Szare istnienie #20

Szare istnienie #20Minęły cztery sygnały, ale chłopak nie odbierał. Laura sprawdziła godzinę – 15:07 i zadzwoniła ponownie, także bez powodzenia. "Co on robi?” – pomyślała, lecz nie zdążyła zagłębić się w spekulacjach, bo towarzyszka właśnie usiadła obok.
– Spoko, że są tu drzewa. Jak wyjdziesz z cienia, czujesz się, jakbyś weszła do piekarnika – poinformowała i nie czekając na protesty, nalała kolejną porcję. – Jak nie chcesz wódki, pij browar – spojrzała na Laurę.
– No, tak! Teraz może jeszcze zmieszam?! – oburzyła się brunetka, ale zaraz przechyliła swój kubek, wypijając do dna.
– Nie nawalę się, nie nawalę się... – przedrzeźniała ją Emma, wykręcając złośliwie usta.
– Pewnie, że n...
Zagrał telefon i wystraszył dziewczyny, które podskoczyły, po czym roześmiały się jak jeden mąż.
– Cicho! – rzuciła Laura, wystawiając palec. – Halo – wyjąkała w słuchawkę.
– Dzwoniłaś? Sorry, byłem w sklepie i nie wziąłem telefonu – oznajmił brunet.
– Frank, przepraszam, ale czy możemy spotkać się później, albo najlepiej jutro?  
– Co się stało?
– Siedzę z Emmą, ma trochę kiepski humor – spojrzała na przyjaciółkę, która objęła się rękoma, bujając na boki, co w jej mniemaniu miało stworzyć imitację przytulenia.
– To może jednak przyjedźcie, rozchmurzymy ją?  
Emma nadal natrząsała się z zabawną miną i Laura wreszcie parsknęła w słuchawkę, przerywając monolog.  
– Mała... – ponaglił chłopak po krótkim oczekiwaniu.
– Sorry, przedrzeźnia mnie tu – poinformowała, szturchając łokciem koleżankę. – Pytałam, ale nie chce, po prostu dziś nie jest odpowiedni dzień.
Upominanie Laury nie pomogło, Emma nadal drwiła, wykręcając twarz w coraz to kreatywniejszych minach.
– Jutro pewnie pracujesz, więc jak się spotkamy?  
– Niie wieem, zaadzwonię – mruknęła Laura, brechając.
– Wiedzę, że wesoło wam tam. Cieszę się, że masz dobry humor – zaśmiał się, przy czym zrobił to tak zmysłowo, że Laurę przeszedł miły, przytulny dreszcz. – Dobra, mała, muszę kończyć. Robię żarcie i muszę go pilnować. Ale jakbyś miała czas jeszcze dziś, odezwij się, dobrze? Stęskniłem się – nalegał.
– Ok.
– To pa.
Gadka się zakończyła i brunetka od razu naskoczyła na rozradowaną przyjaciółkę:
– Nawet nie dasz w spokoju pogadać!
– Przecież nic nie robię... – ta się nadąsała, marszcząc brwi.
– Daj mi jeszcze kanapkę – poprosiła Laura, gdyż dziwnie zgłodniała.
Dostała przekąskę i Emma zapytała, podając kumpeli drinka:
– Co z tą laską? Odwaliła się?  
– Nie! I nie zaczynaj tego tematu, dobra?! – burknęła Laura, gdyż drażniło ją wszystko, co dotyczyło osoby Amber.
– Dlaczego? Jesteś moją przyjaciółką.
– Kurwa, bo nie mam ochoty o tym gadać, rozumiesz?!!! – wrzasnęła gniewnie, wprawiając blondynkę w niemałe osłupienie.
Ta spojrzała pytająco na przeżuwającą kanapkę towarzyszkę, lecz już nie pytała.  
– Sorry – mruknęła po chwili Laura. – Po prostu ten temat działa mi na nerwy. Suka ma nasz numer, nie mam pojęcia, skąd? Pewnie z pracy. Dzwonią do mnie z pogróżkami, pierdoląc różne głupoty, a ja dzień w dzień siedzę i czekam, kiedy następny telefon. I najgorsze jest to, że to numer domowy, będzie lipa, jak Travis albo matka nie daj Boże, coś kiedyś usłyszą. I co im powiem?  
– Mówiłam ci, żeby to zgłosić.
– Nie zgłoszę, nie chcę. Wystarczy, że Matt wylądował w szpitalu, nie wiem, co może przyjść tej szmacie do jej pustego łba. Chociaż już sama nie wiem... Ale się boję... – mruknęła chwiejnym głosem i chwyciła kubek, lecz ten był pusty. – Nie lej tyle soku, bo będziemy to pić to do jutra – zaśmiała się, oddając przyjaciółce pojemniczek.
