Polacy mają swojego Open'er i słuchają na nim muzyki. A tymczasem Duńczycy mają swoje Roskilde i robią na nim rzeczy, które często z muzyką nie mają wiele wspólnego.
W tym roku na starcie Biegu Golasów stanęło ok 20 osób ubranych tylko i wyłącznie w buty do biegania. A biegli jak dzicy. Przez morderczy rów z wodą i dalej sprintem, dokładnie trzy kółka, co razem dawało ok 600 metrów. Stawka była wysoka. Karnet wstępu na festiwal za rok. A to ponad 250 euro!
Naked Race - tak właśnie nazywa się ta imprezka - i jednocześnie jedna z najdziwniejszych atrakcji festiwalu w duńskim Roskilde. Ten zlot miłoników rocka jest organizowany od 1971 roku, co tym samym stawia Bieg Golasów w gronie najbardziej znanych gołych biegów na świecie - szeroko komentowanych w wąskich kręgach biegaczy-nudystów.
Stawka co roku jest wysoka. Z jednej strony można pokazać całemu światu golą klatę i nie tylko, a z drugiej do wygrania są darmowe wejścia na festiwal za rok. Cena jednego karnetu to ok. 1000 złotych. Jak zwykle dostali je: najlepszy biegacz (ten sam co przed rokiem) i najlepsza biegaczka.
Było goło i morderczo. Bo trasa przebiegała przez rów z wodą, w którym zawodnicy przewracali się i wpadali na siebie. Dlatego pokaleczeni, podtopieni i wykończeni z trudem stali na nogach po przekroczeniu mety.
źródło: fakt.pl
1 komentarz
Margerita· 23 wrz 2022