Szare istnienie #30

Szare istnienie #30– Co, do cholery?! – Sandra zerwała się z miejsca i szybkim krokiem ruszyła w kierunku pizzerii.
  Troy nie czekał, tylko natychmiast ruszył za nią, więc Laura także.  
  – Kurwa! – krzyknęła kobieta, która pierwsza weszła do pomieszczenia, pozostali nie wiedzieli jeszcze, co się dzieje.
  Szatyn szybko wskoczył za nią i gdy 18-latka stanęła w progu, szefowa przykucnęła już przy przywalonej ciężką półką, nieprzytomnej Jessice, naokoło której leżały różnego rodzaju blaszki, miski, masa sztućców i tym podobne, kuchenne atrybuty.
  – Dzwońcie po karetkę! – wrzasnęła, próbując podnieść mebel, niestety, bez rezultatu.
  Troy natychmiast wezwał pomoc i doskoczył do Sandry.
  – Odsuń się! – huknął i także spróbował swoich sił w podniesieniu regału – Leć po Chrisa! – ryknął do Laury i ta od razu wybiegła z pomieszczenia.
  Z ochroniarzem wróciła w okamgnieniu i teraz już we dwóch udało im się uwolnić dziewczynę spod masywnej półki, po czym barman chwycił jej ręce i delikatnie odciągnął od miejsca katastrofy.
  – Jess – zaczął poklepywać ją po policzku, lecz bez efektu, dopiero, gdy dwa razy powtórzył czynność, dziewczyna ciężko otworzyła oczy.
  – Co się stało? – zapytała, gdy trochę oprzytomniała.
  – Napij się – Sandra podała jej do ust szklankę z wodą.
  Blondynka chciała wstać, lecz jęknęła tylko głośno i wróciła do półleżącej pozycji, spoczywając w ramionach Troy'a.
  – Nie wstawaj, zaraz przyjedzie karetka – nakazał chłopak, z niemałym przerażeniem na twarzy.
  – Moja noga... – wystękała Jessica – Boli...
  – Nie ruszaj się, na pewno złamana. Zaraz przyjedzie pogotowie – powtórzył barman, kurczowo trzymając ręce przyjaciółki.
  Ponowił próbę z wodą i teraz już dziewczyna napiła się odrobinę.
  – Widzę, że już ok, więc spadam – mruknął Chris i zniknął z baru.
  – Po co żeś lazła na tą półkę?! Na zapleczu jest przecież mała drabinka! – skarciła chłodno Sandra, nachylając się złowieszczo nad pracownicą.
  – Chciałam zdjąć dużą blachę... Nie raz już właziłam, nie wiem, co się stało? – bąknęła Jessica, z oznaką cierpienia w głosie.
  – Chyba są tu faceci, od czego są?! Przecież masz Troy'a za ścianą! Kurwa, dziewczyno...!!! – szefowa nie odpuszczała, definitywnie poirytowana wypadkiem.
  – Dobra, nieważne, nic się nie stało – mruknęła blondynka. – Daj mi papierosa.
  – Oj, Jess... – Sandra cicho westchnęła i dała jej używkę. – Poradzicie sobie? Muszę zadzwonić – zwróciła się do szatyna.
  – Jasne – odparł, próbując stwarzać twarde pozory, lecz to wyluzowanie kompletnie mu nie wyszło, na kilometr słychać było zawstydzenie jego dzisiejszym wyskokiem.
  – Jak przyjedzie pogotowie, przyjdź po mnie. Laura, możesz zrobić mi jeszcze kawę? I zrób coś sobie, jak masz chęć, wszystko znajdziesz w biurze. Dwie łyżeczki i łyżeczka cukru. Dziękuję – spojrzała na brunetkę i szybkim krokiem wyszła z lokalu.
  – Chcecie coś? – zapytała nastolatka.
  – Nie – mruknął Troy.
  W jego głosie Laura od razu wyłapała wstyd i lęk przed pozostaniem sam na sam z przyjaciółką, co ją wielce ucieszyło. "Dobrze ci tak, teraz kombinuj” – pomyślała i zadowolona ruszyła wykonać prośbę, przy czym, tym razem, zrobiła sobie herbatę, nabrała na nią dziwnej ochoty.
  Praca nad napojami trwała bardzo krótko, więc gdy oba napary były już gotowe, nie wiedząc, co ma robić, ruszyła z powrotem do pizzerii. Dochodziła już do drzwi, lecz usłyszała: "...ten przeklęty bar, albo za dużo kawy” – tłumaczył się chłopak.
