Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 14b. Odsiecz!

Rano, co ja piszę, była 2:38. Nad ranem obudził mnie ból kolana i stłuczonych żeber. Leżałem tak i zastanawiałem się nad sensem istnienia. A jeśli faktycznie nie będę miał możliwości poruszania się bez żadnych ograniczeń? Leżałem  i sam sobie odpowiadałem na to pytanie. Ale głupoty przychodziły mi do głowy. I nagle… mnie oświeciło. Jak z tego wyjdę, to sprawdzę wszystko, co tylko mogę robić, dopóki jeszcze mogę. Ból zaczynał być nie do wytrzymania, więc zadzwoniłem po pielęgniarkę. Przyszła i zapytała, co się dzieje.  
-Kolano mnie bardzo boli. Wzięła kartę leczenia i powiedziała.  
-Nie mogę tobie nic podać. Muszę powiedzieć lekarzowi dyżurnemu.- I poszła po lekarza. Dość długo jej nie było, więc zdecydowałem się na powtórne wezwanie pielęgniarki. Była zła, gdy przyszła i ze złością zapytała.  
-Jest środek nocy, czego ty znów chcesz?  
-Tego, czego jeszcze nie dostałem.  
-Zaraz, to znaczy, że nie było lekarza?  
-No był, ale zobaczył, że śpię i sobie poszedł. Przecież, że go nie było! Napierdala mnie noga, jak mógłbym spać!?  
-Proszę nie krzyczeć. Idę zobaczyć, dlaczego jeszcze do ciebie nie przyszedł. Za chwileczkę przyjdę.- I znów poszła, ale tym razem, wróciła dość szybko z lekarzem.  
-Co się dzieje młody człowieku?  
-Boli mnie noga.  
-Ychy.- Zamruczał i dodał.  
-Tylko tyle?  
-Nie, ale biorąc pod uwagę ten ból, to reszta rzeczy, to typowe pierdoły.  
-Dobrze.- Powiedział spoglądając w moją kartę.  
-Siostro, kto jest na bloku operacyjnym?  
-Ordynator z Davidem L... .  
-Co ten młody jeszcze tutaj robi?  
-Podobno uczy się czegoś od ordynatora.  
-Czasem mam wrażenie, że to my się uczymy od niego.  
-Zabiorę kartę i za chwileczkę przyniosę.  
-Boli mnie noga.  
-Wiem, już to mówiłeś.  
-To dajcie mi wreszcie coś.- Podszedł do mnie i nachylając się nade mną powiedział.  
-Patrz, tutaj jest napisane, żeby niczego tobie nie podawać. Mało tego, to tutaj jest jeszcze podpis ordynatora oddziału chirurgii ogólnej. Teraz rozumiesz?  
-Mam to w dupie. Boli mnie noga i macie mi coś dać!- Wykrzyczałem mu to w twarz.  
-Już idę zobaczyć, co dostaniesz.  
-Jaja sobie robi?- Zapytałem pielęgniarkę.  
-Ordynator jest twoim lekarzem prowadzącym, więc skoro napisał coś takiego, to musiał mieć ku temu powód.  
-Ok. Tylko szybko.- Poszedł.  
-Kim jesteś, że ordynator ma ciebie na liście?- Zapytała pielęgniarka.  
-Nikim, a może po prostu ciekawym przypadkiem.  
-Może.- Powtórzyła, jak echo.  
-Ciekawe, o czym tam tyle czasu rozprawiają?  
-Musisz być faktycznie ciekawym przypadkiem, skoro jeszcze nie wrócił.- Było już dobrze po w pół do czwartej, gdy przyszedł i przyniósł ze sobą eter w małej butelce, nasączył nim gazik i położył mi go na nosie mówiąc.  
-Głębokie trzy wdechy.- I odpłynąłem w zaświaty snu. Gdy się obudziłem, Natalia z Jagodą i Agatą stały nade mną czekając, aż się przebudzę.  
-Co macie takie miny?  
-Będziesz operowany. Szymon, razem z nami jest tutaj jeszcze kilka osób.  
-Co was tyle przyjechało?  
-Można wchodzić tylko po trzy osoby.  
-A kto jeszcze jest?  
-Jakaś ładna dziewczyna, razem z koleżanką i Paulina, ale razem z Piotrkiem.  
-No i dobra. Spojrzałem na Agatę, była zła na mnie.  
-Agata, przepraszam ciebie. Wiem, zachowałem się, jak typowy podlotek i dlatego się przewróciłem. Powinienem już wczoraj tobie powiedzieć, ale stwierdziłem, że zaoszczędzę tobie stresu, jeśli to nic takiego.  
-Coś ty sobie myślał?- Złościła się na moją bezmyślność.  
-Jak powiem, że nie myślałem, tylko reagowałem, to chyba będzie najbliższe prawdy.  
-Pani Natalia razem z ciocią zapłacą za twoją operację. Ale zostaniesz ze mną?  
-Już dałem słowo Natalii.  
-Co?! Jak to Natalii?- Zdziwiła się Agata.  
-Obiecał mi, że będzie do nas przyjeżdżać.  
-Szymon, a co to za dziewczyny?  
-Nie wiem, nie widziałem ich. Zaraz, jakie dziewczyny?  
