Miłość w klasie obok cz.19

Siedziałam w pokoju odchodząc od zmysłów nie mogłam sobie znaleźć miejsca, czułam się jak bym była czemuś winna. Bałam się, że Marcin może nagadać głupot Krystianowi, że cokolwiek mu powie.  
Napisała do mnie Kaśka bym pamiętała o tym, że mamy na jutro przynieść jakieś rekwizyty do teatru, postanowiłam więc poszukać jeszcze czegoś po szafkach w domu. Udało mi się znaleźć kilka drobiazgów które mogą się przydać, zajrzałam jeszcze do garderoby  by dobrać biżuterię do mojej pudrowej sukienki. Długo nie mogłam się zdecydować, może przez to, że ciągle byłam myślami przy chłopakach. Stwierdziłam, ze idealnie będzie pasować przepiękna srebrna bransoletka którą dostałam w prezencie od Krystiana, wyciągnęłam z gablotki pudełeczko w którym było to cudo. Moje nerwy na chwilę się uspokoiły gdy tylko na nią spojrzałam nabrałam pewności, ze żadna głupota nas nie rozdzieli wydaje mi się że ostatnie zdarzenia bardzo nas do siebie zbliżyły. Położyłam wszystkie drobiazgi na biurku. Było już dosyć późno a miałam jeszcze pomalować dzisiaj paznokcie, jednak nic z tego nie wyszło jak się położyłam na chwilkę tak zasnęłam na amen. Przebudziłam się w nocy zrzuciłam z siebie ubrania na podłogę i w samej bieliźnie położyłam się dalej spać.  Rano obudziła mnie mama krzątająca się po korytarzu z odkurzaczem dzięki niej obudziłam się właśnie o tej godzinie o której zamierzałam, mianowicie 8:30.
Wskoczyłam w domowy dres i zbiegłam na dół, mama oczywiście robiła milion rzeczy na raz odkurzała, wietrzyła dom, gotowała obiad ?! po co tak wcześnie ?!?! No nic sięgnęłam do chlebaka po bułkę jednak natknęłam się tam tylko na pusty foliowy woreczek, rozejrzałam się po kuchni szukając siatek z zakupami może w którejś będą świeże bułki albo chociaż chleb no jakiekolwiek pieczywo. Jednak w milionach prac domowych mama nie znalazła miejsca ani czasu na zrobienie zakupów. Nosz kurde jak bym tak miała smak na coś innego to by się z chlebaka te bułki wysypywały a jak chce to nawet okrucha nie ma. No nic z lekkimi nerwami i pełnym poirytowaniem poszłam do łazienki bo ogarnąć włosy, spięłam je w wysoki kucyk wyciągając kilka pasm po boku, zabrałam z pokoju jeszcze jedną bluzę i byłam gotowa do wyjścia.  Mama już chyba wyczuła, że wybieram się do sklepu bo z błyskiem w oku czekała na mnie w przedpokoju oparta o szafkę z butami trzymając w ręku portfel.  
-Jak będziesz w delikatesach powiedz  Pani Kasi, żeby ci dała tą kiełbasę co wczoraj zamówiłam masz tu 20zł  zapłać za to i bardzo podziękuj,
-no jasne- rzuciłam spod nosa, znowu będzie mnie na całym sklepie czuć tak ta kiełbasa śmierdzi że szok.
- aa daj no mi jeszcze na bułki bo w tym domu to nawet śniadania normalnego się nie da zjeść.
-a co ty księżniczka jesteś ? masz nóżki to do sklepu a nie będziesz mi tutaj swoje fochy pokazywać, wyobraź sobie, że nie mam czterech par rąk by robić milion rzeczy na raz.  
-dooobra- przeciągnęłam niedbale – daj te pieniądze bo nie mam czasu.
- no ciekawa jestem co tak zarobiona osoba jak Ty może mieć do roboty w sobotę rano- mówiła ironicznie
- dobra weź idź już. Wyrwałam jej pieniądze z ręki i zbiegłam do furtki.
- a tej bluzy nie bierzesz ? – krzyknęła gdy już łapałam za klamkę furtki. Odwróciłam się na pięcie i machnęłam ręką by mi ją rzuciła. Nie było zimno ale dosyć wietrznie a znając mnie to jeszcze się mogę przeziębić więc lepiej dmuchać na zimne.  Szybko skierowałam się w stronę sklepu bo głód dawał się we znaki i to bardzo, kiszki to mi skręcało na wszystkie możliwe sposoby.
