Szare istnienie #40

Szare istnienie #40Mina, jaką zrobiła Amber, widząc byłego, była niewytłumaczalna. Chłopak zamaszystym krokiem podszedł do niej, chwycił ją za fraki i łupnął o ścianę budynku.
– Gdzie ona jest?!!! – zagrzmiał.
Kolesie nie reagowali.
– Kto? – zapytała głupio, robiąc cyniczną minę.
– Kurwa, dobrze wiesz, kto! Kurwo, gadaj, bo powybijam ci wszystkie zęby! – darł się, drugi raz uderzając nią o blok.
– Ej, koleś, wyjazd stąd – typek od piwa wcisnął się między niego, a 22-latkę i odepchnął bruneta.
Wypierdalaj! – Frank mocno go odepchnął i znów doskoczył do byłej, lecz tym razem już się nie cackał, tylko chwycił za ubranie i powalił na betonowy podest, umieszczony przed klatką.
– Dziwko, gadaj, bo cię zajebię, rozumiesz?!!! – ryczał.
– Kurwa, koleś, coś ci powiedziałem?! – kumpel Amber oderwał go od dziewczyny, ciągnąc za koszulkę z tyłu i gdy kawałek go już odciągnął, wyskoczył mu naprzeciw i jeszcze mocniej popchnął, tak, że 23-latek zrobił kilka kroków w tył. – Wypierdalaj stąd, jak nie chcesz zarobić! – zawył.  
Frank znów chciał ruszyć na Amber, ale typek go zatrzymał.
– On chyba szuka swojej cipy... – rzuciła złośliwie 22-latka. – Tylko czemu tutaj? Jak się nie umie upilnować swojej suki, trzeba ją trzymać na smyczy – dodała, uśmiechając się złośliwie.
– Ty szma... – wkurwił się brunet i znów usiłował ją zaatakować, lecz koleś cały czas go trzymał.  
– Kurwa, puszczaj mnie! – krzyknął, próbując się uwolnić.
– Kurwa, nie podejdziesz do niej, wypierdalaj stąd, powiedziałem ci! – ryknął gość. – Idź lepiej szukać swojej suczki, jak ci się zerwała, bo ci jeszcze ją ktoś podpierdoli – zaśmiał się szyderczo i w tym momencie oberwał z pięści w twarz.
Zatoczyło go w bok, więc Frank, korzystając z okazji, znów dopadł Amber i drugi raz powalając na ziemię, zaczął okładać ją po twarzy.
– Zatłukę cię, szmato!
Po chwili jednak podbiegł do niego uderzony i z całej siły kopnął go w bok. Cios był tak silny, że brunet spadł z dziewczyny i zatoczył się pod próg otwartych drzwi klatki, ale natychmiast wstał i i rzucił się na bydlaka.
– Ty gnoju! – wrzasnął, wpadając z rozpędu na rywala i zaraz obaj stoczyli się z podestu i znaleźli na chodniku.
Frank fartownie znalazł się na górze i zaczął okładać typa po ryju, ale uderzył tylko kilka razy, bo Toby natychmiast ściągnął go z kolegi, który w mig zerwał się na równe nogi i we dwóch zaczęli go kopać. 23-latek chciał wstać, lecz pod naporem uderzeń nie mógł, zasłonił się więc tylko, przyjmując kolejne razy.
Siedzący w samochodzie Travis już chciał wysiadać, ale Emma mocno chwyciła go za ubranie.
– Nie idź, nic nie poradzisz i sam jeszcze wyłapiesz! Dzwoń na policję! Nie idź!!!
  
