Pokochaj, zanim odejdę. CZ.V

Spencer dorwał mnie po lekcjach. Już z daleka było widać, że jest na mnie zły, chociaż nie wiedział, że nie ma ku temu żadnych powodów. Jeszcze nie wiedział nic o moim spotkaniu na przerwie śniadaniowej.
-Wiesz, gdzie byłem podczas przerwy śniadaniowej- zapytał bez ogródek, stając przede mną.- Byłem w stołówce. A wiesz, kogo tam nie było? Ciebie! Dlaczego nie przyszłaś, tak jak zaplanowaliśmy? Stchórzyłaś?
Uśmiechnęłam się mimowolnie, łapiąc go pod ramie. Zaczęliśmy powoli iść w kierunku parkingu. Korytarze o tej porze były już niemal puste, ponieważ większość klas kończyła lekcje trochę wcześniej. Tylko niektóre miały zajęcia na ósmej godzinie lekcyjnej, a ja się właśnie zaliczałam do tych szczęściarzy. Jednak pustki panujące na korytarzu pomagały w zachowaniu prywatności podczas rozmowy.
-Nie stchórzyłam- odpowiedziałam spokojnie.- Gdy szłam na stołówki, to wpadłam na Arona. Wiem, że twój plan zakładał raczej nie dosłowne wpadniecie na niego, ale ja wpadłam na niego dosłownie. Biegłam, zagapiłam się i tak jakoś samo wyszło.
Spencer wytrzeszczył na mnie oczy ze zdumnieniem.
Byliśmy już przy jego samochodzie, więc go puściłam, a on otworzył mi drzwi.
Jeszcze dobrze nie usiadł za kierownicą, a już zaczął swoje przesłuchanie, pytając, co było dalej.
Streściłam mu jak najdokładniej całe zajście. Spencer ani razu mi nie przerwał, wysłuchując całej historii.
Dopiero gdy wspomniałam mu o propozycji Arona, dotyczącej zrobienia zdjęć drużynie, spytał, czy się zgodziłam.
-Tak, to chyba dobrze, prawda?
-Dobrze?! To więcej niż dobrze. Nie dość, że w końcu będą mogli zobaczyć, jak dobre zdjęcia robisz, to jeszcze spędzisz czas z Aronem. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Przyznaję, że nawet mój plan nie zakładał takiego scenariusza. Faza druga zakończona, czas na fazę trzecią.
Powiedział to tak tajemniczo, że zaczęłam się martwić, co takiego mógł wymyślić.
-Co takiego oznacz faza trzecia- spytałam niepewnie.
-Sprawisz, że nie będzie mógł myśleć o nikim innym, jak tylko o tobie i w końcu się w tobie zakocha. To raczej nie powinno być trudne.
--------------/----------------
Kolejnego dnia nie mogłam usiedzieć spokojnie na lekcjach, czekając z niecierpliwością na ich zakończenie. Jak na złość minuty się dłużyły.
Cały czas myślałam o tym, co miało nastąpić po lekcjach. Miałam tylko nadzieję, że zdjęcia wyjdą wystarczająco dobre i nie będę musiała się za nie wstydzić. Nie mogę przecież zrobić kiepskich zdjęć, szczególnie że Aron sam mnie poprosił o ich zrobienie, więc musiały być idealne.
Patrząc przez okno, stwierdziłam z ulgą, że pogoda jest piękna, dzięki czemu zdjęcia będą jeszcze lepsze. O wiele łatwiej robi się zdjęcia przy naturalnym świetle słonecznym niż ze sztucznym światłem lampy błyskowej.
Gdy usłyszałam dzwonek, oznajmiający zakończenie ostatniej lekcji, chciałam jak najszybciej zgarnąć swoje rzeczy do torby i pobiec na boisko. Powstrzymałam się jednak przed tym. Jak by to wyglądało, gdybym tak przybiegła? Wyszłabym na jakąś szaloną wariatkę, a na pewno nią nie jestem. Tak, więc powoli spakowałam swoje rzeczy, układając je starannie w torbie. Zabrałam Aparat i powoli poszłam na boisko.