-Szymon, ta dziewczyna tam, to Aneta.- Stwierdziła Natalia.  
-A kto to jest Aneta?- Zapytała zła już Agata.  
-Pani doktor, która przywiozła mnie tutaj karetką. No tak, pytała, czy może przyjść razem z koleżanką i to pewnie są one we dwie.  
-Po co miałaby przyjść i to razem z koleżanką?  
-Zakochała się.... Zadajesz dziwne pytania Agatko. Jestem jej pierwszym pacjentem kochanie. Ładna jest, prawda?  
-Nawet bardzo.... Rzuciła odpowiedź zanim załapała o co zapytałem.  
-Zaraz dostaniesz kopa!- Rzuciła szybko.  
-Nie wolno mnie bić, bo jestem w szpitalu.  
-To nie podrywaj innych kobiet.  
-Nie podrywałem. Czy podrywałem?- Zapytałem patrząc na Natalię.  
-Nie wiem. W sumie, to wyglądało dość dziwnie.  
-Widzisz, nie podrywałem jej.  
-Powinnam być zła na ciebie, ale nie umiem.  
-Chodź, przytul mnie.- Podeszła i przytuliła mnie kładąc się na moim bolącym kolanie.  
-Aaaaa!- Rozdarłem się na całe gardło.  
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam, naprawdę przepraszam. Nie chciałam się na ciebie kłaść, wybacz mi.- Powiedziała Agata odchodząc od mojego łóżka.  
-Nie twoja wina. Powiedziałem do niej i przypomniałem sobie, że nie powiadomiłem jeszcze mamy.  
-Agatko, możesz zrobić coś dla mnie?  
-Tak.  
-Zadzwoń do mojej mamy i powiedz jej, że jestem w szpitalu. Powiedz jej gdzie, a jeśli zapyta dlaczego, to powiedz jej, iż mam coś z kolanem, dobrze?  
-A numer telefonu?  
-Jest w moim notesie na 33 stronie. Jeden do sklepu, drugi do sąsiadów i trzeci do ciotki Ireny. Moja mama ma na imię Zofia, a nazwisko ma takie, jak ja. Zadzwoń na wszystkie trzy numery, jeśli jej nie znajdziesz w sklepie.  
-Dobrze.- Wychodziła, a Jagoda stwierdziła.  
-Poczekaj, idę z tobą.- I poszły obie. Zostałem sam z Natalią.  
-Natalio, ile będę tobie winien za operację?  
-Nie martw się tym. Zapłacę, żeby mieć spokojne sumienie.  
-Już tobie powiedziałem, że to moja wina.  
-Szymon, to tak nie działa. Jeśli nie zrobię wszystkiego, co w mojej mocy, żeby tobie pomóc, to nie wiem, czy będę mogła spokojnie zasnąć, a prawdę powiedziawszy, to i tak nie wiem, czy będę mogła. Nie wiem dlaczego, ale ciebie nie da się nie lubić. Popatrz na mnie. Nie wpadłabyś na to, że poważna osoba złamie dla ciebie własne zasady. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Ja..., ja.  
-Aniele ty mój, spokojnie. Z tobą u boku, musi być dobrze.- Uśmiechnęła się wreszcie do mnie.  
-Kim ty Szymon jesteś?  
-Człowiekiem, jak każdy. Tylko, że ja naprawdę uwielbiam was wszystkich.  
-To dobrze. Szymon, masz jakieś drugie imię?  
-Nie. Ojciec wpisał nam tylko po jednym. A tak prawdę powiedziawszy, to powinienem mieć na imię Marcin, a Czechu Mariusz..., a może na odwrót. Nieistotne. Ojciec się napił razem z dziadkami poszli i nas zarejestrowali. Dali nam takie właśnie imiona. Moi rodzice pewnie do teraz myślą, że Szymon i Czesław, to polskie imiona.  
-Dlaczego mi to mówisz?  
-Zapytałaś o imię, to opowiadam tobie historię jego powstania.- Uśmiechnęła się do mnie.  
-Fajny jesteś. Wiesz to, prawda?  
-Prawda. Ale to tylko u was. U siebie nie lubię niczego robić, bo ludzie w małych miasteczkach są zbyt ciekawscy. Tutaj tak nie jest. Mogę sobie na dużo pozwolić, a jak dam plamę, to kogoś kto to widział, mogę nigdy już nie spotkać.  
-Jesteś nieśmiały?  
-Chyba tak.- Uśmiechnąłem się krzywo do niej.  
-Coraz bardziej ciebie lubię.  
-Natalio, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. Ile jestem tobie winny za operację? Powiedz proszę.  
-Szymon nic nie jesteś mi winien. Przestań już. Ile razy będziemy wałkować ten temat? Nie jesteś mi nic winien..., nic.  
-Przecież ta operacja musi kosztować fortunę?  
-Dużo, ale to za mój spokój. A poza tym warto zapłacić te pieniądze i tobie pomóc. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego, jak ty. Już wiem dlaczego moja córka ciebie lubi, masz coś w sobie.  
-To samo mówi Karolina, ale nie potrafi mi powiedzieć, co to takiego.  
-Ja też nie umiem tego nazwać.  