Zadali jeszcze kilka ciosów, wreszcie Amber wmieszała się w to wszystko.
– Zostawcie, już wystarczy – powiedziała spokojnie, stając między kopiącymi i odsuwając starszego z nich.
  – Wypierdalaj stąd! – warknął gbur, którego cały czas trzymała 22-latka, wskazując Frankowi palcem kierunek, z którego przyszedł.
Brunet powoli się podniósł i lekko pochylony ruszył do auta, trzymając się za lewe ramię.
– To jeszcze nie koniec! – oznajmił Amber i się po chwili dotarł do Toyoty.
Stanął od strony pasażera i ruchem ręki pokazał Travisowi, aby ten wysiadł.
– Prowadź – nakazał, gdy kumpel opuścił miejsce i zaraz je zajął.
– Kurwaaa, mówiliśmy!!! – wyskoczyła od razu wzburzona Emma, tykając go po ramieniu, ale nie odpowiedział.
– Kurwa, i po coś tam polazł?! Mówiłem?! Wiesz, z jakimi typami szmata się ciąga, ale nie... trzeba po swojemu! – teraz Travis zaatakował chłopaka. – Co z twoją ręką?
– Nie wiem, trochę boli – mruknął Frank, ale grymas na twarzy miał dość duży.
– Może złamana, nieźle cię przykopali. Jedźmy do szpitala.
– Nie, jebać szpital, musimy znaleźć małą, tylko gdzie? Nie ma pomysłu, kurwa, nie mam! Zaraz siedemnasta, a my dalej tu tkwimy. Jedź – rzucił zrezygnowany chłopak, oparłszy się z rezygnacją o siedzenie.
– Gdzie?
– Nie wiem, jedź!
22-latek ruszył i Emma ponownie zabrała głos, zwracając się do bruneta.
– A może jest na działkach? Tam są takie obskurne domki, no i przecież totalne zadupie. Pokaż mi jeszcze raz ten film.
Frank odwrócił się do niej, postawiwszy oczy w słup, ale zaraz dał jej telefon.
– Wycisz dźwięk! – nakazał i wrócił do pierwotnej pozycji.
Blondynka obejrzała tylko kilka sekund i oddała mu komórkę. Frank ponownie wybrał numer ukochanej, ale spotkało go takie samo rozczarowanie, co poprzednio.
– To może być tam, byłam tam kilka razy. Nie widać całego wnętrza, ale wielkość jest chyba taka sama, jak większości tych ruder... tak mi się wydaje – bąknęła niewyraźnie, chyba znowu chlipała. – Travis, jedź tam, co nam zależy.
Dwadzieścia minut później dojechali na miejsce, ale zatrzymali się przy wejściu z samego brzegu, a Laura z Jimmym wchodzili środkowym. Cały obiekt był ogromy, miał około pięciuset na pięćset metrów, więc licząc dojście do połowy, a następnie jeszcze około dwustu metrów wychodziło, że dziewczyna znajduje się prawie pół kilometra od nich.
– Kurwa, tu jest ponad siedemset domków, jak my mamy je wszystkie sprawdzić?! I co, będziemy sprawdzać każdy? To nam zajmie pół roku! No, ale chodźcie, zobaczymy – rzucił zrezygnowany Frank i wysiadł z auta. – Bramka jest zamknięta, jest tu gdzieś inne wejście? A może też jest zamknięte, może tylko właściciele mają klucz? – spojrzał na Emmę.
– Główne wejście jest tam i powinno być otwarte, a jak nie, jest dziura w krzakach – zaśmiała się blondynka, ale zaraz spoważniała.
Podjechali do miejsca, gdzie była Laura z brunetem i ta furtka nie była zamknięta, weszli więc do środka.
Łazili już dobrą godzinę, a przeszli tylko około stu metrów, zaglądając i pociągając za klamki zamkniętych drzwi każdego najbliższego domu, który nie był ogrodzony i do którego można było podejść, lecz bez rezultatu.
– Kurwa, to nie ma sensu, sprawdziliśmy już chyba ze sto, to jak szukanie igły w stogu siana – rzucił Travis.
– Jeszcze chwila – rzekł Frank, kierując się do następnego z brzegu zabudowania.
Emma z ratownikiem zatrzymali się na środku, a brunet szukał uparcie, ale przeszedł sześć, siedem kolejnych, lecz zastawał tylko zamknięte drzwi.
– Frank, idziemy, to bez sensu, zadzwonimy na psy i nakierujemy ich na to miejsce – nalegał 22-latek. – A może wcale jej tu nie ma, jej sugestia to tylko sugestia – skinął głową na koleżankę.
– Jeszcze dwa – usłyszał.
Z dwóch zrobiło się cztery, a z czterech dziewięć, ale efekt wciąż był taki sam. 23-latek brnął jednak uparcie i nie wyglądało na to, aby zamierzał zrezygnować, mimo, że chodził jakoś dziwnie, jakby nieco koślawo, do tego cały czas trzymał się za bolącą rękę.
– Stary, jedziemy, chujowo wyglądasz. Może pojedziemy do tego cholernego lekarza? – zniecierpliwił się Travis, ale brunet jakby go nie słyszał.
– Frank, chodź – w końcu wkroczyła Emma i pociągnęła go za rękę.
– Jeszcze chwila – mruknął.
– Frank, nie znajdziemy jej, może Travis dobrze mówi, może wcale jej tu nie ma. Chodź, naprawdę źle wyglądasz, boli cię coś?
– Nie.
– Jak to nie, przecież widzę.
– Kurwa, nic mi nie jest! – huknął i ruszył w stronę samochodu, smutny, rozczarowany i chyba odrobinę zły.  
Nie dziw, że w końcu dał się przekonać do powrotu, obszar działek był naprawdę ogromny i nie napawał optymizmem w kwestii odnalezienia 18-latki, lecz gdyby trwał w swoim uporze, wygrałby – Laura była sześć domków dalej.