Wpadłam do sklepu jak taki typowy dres, ręce w kieszeniach, słuchawki na uszach z kapturem na głowie. Włożyłam kilka grahamek do torebeczki odebrała zamówienie mamy i migiem do kasy. Wracając do domu znowu dopadła mnie myśl o wczorajszym wieczorze chłopaków. No to się dzisiaj okaże czy miałam się czego obawiać czy mogłam spać spokojnie.  Właśnie dochodzę do wniosku że żałuje tego wyjścia do kina z Marcinem. Niech to szlag ! Trudno jakoś mu to wytłumaczę.  
Po chwili byłam w domu z niedowierzaniem, że smród tej kiełbasy nie przyciągną za mną jakiegoś kundla.  Czajnik wydobywał z  siebie już chyba najmożliwsze i najbardziej irytujące dźwięki, zamaszystym ruchem podniosłam dzióbek i od razu pożałowałam bo poparzyłam sobie polowe palca. KURDE!  Wrzasnęłam na cały dom jednak nikt się tym nie przejął bo nikt nawet nie przyszedł, nawet nie zajrzał do kuchni ale jestem pewna że jak  bym przeklęła to by już wszyscy tutaj byli, cały dom by się zleciał.  Zrobiłam sobie moje  długo wyczekiwane śniadanie i skierowałam się do pokoju. Jak profesjonalistka kroczyłam po schodach z tacą w rękach na której ustawiłam kubek z herbatą  moje wyśmienite kanapeczki i kawałki pomarańczy.  Położyłam tacę na stoliku tuż przy łóżku, nawet dobrze nie usiadłam  a już musiałam wstawać bo zadzwonił telefon.
- Tak, słucham ?
- Merlin, Dasz rade tak najpóźniej o 11 być w teatrze ?  
- no jasne właśnie jem śniadanie więc spokojnie się wyrobie.
- No to super bo ma przyjechać profesor pomóc nam dobrać stroje.
- o to super, no to na razie  
-pa.
No w końcu mogę zjeść , chwila na którą dzisiaj czekałam jak nikt inny. Szczęśliwa-bo pojedzona odłożyłam laptop na biurko i zabrałam się za pakowanie wszystkich drobiazgów które wczoraj znalazłam. Jeszcze przed wyjściem postanowiłam chociaż tak z wierzchu  ogarnąć mój pokój, otworzyłam okno na oścież by wpadło  trochę świeżego powietrza. Nie było już tak wietrznie jak przed godziną, dzień się zapowiadał na naprawdę ładny.  Wskoczyłam w bardziej wyjściowe ubrania, włosy rozpuściłam poprawiając kilka pasm prostownicą, oczy wytuszowałam i byłam gotowa. Wychodząc z łazienki i zabierając naszykowaną torbę zajrzałam jeszcze do pokoju Pawła jednak nie zdziwiłam się bardzo, że go w nim nie zastałam.  W drodze  natknęłam się na dziewczyny z teatru więc wspólnie dotarłyśmy na miejsce.  Na próbie nijak nie mogłam się skupić, wrócił wczorajszy wieczorny stres myślami znowu wróciłam do chłopaków, Krystian się jeszcze nie odezwał a mówił, ze rano zadzwoni no nic trudno, pewnie śpi. Z trudem szło mi skupienie się na odgrywanych scenach po krótkiej próbie, przemierzeniu i zatwierdzeniu stroi mogliśmy iść do domu. Zeszło nam na tym dłużej niż planowaliśmy bo dopiero po 13 skończyliśmy. Do domu zabrałam się z Profesorem mówił, ze akurat jedzie w tamtą stronę więc nie ma problemu by mnie podrzucił bez wahania się zgodziłam.  Szczerze mu podziękowałam i z uśmiechem na twarzy trzasnęłam drzwiami czarnego Passata. Jak to profesor, zawsze lubił pożartować więc z piskiem opon i kilka razy trąbiąc odjechał jadąc…, no właściwie to sama nie wiem gdzie on jechał  ? Wchodząc na podwórko natknęłam się na mamę która właśnie wychodziła z domu
- Gdyby to ojciec widział to byś już mogła się pożegnać z tym kolegą wiesz o tym- powiedziała tym swoim zimnym i stonowanym na szczęście rzadko używanym głosem.  
- To nie był mój kolega- mówiłam wpadając w śmiech  
- no to jeszcze lepiej, nie wiem co Cię tak śmieszy – mówiła ledwo schodząc po schodach z ciężką torbą. Podbiegłam więc by jej pomóc, skończyło się tak że wrzuciła tą torbę mi na ręce i stanęła obok przyglądając mi się jak ja sobie z tym sama radze.
-O boże co tam jest napchane ? Profesor mnie przywiózł więc spoko luz nie martw się tak