– No proszę! Ta, co nie zamierza się nawalić! – wyszczerzyła się cynicznie Emma, wypełniając wnętrze kubeczka. – Jeszcze wyjdzie na to, ze zabraknie nam wódy – roześmiała się, podnosząc do góry w połowie już pustą butelkę.
Dało się już wyłapać jej niejednostajną barwę głosu i z coraz bardziej rozbiegane słowa. 18-latka nie skomentowała, tylko szybko wysączyła płyn.
– Nie zamierzam się tu nawalić... – blondynka nie odpuszczała.
Laura ponownie ją zignorowała, po czym sięgnęła po telefon i zaczęła czegoś w nim szukać.  
– Masz, zobacz. Po samej gębie widać, że niezła z niej suka – oświadczyła z niesmakiem, wręczając go po chwili przyjaciółce
Brwi Emmy natychmiast podjechały do góry, a wyraz twarzy poinformował o niemałym zaskoczeniu.
– To ona?!!! – spojrzała na Laurę dużymi oczyma. – Ja ją znam!  
Brunetkę z miejsca przytkało, a usta lekko się otworzyły. Totalnie zbita z tropu przez chwilę nie mogła wydusić słowa, patrzyła tylko z niedowierzaniem na kumpelę. Ta szybko uprzedziła jej pytania.
– Ona mieszka niedaleko Mike’a (byłego chłopaka blondynki). Paliłam z nią trawę – oświadczyła, wprowadzając Laurę w jeszcze większe zdezorientowanie.
– Z nią...?!!! Kiedy?!!!
– Nie pamiętam, dość dawno, jak byliśmy na jego osiedlu. Kupił wtedy od nich, po czym się do nas przysiedli. Nie wiem, czemu to zrobili, widocznie nie mieli nic innego do roboty. Nie byłam szczególnie zadowolona, do tego siedziałam tam jak na szpilkach. Nie dało się przecież nie zauważyć, jakie z nich towarzystwo, do tego nie byłam u siebie. I się nie pomyliłam, bo później Mike powiedział mi, że jej rodzinka jest tam dobrze znana i z tego, co wie, ma w okolicy poważanie. A może raczej nie poważanie, tylko po prostu ludzie się ich boją – przemawiała Emma, wprowadzając coraz większy chaos w głowie koleżanki. – Nie zna jej osobiście, ale z tego, co mówił, jej starzy to istna patologia, a dwaj bracia, których ma, to też niezły margines. Obaj siedzieli za włamania i coś tam jeszcze i jeden chyba siedzi jeszcze do dziś.
– To trzeba było stamtąd pójść? – powiedziała brunetka, nie wierząc w to, co słyszy.
– Taaak...?!!! Podeszła do nas z dwoma typami i zapytała, czy mamy piwo? Mike nie miał wyjścia, więc im dał, to sobie usiedli i odpalili skręta, którego potem nam oddali. W rezultacie ostro się z nimi nawaliliśmy i co dziwne – nikt nas nie zaczepiał, mimo, że było dość głośno. Domyśl się, czemu? Więc się dziwisz? Ciekawe, czy ty byś odmówiła, skoro jesteś taka mądra, albo po prostu wstała i sobie poszła?! – wzburzyła się Emma. – Pewnie chcieli porobić sobie jaja z małolatów, bo jak piwo nam się skończyło podziękowali, śmiejąc się nam w żywe oczy i sobie poszli. W sumie nie dogryzali nam, ani nic takiego, ale widać było po jej szpanerskim zachowaniu i cwaniackiej gadce, że czuje się ważna. Poza tym siedziała z nami, gówniarzami, musiała więc przecież pokazać...
– A skąd Mike to wszystko wie, skoro jej nie zna?
– A czy takich ludzi trzeba znać, żeby wszystko o nich wiedzieć? Całe osiedle wie, co i jak.
– I ty się dziwisz, że nie chcę zgłaszać! – wkurzyła się Laura, maksymalnie już zdenerwowana tym, co usłyszała.  
Emma chyba nie wiedziała, co powiedzieć, gdyż jej odpowiedzią było tylko chwycenie butelki.  