  Zatrzymała się, a dialog trwał nadal: "Dobra, koniec tematu. Było, minęło” – rzekła Jessica. " Sorry” – brnął szatyn i głos mu przycichł, co świadczyło o tym, że chyba przytulił blondynkę.
  – Przepraszam!!! – wyjechał pretensjonalnie za plecami Laury męski głos, który dobitnie ją przestraszył i jego właściciel delikatnie prześlizgnął się obok nastolatki, a za nim drugi.
  Poszła za młodymi ratownikami, którzy natychmiast przycupnęli przy Jessice, wyciągając z torby potrzebny sprzęt.
  – Co się stało? – zapytał jeden z nich, patrząc to na poszkodowaną, to na stojącego już na nogach Troy, a, to na Laurę, która ponownie utkwiła w progu.
  – Wlazła na regał i zwaliła się razem z nim – odparł oburzony chłopak.
  – Pójdę po Sandrę – rzuciła Laura i udała się na teren basenu, gdzie, jak przewidywała, znajdowała się szefowa, gdyż w budynku jej nie było.
  Dochodziła 17:12 i ludzi było już o wiele mniej, zapewne połowa tego, co godzinę temu. Od razu spojrzała w miejsce, gdzie wczoraj egzystowała Amber, lecz nikogo podejrzanego nie wypatrzyła, po czym rozejrzała się po ośrodku, ale szefowej także nigdzie nie było.
  Zerknęła na stanowisko Travisa – pusto, podeszła więc do Dave’a.
  – Cześć – uśmiechnęła się. – Gdzie Sandra? Jest potrzebna.
  – Cześć. Za bramą, jakieś zamieszanie.
  – Dzięki – Laura ponownie wygięła usta i ruszyła w kierunku kasy, nie zdążyła jednak dojść do wyjścia, bo Sandra właśnie pojawiła się naprzeciwko, w oddali kilkunastu metrów, mówiąc do Travisa: "Co tu się, do kurwy nędzy, dzieje?!”. Gdy się zbliżyli, Laura oznajmiła kobiecie:
  – Chodź, przy...
  – Wiem, widzę, stoi przed wejściem! – fuknęła szefowa, której prezencja stała się nagle strasznie dziwna.
  Wyminęła pracownicę i szybko poszła w kierunku pubu, a w jej miejscu, jak z podziemi wyrósł 22-latek.
  – Młoda...!!! – spojrzał na nią takim wzrokiem, że lodowaty sopel przeszedł po całym jej ciele.
  Wyglądał niezrozumiale, wręcz przerażająco, Laurze oddech zatrzymał się gdzieś między przełykiem, a żołądkiem.
  – Cooo?! – wydusiła w końcu.
  – Chodź! – boleśnie chwycił jej ramię i mocno pociągnął za sobą. – Widzisz?! – wskazał jej srebrnego Forda, ze stłuczoną, przednią szybą i dwoma flakami w przednich kołach. – Nadal twierdzisz, że nic nie wiesz?! Może jednak czas już cokolwiek zgłosić, jak myślisz?! – zagrzmiał. – Zdemolowanie knajpy, a kilka godzin później samochodu Sandry to dziwny zbieg okoliczności, nie uważasz?!!!
  Słabo się zrobiło dziewczynie, teraz już wiedziała...  
  – Laura! Coś trzeba z tym zrobić, do jasnej cholery! Ta laska naprawdę ma najebane i widzę, że chyba dobrze zalazłaś jej za skórę, skoro poczyna sobie coraz śmielej!
  – Kurwa, a skąd wiesz, że to ona?! A może ktoś z ich otoczenia? – wspomniała o szefostwu, o mało nie płacząc. – No właśnie, dziwny zbieg okoliczności! Co Amber...?! Co by jej przyszło z robienia tu syfu?! – tłumaczyła się, kompletnie zagubiona i wystraszona, plącząc pośpiesznie rzucane słowa.
  – Z ich otoczenia?! Pracuję tu trzy lata i nic nigdy się nie działo, więc młoda...nie bujaj! Dość już tych cyrków, trzeba zadzwonić na policję! – darł się chłopak, łapiąc ramiona siostry.