-Szkoda Natalio.- Do pokoju weszła Aneta razem z koleżanką.  
-Witam w ten piękny dzień, kochaną panią doktor.  
-Przestań. Cześć Szymon. To jest moja koleżanka ze studiów, Jowita.  
-Ładne imię, niczym inna planeta. Taka odległa, a zarazem tak pożądana, bo niezbadana.  
-Cześć. Nie będziesz mnie badał, nawet sobie nie myśl... !- Powiedziała groźnie i z wyrzutem.  
-No wiesz? Nawet o tym nie pomyślałem. Ale wiesz, że to wcale nie jest taki głupi pomysł?  
-Kłamca. Na pewno sobie pomyślałeś.  
-Powiało chłodem, a taka ładna dziewczyna z ciebie.  
-Tak? Wszystkie są ładne, co? Aneta też, prawda?  
-Nie. Ona nie jest ładna..., … .- Widziałem, że patrzy na mnie tak, jak na winnego temu wszystkiemu, co dzieje się kobietom, ale z tym morderczym zdziwieniem, że jak to tak może być, iż Aneta nie jest ładna?  
-Ona jest piękna i to jest jej atutem. Bo piękni ludzie mają łatwiej.- Dorzuciłem.  
-I mówi to ktoś, kto ma taką łatwość wyrażania swoich opinii o kobietach. Stwierdziła z przekonaniem ta, o której była mowa.  
-Mam nie mówić tego, co myślę?  
-Zróbmy test. Powiedz mi, co o mnie myślisz.- Rzuciła do mnie Jowita.  
-Jowita, podejdź do mnie.  
-Nie.  
-Więc zacznijmy od tego, że jesteś typem oportunistki i nie lubisz wykonywać poleceń, a do tego jesteś zrzędliwa i złośliwa.  
-Ale ciebie podsumował.- Powiedziała Aneta.  
-Dalej. Powiedziała chłodnym głosem Jowita.  
-Jesteś dziewczyną o ciekawej urodzie, więc jesteś zakompleksiona.  
-Jak wszystkie.- Powiedziała.  
-Bez powodu.- Dodałem.  
-Mam wstrętne włosy.- Dorzuciła.  
-Jak każdy.- Uspokoiłem jej nerwy.  
-Za mały biust.- Rzuciła mi w twarz stwierdzeniem. Pewnie myśląc, że nic z nim nie zrobię. No, że nie zareaguje na nie.  
-Pokaż.  
-Szymon!- Wtrąciła się Natalia, zakańczając tą słowną potyczkę, zanim doszłoby do czegoś więcej. Ale i tak wytłumaczyłem jej jeszcze błędny sposób podejścia do siebie Jowity.  
-No co? Jak mam ocenić, że jest za mały?.... Przecież ona nie ma cycków dla siebie, tylko dla chłopaków.- Jowita popatrzyła na mnie i podeszła bliżej.  
-Wiesz co Aneta? On faktycznie jest niesamowity. Ciekawy egzemplarz się tobie trafił.- Powiedziała nad wyraz spokojnie.  
-Mówiłam, a ty mi nie chciałaś uwierzyć.  
-Poczekaj Jowita, ty nie studiujesz tego samego, co Aneta. Więc co?  
-Psychiatria.- Odparła.  
-Takem czuł. Do pokoju weszła Agata razem z Jagodą.  
-To ty przywiozłaś tutaj Szymona?- Zapytała moja luba.  
-Tak. Jest moim pierwszym przypadkiem. Mam na imię Aneta.- Powiedziała, podając dłoń Agacie
-Przepraszam, a ja jestem Jowita, koleżanka Anety.- Wciął się ten śmieszny pokurcz. Jednakże jednoznacznie można było stwierdzić, że ładny.  
-Jestem Agata, a to Natalia i Jagoda.  
-Mam dość proste pytanie, nie mniej jednak dość osobiste. Jak go poznałaś? Dopytywała się Jowita.  
-Wszedł mi w drogę.  
-Nie wygląda na takiego, co to robi nieprzemyślane ruchy.  
-Wiesz? Masz rację. On zawsze umie się ze wszystkiego wytłumaczyć i zawsze dość długo zastanawia się nad tym, co powiedzieć.- Natalia przysłuchiwała się bardzo uważnie całej rozmowie o mnie, a na koniec stwierdziła.  
-Wiecie dziewczyny, że macie rację. Szymon jest strasznie prawdomówny. Waży słowa w taki sposób, żeby nie do końca powiedzieć prawdę, a nie skłamać. Ciekawe, prawda?- Roześmiałem się na głos.  
-Dobre jesteście, naprawdę dobre. Ha, ha, ha, poważnie niezłe. Dziewczyny, myślicie w bardzo populistyczny sposób.  
-Jaki?- Zapytała Jagoda.  
-W nadzwyczaj swoisty.  
-Nie rozumiem.- Stwierdziła Natalia.  
-Nie porównujcie mnie do siebie, bo to błąd. Myślicie o mnie, jak o sobie, a ja taki nie jestem i nigdy nie będę. Jestem może dziwny, ale nie populistyczny i nie za bardzo skromny.  
-Mam pomysł. Powiedz mi, co ty myślisz o sobie?  