Aron stał z kolegami z drużyny na skraju boiska, ale gdy mnie zobaczył, przeprosił ich i podszedł do mnie. Wszyscy oni byli ubrani w stroje, które nosili podczas zawodów. Aron miał dodatkowo opaskę lidera na ramieniu. Uśmiechał się do mnie promiennie. Był wyższy i lepiej zbudowany niż Spencer co oznaczało, że będę musiała patrzeć jeszcze wyżej by spojrzeć mu w twarz.
-Przez chwile bałem się, że nie przyjdziesz. Nie wiesz, jak mi ulżyło, gdy cię zobaczyłem.
-Obiecałam, że przyjdę, a ja dotrzymuje obietnic- odpowiedziałam nonszalancko.
-Ładnie wyglądasz.
Miałam dziś na sobie prostą ciemnogranatową sukienkę. Spencer przyszedł do mnie rano wcześniej niż zwykle i tak jak ostatnim razem przeglądał moją szafę. Gdy pokazał mi swój wybór, stwierdziłam, że znowu jest to sukienka. Nie sprzeczałam się z nim. Ostatnim razem przyniosło to pozytywny skutek, więc może i tym razem Spencer będzie miał rację, wybierając właśnie tę sukienkę. Miałam jednak nadzieję, że nie będzie mi kazał codziennie ubierać sukienek, ponieważ w mojej szafie została już tylko jedna.
-Dziękuję- powiedziałam trochę onieśmielona. Spencer miał racje, nie potrafię przyjmować komplementów.- Mamy ładny dzień. Mam nadzieję, że zdjęcia wyjdą dobre dzięki temu.
-Jestem pewien, że wyjdą bardzo dobre, ale myślę, że to bardziej dzięki twoim umiejętnością, niż pogodzie.
Przez kolejne dwadzieścia minut robiłam zdjęcia, podczas gdy drużyna trenowała. Szło mi dobrze i byłam zadowolona z ujęć, chociaż był to pierwszy raz, gdy robiłam zdjęcia w ruchu.
Na koniec Aron zarządził, że trzeba zrobić zdjęcie grupowe i kazał chłopakom z drużyny się ustawić.
-Jak myślisz, daliśmy rade, jako modele- zapytał Aron, gdy zakładałam torebkę na ramię.
-Zdecydowanie. Możecie zacząć karierę zawodowych modeli, jak skończycie już z siatkówką.
-Idziesz już?
Może mi się zdawało, ale w jego głosie wyczułam coś, co kazało mi stwierdzić, że jest zawiedziony. Niestety, nie mogłam zostać już dłużej. Dzisiejsze słońce było naprawdę mocje a na dodatek znowu rozbolała mnie głowa. Musiałam zejść trochę do cienia, ponieważ nie dawałam już rady.
-Chciałam jeszcze dzisiaj wywołać te zdjęcia, więc idę do ciemni przed tym, jak wrócę do domu.
-Idziesz do szkolnej ciemni?
Przytaknęłam, a on zaoferował, że mnie odprowadzi. Podbiegł jeszcze do kolegi z drużyny, by powiedzieć, że za chwile wróci i już szliśmy w stronę szkoły. Rozmawialiśmy w międzyczasie o fotografowaniu. Pytał się mnie też, jak to się stało, że zaczęłam moją przygodę z fotografią oraz o inne rzeczy. Nim się obejrzeliśmy byliśmy już prawie w szkole.
Poczułam nagle, jak robi mi się słabo. Straciłam panowanie nad dłońmi i aparat, który w nich trzymałam, wyślizgnął się na beton. Moje dłonie były jak nie moje. Nie mogłam nic nimi zrobić. Nic nie czułam. Zawroty głowy przyszły, jako następne. Świat zawirował, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Osunęłabym się na ziemię w ślad, za moim aparatem, ale Aron w porę mnie złapał.
-Casyde, co ci jest?
Słyszałam, że był zdenerwowany, ale ja byłam bardziej. Dostałam ataku i to jeszcze w takiej chwili. Jakby to nie mogło się stać w domu, gdzie nikt a w szczególności Aron by tego nie zobaczył.
-Nic mi nie jest- odparłam, chociaż tak nie było.- Pomożesz mi usiąść?
Kilka kroków od nas stała ławka i dzięki pomocy Arona już po chwili mogłam na niej usiąść.