  – Nieee! Zresztą i tak im nic nie udowodnią, a ja się boję, rozumiesz?!!! – zawyła na całą okolicę. – Kurwa, nie wiadomo, czy to oni, więc nie będziesz nigdzie dzwonił, zrozumiałeś?!!!
  – A kto?! Chcą ci nabruździć i nieźle im to wychodzi, tylko czemu ktoś ma przez to cierpieć i się denerwować?! – huczał wkurzony do granic możliwości chłopak.
  – Taaak?!!! Czyli to wszystko moja wina, tak?!!! – wrzasnęła, wyrwała się bratu i biegiem ruszyła w stronę bramy.
  Złapał ją jednak po chwili, chwytając jeszcze mocniej.
  – Kurwa, puszczaj mnie! – huknęła.
  – Gdzie się wybierasz? Tu nie ma czasu na żale, tu trzeba coś robić...!
  – Kurwa, puszczaj mówię, bo zacznę krzyczeć! – szarpała się, lecz groźba nie była potrzebna, gdyż darła się już tak głośno, że większość obecnych już od dawna wlepiało w nich wzrok.
  Speszony widownią Travis puścił dziewczynę, która z płaczem wybiegła za ogrodzenie i ruszyła przed siebie, przez łzy nie widząc nawet, gdzie się kieruje, oby jak najdalej.
   – Laura! – usłyszała jeszcze brata, ale nieszczególnie ją to obeszło.  
   Basen był poza wszelkimi zabudowaniami, na samym końcu miasta, więc nie wiedząc, gdzie iść, skręciła w pierwszy, lepszy lasek i tam, klęknąwszy na kolana, w końcu dała porządny upust swoim emocjom. Tkwiła tam chyba z pół godziny, lecz gdy poczuła, że gardło zaczyna ją boleć, a łzy się wyczerpują, uspokoiła się nieco i niechętnie ruszyła w stronę przystanku. Szła bardzo wolno chcąc, aby dowody rozżalenia zniknęły z jej twarzy, a uczcie rozpaczy zmalało, rozglądając się przy okazji, czy aby nie widzi jej ktoś z pracowników basenu, lub jej brat. Gdy doszła na oddalony tylko o kilkadziesiąt metrów przystanek, autobus linii "22” stał akurat z otwartymi drzwiami, zapraszając pasażerów do środka. Na zegarku kasownika sprawdziła godzinę – 17:48, po czym usiadła na samym końcu, chowając się przed światem, gdyż odczucie przygnębienia nagle zaczęło powracać. Nie chciała rozpłakać się przy masie gapiących się na nią ludzi, którzy zaraz zaczęliby zapewne wypytywać: "wszystko w porządku?”, "co się stało”, "źle się czujesz?”, i tym podobne, męczące pierdolenie.
  Spojrzała w dół i dopiero uświadomiła sobie, że nadal jest w roboczych ciuchach, które, mimo żywej reklamy basenu, dzięki Bogu, były przynajmniej czyste. "Kurwa, jak ja zajadę do domu?” – pomyślała, zła. "Chuj tam w ciuchy, ale nie mam kluczy...”, "Co powie matka, zaraz będzie wypytywać, czemu w takich ciuchach...?”
  Zaraz się jednak "obudziła", gdyż poczuła lekkie popchnięcie – gruby jak bela facet posadził tyłek obok, zajmując prawie dwa siedzenia i przesuwając przy okazji nastolatkę na środek jej.
  – Mógłby się pan nie rozpychać?! – warknęła bez jakiegokolwiek zastanowienia, wkurzona wizytą grubasa.
  "Kurwa, cały autobus pusty, ale nie... on musiał się wpierdolić akurat tu!!! – pyskowała w myślach, gdyż nie wiadomo, czemu niedawny smutek z minuty na minutę zamieniał się w złość.
  Typek obojętnie spojrzał na pasażerkę i milczał, wykazując swoją postawą brak jakiejkolwiek chęci, lub raczej, jak na to wyglądało, odwagi, na wdawanie się w zbędną dyskusję. "Boże, co za frajer, pewnie go gnębili w szkole...” – uśmiechnęła się pod nosem i szybko wstała, siadając na siedzeniu z przodu. Odwróciła się jeszcze, wrednie, a wręcz pogardliwie obcinając mężczyznę złośliwym wzrokiem, zachichotała cicho i wlepiła wzrok w szybę, przypomniawszy sobie, że nie ma przecież biletu.