-Więc zacznijmy od tego, że tutaj można wchodzić po trzy osoby, tak?  
-No tak. Odparła Aneta.  
-To idź po Paulinę i Piotrka. Są w poczekalni.  
-Nie wolno tutaj być w tyle osób.  
-Ja tego nie wiem. Podobno nie można tutaj przychodzić w więcej niż trzy osoby, a nikt, jak do tej pory nie powiedział nam, że nie może tutaj przebywać więcej niż trzy osoby na jednego pacjenta.- Oznajmiłem im.  
-Ale ty jesteś tutaj sam.- Powiedziała Jowita.  
-Wiem. Fajnie mam, co?- Chwilkę była cisza, aż wreszcie dodałem.  
-Nikomu nie będziemy przeszkadzać.  
-Zwariował.- Stwierdziła.  
-Nie zwariowałem, posłuchaj. Nie chodzi o to, że wiem. Chodzi o to, że nikt tego nie powiedział nam na głos.  
-Nie rozumiem.- Powiedziała Jowita.  
-Ja rozumiem. Chodzi o to, że nikt jasno nie ustalił żadnych zasadniczych kwestii postępowania w takich przypadkach. To samo przecież z twoimi rodzicami, prawda? Powiedziała ucieszona Aneta.  
-Tak. Nie ma jasno określonych granic, to można jeździć po prostu, gdzie się chce.  
-Sprawdźmy twoją teorię, idę.- I poszła po Piotrka i Paulinę.  
-Więc mówisz, że jaki jesteś?  
-Jestem inny mamo tato, czy dostanę kopa za to? Nie syneczku nasz malutki, będziesz wiecznie miał swe smutki. Będziesz zawsze pod prąd płynął i w swym życiu wiecznie ginął.- Spojrzały na siebie.  
-Ani się nawet nie waż, mnie tutaj zostawić.- Powiedziała ze wstrętem i złością Agata.  
-Masz niesamowity temperament kochanie. Tylko wiesz?  
-Nie. Niestety nie wiem.  
-Więc tobie powiem. Strasznie mi się podobają dziewczyny, które się złoszczą bez powodu.  
-No to ja do tego grona, nie należę, ponieważ ty zawsze dajesz mi powód do złości.  
-Gdyż pięknie wyglądasz, kiedy się złościsz. I to na mnie, na mnie samego.- Powiedziałem z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.  
-Szymon, ty naprawdę próbujesz mnie czasem rozzłościć.  
-Wiem.  
-To nie było pytanie.  
-Czasem, chcę zobaczyć, kiedy się na mnie wkurzysz i muszę przyznać się, że robię to specjalnie, dla siebie, ciebie, dla was. Wszyscy wkoło mówią mi, jaką to ty jesteś czasem wiedźmą nie do życia, a ja tego w ten sposób nie odbieram. Zakochany w tobie jestem, ale rozumiem ludzi będących wokół ciebie, a tego w ogóle nie pojmuję. Bo jak, mając wokół siebie tyle osób gotowych, żeby tobie pomóc, można się tak zachowywać w stosunku do nich. No powiedz mi, jak?  
-Nie wiem. Nigdy na to w ten sposób nie spojrzałam. Przepraszam ciebie.  
-Nie mnie, Agatko. Ciocię i całą resztę ludzi w swoim otoczeniu. I pamiętaj o jednym.  
-O czym?- Zapytała zaciekawiona.  
-O mojej miłości do ciebie. Kocham ciebie i nic tego nie zmieni.  
-Przepraszam was za moje humorki. I ciebie Paulinko, też przepraszam. Dopiero wtedy zorientowałem się, że to wszystko powiedziałem w czasie, kiedy Paulina razem z Piotrkiem była już w pokoju. O cholera..., Piotrek.  
-Ja też muszę się wam do czegoś przyznać.  
-Piotrek, wszyscy już tutaj wiedzą, że zawsze, kiedy potrzeba, to pomożesz. Zresztą można zapytać Paulinę. Prawda, że to zrobi?- Zaripostowałem.  
-Ale co?- Zapytała Paulina.  
-Pomoże.  
-Tak. Nie musiał mnie tutaj przywozić, ale mnie przywiózł. Więc jak widać, jest pomocny.- Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem razem z Pauliną, która chyba załapała dlaczego mu przerywam monolog. Pokazałem mu, żeby tego nie robił.  
-Szymon, chcę zamienić z tobą słowo na osobności. Zaśmiałem się.  
-Chyba się troszkę zacinasz Piotruś.  
-Co?  
-Jesteś dziwny. Przecież jestem przykuty do łóżka.  
-Przepraszam, nie pomyślałem.  
-Skoro nie możemy porozmawiać na osobności, więc może się domyśl, to przecież proste.  
-Dzięki, bo pewnie zrobiłbym coś głupiego.  
-Pewnie, na pewno.  
-Więc wracając do tematu! Powiedziała Jowita nie w czas, nie mając nic ciekawszego do zdiagnozowana.  
-Jesteś apodyktyczną i złośliwą krową. Powiedziała Paulina, aż z wrażenia oczy wypadły mi z orbit. Normalnie zaszokowała mnie.  
