Nowy początek. Cz. 31

Budzę się przed budzikiem dość dziwne ale nie boli mnie głowa tak strasznie jak myślałam. Idę do łazienki szybki prysznic. Makijaż zdecydowanie mam wory pod oczami. W kuchni robie stos kanapek bo mój towarzysz wczorajszego wieczoru jeszcze sobie słodko śpi. Gdy parze kawę słyszę leniwy pomruk. Marek przeciąga się na kanapie.  
- Kawa jaki piękny zapach.
- A może tak dzień dobry.  
Przydreptał do kuchni jak mały chlopczyk w bokserkach rozczochranymi włosami i sennym oczami.
- Dzień dobry księżniczko.  
Pocałował mnie czułe w czoło i zabrał mi kawę.  
- Ej! Oddawać ta jest moja.  
- No właśnie czuje że to mleko a nie kawa.  
Bierze kubek który stoi na blacie.  
- Mmm… dziewczyno jaka ty kawę patrzysz. Miodzio.  
- Ma się te magiczne rączki.  
- Ja też mam magiczne a paluszki szczególnie. Chcesz sprawdzić?
- Jedź lepiej kanapki. I się ogarnij.  
- Wtf?  
- Ubierz się bo przyjaciel Ci sterczy.  
- Wiem że lubisz ten widok.  
- Kiedyś lubiłam ale teraz jakoś mi przeszło.  
- A mogę najpierw zjeść?
- Możesz. W sumie nie ubieraj się bo i tak pewnie wrócisz na sofę. Ja się zbieram powoli na autobus.  
- Mogę Cię odwieść.  
- Wolałabym nie ryzykować. Dużo wczoraj wypiliśmy.  
- No ale po pracy mogę Cię odebrać?  
- Kończę o 15. Miłego dnia.  
- Pa maleńka.  
Całuje go w policzek i czochram mu włosy. Są już dość długie.  
- Do fryziera mógłbyś iść.  
- Nie podobam Ci się taki?  
- Wiesz że lubię jak masz dłuższe włosy. Ale wyglądasz mało profesjonalnie prezesie.  
- Dobrze znajdę po południu jakiego fryziera.  
- Ja też bym chciała ale to chyba lepiej w Glasgow.
- To co chcesz dziś jechać, może przy okazji kino?  
- Uwielbiam Cię!  
- Miłego dnia maleńka.  
Jeszcze raz całuje go w policzek a on klepie mnie w pupę gdy Odchodzę. Zboczeniec ale schlebia mi to że tak przystojny facet kocha właśnie mnie. W autobusie nie myślę o niczym. Chyba podświadomie szykuje się na imprezę. Dziś już środa. A impreza w sobotę. A w niedziele spędzam czas z Jamie. Ciekawe co się wydarzy w ten weekend. Może pójdziemy do łóżka. A może to za szybko. Ale ja go tak bardzo pragnę. Sama bije się ze swoimi myślami.  
- Dzień dobry.  
- Dzień dobry księżniczko. Jak się udał wczorajszy dzień?  
- Bardzo miło obiad z bliskimi a później kilka drinków z przyjaciółmi.  
- To dobrze.
Resztę dnia minęło mi dość szybko. Nie widziałam Jamie jeszcze dziś. Idę na przerwę jest 12 nie będę nic jeść ale mam ochotę na herbatę. Stoję w kuchni i zalewam kubek wrzątkiem sok z cytryny troszkę cukru i gotowe. Gdy biorę kubek do ręki ucho się urywa a gorąca herbata rozlewa mi się na całe przedramie. Do oczu nachodzą mi łzy.
- Ałłł…!  Kurwa! Ałłł. Jej jak kurewsko boli!  
Nagle do kantyny wbiegają chłopcy. Kris odrazu łapie za nóż i rozcina mi bluzę w miejscu oparzenia. Kawałek materiału jednak nie chce odejść. Piecze okropnie to palący ból. Z oczu lecą mi łzy. Tłumie szloch. Robi mi się zimno i mnie midli.  
- Andi1 kontrol Dzwoń po karetkę. Poparzenia pierwszego stopnia.  
- Co się dzieje Kris?  
- Gosia popatrzyła przedramie to nie wygląda dobrze.
- Dobrze już dzwonie.  
Po chwil w kantynie jest Patrick wszyscy próbują mi jakoś pomuc a ja nie potrafię opanować łez. Drzwi się otwierają i widzę go. W jego oczach błyszczy coś jakby troska, strach. Podchodzi do mnie łapie mnie za przedramie ogląda ja dokładnie i patrzy mi w oczy.  
- Oj maleńka. Coś ty narobiła.  
Bardziej stwierdza niż pyta.  