  Targana na przemian to żalem, to spowodowanym irytacją, głupkowatym humorem, po niecałych czterdziestu minutach skręcała już na chodnik swojego domu. Zerknęła na podjazd – pickupa nie było, co zdziwiło dziewczynę, przecież już dawno po pracy, za to stał tam czerwony Lexus, co oznaczało, że ktoś jest w domu, a dokładnie rzecz biorąc – matka ze swoim gachem!  
   "No nie, no kurwa...!” – przeszło jej przez myśl, nie miała ochoty na gości, kolacje i smętne, rodzinne pogaduszki, wzięła jednak głęboki wdech i delikatnie uchyliła drzwi, po czym cicho, jak myszka, wślizgnęła się do środka. Od razu usłyszała głos matki: "...nie wiem, trzeba by ją o to pytać”. "To porozmawiaj z nią, myślę, że mimo wszystko się zgodzi” – rzekł Charlie, potwierdzając swój optymizm miłym, szczerym śmiechem, któremu, ku zdziwieniu Laury, towarzyszyła radość nie tylko pani Anderson, lecz także jakiejś młodej dziewczyny. Od razu się spięła, ale i zezłościła, czując, co tu się kroi. Ta zawsze przyjazna dziewczyna zmieniła się nagle w zimną jak głaz, chamską sukę. "A chuj tam, będę tu stać do jutra?! – pomyślała i twardym, zdecydowanym krokiem ruszyła na górę.
  – Dzień dobry – bąknęła szybko, rzucając krótkie spojrzenie w kierunku salonu i jeszcze szybciej znalazła się na chodach.
  – Laura, chodź tu! – usłyszała rodzicielkę, ale nie zareagowała, zaraz zamykała od środka drzwi swojej sypialni.
  Wiek od osiemnastu do góra dwudziestu dwóch lat, brązowe włosy z jasnymi pasemkami, ładna, czarna koszulka z rękawkami do połowy ramion, oraz podobna do niej samej postura i szeroki uśmiech – tyle tylko udało jej się zaobserwować z wyglądu, jak sądziła, córki Charlesa.
  Długo nie czekała na gości, po chwili zamaszyście otworzyły się drzwi i 44-latka wtargnęła do pokoju.
  – Laura, wołałam cię, nie słyszałaś? – zapytała łagodnie, lecz pretensja wręcz potokiem wylewała się z jej głosu.
  – Słyszałam, muszę się przebrać, szefowa wyjechała nagle i zabrała klucze. Moje ciuchy zostały w pracy, kumpel mnie podwiózł, poza tym głowa mnie boli, chyba od słońca, źle się czuję i nie mam ochoty na wizyty, muszę wziąć kąpiel i trochę odpocząć, mieliśmy włamanie, było dużo zamieszania, do tego koleżanka miała wypadek i nie mam chęci dziś na nic... – wyjechała brunetka, wyprzedzając jej wszelkie pytania i operując przy tym istnym, mało zresztą zrozumiałym słowotokiem.
  Kobieta patrzyła na córkę, dokładnie widząc jej dziwne zachowanie, lecz po chwili rzekła:
  – A gdzie Travis? Czemu nie przyjechaliście razem?
  – Mówiłam, że mieliśmy włamanie, został jeszcze w pracy. Idź już, chcę się przebrać – naciskała nastolatka, mając dość tego spotkania, choć trwało ono tylko chwilę.
  – Przebierz się i zejdź na kolację. Jeśli źle się czujesz, nie musisz siedzieć długo, ale wypada się przywitać, poznać...
  – Przecież się przywitałam, czy musisz mnie zmuszać do czegoś, na co akurat dziś nie mam ochoty?! Co mnie obchodzi jakaś laska? Mam inne sprawy na głowie! – ryknęła Laura, machając jak dzikuska rękoma.
  – Laura, co się dzieje? – matka za nic nie dała wyprowadzić się z równowagi, przez co jej zachowanie sprowadziło nieco dziewczynę na ziemię.
  "Kurwa, ale przypał garnę!” – oprzytomniała.
  – Przepraszam, mówiłam, że było włamanie i wypadek, po prostu nie mam dziś nastroju. Sorry... – bąknęła, uciekając wzrokiem od wiercącej ją spojrzeniem kobiety.
  – Kochanie, zejdź, na kilka minut, potem się położysz – nalegała.
  – Dobra, za chwilę, dasz mi się w końcu ubrać?! – syknęła brunetka i matka, ciężko westchnąwszy, opuściła sypialnię.
  Laura, wywalając w poszukiwaniach połowę szafy, nałożyła w końcu niebieskie, wpadające w odcień szarości jeansy, białą koszulkę na ramiączkach, przemyła twarz zimną wodą i za chwilę stała przy schodach. "Kurwa, nie chce mi się, o czym ja mam z nią gadać? Na pewno jakaś bogata, zarozumiała lala, ... O kurwa, za jakie grzechy...?!!! Choć Charlie jest w porządku, więc może nie...? – dumała, rozpatrywała, przeciągając jak się da zejście na dół. Tkwiła tam jeszcze chwilę, ale z sekundy na sekundę dochodzący z dołu zapach czegoś smakowitego wiercił jej coraz większą dziurę w brzuchu, bo przecież nic nie jadła i czuła się już głodna, lecz dobiegający, i jakże w tej chwili irytujący głos nieznajomej, bił się z tym zapachem, wprowadzając jeszcze większą nerwówkę.