  
Rozmowa stała się odrobinę niemrawa, lecz nie trwało to długo, z kolejki na kolejkę dziewczyny znowu się rozkręcały. Rozbawione nie zachowywały się zbyt cicho, lecz beztroskie dowcipkowanie zostało nagle przerwane dochodzącym z oddali, cichym trzaskiem łamanej gałązki.
– Ktoo śś tuu iiidzie – zaśmiała się podpita już Laura i szybko wskoczyła w ciuchy, zasłaniając odrobinę wilgotną jeszcze bieliznę.
Emma migiem poszła w jej ślady i zaraz obie siedziały nieruchomo, z głowami skierowanymi w stronę dźwięku. Położone nieopodal zarośla lekko się poruszyły i po chwili wyskoczył z nich rudo-biały Basenji. Natychmiast podbiegł do dziewczyn i kręcąc tyłkiem, zaczął szturchać je nosem, żądając głaskania.  
– Jester, wracaj!!! – rozbrzmiał męski głos, ale piesek ani myślał słuchać, skakał tylko wkoło zaskoczonych biwakowiczek. – Spokojnie, nic nie zrobi – uśmiechnął się dwudziestoparoletni szatyn, stając przed dziewczynami w samych spodenkach i plecakiem na ramieniu.  
Od pasa w górę umazany był w farbie i innych materiałach budowlanych, a jego włosy przypominały nieco włosy młynarza.
– Przepraszam – mruknął, zabierając psa i zniknął kilkanaście metrów dalej, za niewielkimi zaroślami.  
Po chwili brzdęknęła zapalniczka i znad zieleni uniosła się niewielka chmurka dymu.
– Eeej, coo jeest?! – zagrzmiała wesoło Laura, mocno szturchając Emmę, która zagapiła się za młodym facetem.
– Faaajny byyyłł – odparła bełkotliwie przyjaciółka, wywalając maślane oczy. – Piijmyy! – zarządziła, nalewając soku, którego z kubka na kubek lała już coraz mniej.
Laura powoli przestała zauważać, że drinki robią się coraz mocniejsze, za to humor i nastawienie do życia zmieniło jej się całkowicie. Koleżanki powoli zaczęły tracić poczucie czasu, śmiejąc się i dowcipkując, a wszystkie problemy gdzieś uleciały.
– Sorry. Nie będziecie miały nic przeciwko, jak się trochę odświeżę? – zapytał nagle nieznajomy, pojawiając się przed nimi z ręcznikiem i szamponem w dłoni.
Zagadane dziewczyny nawet nie zauważyły, kiedy podszedł. Emma od razu uderzyła głośnym, nieco złośliwym śmiechem, widząc przybysza i atrybuty w jego rękach, lecz zaraz wystękała:
– Niee, jaasne, że niee!
Młody facet absolutnie nie przejął się jej bezczelnością, uśmiechnął się tylko i oznajmił:
– On nie będzie was zaczepiał – wskazał na leżącego nieopodal zwierzaka i się oddalił. – Mały, bądź grzeczny!!! – nakazał pupilowi, rzucając przy nim ręcznik, po czym się rozpędził i z szamponem w ręku wskoczył do wody.  
– Góównoo wiiidać. Speecjalnie tam wyroosła, suuka! – poskarżyła się pijana już Emma, wskazując zasłaniającą jej chłopaka, niezbyt wysoką roślinność.  
