Trzepak cz. 3(ostatnia)

XXX
     
     Kuba wracał do domu z zajęć na uniwersytecie. Mimo iż zegar wskazywał godzinę 21 to wciąż było dość widno. Nic dziwnego o tej porze roku, wszakże wiosna w pełni. Jednak aż taka jasność była niezwykła. Zupełnie jakby zapowiadała coś wyjątkowego. W zasadzie to właśnie miało za chwilę spotkać Kubę. Idąc do mieszkania chłopak spojrzał odruchowo na trzepak, stała przy nim jakaś postać. Zwrócił na to uwagę bo zazwyczaj nie ma tam nikogo o tej porze. Za czasów Kuby gwarno tutaj bywało, nawet wieczorami, nie to co teraz.
     Chłopak skupił się na tym co obserwował, nieokreślony człowiek stał oparty o trzepak. Ubrany w ciemną bluzę polarową, czarne dżinsy oraz trampki. Włosy ciemny blond, a jako że odwrócony tyłem to nie widział twarzy nieznajomego. Lekko przygarbiony ktoś szukał czegoś w kieszeni spodni. Gmerał i gmerał aż wyciągnął zapalniczkę, wyprostował się a następnie wyjął z bluzy paczkę papierosów. Klął coś pod nosem, ale dla Kuby było to niezrozumiałe. Drżącą dłonią dobył szluga, włożył go do ust. Odpalił papierosa i zaciągnął się nim, najwyraźniej tego mu było trzeba. Wypuszczając dym powoli odwracał się w stronę Kuby, a ten od razu rozpoznał w nieznajomym Pawła. O rany, pomyślał. Zmienił się nieco od ich ostatniego spotkania, stał się chudszy, ubranie wręcz wisiało na Pawle, zapadłe policzki, szramy na twarzy, zaś włosy przetłuszczone i zaniedbane. Kierowany nagłym impulsem podszedł do dawnego kumpla. Kuba nie wiedział jak zacząć, co powiedzieć. Uznał iż najlepiej będzie jak pozwoli, aby to Paweł mówił. Sam będzie słuchał, jeśli potrzeba to odpowie. A co jeżeli ten go nie pozna?

- O! Siemka Kubie… Co tam? W ogóle cię nie widać, kanałami się poruszasz? - zaczął Paweł.
- Taa… informacyjnymi - uśmiechnął się nieznacznie, rad że ten jednak go poznał.
- Co ty… kopę lat, jak to się mawia, prawda… - zaciągnął się szlugiem ukazując pożółkłe zęby. - Wyglądasz niczym studencik! He, He, He…
- Może dlatego, że studiuję - w uszach Kuby zabrzmiało to niewłaściwie, jakby się wywyższał. - A ty co porabiasz?
- Ciągle ciekawski, nic się nie zmieniasz… - momentalnie spoważniał. - Robi się to i… owo. Trzeba za coś żyć, rozumiesz? Chcesz wiedzieć co z gastro? Gówno! Jebana strata czasu… - cisnął papierosem o ziemię. - Tyle ci powiem!
- Przecież chciałeś…
- Srałeś! - oczy Pawła wypełniły się gniewem. - Weź daj spokój… Ech… Nie żałuję w każdym razie, że mnie wywalili… Nie, ani trochę. Poszedłem do roboty, wyprowadziłem się od starej, sam sobie pan… Robię co chcę…
- To znaczy… - przerwał mu Kuba.
- Zawsze byłeś wścibski, wiesz! Na tych studiach jeszcze ci to rozwinęli chyba. Tak czy inaczej… Nie podobało się jej, że piję od czasu do czasu. Co ją to obchodzi? Za moje chlałem… Tak jak teraz.