- To ta przeklęta herbata.  
Patrzy tak na mnie kilka minut. Nagle robi się zamieszanie i wchodzą pielęgniarze. Oglądają mi rękę gdy dotyka miejsca poparzenia przeszywają mnie okropny ból.  
Slocham w tedy niebieskooki robi coś co mnie szokuje siada na krzesło bierze mnie za ręce gdy wstaje łapie mnie za biodra i sądzą sobie na kolanach. Tuli mnie tak jak by chciał zabrać cały mój ból. Szepcze mi do ucha.  
- Spokojnie kochanie nie zrobią Ci krzywdy. Jestem przy Tobie.  
Oddycham głęboko i zaciskam jedna dłoń na ręce Jamiego gdy pielegniarz robi mi zaszczyk przeciwbólowy. Muszą zabrać mnie do szpitala nie mają sprzętu żeby usunąć materiał który mi się w topił w skórę. Nie chce do szpitala.  
- Pojadę z Tobą.  
- Jesteś w pracy.  
- To nic i tak pojadę.  
Wyszedł na chwile chyba pogadać z szefem. Wrócił z uśmiechem.
- Możemy jechać do szpitala. Ja pojadę autem za raz za ambulansem. Wiec spokojnie nie masz się czego bać.  
Wysiadłam z karetki ale nigdzie nie widziałam niebieskookiego. Ale musiałam iść do środka. Po jakiś 15 minutach w drzwiach od gabinetu zabiegów stoi on. Oparty o framuge drzwi wygląda tak idealnie. Jedynie na jego twarzy maluje się troska. Rusza w moja stronę.
- Szukałem miejsca a później nie chcieli mnie wpuścić. Dopiero jak zaczęłem wrzeszczeć że muszę Cię zobaczyć i że jestem twoim chłopakiem to mnie wpuścili.
- Nie ładnie tak kłamać.  
- Chciałbym żeby to nie było kłamstwo.  
- Słucham? Ałłł… ostrożnie to boli.  
- Nie powinno. - Odzywa się pielęgniarka.  
- Ale boli. Ałłł…  przestań to boli.  
Zabrałam rękę.  
-Nie wygłupiaj się muszę to oczyścić.
- Nie! To boli i nic mi nie będziesz robić. Daj mi  coś na ból.
Wyszła z irytowana. A ja miałam to w dupie. Co za babsko.  
- Takie krowy nie powinny pracować w szpitalu. Jak mowie że boli to znaczy że mnie boli.  
Do pokoju wchodzi znów ta sama baba ale z młodym lekarzem.  
- Mówi że ja boli a dostała środki przeciwbólowe.  
-Tak godzinę temu w karetce. Później już nic mi nie dałaś.
Wygląda jak by ktoś jej w ryja dał.  
Podaj morfine.  
- To poparzenia 1 stopnia. Albo idź ja to skończę.  
Lekarz był miły i delikatny skończył i wypisał zwolnienie na 3 tygodnie i  leki. Gdy wychodziłam przed szpitalem pojawił się Marek. Złapał mnie w objęcia.  
- Boże myślałem że to znów coś z sercem.
- Nie tym razem to oparzenie 1 stopnia. Mów proszę po angielsku. Jamie może czuć się dziwnie.
- Ok. Cześć Marek jestem. Ty musisz  
być Jamie?  
- Tak dokładnie.  
- To ja ją zabiorę do domu dzięki za pomoc.  
Patrzę na niego jak  na debila co on wyprawia.  
- Wrócę z Jamie i tak musze jechać jeszcze do pracy zawieść zwolnienie. Z naszego kina nic nie będzie. Jedź do domu zdzwonimy się.  
Patrzy na mnie zdziwiony wzrokiem. Że tak poprostu go odsyłam. Mam wyrzuty sumienia.  
- Nic mi nie będzie. Mam zwolnienie na 3 tygodnie gdy przestanę brać morfine. W tedy przyjadę na kilka dni. Wiec sobie to odbijemy. Dobrze?
- Dobrze maleńka.
Pocałował mnie w czoło. I przytulił mocno a na niebieskookiego patrzył tak dziwnie.  
-Narazie. I jeszcze raz dziękuje. I uważaj na nią.  
- Nie ma za co. To oczywiste że będę uważał. Narazie.  
Idziemy do auta. Niebieskooki nic nie mówi. A ja czuję że ma kilka pytań. Siadam do auta. Panuje cisza denerwuję się. Po co Marek przyjechał.  
- Kim on tak  na prawdę jest dla Ciebie?  
- Kto? Marek?  To kolega.  
- Ja jestem twoim kolega. A on wygląda mi na kogoś więcej. Faceta. Twojego faceta.  