-  Wszystko co potrzebne, Ty jedziesz z nami czy zostajesz w domu ?  
- Zostaje,  nie chce mi się pakować ani w ogóle jechać. Do kiedy zostajecie ?  
-W poniedziałek wracamy ale to dam Ci jeszcze znać czy rano czy wieczorem, dobra wsadź to do bagażnika.  
Wrzuciłam wielgaśną torbę do auta, sapiąc usiadłam na schodkach w między czasie rozsznurowując buty. Wracając do domu automatycznie wróciłam do porannych porządków zostało mi jeszcze tylko odkurzyć u mnie i pościerać kurze. Zabrałam się do pracy, nie zajęło mi to dużo czasu. Rodzice wyjechali o 15 no może kilka minut po ale wyjechali.  Pawła jak nie było tak nie było o tej pory. Odgrzałam więc sobie makaron z brokułami który przygotowała mama i zasiadłam na tarasie z domem. Po skończonym posiłku doszłam do wniosku, że i tak nie mam nic do roboty więc wzięłam się za ogarnianie scenariusza.  
Rozłożyłam na ogrodowym stole  stos białych kartek A4 które były zapisane od góry do dołu drobnym maczkiem. Postanowiłam głównie skupić się na opisie scenerii.  Zagłębiona w lekturze do której gdzieniegdzie wprowadzałam małe poprawki zostałam oderwana przez natarczywy dzwonek do drzwi.  Wsuwając na bose stopy kapcie słyszałam jak zegar wybił godzinę 17. –No to Bracik pobalował-pomyślałam przekręcając zamki w drzwiach już wiedziałam, że sam nie przyszedł na pewno. Otworzyłam więc drzwi  rzuciłam na nich krótkie spojrzenie dodając spod nosa również krótkie –Cześć, i wróciłam szybko na taras. Jak się nie mylę to przyszli z nim stali bywalcy tego domu mianowicie  Marcin , Norbert i Adrian. Siadając na fotelu i udając, że jestem bardzo pochłonięta swoją pracą starałam się nie zwracać uwagi na to co robią  jednak pokusa była silniejsza i ukradkiem zerkałam na nich przez okno.  
- To oni już pojechali ? – ze tak brzydko  powiem Paweł dar mordę z kuchni, przecież ja nie siedzę na końcu ulicy.  
- Taak już dawno a co nie dzwoniła mamado Ciebie ?
Wszyscy gęsiego wtarabanili się na taras rozsiadając się na huśtawce. Odstawiłam papiery na moment by nie wyjść na niegościnną i trochę z nimi pogadałam.  
- A Ty się gdzieś wybierasz dzisiaj czy siedzisz w domu ? –zapytał Paweł polewając się wodą, no jak dziecko naprawdę. Oczywiście cała widownia wpadła w taki śmiech jak by to był żart roku.
- chyba zostaje w domu  
- oo  to super może wpadniemy tutaj wieczorem jak skończymy… [ DING DONG] o właśnie przyjechały. Yy Jak skończymy u Karoliny meble przestawiać. Dobra chłopaki chodźcie pomożecie mi tą komodę z garażu wrzucić do przyczepki.  
- to zadzwoń mi jak coś, Okej ? krzyknęłam ledwo wstawiając z fotela  z powodu ścierpniętych nóg.  
Wszyscy zebrali się zaraz za Pawłem ale oczywiście Pan Marcin musiał się ociągać jak najdłużej. Miałam przeczucie, ze nie bez powodu został.  No i jak zawsze nie myliłam się !  
- Jak tam Em ? – zapytał przepuszczając mnie w drzwiach do pokoju.  
- a no widzisz nie za dobrze, nogi już nie te  ale co się dziwić jak na ten wiek – zażartowałam by uniknąć jakiegokolwiek tematu jednak Marcin chyba nie lubi owijać w bawełnę.  
- ładnie wyglądasz – rzucił zatrzymując się w przedpokoju.
- Ta no na pewno ładnie taka po domowemu bjuti natural.  
-Marcin !- krzykną, jak się nie mylę Adrian sprzed domu.
- Już idę! Ty wiesz, że ja nie odpuszczę ? – powiedział z powagą jaką u nikogo chyba jeszcze nie widziałam.
- Kolega Cię woła.  Nara- rzuciłam łapiąc za drzwi by nimi..( no właśnie najbardziej to chciała bym nimi trzasnąć jednak wtedy dała bym mu pewność, ze ruszyły mnie te słowa a tak nie jest!)