  "A chuj tam...” – stwierdziła i starając się zaprezentować ogromną pewność siebie, ruszyła do salonu. Gdy tylko stanęła w progu, wszystkie oczy skierowały się w jej stronę i pewność siebie natychmiast zniknęła. Starając się unikać spotkania wzrokowego z kimkolwiek z obecnych prócz matki, szybko usiadła obok nieznajomej, gdyż tylko tam stało krzesło, przeznaczone najwyraźniej dla niej.
  – Poznajcie się. To moja córka Samantha, a to Laura – wyjechał od razu Charlie, uśmiechając się jak zwykle od ucha do ucha. – Jest tylko o rok starsza, więc myślę i mam nadzieję, że się dogadacie – dodał.
  – Cześć. Sam – nieznajoma wyciągnęła dłoń.
  – Laura – brunetka powtórzyła gest, lecz był on tak oziębły, że Samanta tylko musnęła jej dłoń, bojąc się lub wstydząc szczerszego uścisku, chyba zrobiło jej się głupio z powodu aż tak dużej oschłości 18-latki.
  – Lepiej się czujesz? – kontynuował mężczyzna ciepłym, ojcowskim głosem, mając zdecydowanie na myśli ich pierwsze spotkanie.
  – Tak – mruknęła brunetka i chwyciła naczynie z zapiekanką, której od razu nawaliła sobie cały talerz.
  Spojrzała na matkę – jej wyraz twarzy stał pod coraz większym znakiem zapytania.
  – Sorry, nic dziś nie jadłam, jestem głodna jak wilk – wydusiła, próbując wyplątać się jakoś ze swojego coraz mniej racjonalnego zachowania.
  – Nie krępuj się, smacznego – rzekł wesoło Charles.
  Za moment obok zapiekanki pojawił się warzywny stos pomieszanych sałat, a przed nią wyrósł kieliszek czerwonego wina. Wywaliła oczy i znów przeszyła matkę wzrokiem.
  – Tylko jeden, na apetyt... – kobieta uśmiechnęła się niemrawo. – Choć widzę, że na ten nie masz chyba co dziś narzekać – dodała, rozbawiając obecnych, co natychmiast wzburzyło nastolatkę.
  "Kurwa, to teraz już jestem obiektem żartów przed paniczem i lalunią?!” – zinterpretowała szybko, wzięła widelec i bez słowa, zamaszystym ruchem posłała pierwszy kęs kolacji do ust, a po nim drugi i trzeci. Tak się zadumała nad tym, co myślą teraz o niej towarzysze wieczoru, że nie połapała, że ma już w ustach całą masę żywności i że już więcej się w nich nie zmieści.
   Podniosła głowę – nadal inwigilowali ją wzrokiem, przy czym Charles z niezmiennym, wyrozumiałym uśmiechem. W mig przeżuła, natychmiast popijając to połową zawartości kieliszka i znów zerknęła na ekipę – zajęli się kończeniem posiłku, jedynie matka bacznie obserwowała córkę, będąc już wyraźnie zniesmaczona i zawstydzona jej zachowaniem.  
  – Przepraszam – powtórzyła Laura i wróciła do kolacji, tym razem już na spokojnie.
  – Pracujesz u Sandry? – wyjechała nagle 19-latka i Laura momentalnie zakrztusiła się tkwiącą jeszcze w jej ustach pozostałością jedzenia.
  – Tak – przełknęła.
  – To pewnie znasz Troy'a?
  Dobrze, że przełknęła, bo gdyby tego nie zrobiła, teraz zapewne by się zadławiła.
  – Znam, a co?
  – Nic, tak tylko pytam...  
  – To jak już pytasz, to może jaśniej?!  
  – Laura!!! – wkurzyła się pani Anderson.
  Nastolatka zamilkła, ale znowu była zła, sama już nie wiedziała, co się z nią dzieje.
  – Po prostu mamy wspólnych znajomych, tylko tyle – oznajmiła cicho Sam, lecz głos miała bardzo niepewny.
  – Bardzo mnie to cieszy, jestem wielce wzruszona – mruknęła Laura, zionąc coraz większą złośliwością.
  – Laura, dość tego! Myślę, że skończyłaś już kolację! – huknęła kobieta.
  – I bardzo dobrze, i tak nie powalała smakiem – odpysknęła i szybko wstała od stołu.
  Matka nie zdążyła odezwać się ponownie, gdyż właśnie zadzwonił telefon i nastolatka, chwyciwszy słuchawkę, migiem znalazła się w swojej sypialni.
  – Halo – rzuciła do dzwoniącego, wielce zadowolona swoim jakże promującym ją przed Samanthą przedstawieniem.
  – Cześć, śliczna! Mam twój telefon, ale za pół godziny musisz być przy "Trzech Diabłach”, a najlepiej w tym parku obok, bo mam tylko chwilę, no i nie chcę zbytnio kręcić się przy pubach – usłyszała bruneta.
  Brzmiał bardzo dziwnie...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3393 słów i 19803 znaków, zaktualizowała 9 gru 2016.