- To cie rozczaruje ale nie jesteśmy razem. Kiedyś coś nas łączyło teraz to przyjaźń.  
- Chyba nie do końca. On tak na Ciebie patrzy.
- Jak?
- Tak z pożądaniem.  
- Hehe bez przesady.
- Widzę to ja też tak patrzę na ciebie wiec wiem.  
Tu mnie zatkało. On mnie pragnie, pożąda. O kurwa.
- To ktoś ważny dla mnie ale nie sypiam z nim.
- To dobrze. Cieszę się że nic cię z nim nie łączy.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
- Bo nie mam konkurencji.
Zatkało mnie nic nie powiedziałam. Tylko zaglądam w okno. Zawiezlismy zwolnienie do pracy. A teraz jedziemy do mnie.  
- Masz ochotę jechać do mnie?  Mam jutro wolne.
- Ale muszę zabrać kilka rzeczy i wykupić receptę. Boże ja nie wiem jak ja będę robić te zastrzyki.  
- Ja Ci zrobię.
- Poważnie? Mógłbyś?
- Pewnie dla mnie to nie kłopot.  
- Ale ja się boję nie lubię igieł.  
- Dziwne.
- Dlaczego?  
- Bo tatuaże masz.  
- A to co innego. Hehe
- Zaszczyk tylko boli przez dwie sekundy. Będę delikatny obiecuje.
Na te słowa zrobiło mi się gorąco. Na górze musiałam tłumaczyć wszystko Magdzie. I w końcu poszłam wziąść swoje rzeczy. Gdy jechaliśmy do niego czułam się dziwnie. Ciekawe co będziemy robić. Nie ważne bycie w jego towarzystwie jest wystarczająco ekscytujące.  
- Jesteś głodna?
- Hm… troszkę.  
- To jedziemy najpierw wziąść prysznic. A później zabiorę Cie na obiad. Znam fajna restauracje.  
- Ale mogę iść w jensach?  
- Oczywiście że tak.  
Wziął moja torbę. W mieszkaniu zaczął szukać ciuchów. I się szykować.  
- To ja może pójdę pod prysznic a Ty w tym czasie.
- O nie moja królewno. Idziemy razem.
- Ale…
- Chyba się nie wstydzisz? Poprostu będzie Ci ciężko z jedną ręką. I nie chce żebyś sobie coś zrobiła.  
- Wiec uważasz mnie za niezdare?  
- Słodka niezdare.
Podszedł do mnie położył mi ciepłe duże dłonie na biodrach. Pochylił głowę i patrzył mi w oczy. Był przynajmniej pół metra wyższy. Czuje się jak mała dziewczynka przy nim. Uśmiechnął się tak słodko. I powoli przesunął swoje usta do moich. Musnął delikatnie moja dolna wargę. I chwycił ja w zeby. Wydałam cichy pomruk zadowolenia. Jego dłonie przesuneły się na moje plecy. A on pogłębił pocałunek. To trwało kilka minut. Gdy odezwałam się od niego nie mogłam złapać oddechu.  
- Jesteś taka słodka.  
Znów sięgnął do moich ust. Powoli zdjął mi podkoszulkę i z odpioł guzik od moich spodni. Które zsuneły się leniwie na podłogę. Gdy byłam już w samej bieliźnie. On postanowił szybko pozbyć się swoich ubrań. W bieliźnie poszliśmy do łazienki. Ustawił tak prysznic żeby woda lała się z górnej dyszy. Rozpioł mi biustonosz a moje piersi wyskoczyły z jego gardła wydobył się pomruk zachwytu. Chwycił moja pierś w swoje zwine ciepłe palce i lekko scisnoł skutek w kilka sekund zrobił się twardy pod jego palcami. To samo zrobił z drugą piersią. Przesunął jedna dłoń na moja pupę a do ust wziął moja nabrzmiałą i twardą brązowa brodawkę. Jekłam cicho gdy złapał ja koniuszkami zębów i lekko ugryzł. Żeby za chwile ją namiętnie ssać. Boże co on ze mną robi. Druga ręką zsuneła mi się na pupę. Jego palce wsunęły się pod materiał moich koralowych czarnych figów. Jego dłoń powędrował między moje uda. Dotknął delikatnie moich różowych  płatków i bardzo delikatnie je rozsunęł.  
- Taka mokra. Tak bardzo gotowa. Chodź.  