-I nie umie wykonywać prostych poleceń. Stwierdziłem spokojnie, żeby uspokoić Paulinę.  
-Jest wykształcona i szuka celu na doktorat. Powiedziała Aneta.  
-Więc to dlatego ją przyprowadziłaś.  
-Szymon, ty naprawdę jesteś bardzo dziwny, bo rzadko, który chłopak potrafi czytać pomiędzy wierszami. Jak na kogoś, kto ma roztrzaskane kolano i kilka żeber, to wyjątkowo szybko reagujesz na to, co się dzieje wokół ciebie. I co dziwne, to masz głębokie przemyślenia w swojej głowie. A czasem myślę, że nawet za głębokie, jak dla mnie.- Stwierdziła Aneta.  
-Pamiętasz naszą rozmowę zanim ktoś nam przeszkodził? Zapytała Natalia.  
-Tak.  
-Już wiem, co to takiego. To po prostu ty, cały ty. To dlatego moja córka tak bardzo ciebie lubi. Zresztą widać po tych wszystkich osobach, które się tutaj zebrały. Rozejrzyj się, nie ma tutaj nikogo, kto by ciebie nie trawił.  
-Jowita.  
-Kłamie! To nieprawda! Zaczęła się tłumaczyć.  
-Przyszłam tutaj, bo szukam kogoś do pracy naukowej. Aneta powiedziała, że poznała kogoś takiego, więc zawitałam zobaczyć czy ma rację.  
-I?- Zapytałem z ciekawości.  
-I faktycznie miała rację. Więc jeśli chodzi o moją pracę, to czy… .  
-Nie.  
-Jeszcze nie powiedziałam, co chcę.  
-Widzisz? I już dostałaś odpowiedź, czego ja nie chcę, a brzmi ona..., nie.  
-Nie zastanowisz się?  
-Zastanowię się, więc... przyjdź kiedy indziej.- Do pokoju wszedł Ordynator oddziału, rozejrzał się i powiedział do zgromadzonych na sali.  
-Drodzy państwo, przecież prosiłem, żeby nie wchodzić tutaj w więcej, niż trzy osoby.  
-Panie Doktorze, oni przychodzili tutaj po trzy osoby, nie więcej.- Powiedziałem.  
-Tak, ale poprzedni, którzy przyszli tutaj, to chyba zapominali, że muszą opuścić to pomieszczenie.  
-Nikt nie mówił, że poprzednicy muszą wyjść.- Zrobił się nagle dziwnie ciekawski, więc sprostowałem.  
-Może troszkę się zasiedzieli.  
-Czyj to pomysł?- Zapytał Ordynator Anetę, a ona stojąc bokiem do mnie, bezczelnie pokazała w moim kierunku palcem.  
-Pacjenta.- Odezwała się wreszcie.  
-Więc chłopcze, za karę ciebie dzisiaj potniemy i dla zabawy poskładamy. Można obie panie prosić o podpisanie dokumentów.- Zwrócił się do Natalii i Jagody.  
-Tak, chodźmy.- Wyszli razem. Po chwili drzwi otworzyły się jeszcze raz i usłyszeliśmy.  
-I kiedy tutaj wrócę, prosiłbym o pozostanie w tym pokoju tylko trzech osób.- Powiedział Ordynator i zamknął za sobą drzwi.  
-To my Szymon... idziemy.  
-Aneta, dziękuję. Tobie Jowita też bardzo dziękuję za przyjście, więc zastanowię się i dam tobie odpowiedź.  
-Dziękuję.- Powiedziała, podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.  
-A to na szczęście.- Aneta zrobiła to samo, tylko dodając na koniec, że mi się przyda, bo nikt, kto widział te badania, nie chce się podjąć tej operacji. Ale widać, że trafiłem w dobre miejsce skoro mnie tutaj operują.  
-Cześć dziewczyny.  
-Cześć.- I poszły.  
-Podoba się tobie?- Zapytała Agata.  
-Tak. Ale kocham ciebie. A co, czyżby zazdrość?  
-Wal się!  
-Agata!- Krzyknęła Paulina.  
-Przecież on to robi specjalnie.- Dodała.  
-Naprawdę?- Powiedziała podchodząc do mnie i zatrzymując dłoń nad moim...i genitaliami.  
-Nie rób tego, proszę. To i tak niewiele da, bo mózg filtruje ból i nawet to nie przebije w tej chwili bólu mojego kolana.  
-Aż tak boli?- Na jej twarzy pojawił się grymas współczucia.  
-Boli jak cholera, a to jest strasznie niekomfortowe.  
-Zgoda, ale nie zgodzisz się na jej prośbę?  
-Złośliwa jesteś.  
-Chcesz się zgodzić?  
-W sumie to nie wiem. Bo z jednej strony, to nie. Zaś z drugiej strony, jak pomyślę, czego mógłbym się dowiedzieć o sobie samym, to z chęcią bym to zrobił. Tylko, że wiesz? Nie mam na to czasu.  
-Dlaczego tak myślisz?- Zapytała Paulina.  
-Nie jestem władcą własnego czasu, tylko jego strażnikiem.  
-Szymon, odpowiesz mi na jedno pytanie, jakie tobie zadam. I nieważne jakie ono będzie, odpowiesz?  