  – Sorry – bąknął po chwili do Emmy, lecz nawet na nią nie spojrzał. – Mogę dziś u ciebie przenocować? Zwariuję w domu – zapytał Travisa.
– Jasne.
– Jedziemy na komisariat – zarządził.
Gdy po odczekaniu godziny na nieszczęsnej komendzie już podeszli do tego samego dyżurnego, zasugerowali, żeby najpierw sprawdzić działki, lecz ten orzekł, że policja wie, gdzie szukać, że ma swoje sposoby i że na pewno ją znajdą. Kazał czekać i dać im działać.
– Kurwa, jebany cwel, "czekać!” – burczał wściekły Frank, który z chwili na chwilę chodził coraz wolniej. – Ile mam kurwa, czekać?! Wróćmy na te działki – rzucił.
– Po co? Już po ósmej, zaraz zacznie się ściemniać, więc tym bardziej gówno zobaczymy – Travis się zdenerwował. – Jedziemy do mnie. Jedziesz? – spojrzał na Emmę.
Nie odpowiedziała, ale kiwnęła głową na "tak”, więc ruszyli w kierunku domu chłopaka, przy którym po pół godzinie byli.
– Wiesz coś?! – pani Anderson od razu po wejściu Travisa do salonu zaatakowała go.
– Nie wiem – bąknął, starając się brzmieć wiarygodnie.
Kobieta podejrzliwym wzrokiem zmierzyła syna, jakby nie bardzo mu wierzyła, zwłaszcza, że zdziwiła ją obecność chłopaka i przyjaciółki jej córki, gdy jej samej nie ma w domu.
– Chodź do kuchni – nakazała i ratownik udał się za matką. – Synu, ukrywasz coś! – stwierdziła, zdenerwowana, przeszywając 22-latka nakazująco-oczekującym spojrzeniem.
– Mamo, co ukrywam, a co mógłbym ukrywać?! Ty myślisz, że ja to młoda i tak samo ściemniam?! – wyjechał, ale to sztuczne wzburzenie chyba mu nie wyszło, bo kobieta była nieustępliwa.
– Co się stało temu chłopakowi? – wyskoczyła i Travis chwilowo się pogubił, ale zaraz się odnalazł.
– Nie wiem, chyba miał jakiś wypadek w pracy, przewrócił się, czy coś, nie wiem dokładnie.
– Zawołaj go tu.
Chłopak zdębiał, ale nie miał wyjścia i zaraz zawołał kumpla, który za sekundę się zjawił. Gdy tylko Frank wszedł do kuchni, Travis zrobił minę, jakby chciał powiedzieć: "trzymaj tą samą wersję”. Ale jak?
– Co z twoją ręką? – zapytała kobieta, dotykając ramienia bruneta.
Syknął cicho, ale zaraz odparł:
– Przewróciłem się, to nic takiego. W naszej kuchni jest czasami cholernie ślisko – uśmiechnął się najsztuczniej, jak umiał.
22-latek odetchnął z ulgą, ale tylko na chwilę, bo kobieta dodała:
– A z żebrami?!
Frank chwilowo zaniemówił, ale zaraz odzyskał mowę.
– Długa historia i raczej pani nie zainteresuje, a ja, proszę mi wybaczyć, ale nie chcę o tym mówić – rzucił, nieco poddenerwowany.
– Zdejmij koszulkę, zobaczymy to ramię.
