Dzisiaj nie będzie zabawnie. Nie będzie jakoś sentymentalnie. Będzie po prostu życiowo. Będzie to moją historią i zaskoczeniem dla samej siebie.
Jestem dziwnym człowiekiem. Tak o sobie myślę, a czy inni podzielają to zdanie - nie wiem. Wiem, że sądzą, że jestem bardzo kłótliwa, wybuchowa, zmienna. Większość nie wie, jak bardzo przeżywam niektóre rzeczy - bo przeżywam je w środku. Z wiekiem nauczyłam się odpowiadać agresją na krytykę i nie mogę się pozbyć tego nawyku. Moje niegrzeczne odzywki to bariera.
Od jakiegoś czasu nie byłam szczęśliwa. Z bardzo prostego powodu - przestałam się dobrze czuć z samą sobą. Przytyłam. Sporo. To wystarczyło, by stracić pewność siebie, by wkurzać się na każde niepowodzenie, by w ogóle się z niczego nie cieszyć i tylko zamykać się w sobie. Codziennie słuchałam uwag na temat mojego wyglądu. Codziennie przez ponad pół roku. Aż w końcu powiedziałam: dość. Spróbowałam wziąć się za siebie.
Jestem dopiero na początku tej drogi. Jest ciężko i chcę się poddać. Ale choć jest ciężko, to buduje mnie świadomość tego, że w końcu coś udowadniam, nie tylko sobie, ale i innym, że MOGĘ. Że jestem w stanie pokonać swoje uzależnienia od mcdonalda i innych niezdrowych rzeczy, może nie na długo, ale na tyle, by jednak coś się we mnie zmieniło. Zawsze ze sceptycyzmem podchodziłam do takiego życiowego podejścia, że wszystko jest super kolorowe, cały czas ma się banana na twarzy, bo życie jest piękne. Nie jestem taka i podejrzewam, że nigdy nie będę. Ale poczułam wewnętrzną siłę, której nie czułam od bardzo dawna. I zaczęłam doceniać mniejsze rzeczy. Cieszę się, że pada deszcz, cieszę się, że wieczorem mogę w spokoju usiąść z herbatą i poczytać bratu bajkę, cieszę się, że w końcu trochę pokonałam samą siebie - tą złą część - i choć nienawidzę gotowania, to teraz się cieszę, że mam w sobie motywację, by wstawać codziennie rano i przygotowywać sobie zdrowe posiłki. Choć nie smakuje to jak cheeseburger, wiem, że moje ciało będzie się po tym dobrze czuło i że będzie miało z tego korzyści. W końcu zrobiłam coś dla siebie. I to jest w tym najlepsze.
Myślę o moich urodzinach, które są w listopadzie. Myślę o nich, bo wiem, że na te właśnie urodziny sama kupię sobie prezent, który i tak będzie zawierał element niespodzianki. Morał z tego taki, że chyba po prostu przestałam czekać, aż inni mnie uszczęśliwią, aż inni zrobią coś, bym poczuła się lepiej. W końcu postanowiłam zrobić to sama. Pokochać siebie. Udoskonalić, a potem w końcu pokochać i żyć w zgodzie z samą sobą. Bo naprawdę łatwo jest się zatracić. A przecież to my sami ze sobą żyjemy 24 godziny na dobę. Nie możemy siebie opuścić, więc warto się pogodzić. By po prostu żyło się lepiej.
Amen.
4 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
Historyczka
Bardzo fajny jest Twój cykl. Niestety mam mało czasu, żeby przeczytać cały, ale gdybyś uzupełniała każdy inny tytuł choćby o dwa unikalne słowa, bardzo uskuteczniloby to nawigację Z góry sorki za wymądrzanie się
candy
@Historyczka heh. Jakoś na to nie wpadłam. Spoko, cykl nigdzie nie ucieknie, a póki co nie mam pomysłów na kontynuację
dreamer1897
Świetnie ukazana prawda jaką znasz na temat samej siebie. Wiesz co jest Twoją słabością i jak się czujesz w różnych sytuacjach. Wierzę, że publikacja pomoże Ci w osiągnięciu tego co postanowiłaś. Trzymam kciuki za Ciebie bo to musi się udać
candy
@dreamer1897 musi!
dreamer1897
@candy Uda się
Black
Znam ten ból... Od jakiegoś czasu więcej uwagi poświęcam temu, co pochłaniam i muszę przyznać, że początki były cholernie trudne. Gratuluję odwagi i życzę jak najwięcej siły w walce o samą siebie. Pamiętaj, że twoje samopoczucie jest najważniejsze Trzymam kciuki za pozytywne zmiany
candy
@Black kochana!
Ja1709niezalogowana
Bardzo znajome, szkoda tylko, że ja nie mam tyle samozaparcia, żeby się w końcu poukładać Pożyczysz trochę? Pięknie!
candy
@Ja1709niezalogowana ja też mam wciąż za mało i ciągle się potykam. Tylko że tym razem się podnoszę