Chciałam, by był tu teraz Spencer, on by wiedział, co powiedzieć Aronowi, żeby ten się nie martwił i żebym nie musiała mu tłumaczyć przyczyny mojego stanu.
Gdy tylko o nim pomyślałam, on pojawił się, jak na zawołanie. Podbiegł do mnie i zatroskany kucnął przede mną.
-Wszystko w porządku.
Pokręciłam głową, patrząc mu w oczy. Błagałam w duchu, by zrozumiał, co się dzieje i co takiego od niego oczekuję.
-To się stało nagle- wytłumaczył Aron mówiąc bardziej do Spencera niż do mnie- szliśmy, rozmawialiśmy, aż tu nagle upuściła aparat i prawie się przewróciła.
Spencer pokiwał głową na znak, że rozumie i zwrócił się do mnie.
-Pewnie zbyt długo siedziałaś na słońcu- skłamał ze względu na Arona, chociaż wiedział, że to wcale nie od słońca.- Jesteś jeszcze osłabiona po tej strasznej grypie, którą przeszłaś tydzień temu. Nie ma, czym się martwić.
-Już mi lepiej- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Zawroty głowy ustawały. Mogłam też wyczuć, że Spencer trzyma mnie za rękę.
-Może trzeba iść po pielęgniarkę- zaproponował Aron, chyba nie wierząc w moje słowa.- To nie wyglądało dobrze.
-Nie, nie trzeba- powiedziałam stanowczo.- Spencer za chwile zawiezie mnie do domu. Ma racje, to od słońca. Zrobiło mi się słabo, ale już jest dobrze.
Aron patrzył na mnie chwilę, zastanawiając się, co zrobić.
-Jesteś pewna?
-Tak. Możesz mi podać aparat Proszę.
Zrobił, o co go prosiłam. Gdy wrócił miał coś jeszcze powiedzieć, ale pojawił się jego kolega z drużyny, twierdząc, że jest potrzebny.
-Idź- powiedziałam- Potrzebują cię. To pewnie coś ważnego.
-Ale…
-Nic mi nie będzie.
Spojrzał na mnie, później w kierunku kolegi, jakby nie mógł się zdecydować czy zostać, czy iść.
-Ok- ustąpił w końcu.- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Dziękuję za zdjęcia i przepraszam, że przez nie źle się poczułaś.
-To nic takiego. I to nie wina zdjęć. Dobrze się bawiłam, robiąc je.
Aron miał już odejść, ale odwrócił się jeszcze do mnie.
-Niemal zapomniałem. Dałabyś mi swój numer? Pomyślałem, że może moglibyśmy kiedyś gdzieś wyjść.
Spencer szybko przejął telefon chłopaka, który wyciągnął w moją stronę. Wpisał numer i oddał telefon jego właścicielowi. Aron jeszcze raz życzył mi szybkiego powrotu do zdrowia i pobiegł na trening.
Spencer poczekał, aż tamten zniknie, po czym zwrócił się do mnie całkowicie poważny.
-Jedziemy do szpitala.
-Nie. To nic takiego.
-To nie było nic takiego i dobrze o tym wiesz. To przez raka. Zabiorę cię do szpitala, a po drodze zadzwonię też do twoich rodziców. I żadnych wymówek.

Chakra

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1758 słów i 9652 znaków.

5 komentarzy

 
  • Tessa

    Okej... sprawiłaś, że chciałabym, żeby rozdział jak na zawołanie sam się pojawił w chwili, w której kończę czytać poprzedni... Pisz jak najszybciej, może jeszcze troszeczkę dłuższe, bo na razie czuję spory niedosyt.

    26 cze 2015

  • Jaga

    No jest naprawdę bardzo dobre ;)

    26 cze 2015

  • kamila12535

    Opowiadanie jest naprawdę super jak je czym to mi się płakać chce jest wzruszające ale ona nie może odejść (ale jeśli tego nie planujesz  to wtedy się porycze  jak ona będzie umierać )

    25 cze 2015

  • Paulaaa

    O błagam niech ona nie umiera, niech zdarzy się cud! ;)

    25 cze 2015

  • pustkaa

    <3

    25 cze 2015