-Jasne. Dzisiaj możesz zapytać o co chcesz, dawaj.- Rozejrzała się po sali i zapytała mnie.  
-Skąd wiesz, że kochasz Agatę, albo mnie, lub kogoś innego?  
-A jajaj. Aleś poleciała.- Chwilkę pomyślałem i zrobiłem to samo, co ona. Spojrzałem na to, kto jest na sali. Agata i Paulina, to szczegół, ale Piotrek, to już inna liga tej gry. Oszacowałem plusy i minusy, straty i inne dziwne kontrowersyjne rzeczy, po czym odpowiedziałem.  
-No dobrze, trudno. Obiecałem, to odpowiem. Więc to jest tak. Mam matematyczny umysł i dla mnie miłość, to prosty wzór [ (Sb+P)×( IQ×A ):W=>M{×Z} ]. Gdzie ( Sb ) to jej sposób bycia, ( P ) Prezencja to wygląd, ( W ) Wady to cechy, które mi się w niej nie podobają, a ( A ) to jej sposób podejścia do mojej osoby, oraz ( IQ ) Inteligencja. Punktacja (1-10), gdzie 5 oznacza równowagę, a im wyżej w górę, tym lepiej w dół gorzej. Liczba wad, to po prostu liczba, ale zawsze plus jedna wada. Po prostu jedna wada na wzgląd, że zazwyczaj ocenianej osoby nie znamy, a że jest to mianownikiem, nie może być zerem, bo to by znaczyło, że miłości nie ma, a także "{Z}" zauroczenie będące jednocześnie jakkolwiek liczbą 2, lub jest jej brakiem, mając na względzie zasobność swojej wiedzy, o drugiej osobie. Nie zdarzyło się nigdy, że którakolwiek z tych cyfr, była mniejsza niż 3, a rzadko się zdarza, że ktoś ma cechy plasujące dwie z tych cyfr na dziesięć. U was, co dziwne, zdarza się to nad wyraz często. Na ten przykład Agata, miała cztery dziesiątki, a tylko jedną dwójkę.- Widziałem jej zniesmaczenie tym, co właśnie powiedziałem.  
-Zaraz dostaniesz kopa! Niby z czego dostałam dwójkę?  
-Za olanie przyjaciółek i niewiadoma.  
-Co to ta niewiadoma.  
-Zawsze jedną rzecz dodaję do złych cech, ze względu na to, że nie znam zazwyczaj dziewczyny i ciężko jest mi powiedzieć, jak bardzo mi coś w niej nie pasuje, lub ile cech ma nie pasujących do mojego wyobrażenia o niej.  
-Nie pojmuję.- Powiedziała Paulina.  
-Mamy ochotniczkę, więc zobrazuję wam to na jej przykładzie. Kiedy zobaczyłem pierwszy raz Paulinę, dałem jej dziesięć za wygląd, bo jest ładna i jeszcze była w sukni wieczorowej i po wizycie u fryzjera. To logiczne, prawda?  
-Tak.- Zdziwiła się Paulina.  
-Podejście do mnie, troszkę ucierpiało, gdyż była szorstka, jak szczotka ryżowa, lecz nie złośliwa. osiem, ....- Spojrzała zdziwiona jeszcze bardziej.  
-No dobra, siedem.  
-Kłamczuch.- Rzuciła w moim kierunku.  
-Nie przesadzajmy kochana. Inteligentna, bo od razu zrozumiałem aluzje, żeby nie mówić do niej na pani. Za tą uwagę inteligencja dziewięć, brawo.  
-Dlaczego tylko dziewięć, ona dostała dychę.  
-Ona była błyskotliwa i nadzwyczaj wesoła. Zauważyłaś różnicę?  
-Zauważyłam. Zaprosiła ciebie na kolację.  
-Nie o tym mówię. To o czym powiedziałaś teraz, weszło w jej podejście do mojej osoby. Ale wracając do ciebie, to na początku wydałaś mi się zgorzkniała i do tego jeszcze zachowałaś się, jak stara panna, o niskim mniemaniu o sobie, więc twoje wady poszybowały w górę, "siedem".  
-No ty chyba jesteś nienormalny.  
-Wiem. Nie stresuj się, bo za sposób bycia, dostałaś ode mnie drugą dziesiątkę. Brawo! I to nieprawda, że ciebie nie lubiłem, jak stwierdziła mi Agata, bo podobno ty jej tak powiedziałaś. Lubiłem, bo zawsze byłaś sobą. Pokochałem ciebie dużo później, bo dopiero wtedy, gdy wylądowaliśmy razem pod prysznicem i mi się oświadczyłaś. Piotrek, nie słyszałeś tego zdania.- Ostatnie zdanie powiedziałem wprost do Piotra.  
-Wiem. Rozumiem już dlaczego one wszystkie lubią z tobą rozmawiać. A Paulina jest naprawdę fajna. Szkoda tylko, że nie zainteresowana mną.  
-Zachowaj to dla siebie. Zaraz, brakuje tobie kogoś z kim mógłbyś normalnie i o wszystkim porozmawiać?  
-Tak. A jeśli chodzi o tamto zdanie, to spokojnie, nie musisz się martwić.  