Chłopak wykonał polecenie i matka brunetki zaczęła obmacywać jego kończynę ze wszystkich stron. Czuł ból, ale nawet nie pisnął, cichy jęk wydał dopiero, kiedy delikatnie nacisnęła jego prawy bok. Zrobiła dość dziwną minę i udała się do stojącej przy lodówce szafki. Zdezorientowani faceci natychmiast jak jeden mąż spojrzeli pytająco na siebie, ale nie zdążyli się porozumieć, bo 44-latka za moment była z powrotem, z tubką i bandażem w dłoni, który położyła na stole.
– Ręka jest tylko stłuczona, ale masz dwa pęknięte żebra i dobrze, żebyś poszedł z tym do lekarza – oznajmiła, biorąc jego rękę i po chwili zaczęła mazać ją jakąś maścią, po czym zawinęła bandażem po sam łokieć i zakleiła trzema grubymi plastrami.
– Smaruj rano i wieczorem, za kilka dni powinno przejść – nakazała, wręczając mu tubkę.
  – Dziękuję. Zapłacę! – wyjechał od razu, ale kobieta się tylko zaśmiała i zaraz ruszyła w stronę wyjścia z kuchni.
– Nie ładuj się więcej w kłopoty! Travis, idę do pracy, jak będziesz coś wiedział, cokolwiek, zadzwoń! – krzyknęła jeszcze z salonu i kilka sekund później trzasnęły wejściowe drzwi.
– No tak, przecież jest pielęgniarką! – rzucił do Travisa brunet, który dopiero się połapał.
– No ładnie, połamali ci gnaty, jak ty będziesz pracował? – wkurzył się 22-latek
– Jebać to, nic mi nie będzie.
– Chodź do salonu, siedzi sama już chyba z piętnaście minut. Chcesz piwo?
– Daj.
Travis wziął trzy butelki i zaraz zajęli miejsca na kanapie, na której z samego brzegu gościła Emma, ale gdy tylko usiedli okazało się, że dziewczyna zasnęła, oparta o zagłówek.
– Nieźle jej dały chyba popalić wrażenia z dzisiejszych wydarzeń – rzucił 22-latek i przykrył cienkim kocem drzemiącą dziewczynę. – Chodź do kuchni, niech śpi.
Usiedli i Frank od razu wyjechał:
– Kurwa, Travis, już po dziewiątej, a jej nie ma! Kurwa, a jak oni robią to cały czas... co jakiś czas, może ją pobili, nie wiem, kurwa, może naćpali? Kurwa, ja nie mogę tak siedzieć, ja muszę coś zrobić!  
– Co zrobisz?
Chłopak wypił piwo w przeciągu trzech minut i zaraz dostał następne, ale gdy chciał je otworzyć drżącymi już mocno rękoma, te znalazło się na ziemi i stłukło w drobny mak, zalewając sobą połowę kuchni.
– Sorry – mruknął, zakłopotany. – Daj coś, sprzątnę to.
– Siedź, sam sprzątnę – rzekł 22-latek i dał mu kolejny, tym razem otwarty trunek.
Po dwóch minutach podłoga była już czysta i gospodarz usiadł obok kumpla, po czym wybrał numer siostry.
– Wciąż wyłączony – mruknął.
Frank wstał.
  – Gdzie? – zapytał Travis.
  – Muszę się napić!
  
Ale wróćmy do Laury...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 2280 słów i 13523 znaków, zaktualizowała 25 gru 2016.

1 komentarz

 
  • Mlody1

    Całkiem fajne. Jednak bardziej mnie kręcą akcje z Laurą ;))

    25 gru 2016