Kur*a! wrzasnęłam gdy tylko brama przestała pikać i wiedziałam, że wszyscy odjechali . Ode chciało mi się wszystkiego . Pozbierałam papiery włożyłam je do teczki i rzuciłam na ławę, wiedziałam że i tak już nic nie zrobię bo nie będę się potrafiła na niczym skupić.  Usiadłam więc przed telewizorem, jak zwykle nie było nic ciekawego jak by nie mogli chociaż raz pokazać coś interesującego. Narwy zżerały mnie od  środka.  Ucięłam sobie krótką drzemkę z której wybudził mnie dzwoniący telefon.  
- Halo ?przeciągnęłam śpiącym głosem.
-  Właśnie skończyliśmy, zrobimy jeszcze zakupy i wpadamy do domu. Weź tam ogarnij trochę.  
-Ok. Rozłączyłam się i niezdarnym krokiem poczłapałam do kuchni. Jak tylko pomyślałam o tym, że on tu dzisiaj będzie to aż mi się na wymioty zbierało. Te zakupy to oni chyba zrobili w tępię expressowym bo w domu byli po 30-40 minutach ?  
Było ciepło więc usadowiliśmy się na dworze, mieliśmy przy sobie mistrza grilla- Adriana więc chociaż tyle, ze nie musiałam robić nic do jedzenia. Zebrało się kilka osób: Paweł, no wiadomo chłopaki, Karolina z przyjaciółką i jeszcze taka Amanda rzekomo przyszła z Adim ale nie wydaje mi się, ze coś by z tego wyszło. Jeśli ktoś był w takiej sytuacji, że w towarzystwie pewna osoba X (u mnie czytaj MARCIN) patrzy ciągle na Ciebie i próbuje sprowokować od rozmowy lub „byśmy wyszli na momencik”  to wie co właśnie czuje. A jeśli ktoś jeszcze nie był w takiej sytuacji to uwierzcie mi nie życzę wam tego !! Z trudem próbowałam opanować nerwy i wrzucić na luz, naprawdę.  Jeszcze jak pomyślała że Krystian się tyle nie odzywa to już całkiem. Z biegiem czasu piwka zaczęły robić swoje, towarzystwo się rozluzowano niektórzy to nawet do granic możliwości jednak co naprawdę mnie zszokowało to to, że Marcin się hardo trzymał. Postanowiłam i ja sobie troszkę urozmaicić czas więc postawiłam  na delikatnego drinka, niestety na stole już nie było soku pomarańczowego więc musiałam się pofatygować do kuchni, byłam świadoma tego, że Marcin wykorzysta tą sytuacje i podąży za mną. Szybko i w miarę dyskretnie wstałam od stołu i wskoczyłam do pokoju, Marcin  stał z Adim przy grillu więc nie powinien mnie widzieć jak wychodziłam. Uff nie zauważył szybkim więc krokiem podążyłam do kuchni dla pewności czy aby na pewno nie poszedł za mną obejrzałam się kilka razy i zabrałam się za przygotowanie drinka.  Miałam zamiar delektować się własnoręcznie przygotowanym trunkiem jednak by ukoić nerwy wypiłam go na jednym tchu. –Łoł powiedziałam pod nosem z trudem opanowując krztuszenie.  Doprowadziłam się do ładu i wróciłam do towarzystwa oczywiście natknęłam się na wzrok Marcina który jak by mógł to przebił by mnie na wylot.
-Młoda weź przynieś Karolinie szklane bo w tej się ucho urwało- krzykną Paweł gdy tylko mnie zobaczył.  
-Jasne. Odwróciłam się na pięcie obdarowywując Marcina krótkim spojrzeniem, kurde obawiam się, że mógł to odebrać jako zachętę do rozmowy. Oby nie !  
To by było jakieś święto gdybym się pomyliła!!  
Z obawą podążyłam do kuchni byłam pewna, że za mną idzie. By nie dopuścić do jakiejkolwiek rozmowy bez chwili namysłu kucnęłam i zaczęłam grzebać w dolnej szafce w końcu przyszłam po szklanką c’nie ?  
Gdy tylko usłyszałam jak kuchenna listwa podłogowa z powodu nie dokręcenia  zaskrzypiała to już nie miałam jakichkolwiek wątpliwości, że tutaj jest.  
- co robisz ? – zapytał.
- nie słyszałeś ? Karolinie po szklankę przyszłam.  Odpowiedziałam z ironią.
-  słyszałem.
- no to po co się głupio pytasz ? Odpowiadałam w pół schowana w szafce.  
- ale Wy przecież macie szklani w górnej szafce obok lodówki.  Powiedział ze zdziwieniem.  
Nosz Kur@a!  On ma racje !Co robić, co robić ? chociaż raz mogłam pomyśleć.