-Mam pytanie do ciebie. Ile dostałam razem punktów?- Zapytała Agata.  
-Tysiąc.  
-A ja?- Zapytała z ciekawości Paulina.  
-180. Skrzywiła się.  
-A taka Karolina, skoro uważasz ją za anioła, ile ma punktów?  
-2000.- Uśmiech zlazł Agacie z twarzy.  
-Co!? Dlaczego?  
-Bo to ideał. Nie jest uprzedzona, rozmawia z każdym, jak równy z równym, jest ładna, skromna, dobrze wychowana, pomocna, wesoła, a do tego wszystkiego, nad wyraz spokojna. Ciekawe, prawda?- Spojrzałem jeszcze raz na Agatę, była zła, a nawet nie zawahałbym się użyć słowa, wściekła.  
-Kochasz ją?- Wyskoczyła z pytaniem.  
-Tak, ale ideałów się nie zmienia. No..., jakby to powiedzieć. Nie mógłbym jej tego zrobić.  
-Jaką cyfrą jest miłość? Zaciekawiła się Paulina.  
-Więcej niż pięćset, jeśli osoba jest nam nieznana, gdyż normalnie, to 1000.- Do pokoju weszła Natalia i Jagoda.  
-Zaraz, ja nie mam nawet tyle.  
-Masz już ich ponad osiemset, więc jesteś kochana.  
-Szymon, jednego nie pojmuję. Dlaczego nie chodzisz z kimś, kto ma najwięcej punktów?  
-Bo kiedy odda się komuś serce, to bardzo ciężko jest je później odzyskać w całości.  
-Nie rozumiem.- Odparła Paulina.  
-Zawsze zostaje jakiś kawałek u tej drugiej osoby, zawsze. A to raczej jest bardzo nieuczciwe wobec nowej dziewczyny, bo takich świństw się nie robi żadnej kochanej osobie.- Wróciła Jagoda i Natalia.  
-O czym rozmawiacie?- Zaciekawiła się Jagoda.  
-Szymon podał wzór na miłość.  
-Niby jaki jest według ciebie ten wzór?  
-[ (Sb+P)×( IQ×A ):W=>M{×Z} ]. Gdzie ( Sb ) to jej sposób bycia, ( P ) Prezencja, to wygląd. ( W ) Wady to cechy, które mi się w niej nie podobają.  ( A ) to jej sposób podejścia do mojej osoby. Oraz ( IQ ) Inteligencja. Punktacja (1-10), gdzie 5 oznacza równowagę, a im wyżej w górę, tym lepiej w dół gorzej. Liczba wad, to po prostu liczba, ale zawsze plus jedna wada. Po prostu jedna wada na wzgląd, że zazwyczaj ocenianej osoby nie znamy, a że jest to mianownikiem, nie może być zerem, bo to by znaczyło, że miłości nie ma, a także "{Z}" zauroczenie będące jednocześnie jakkolwiek liczbą 2, lub jest jej brakiem, mając na względzie zasobność swojej wiedzy, o drugiej osobie.  
-Podał wam jakiś przykład?- Zapytała Natalia.  
-Tak. Ja byłam przykładem i powiem wam, że nisko upadłam. Agata zebrała 1000 punktów, a ja tylko 180.  
-Mało. Dziwnie mało. Dlaczego tylko tyle?- Zapytała mnie Jagoda.  
-Wady. Stwierdziłem, ot tak sobie.  
-Przecież Paulina nie ma ich, aż tak dużo.  
-Teraz to wiem, ale pierwszego dnia jeszcze nie wiedziałem.  
-A Agata miała pełny tysiąc, bo też nie wiedziałeś, że jest zadziorna i złośliwa.  
-Dwa tysiące ma aniołek, więc nie wiem, o co tyle jęczycie.  
-Kto?- Zapytała Jagoda.  
-Karolina.- Odpowiedziała Agata.  
-A..., co do tego wszystkiego ma moja córka?- Zdziwiła się Natalia.  
-Jest ideałem. Ona pewnie, jeśli mogłaby zrobić coś złego, zrobiłaby to tylko nieświadomie. Prawda Natalio?  
-Tak została wychowana.  
-I bardzo dobrze.- Powiedziała Jagoda.  
-Niezupełnie, bo teraz to trzeba ją pilnować, żeby się jej nic nie stało. A to już kłopot. Zwłaszcza, że zazwyczaj przebywa daleko.  
-Każdy plus, ma swój minus. Ponieważ wszystko w przyrodzie musi się zgadzać, to logiczne. Nie przejmuj się Natalio, Karolina jest mądrą dziewczyną, więc raczej nie wplącze się w nic głupiego... . Chyba.- Zrobiłem głupią minę, bo nagle miałem dziwne wrażenie, że to nie było powiedziane bez powodu.  
-Widzę, że zrozumiałeś.- Powiedziała Natalia.  
-Czułem, że jest tam drugie dno, ale zgoda, bo ideały trzeba chronić. Masz moje słowo.- Uśmiechnęła się i dodała.  
-Ty naprawdę jesteś dziwny. Każdy kogo znam migałby się od takiej odpowiedzialności.  
-Ja nie jestem każdy i proszę mnie nie mieszać z tym motłochem.- Do pokoju weszła pielęgniarka.  
