Gwiazdeczka cz. VI (Zdzi*a tom II)
Iście rozczulające powitanie, zakończyło się równie autentycznymi łzami. Każde mignięcie złych wspomnień, wbijało wystarczająco ostre szpilki, bym ryczała rzewnie ...
Iście rozczulające powitanie, zakończyło się równie autentycznymi łzami. Każde mignięcie złych wspomnień, wbijało wystarczająco ostre szpilki, bym ryczała rzewnie ...
Sień przywitała mnie delikatnym chłodem. Już od wejścia, zapach wilgoci i rozgrzanej od słońca ceraty, zbombardował wyostrzone zmysły. Skrzypienie desek mimowolnie ...
Chałupa nędzna jak większość w tej dziurze. Wraz z upływem lat, zapuszczona jeszcze bardziej. Papa na dachu, gdzieniegdzie pozaciągana przez leśne ptactwo. Na podwórku ...
Zejście z peronu okazało się nie lada wyzwaniem. Chybotliwe pustaki ustawione zamiast stopni, w każdej chwili mogły przewrócić się na węższy bok, zgotowując ...
Stał przede mną, jak go Pan Bóg stworzył. No, może nie dosłownie, bo ciuszki jakieś tam na sobie miał. Gdzie się jednak podział kolczyk z lewego ucha? Kto ugładził ...
Aniela is back! Kolejny tom przygód seksownej morderczyni wjeżdża właśnie na tory. Pospieszny czy ekspres? Towarowy bądź osobowy? Kogo tym razem Joanna przygniecie ...
Tekst zawiera treści erotyczne, mogące wywołać pewne kontrowersje. Jeśli nie jesteś zainteresowany taką tematyką, lepiej zapoznaj się z dziełami innych twórców ...
Była nienasycona. Ledwo zdążyłem na miękkich nogach opuścić samochód, a już przyssała się do moich ust. Zupełnie nie wiem, co w nią wstąpiło. Zachowywała się tak ...
Moje nagie ciało omiótł powiew chłodnego powietrza. Nareszcie! Przyszedł... Szarpnęłam się w pełnym napięcia oczekiwaniu. Miękki sznur oplatał nadgarstki, więził ...
„Mokre majteczki” przywitały nas przyjemnym chłodem – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Moja lejdi w drodze na miejsce została ocucona i opatrzona, by teraz niezbyt ...
Głęboko zaciągnąłem się późnowieczornym, niemal nocnym, chłodnym powietrzem. Przesiąkniętym wilgocią nadciągającej jesieni, miejskim dymem, smrodem tysięcy ludzkich ...
Biegłem do gabinetu na granicy tchu. O dziwo, dość szybko dogonił mnie Michel i złapawszy, na korytarzu za moją dłoń, zatrzymał swój oddział i rzucił: – Idź sam ...