C.D.N  
TO JUŻ CHYBA SETNY RAZ, ALE NAPRAWDE WAS PRZEPRASZAM !! ZA TAKIE PRZERWY MIĘDZY CZĘŚCIAMI.


I jak  się pooba? piszemy kolejną ?  jakieś pomysły co może się wydarzyć w kuchni ?  
Może zmiana obiektu westchnień Merlin ? hihi Buziaki :)

Virkowa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2973 słów i 15622 znaków.

10 komentarze

 
  • vans

    Kiedy następna część  :faint:

    4 paź 2015

  • kris2099

    Pisz proszę  :kiss:

    17 wrz 2015

  • vans

    Będzie ta 20 cześć ??? :sad2:

    5 wrz 2015

  • mysza

    Chyba nici z wielkiego powrotu

    28 sie 2015

  • Lala

    Czekamy juz prawie miesiąc  :sad:  kiedy kolejna część ?

    25 sie 2015

  • vans

    Kiedy następna część ? ?  <3

    7 sie 2015

  • Misiaa14

    Heh ... zjebis** !!! Kiedy kolejna?? :3

    29 lip 2015

  • Urwisek

    kiedy kolejna? <3

    29 lip 2015

  • Marlens

    Nie eeeee,  tylko nie Marcin;/ fajnie byłoby,  gdyby Marcin chciał ją pocałować czy coś,  a Ona żeby Go spoliczkowala, a w tym samym momencie zobaczył to Krystian.;D

    27 lip 2015

  • kamila12535

    Super czekałam długo ale ona nie może zmienić obiektu westchnień bo polubiłam Krystiana :) a Marcin mnie irytuje :)  opowiadanie super dodaj szybko kolejna część a kiedy można by się spodziewać :):)?

    26 lip 2015

  • Virkowa

    @kamila12535 Wydaje mi się, że w najbliższym tygodniu się pojawi :)

    26 lip 2015

  • kamila12535

    @Virkowa extra

    27 lip 2015