-Szanowny pan idzie ze mną, razem będziemy przygotowywać się do operacji.  
-Poczeka pani chwilkę, proszę.  
-Tylko szybko, masz trzy minutki.- I wyszła.  
-Dziewczyny dodzwoniłyście się do mojej mamy?  
-Nie udało nam się jej znaleźć pod żadnym numerem. Wiesz, że tylko ciotka zapytała mnie czy przekazać jakąś wiadomość?  
-Nie zostawiłaś żadnej, mam nadzieję.  
-Nie. Nie zostawiłam.  
-To dobrze, bo już się zdenerwowałem.- Kiedy wchodziła Pielęgniarka Natalia powiedziała.  
-Trzymaj się i nie daj się bardziej popsuć.  
-Będę miał tyle do gadania, że normalnie poproszę o włączenie jakiegoś ciekawego snu.  
-Będziesz przytomny na operacji. Nie wiedziałeś? Poinformowała mnie pielęgniarka.  
-Nie miałem pojęcia, że będą mnie ciąć i mnie nie uśpią.  
-Przy tego typu operacjach nie usypia się pacjentów. Dostaniesz tylko znieczulenie miejscowe i środek na zwiotczenie mięśni.- Powiedziała piguła.  
-Dlaczego nie usypiają?  
-Będą coś robić przy nerwach i dlatego zbierali taką ilość ludzi na tą twoją operację.- Zrobiłem głupkowatą minę.  
-Nikt wam nie mówił?- Powiedziała zdziwiona, że tego nie wiemy.  
-Nie, nikt się nie wysypał.- Potwierdziła Natalia.  
-Będzie ciebie operować ten młody Anglik i aż ośmiu lekarzy w tym czasie będzie na sali operacyjnej przy twoim przypadku.  
-To jakiś żart, prawda?  
-Sam zobaczysz.- Powiedziała pielęgniarka i dodała.  
-Chodźmy.- I poszliśmy do jakiegoś pokoju, gdzie mnie pielęgniarki umyły. Powiem szczerze, to było bardzo ciekawe przeżycie dla mnie, jak na ten czas. Ubrali mnie w jakieś dziwne wdzianko na operację i kazali leżeć na dziwnie gładkich noszach, twardych, ale powiem szczerze, że wygodnych. Przyszedł do mnie ten młody Anglik, który miał rzekomo prowadzić moją operację. Przedstawił się i powiedział mi łamaną polszczyzną, jak przebiegać będzie całość operacji. Faktycznie młody, jak na chirurga. Kręciły się obok mnie kilka razy, Jakieś grupki lekarzy i specjalistów z różnych dziedzin medycyny, aż wreszcie trafiła do mnie pani Grażynka. Fajna kobiecina, wesoła i taka swojska.  
-Zrobię tobie znieczulenie miejscowe i podamy miejscowo środek zwiotczający mięśnie, zgoda?  
-Pyta pani mnie o to tak, jak mógłbym powiedzieć że nie. Przecież nie mam wyboru, jeśli chcę, abyście zrobili mi tą operację.  
-Trafił mi się realista, wspaniale. W takim razie myślę, że nie będzie problemów.  
-Myślę, że nie powinno być żadnych.  
-Widzę, że fajnie będzie nam się razem współpracować.- Rozmawiałem z nią o różnych rzeczach. Powiedziała mi, że tylko on zgodził się na prowadzenie mojej operacji i to, że wszyscy uważają go za światowej sławy chirurga. Podobno jest to taki drugi Doogie Howser, jak z tego serialu o chłopaku, który może pacjentowi przepisać morfinę, a prawo nie pozwala mu kupić piwa. Wytłumaczeniem tego, co powiedział mi David też się zajęła. Szczerze powiedziawszy, to naprawdę niesamowita kobieta. Podczas operacji bardzo dużo ze mną rozmawiała. Często pytała mnie, czy dziwnie się przypadkiem nie czuję, ale to pewnie dlatego, żeby wiedzieć czy coś złego się właśnie nie dzieje. Szczegółowo mówiła mi, co reszta lekarzy robi podczas mojej operacji, to było naprawdę niesamowite. Nazywała ścięgna, a nawet nerwy biegnące w mojej nodze, którymi zajmowali się chirurdzy. Normalnie czułem się tak, jak gdybym brał udział w filmie dla niewidzących, przy jakimś dziwnym eksperymencie. Po operacji przez jeszcze dwie godziny nie dawali mi spać. Pewnie czekali na to, aż znieczulenie i środek zwiotczający przestanie działać. Później podano mi kroplówki i dorzucono środek nasenny. Cała operacja trwała dwie godziny, plus dwie po i godzinę przed operacją. Co tu dużo mówić, nigdy nie przeżyłem czegoś tak ciekawego. Z taką niepewnością, adrenaliną, ciekawością i wiarą w umiejętności ludzi, którzy brali udział w mojej operacji. I dlatego wszystkim, którzy brali udział w tym przedsięwzięciu, oraz każdemu z osobna, dziękuję za wkład włożony w naprawę mojego kolana. Dziękuję.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 5744 słów i 31876 znaków, zaktualizował 31 sie 2019.

Dodaj komentarz