4 komentarze

 
  • Mlody1

    A mi się nie podoba... ;( jak dla mnie to nie jest już to samo opowiadanie co było w częściach 1-25.  Reszta przekombinowa jak dla mnie. Przepraszam ;(

    12 gru 2016

  • mariplosa

    A się rozkręciłaś:D co do Laury nie podoba mi się ta przemiana:/ wolała bym żeby stała się odważniejsza ale nie wulgarna może się to jakoś to wszystko poukłada. Fajnie że coś się zaczyna dziać:)

    10 gru 2016

  • agnes1709

    @mariplosa dzieki

    10 gru 2016

  • violet

    Widać akcję i przemianę u Laury. W końcu każdy ma swoje granice ;)

    9 gru 2016

  • agnes1709

    @violet Dzieki za koment, na Was z JuliKa20 zawsze można liczyć :danss:

    9 gru 2016

  • violet

    @agnes1709 Bo my fanki jesteśmy :yahoo:  :dancing:

    9 gru 2016

  • agnes1709

    @violet Dobra, nie "szyderuj":) A ja dalej pisze i nie mogę się oderwać, czekam tylko, aż mnie starsza w końcu spać pogoni. ALe się nie dam, będę walczyć do nocy, hehe. BRAWO JA!

    9 gru 2016

  • violet

    @agnes1709 Pisz, pisz, zobzczymy czego fankami jestesmy :)

    9 gru 2016

  • Malawasaczka03

    Super, bardzo miło się czyta *♡*

    9 gru 2016

  • agnes1709

    @Malawasaczka03 Dzięki!

    9 gru 2016