Nowy porządek część 1

Poprawiłem zegarek spoglądając na godzinę. Głębszy oddech zimnego wieczornego powietrze zrobił mi lepiej. Ruszyłem w las. Towarzyszyła mi dwójka pomagierów. Spojrzałem na jednego porozumiewawczo. Ten skłonił głowę i ruszył w przeciwnym kierunku. Zapiąłem ostatni guzik mojej czerwonej koszuli z czarnymi paskami. Wiedziałem, że muszę wyglądać jak profesjonalista. Obserwowałem las. Wydawał się taki majestatyczny i cichy. Większość żyjących tam zwierząt zapadła w sen. Nie chciałem wyrwać ich z tego letargu, ale sytuacja tego wymagała. Przez głowę przelatywało mi milion myśli. Wszystko to, co teraz mam, reputacja, sława, pieniądze mogą zostać nadszarpnięte, jeżeli wykonam niewłaściwy ruch. Sama sytuacja, w której się znalazłem nie należała do codziennych. Podkomendny powiedział, że zbliżamy się do miejsca, którego poszukujemy. Wyszliśmy na polankę na środku, której był wykopany dół, obok którego stała czwórka ludzi. Przywitałem się z nimi lekkim skinieniem głowy. Nie widziałem odwzajemnienia głównie przez to, że mieli na sobie kaptury. Podszedłem pod rów. Moim oczom ukazała się osoba na dnie. Był to mężczyzna. Bardzo młody nie potrafiłem podać dokładnego wieku. Widać był przerażony tą całą sytuacją. W sumie nie ma, co się mu dziwić. Miał on odejść w niepamięć. Przykucnąłem przy krawędzi. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Jednak trzeba było przejść do interesów. Czułem się gotowy na to, co ma się stać. On też to przeczuwał. Wiedział, że popełnił kardynalny błąd. Mogliśmy uniknąć tej całej sytuacji gdyby przestrzegał przepisów. Jednak widać jego poglądy na świat były inne. Taka jest kolej rzeczy. Jest czyn jest też i kara. Objąłem dłonią twarz udając, że odrywam z niej jakiś ciężar. Mówiłem spokojnie:  
-Wiesz, dlaczego się tu znalazłeś? Nic nie mów!!! Ja wiem. Nie przestrzegałeś zasad…. To było w sumie do przewidzenia, że tak się stanie. Nie jesteś pierwszy. Widzisz ich? W sumie z dna to pewnie gówno widzisz… Wiesz już, o co mi chodzi? Tak się musi stać. Nie jesteś bohaterem. Odmówić zapłaty to jedno. Nawet by Ci to uszło płazem. Ale niee…. Trzeba udawać bohatera przy wszystkich. Pobiłeś piątkę ludzi. Moich ludzi. Z jednej strony gratuluję z drugiej…. Jak do kurwy nędzy śmiałeś? To my jesteśmy prawem. Ale młody nie smuć się. Zaimponowałeś mi. Trzeba to pochwalić. I wiesz, co? Zasłużyłeś na szybką śmierć. Jakieś ostatnie słowa?  
-Ja nie chciałem…..
-Każdy nie chciał. Mogłeś trzymać swoje niewyparzone łapy z dala od moich ludzi. Zaatakowałeś biznesmenów. Przyszli tylko po pieniądze. Powiedz mi…. Czy zaimponowałeś tamtym dziewczynom? Pewnie tak…. Hehehe spokojnie już pracują tam gdzie wszystkie, które tak się zachowują.
-Zabiję cię gnoju zobaczysz. Skonasz sam.  
-Doprawdy? To patrz na to.  
Wyciągnąłem zza pasa pistolet i strzeliłem mu w twarz. Widziałem jak górna część twarzy z okiem rozleciała się na kawałeczki. Upadł bez słowa. Byłem pewny, że umarł na miejscu. Reszta zgromadzonych patrzyła się na mnie ze zdziwieniem. Wstałem i schowałem pistolet z pretensjonalnym tonem i drobnym uśmiechem wycedziłem:  
-No, co? Tutaj nie ma miejsca na bohaterów. Zakopcie go.  
Zakapturzone osoby zabrały się za robotę zsuwając ziemię w dół. Popatrzyłem jeszcze chwilkę i ruszyłem do domu. Mój osobisty ochroniarz podbiegł do mnie. Zaczął szeptać. Zrozumiałem wszystko. Szykował się napięty grafik. Spotkanie z rodziną Montano zapowiadało się ciekawie. Na końcu ścieżki, którą udałem się jeszcze nie tak dawno znajdował się lokaj. Zapytał się czy coś trzeba przygotować. Odpowiedziałem, że marzy mi się martini. Odszedł bez słowa. Odesłałem Mike’a do domu żeby odpoczął. Kiedy upewniłem się, że zniknął rozłożyłem ręce i prowadziłem udawany monolog:  
-Czy w tych czasach znajdą się jacyś bohaterowie? Na pewno nie. Każdy z nas robi różne gówna. Niektórzy to usprawiedliwiają. Prawda jest jedna. Kiedy ja jestem u sterów nie znajdzie się żaden. Nawet jeden. Każdy, kto wyrazi swój szacunek do mnie będzie spokojny i bezpieczni. A inni? Cóż umrą wcześniej czy później z moich rąk. To era Bartka.. Bartka Fedde. Wysłuchałem wyimaginowanych oklasków, po czym pędem wparowałem do domu. Czekało na mnie martini i przeznaczenie.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 784 słów i 4485 znaków.

3 komentarze

 
  • DarkPrincess

    super ;) czekam na ciąg dalszy

    23 paź 2016

  • Fanriel

    I gdzie jest ciąg dalszy???

    19 paź 2016

  • ole

    Świetne trzymaj tak dalej czekam na next

    25 wrz 2016

  • BlackBazyl

    @ole Dzięki wielkie kolejna część powinna pojawić się dzisiaj :)

    25 wrz 2016