– Traagediaa!!! – ryknęła Laura, śmiejąc się jak głupia.
Gdy plusk wody nieco ucichł, Emma wstała i jak żyrafa wyciągnęła głowę, usiłując dostrzec szatyna, lecz tafla wody była zbyt nisko, aby mogła cokolwiek podejrzeć.
– Siaadaj, niee rób kichyy! – zagrzmiała Laura, ciągnąc za bluzkę kumpelę, która przysiadła, a raczej upadła na miejsce.
– Noo co, kuurwaa?! Nie moogę sobiee poopatrzeeć?!!! – wzburzyła się towarzyszka, wyjąc jak idiotka.
– Oopanuj sięę, koobieto! – skarciła ją Laura, lecz w żadnym stopniu nie ustępowała jej w durnej wesołości.
Emmie alkohol z minuty na minutę zabierał coraz więcej zdrowego rozsądku, ponieważ po chwili znowu się podniosła i chwiejnym krokiem podążyła w kierunku psa.
– Em, zoostaw! Jesteeś podpiita, dziabniee cieę! – zaapelowała brunetka, lecz przyjaciółka zaraz klęczała przy futrzaku, głaszcząc go namiętnie.  
Laura natychmiast znalazła się przy koleżance.
– Zoostaaw go! – huknęła, ciągnąc blondynkę za fraki. – Uspookój się i niee rób liipy! Choodź!!! – grzmiała, szarpiąc dziewczynę.
– Cooś taka szyywna?!!! – oburzyła się blondynka, usłuchała jednak dziewczyny i pokornie pokiwała się za nią na swoje miejsce. – Naalejj, bo ja juuż niee umiiem – zatrąbiła, machając butelką przed nosem przyjaciółki.
Laura starała się wykonać prośbę, lecz mimo starań bezbarwna ciecz jak na złość nie trafiała w całości do kubeczków.
– Dawaaj to, maarnujesz dobroo!!! – wypaplała blondynka, chcąc zabrać jej butelkę, lecz Laura wygięła rękę aż za plecy, nie dając jej sobie odebrać.
– Ciichoo! Jeszczee sook! – pouczyłała, próbując odepchnąć zadziorną koleżankę.
Gdy ta przestała ją atakować, brunetka dokończyła drinki. Emma przechyliła kubeczek, lecz nie zdążyła przełknąć, bo na powrót parsknęła śmiechem, plując płynem wprost przed siebie. Powodem radości był nieznajomy, który stanął na brzegu z pomierzwionymi włosami i ręcznikiem w dłoni.
Mozaiki zniknęły z jego ciała.
– Czeego sięę śmiejeesz, kreetynko?! – pchnęła ją zniesmaczona Laura, zawstydzona zachowaniem kumpeli, lecz w tej chwili mogła mówić jak do ściany, gdyż ta nadal brechała, gapiąc się błazeńsko na szatyna.  
Chłopak posłal im krótkie spojrzenie, uśmiechnął się, rzucił psu badyl i zabrał się za kończenie wycierania wolgotnej czupryny.
– Choodź na piiwo!!! – wrzasnęła do niego Emma, podnosząc do góry plecak.
Laura obcięła ją pogardliwym spojrzeniem, lecz nie robiła wymówek. Chłopak ponownie skierował wzrok w ich stronę, ale nie odpowiedział na zaproszenie, tylko przyklęknął w celu spakowania swoich rzeczy. Po chwili odpalił papierosa, krzyknął: "Jester!!!”, chwycił ekwipunek i dopiero wtedy ruszył w kierunku dziewczyn. Pies za chwilę pojawił się obok niego, skacząc radośnie z kijkiem w zębach.
