uderzając obłąkanym śmiechem.  
Zabrała rękę ze ściany i ruszyła po alkohol. Zdołała jednak postawić tylko trzy kroki, bo momentalnie nią machnęło, zatoczyła się jak pijana i wyrżnęła jak długa na dywan.  
  
  
Travis zapukał po kilku minutach. Czekał chwilę, po czym zastukał drugi raz. Gdy w dalszym ciągu nie było: "właź”, pociągnął za klamkę. Zdziwił się, że drzwi są zamknięte, dziewczyna bardzo rzadko przekręcała klucz.
– Młoda, otwórz – rozkazał.
Nic.
– Laura!
Głucho. Stał dobrą minutę myśląc, że się drażni i zaraz go wpuści, lecz tym razem się nie doczekał.
– Laaaura!!! – ryknął na całe gardło, ale odpowiedziała mu tylko cisza.
Zaczął wyważać drzwi. Po trzech silnych pociągnięciach wywalił zamek. Wtargnął do środka i zdębiał!
– Kurwaaa! – przykucnął przy siostrze. – Młoda! – zaczął szarpać jej twarz.
Odruchowo spojrzał w prawo – jedna zabłąkana fiolka nie trafiła pod łóżko. Doskoczył do niej i chwyciwszy w dłoń, spojrzał na napis.
– Kurwa mać! – wrzasnął i biegiem ruszył do telefonu.
Po chwili był z powrotem, wziął nastolatkę na ręce, zniósł na dół i ułożył na kanapie. Ponownie próbował ją ocucić, lecz nadaremnie. Pobiegł na górę, padł na kolana, wsadził głowę pod łóżko i wydobył dwa pozostałe opakowania.
– Cholera jasna, coś ty zrobiła! – wrzasnął i po kilku sekundach znów był w salonie.
Nie wiedział, co robić, więc sprawdził tylko, czy oddycha.
– Laura, ty kretynko! – darł się spanikowany, biegając w kółko, to do siostry, to do okna. – Kurwa, szybciej! – przeklinał karetkę.
Ta przyjechała po paru minutach, szybko zabrała dziewczynę i odjechała na sygnale.
  