     Kuba stał osłupiały nie mając pojęcia co mu odpowiedzieć. Na usta cisnęło mu się pytanie DLACZEGO TYLE PIJESZ? Jednak bał się je zadać, czuł iż Paweł gotów jest wpaść w szał. Poza tym dostrzegł coś w jego oczach. Najpierw sądził, że jest to błysk, ale po chwili wyglądało to jak kawałki szkła. Ostre krawędzie wypełniały Pawłowi oczy, zniekształcały mu obraz rzeczywistości. Czy to dlatego tworzył swój świat, w którym tylko on jest panem i władcą. ‘Robi się to i… owo’ - to może oznaczać wszystko, od sprzedawania złomu poprzez kradzież po pracę urzędnika, a na dyrektorze spółki skarbu państwa kończąc. Z tymże prawdopodobieństwo tych dwóch ostatnich jest dla Pawła raczej zerowe. Co teraz, pomyślał Kuba. Przytakiwanie?
- Skoro tak ci wygodnie - powiedział bez przekonania. - A wojsko cię nie ścignęło? - zmienił temat.
- Udałem wariata i po sprawie - Paweł uśmiechnął się z dumą. - Wiem co możesz sobie myśleć Kubie. Głupek zjebał sobie życie. Chleje i kradnie! Mam rację?
- Nie… czemu?
- He, He, He… masz to wypisane na twarzy. A powiem ci jedno - ja jestem naprawdę wolny. Ty za to musisz być tu i tu, o tej i o tej godzinie. Po studiach dalej tak będzie, w pracy czy gdziekolwiek indziej. I tak do usranej śmierci. Ja jestem ponad to! - krzyknął Paweł. Czaisz? Do tego trzeba dążyć! Wolność, stary…
- Serio, to jest twój sposób na życie?
     W chwilę po wypowiedzeniu ostatniej sylaby Kuba pożałował swojej uwagi, ale nie mógł się powstrzymać. Nie rozumiał co za brednie wygaduje to coś, co kiedyś było jego kumplem. Paweł miał marzenia, plany, a teraz… Nie ma nic. Zawładnięty alkoholem tłumaczy własną nieudolność, ubiera w filozofię staczanie się na dno. Wygląda strasznie, jest zaniedbany, niechlujny i jeszcze to szkło w oczach. Kubie ten element najbardziej się nie podoba. Patrzy jak Paweł stoi przed trzepakiem i spogląda na niego pogardliwie. Obaj startowali z tego samego miejsca, a jednak ich losy potoczyły się tak różnie. Kuba oczekiwał riposty do Pawła, a tu cisza… Tylko wiatr zerwał się na chwilę…

- Przepraszam Paweł… Staram się zrozumieć…
- To już nieważne stary. Muszę iść, mam sprawy - podał kumplowi rękę - Trzymaj się! I powodzenia… - uśmiech na moment rozświetlił jego oblicze.
- Na razie… Uważaj na siebie…
- Będę… jestem wolny… cześć…

     Kuba stał jeszcze chwilę przy trzepaku patrząc na Pawła, który szedł lekko przygarbiony. Poczuł, że musi coś powiedzieć koledze, ale język stanął mu kołkiem w gardle.

                              XXX

     Tak to wyglądało parę lat temu, a dziś Kuba stał jak wówczas, parę kroków od trzepaka, patrząc w miejsce gdzie ostatnio widział Pawła. Tyle że jego już nie ma, odszedł na zawsze. On sam znalazł odpowiedź na dręczące go pytanie, tak! Jest w tej tragedii i jego wina, bo gdyby tylko przezwyciężył strach, gdyby miał więcej odwagi w sobie tamtego dnia, to być może wpłynąłby na kumpla. Tymczasem okazał się tchórzem, w tej chwili mówiło mu to sumienie. Ta sprawa będzie go dręczyć, ale czy tak chce zapamiętać Pawła? Nie!
     Kuba chce mieć w pamięci najlepszego kumpla, tego z podstawówki. Wesołego psotnika, pełnego energii i wigoru, ścigającego się z nim na rowerze, tego który świetnie gra w piłkę. Mającego marzenia o byciu zawodnikiem Manchesteru United, o bohaterze finału Ligi Mistrzów strzelającego zwycięskiego gola. Na stare lata widzi Pawła otwierającego własną restaurację. Wyjątkowy lokal z dobrym jedzeniem, a w nim pełno zadowolonych klientów, bajery i kelnereczki, tak jak Paweł planował. Wielki szyld UCZTY U PABLO przyciąga smakoszy! Zawsze widząc trzepak na ich podwórku wspomni wspólne chwile radości. Beztroskie czasy dziecięcych spraw, śmiechów, triumfów i porażek. Widzi trzepak i dobrze wie, iż on także kiedyś umrze, ale to pozostanie. Po Pawle oraz po nim przyjdą inni, oni również znajdą się tutaj, aby się bawić. Oby tylko poszli we właściwym kierunku, po tym jak już zejdą z trzepaka.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 1289 słów i 7092 znaków.

2 komentarze

 
  • moonky

    @nienasycona proszę bardzo! i nie ma co się smucić ;)

    30 maj 2015

  • nienasycona

    Smutno mi, ale dziękuję za ten tekst, za jego głębię...

    30 maj 2015