– Oo kurwaa, idziee tu – szepnęła Emma, myśląc chyba, że olał jej wcześniejsze zaproszenie.
Nie zdążyła jednak nic więcej powiedzieć, bo chłopak właśnie zawisł nad ich głowami.
– Nie radziłbym za dużo pić w taką pogodę – oznajmił z uśmiechem i przykucnął naprzeciwko, kładąc plecak na ziemi.
– Nieestety, ineej nie maamy – wymamlała Emma, wyraźnie zadowolona z owocnego zrealizowania swojego celu.
– Darren – oświadczył, zginając się w pół z wyciągnięta dłonią. – Może być też Dario – zaśmiał się.  
Towarzystwo podało sobie tylko czubki palców, gdyż chłopak siedział prawie dwa metry od dziewczyn.
– Maasz ochootę na piiwo? – wyjechała od razu Emma. – A mooże drrinkaa? Ale raczej nieewiele się naapijesz – zarechotała, chwytając resztki wódki w falujące ręce.
– Piwkiem nie pogardzę – odparł i zaraz otrzymał mocno schłodzoną jeszcze puszkę. – Nie przepadam za wódką i myślę, że wam też już raczej wystarczy. Nie, mały? – pogłaskał psa, wyszczerzając zęby.
– Niee, jeeszcze niee!!! Mamyy jeeszcze piiwo!!! – oświadczyła z dumą pijana blondynka.
– Niee zwracaj uwaagi, jest nawaloona – odezwała się w końcu Laura, zionąc poalkoholową pewnością siebie.
– Jesteem dziś niezniszczalnaaa!!! – zawyła Emma, ponownie łapiąc za szkło, w którym zastało już na dwa, może trzy drinki.
– Daj, może ja to zrobię? – zaproponował chłopak, widząc, że nie za bardzo udaje się trafiać do kubeczków kiwającej się na boki dziewczynie.
– Prooszęę cięę baardzoo – nachyliła się, wciskając butelkę w wyciągniętą dłoń przybysza.
– Nie powinnyście siedzieć tu same. Tu nie jest bezpiecznie – oświadczył, zgrabnym ruchem napełniając kubki.
– Jaa sięę nie bojęę – sepleniła Emma. – Aaa ty? – spojrzała na Laurę.
– Uspookóój sięę – warknęła z powagą brunetka, ale zaraz uderzyła w śmiech. Obecna prezencja nawalonej przyjaciółki wywoływała u niej ataki nieposkromionej radości.  
Chłopak się uśmiechnął i podał napoje dziewczynom.
– Czemu nie pływacie? – zapytał.
– Niee dziiśś – mruknęła Laura i wstała w celu pójścia za potrzebą.
– Pomóc ci? – zaśmiał się szatyn, gdyż brunetce z trudem przychodziło podniesienie się do pozycji stojącej.
– Niee trzeebaa – wyjąkała i po chwili ruszyła przed siebie, bujając się na lewo i prawo.  
Wykonanie "zabiegu” zajęło jej dobre trzy lub cztery minuty, w czasie których non-stop słyszała głośny śmiech przyjaciółki i niewyraźne słowa nieznajomego. "Kurwa, jak ja się pokażę w domu? Matka mnie zajebie” – pomyślała, lecz w tej chwili niezbyt się tym przejmowała, zastanawiało ją raczej, jak pójdzie jutro do pracy. Pijana była może dwa, trzy razy w życiu i niezbyt miło wspomina swoje samopoczucie następnego dnia.
  

