Vive la F... - cz. 17. Let me show how weak you are.
- Sebastian…. - uśmiechając się pod nosem, stary LeMount westchnął ciężko - Lepiej sam ją spytaj! Kręcąc się po magazynie z bronią, odpędzał się od Blackmountaina ...
- Sebastian…. - uśmiechając się pod nosem, stary LeMount westchnął ciężko - Lepiej sam ją spytaj! Kręcąc się po magazynie z bronią, odpędzał się od Blackmountaina ...
-Keller? – Sebastian ze zdumienia wyciągnął ręce z kieszeni- Keller! Była tylko kilka metrów od niego, musiała go słyszeć, ale w odpowiedzi zrobiła jeszcze parę ...
-Ausweis!!! – powtórzył gniewnie. Powoli odłożyła buteleczkę perfum na ladę. Patrząc mężczyźnie w oczy, sama nie wiedząc dlaczego machinalnie sięgnęła do ...
Blackmountain wlepił wzrok w drogę. Wyjechali z lasu, ale mieli do pokonania jeszcze kilkanaście kilometrów wśród pól. Skupiał się na prowadzeniu, ale w pewnej chwili ...
Przejazd przez bramę, pierwszy raz na zewnątrz od dwóch miesięcy, sprawił, że Keller poczuła się melancholijnie, ale nie chcąc psuć nastroju, szybko odgoniła przykre ...
Cathrine siedziała na łóżku przed otwartą szafą. W myślach zaśmiała się z problemów sprzed wojny: "Nie mam się z co ubrać”. Teraz wisiały przed nią trzy ...
Wystawiając przepustkę na cały obiekt Blackmountain nigdy by nie przypuszczał, że zostanie użyta w ten sposób – drzwi jego gabinetu otworzyły się bezpardonowo, gdy wraz ...
Wrześniowa pogoda rozpieszczała. Słońce nic sobie nie robiło ze zmiany pór roku i ostro dogrzewało zmieniające kolor liści. Dojrzałe winogrona pachniały słodko i ...
Przepustka ułatwiała życie. Pozwoliła zapoznać się prawie z całym obiektem. Poznać smak obiadu na stołówce, pobrać gotówkę i dokonać kilku potrzebnych zakupów w ...
Ostre słońce przedzierało się przez szpary drewnianych okiennic, a odgłos pukania do drzwi przedzierał się przez resztki snu. Cathrine zamrugała dwa razy łapiąc ...
Za każdym razem pierwszy guzik w mundurze stawiał opór. Być może był za ciasno przyszyty albo dziurka była zbyt mała . Patrząc na stygnącą na stole kolację, Cathrine ...
W kieracie pracy dni mijały bezwiednie, jeden podobny do drugiego. Gojące się na twarzy rany stały się swoistym kalendarzem mijającego czasu. Codziennie budziła się w ...