  
Gdy się obudziła, poczuła dziwny chłód. Zobaczyła półmrok w jasnobeżowym pokoju. Po kilkunastu sekundach, jak trochę oprzytomniała, zrozumiała, gdzie się znajduje.
Bolało ją prawe ramię, chyba na nie upadła. Mdliło ją nieco i suszyło okropnie.
– Cześć. Jak się czujesz? – zawisł nad nią brat.
– Daj mi pić.
Dostała kubek wody, który wypiła cały. Travis przysunął się z krzesłem.
– Która godzina? – zapytała.
– Sobota, za dwadzieścia dwunasta, przespałaś cały piątek – odparł z uśmiechem, lecz uśmiech za chwilę zniknął. – Dziewczyno, co ci odbiło...?! Czy ty jesteś poważna...?! Matka o mało nie dostała zawału! Musieli jej dawać dożylnie na uspokojenie, bo mało tu nie zwariowała! Wiesz w ogóle, co wzięłaś?! – chłopak się zdenerwował.
Nastolatka milczała.
– Jedne tabletki z góry to leki uspokajające, a drugie antydepresyjne, które matka brała, jak ojciec zginął. Do tego były przeterminowane! No i te nasenne… dziewczyno... ! matka bierze pół!  
Lekarz mówił, że zatrucie nie było jeszcze silne, bo szybko wezwałem karetkę, ale żebyś zrobiła to, jakby nikogo nie było, co wtedy?! Nie byłoby cię już tutaj!
– Daj mi spokój – odwróciła się w drugą stronę, więc chłopak się przesiadł.
– Laura, do diabła, co jest z tobą?! Przestań się obwiniać?! Chcesz odebrać sobie życie przez jakąś szmatę?! – zagrzmiał, wzburzony.
Dziewczyna ponownie się przekręciła, mając dość tej smętnej gadki. Travis jednak nie odpuszczał i ponownie przestawił stołek.
– Czy ciebie i Franka coś łączy? – wyjechał.
To pytanie spowodowało, że końcu spojrzała na brata.
– Bo we czwartek, kiedy cię przywieźli, przyjechał o ósmej i siedział tu ze mną całą noc.
Nastolatkasię zdumiała, lecz nadal milczała, wykazując kompletną obojętność. Lekarz wszedł do sali.
– Witam samobójczynię – zaśmiał się. – Jak się czujesz?
– Dobrze – wybąkała.
Mężczyzna około 40-stki sprawdził kroplówkę, zmierzył dziewczynie tętno, zaświecił latarką w oczy i oznajmił:
– Wszystko w porządku. Masz szczęście, że twój brat szybko nas wezwał. Wypłukaliśmy żołądek, ale część leków zdążyła się wchłonąć i jak widzisz wystarczyła, abyś przespała półtorej dnia. Do tego te, w których data ważności skończyła się pół roku temu... Dziewczyno! Czy ty zdajesz sprawę, co znaczą przeterminowane tabletki? Jesteś jeszcze bardzo młoda, nie warto tracić życia, nawet, jeśli ma się problemy. Najpierw lepiej spróbować z kimś porozmawiać.
Na tym lekarz zakończył" nauki" i zwrócił się do Travisa:
– Wieczorem ją wypiszemy, pod warunkiem, że zje cały obiad – uśmiechnął się i wyszedł.
Zaraz weszła pielęgniarka, zmieniła kroplówkę i za moment już nie było. Na czerwonym zegarze ściennym wskazówka właśnie przeskoczyła na 12:06. Travis z wyraźnym żalem wpatrywał się w siostrę, beznamiętnie tkwiącą na łóżku. Siedzieli w milczeniu kilka minut i ta niezręczna cisza coraz bardziej zaczynała drażnić brunetkę. Wyrwał ją z tego Frank, który właśnie wszedł do sali.
– Cześć – podał rękę Travisowi. – Cześć mała – ucałował ją jak zawsze policzek i zaraz usiadł obok.
– Pójdę po kawę. Chcesz? – zapytał go młodszy facet.
– Tak, tylko z mlekiem i jedną łyżeczką cukru. Nie kupuj w automacie, jest parszywa, kup w barze. Rozliczymy się później.  
Travis zniknął.
– Mała, co ty robisz? Chciałaś mnie zostawić? – teraz on zaczął tortury, obiema rękami chwytając zdrową dłoń nastolatki.
Ta nie odezwała się słowem. To ciągłe nagabywanie zaczęło ją już irytować. Frank gładził palcem jej rękę, czekając na jakąkolwiek reakcję.
– Laura, pytałem, czy z tobą posiedzieć? Zaprzeczyłaś. Od samego początku, od wyjścia ze szpitala, chciałaś to zrobić, tak? – przeszywał ją wzrokiem na wylot. – To wszystko zaszło za daleko – najpierw Matt, potem ty. Ja jej tego nie daruję, rozumiesz... nie daruję! – oświadczył, wkurzony.
Spojrzała na niego z obawą.
– Co zamierzasz zrobić? Powiedzieć policji? – w końcu wydusiła słowa.
– Nie, ale w końcu załatwię tą sprawę. Ta kurewka za dużo sobie pozwala, nie za mną te numery. Ona myśli, że jak zna paru zdegenerowanych gówniarzy, to może fikać?! To się myli! Już ona mnie popamięta! – chłopak mówił bardzo dziwnie, Laura pierwszy raz słyszała z jego ust taki ton.
– Co chcesz zrobić? Nasłać kogoś? Będzie jeszcze gorzej – dopytywała się, już poddenerwowana.
– Nie, nikogo nie będę nasyłał, choć mógłbym. Wyjdziesz ze szpitala to porozmawiamy z moim kumplem, zresztą zobaczysz sama. I się nie denerwuj, wszystko będzie dobrze...
Dialog przerwała matka dziewczyny, która weszła do sali razem z synem. Travis ucałował siostrę.
– Muszę spadać do pracy, zobaczymy się później – dał Frankowi kawę i wyszedł.