  
Ciężko klapnęła obok Emmy i zaraz otrzymała kolejnego drinka.
– Moożee jużż wystraarczy? Ojojoj, chyba wystarczyy. Jeesteśmyy niepeełnoletnie, póójdziemy do więzieniaa – zażartowała idiotycznie, rżąc jak nawiedzona.
W dupiee mam więzieenie! Oooddpadaasz?! Bo jaa jeszczee niee! Piij i niee pieerdol! – warknęła Emma, przechylając swój kubek i przy okazji siebie.
– Może faktycznie już wystarczy – roześmiał się szatyn, podnosząc za rękę śmiejącą się dziewczynę.  
– Niee!! Maam jeszczee piiwo! Gdziee nasz plecaakk, kurwaasz?!! – huknęła, rozglądając się na boki.
Pozostała dwójka bacznie obserwowała 18-latkę, śmiejąc się, gdyż ta nadal szukała zguby, choć ta leżała obok.  
– Noo i co sięę, kurwaaszsz, śmiejesz?! Gdzie on jeestt? Noo co sięę śmiejeesz?!! Mojee piwoo!!! – darła się, wyglądając teraz jak pacjent oddziału zamkniętego szpitala dla tych nie całkiem normalnych. – Kurwffaa, tu leżyy, a wy niic nie mówiccie! Czemuu je chowaacie?! – plotła, tworząc coraz to nowe, bardziej niezrozumiałe neologizmy, po czym wzięła niezgrabnie plecak i wsadziła do niegogłowę.
Chłopak się rozweselił, przechylił resztki trunku i podniósł się z miejsca.
– Dobra, dziewczyny, dzięki za piwo, ale muszę już spadać. Rano idę do roboty – uśmiechnął się. – Macie czym wrócić?
– Taakk – odparła Laura, gdyż Emma nadal szperała w plecaku, jakby ten miał kilometr głębokości.
– Często tu bywacie? Pewnie nie, bo pierwszy raz was widzę. Być może się jeszcze kiedyś spotkamy. Z domu mam blisko i często kąpię się tu po pracy, żeby usunąć ten cały syf – szerzej wyszczerzył zęby, wpatrując się w Laurę miłym, ciepłym spojrzeniem.
– Niee częstoo, tylkoo dziiś, jakoś taak...– wymamlała brunetka, robiąc to nie gorzej, niż jej bełkocząca koleżanka.
– Już po siódmej, zaraz zacznie się ściemniać. Nie siedźcie tu do zmroku – powiedział, a raczej nakazał chłopak. – Łażą tu często różne pojebane typki z okolicy, więc same rozumiecie... Trzymajcie się. Jester, idziemy! – gwizdnął i ruszył w stronę, z której przyszedł.
– Ooo, idzieesz juuż?! Śliicznyy, niee idźź, gdziee idzieesz?! – majaczyła Emma, ale on już chyba jej nie słyszał.  
– Kurwa, aleeś naroobiła kichyy!!! Ty głuupiaa suko!!! – zaśmiała się Laura, popchnąwszy towarzyszkę, która bez trudu poległa na trawie.
– Nie bijcie się – wyskoczył wesoło chłopak, który nie wiadomo czemu, znowu pojawił się obok. – Mieszkam chwilkę stąd, więc może zapisz sobie mój numer, jakbyście jednak miały problem dojazdem. Podrzucę was. Taksówkarze nie zawsze chcą się tu zapuszczać, poza tym najczęściej mają problem z dojazdem – przykucnął przy brunetce, wnioskując chyba, że nieco bardziej kontaktuje.
– Ooo, wróóciłeeś mój miiiły! – jazgotała pijana blondynka.
– Zaamkniij sięę, piijaczko tyyy!!! – zarechotała Laura, znów popychając kumpelę, ale zaraz spojrzała na chłopaka, gdyż uświadomiła chyba sobie, że robi z siebie nie mniejszą kretynkę, niż ona.
Ten nie skomentował, uśmiechał się tylko od ucha do ucha, patrząc ze zdumieniem, a może i politowaniem na naprane dziewczyny.
– Dobra, pisz, bo naprawdę muszę spadać – zwrócił się do Laury.
Brunetka bez żadnych skrupułów zapisała numer szatyna, który przy akompaniamencie debilnego paplania dostał jeszcze od Emmy piwo na drogę, po czym rzucił na odchodne: "Jak coś to nie wahajcie się i dzwońcie” i sobie poszedł.
Tym razem już nie wrócił...
  


Napiszcie, czy nie za długi jest wątek w nad jeziorem? Chciałam napisać coś weselszego, lecz być może się zapędziłam.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3361 słów i 19897 znaków, zaktualizowała 22 sty 2017.

2 komentarze

 
  • Mlody1

    Moje zdanie znasz, więcej seksu ;)

    13 lip 2016

  • agnes1709

    @Mlody1 Nie uśmiechnąłeś się. Będzie, daj czasu, człowieczku, planuję następnego wieczora. Chciałam jutro coś ostrzejszego, ale jednak zdecydowałam się na smyranie  :sex:  Ale tam Cię zaskoczę i założę się, że będziesz na mnie warczał <złośliwa gęba> :P:P:P  Kochajmy wrednych!!!

    13 lip 2016

  • Mlody1

    @agnes1709. To czekam z niecierpliwością ;) ale mam nadzieję, że z Frankiem...

    14 lip 2016

  • agnes1709

    @Mlody1 Z Emmą! <żarcik oczywiście>. Chociaż...

    14 lip 2016

  • Misiaa14

    Cudowne ????

    13 lip 2016

  • agnes1709

    @Misiaa14 :)

    13 lip 2016