Woda była ciepła ale nie gorąca. Wszedł pierwszy podając mi rękę. Stanęłam oparta o niego plecami. Czułam jego duży podłużny kształt który dotykał moich pośladków. Ale ku mojemu niezadowoleniu Jamie nalał żelu na dłonie i delikatnie mnie mył. A już myślałam że we mnie wejdzie. Cała płonę, pragnę go czuje cieplo i skurcze między nogami. Odwracam się do niego twarzą. Ujmuje jego twarz i całuje namiętnie i z zachanościa. Gdy jego ręce zaczynają błądzić po moim ciele ale nie dotyka moich piersi ani cipki. Jęczę z pożądaniem i niecierpliwością. Łapie jego rękę i kładę między udami. Patrzy na mnie z niepochamowanym rozbawieniem.  
- Proszę. Zrób to.  
- Ale co maleńka?
- Dotknij mnie. Proszę.  
- Tak mnie pragniesz?
- Jak niczego innego. Jamie błagam.  
- Już maleńka. Mmm… tak bardzo mokra dla mnie. Taka delikatna i cala moja.  
Całuje mnie a ja wypycham biodra na spotkanie jego palców. Przysówa się do niego gdy podnoszę nogę i zakładam mu ma biodro. Podnosi mnie szybko i opiera o kafelki. Układa się tak żeby nie urazić mojej ręki. I wchodzi we mnie delikatnie nabierają główka swojego członka. Jest taki duży, największy jakiego w sobie miałam. Wypełnia mnie po brzegi i sunie coraz głębiej. Gdy odpycha lekko biodra a ja czuję jego jądra wiem że cały jest we mnie.  
- Och… jaka ty jesteś ciasna. Mrrr… maleńka. Złap mnie za kark. I trzymaj się mocno.  
Dodaje z uśmiechem. Zaczyna się poruszać coraz szybciej wbija się i wysówa prawie cały. Napiera na mnie pod takim kontem że po kilku pchnoeciach jestem gotowa. Oddech mi przyspiesza żeby na moment mi go brakło. I znów oddech. Jego płatki nosa się lekko poruszają gdy łapie powietrze. Mięśnie na jego szczęce się zaciskają. A ja dochodzę długo i głośno. Nawet szum wody nie zdołał zagłuszyć moich jęków i krzyków. Pozwala mi dojść do siebie i stawia mnie na ziemię. Obraca tyłem do siebie. Przygryza mi płatek ucha.  
- Co za pupa. Tu kiedyś też zajrzę. Przejeżdża po moim rowku swoim nabrzmiałym kutasem.  
- Och… tak.  
- Lubisz to maleńka.  
Wslizguje się szybko znów w moje wnętrze to nie trwa długo gdy znów czuje zbierające się motyle w moim podbrzuszu. Jakby z nikąd dopadła mnie tam hmara latających motylkow omiatają moja lechtaczke swoimi skrzydełkami. Porównaj mnie zdecydowanie i szybko czuje na karku jego oddech. Całuje mnie po szyji piątku ucha. Zaczyna przygryzać jego gardlowy pomruk mnie jakby odblokowuje. Jedno pchnięcie, drugie czuje go tak intensywnie.  
- O tak… mocniej… jeszcze o tak. Nie przestawaj proszę. Mocniej o tak. Pomóż mi. Pomóż.  
Chwytam jego dłoń a on kładzie swoje zwinne palce na moim spuchnietym guziczku. I stanowczo pociera. Moje ciało się napinają karzdy mięsień. Jęczę głośno.  
- Tak o tak… Jamieee…  
Jeszcze kilka pchnięcie gdy moja cipki się zaciska na jego penisa i on dochodzi. Czuje jak jego kadra się odróżniają.  
- Mmm…maleńka o tak. Cudowna taka cudowna.
Całuje mnie czułe w szyję i przyciski do siebie nie wychodząc ze mnie. Gdy nasze ciała się uspokajają wysowający nie co mniejszy penis ze mnie. I jakby nigdy nic zaczyna mnie myć. A gdy to robi znów czuje rosnące pożądanie.  
- Skończymy po kolacji w łóżku. A teraz chodź się ubrać. Bo zgłodniałem po tej naszej zabawie.

Badgirl25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2643 słów i 13903 znaków.

2 komentarze

 
  • Misiaa1012

    Cudowne ❤ pisz dalej...nie mogę się doczekać...kocham...powodzenia w pisaniu  :P  :kiss:

    16 lip 2016

  • cukiereczek1

    Noo noo rozkręca się czekam na kolejną już z niecierpliwością  :) :*

    16 lip 2016