– Dzień dobry – kobieta przywitała się z chłopakiem, podając mu dłoń.  
Ten wykazał się kulturą i ucałował ją w rękę.
– Wyjdę – oznajmił.
– Nie musisz, usiądź.
Laura od razu zdołowała się perspektywą rozmowy z matką. Słyszała jej zimny ton, wiedziała, że nie jest dobrze. Ta ucałowała córkę i usiadła na krześle. Milczała chwilę, po czym zapytała:  
– Laura, co ty wyprawiasz? Najpierw ojciec, teraz ty...? Czemu nie powiedziałaś, że masz kłopoty? – głos jej się podłamał.
Słowa brzmiały tylko kilka sekund, a Laura już chciała, żeby matka sobie poszła. Nie odpowiedziała.
– Dziecko. Co się z tobą dzieje? Ja nie wiem, co bym zrobiła, gdyby to skończyło się inaczej – była już bardzo zdenerwowana.  
Dziewczyna nie patrzyła na matkę, było jej strasznie głupio. Była zła, że zatrucie się nie powiodło, nie musiałaby teraz świecić oczyma. Gdyby wiedziała, że ją odratują, pewnie dwa razy zastanowiłaby się przed połknięciem tego świństwa
– Dziecko, no powiedz coś, zaraz muszę wracać do pracy – prosiła kobieta, ale na nic się to zdało, Laura milczała jak zaklęta.
– Myślałam, że mam dorosłą i odpowiedzialną córkę, i że nie muszę chować leków, widzę jednak, że bardzo się myliłam...  
Nagle lekarz wszedł do sali i nastolatka od razu podziękowała mu w duchu. Przywitał się z matką dziewczyny, po czym poinformował:
– Mogę ją dziś wypisać, ale ma zjeść obiad. Wieczorem niech też coś przekąsi, tylko lekkostrawnego. Żołądek musi zacząć pracować, a nie ma czym – znów się uśmiechnął, patrząc na brunetkę i poprosił kobietę o wyjście, w celu dalszej rozmowy.
Chłopak się przysunął i znów schował jej dłoń w swoich. Widząc, że panna się pogubiła, nie mówił nic, przypatrywał jej się tylko. Dziewczyna, nie mogąc zebrać się na odwagę, by spojrzeć na bruneta gapiła się w ścianę. Po kilku minutach matka wróciła, ale już nie siadała.  
– Muszę wracać do pracy. Mamy dziś dużo roboty, nie mogłam wyjść na dłużej. Travis odbierze cię o 17:00, ja będę po 18:00. Masz zjeść obiad, rozumiesz?
– Tak – mruknęła brunetka, przeszczęśliwa tym oświadczeniem.
– Do widzenia – rzuciła do Franka, który pożegnał ją tak samo, jak przywitał.
Wyszła. Dochodziła 13:00 i na korytarzu było już słychać wózek rozwożący posiłki. Młody facet uśmiechnął się szeroko.
– No, śliczna, obiad cię czeka.
Mina Laury nie uległa zmianie. Po kilku chwilach salowa wniosła tacę z posiłkiem.  
– Siadaj – rozkazał chłopak i nastolatka podniosła się wyżej, bardzo niezadowolona. Szczerze mówiąc wisiało jej to, czy wypiszą ja dziś, jutro, czy za trzy lata.  
Frank od razu postawił jej tacę przed nosem. Ryż, gotowany kurczak i marchewka z groszkiem – to zjawisko żywieniowe jeszcze bardziej dobiło dziewczynę. Chwyciła tylko kompot z truskawek, który był nawet smaczny. Chłopak siedział i czekał.
– Mała, wsuwaj. Wiem, że to nie McDonald's, ale trudno – musisz to zjeść – skłaniał ją łagodnie.
W końcu wzięła widelec i włożyła trochę ryżu i kurczaka do ust.
– To nie ma smaku! – wyjechała i odłożyła sztuciec.  
Chłopak go wziął i spróbował wszystkiego po troszeczku.
– Masz rację, to jest paskudne. Ale jesteś na diecie, dlatego nie przyprawiają, choć soli mogliby dać nieco więcej. Oni chyba w ogóle tego nie posolili! – roześmiał się. – Mała, zjedz chociaż połowę. Ryż i marchewka nie są takie tragiczne, za to kurczak jest do dupy. Jak można tak zbezcześcić drób?! To nóż w serce sztuki kulinarnej! – ironizował, roześmiawszy się jeszcze bardziej i Laura delikatnie się uśmiechnęła.  
Ponownie wzięła widelec i ciężkim bólem serca zmęczyła połowę, wypijając przy okazji cały kompot. Frank spojrzał na pustą szafkę przy łóżku i wstał.
– Kupię ci sok, zaraz wracam – oznajmił i wyszedł.
Taca w okamgnieniu została odstawiona na krzesło. Laura osunęła się w dół i wgapiła w nudną ścianę przed sobą. Nie mogła odpędzić od siebie Matta i Amber. Myślała o nich od samego przebudzenia i znów zaczęła się nad sobą znęcać. Franka nie było już dość długo i dziewczyna zaczęła się zastanawiać: "gdzie on poszedł po ten sok?”.
Powieki mimowolnie opadły... Odpłynęła.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 4546 słów i 26865 znaków, zaktualizowała 1 lut 2019.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    Zdążył na czas, nie wiele brakowało. Czyta się w napięciu, bo nie wiadomo co zdarzy się za chwilę.

    6 lut 2019

  • agnes1709

    @AuRoRa U mnie tak zawsze, nie lubię, jak nic się nie dzieje. Pozdro;)

    6 lut 2019

  • agnes1709

    Dzięki:)

    4 cze 2016

  • Karolina12

    To jest piękne. Czekam na kolejną część <3

    4 cze 2016