Happyendów nie ma: rozdział dziesiąty

-Za tydzień wyjeżdżam- mówię nagle, nawet nie wiem dlaczego.
Od godziny leżę na kanapie w salonie Natana, trzymając głowę na jego kolanach. Oglądamy jakiś tandetny, angielski film, który mi się nie podoba, ale nic nie mówię, bo dobrze mi jest tak jak jest.
-Co?! Już?!- Natan jest naprawdę zdziwiony, a ja uśmiecham się do niego zawstydzona.
Nie wiedziałam, że chłopak aż tak się tym przejmie. Przez ten czas polubiłam go, ale nie pomyślałabym, żeby jakoś szczególnie za nim tęsknić. Już przyzwyczaiłam się do rozstań i nigdy specjalnie mnie one nie wzruszały. Tylko za każdym razem kiedy żegnam się z Kubą coś mnie łamie w sercu.
-No tak, przyjechałam na miesiąc- jestem pewna, że jestem czerwona na twarzy.
-Wrócisz jeszcze do Londynu?
-Nie wiem, chce zwiedzić jeszcze trochę świata- lekko się śmieje, a Natan kiwa ze zrozumieniem głową.  
-Dobra, nie gadajmy o tym- drapie się po głowie.
Kiedy kończymy oglądać film, wychodzę mówiąc, że jutro wieczorem idziemy na dyskotekę.  
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że w tym miesiącu bardzo dużo imprezuje. Na żadnym z moich wyjazdów tyle nie wychodziłam. Zazwyczaj zwiedzam najciekawsze miejsca i robię zdjęcia.  
-Kim! Już jestem!
-Nareszcie jesteś!- przytula się do mnie, ale zaraz znika w kuchni. Ja ściągam buty i idę za nią. Dopiero wtedy zauważam, że jest elegancko ubrana, a włosy ma uczesane w wysokiego koka.
-Wychodzisz gdzieś? Dlaczego mi nie powiedziałaś?- robię minę, która ma wywołać wyrzuty sumienia.  
Kim patrzy na mnie skruszona, ale w końcu wzrusza ramionami i dalej krząta się po kuchni. Ja nie mogę dojść do tego co robi, więc po prostu ode do siebie i kładę się na łóżku.  
Jestem dość zmęczona jak na późne popołudnie. Nie mam zamiaru już nic robić, tylko biorę koc, zamykam oczy i zasypiam.
Śpię naprawdę długo, bo kiedy sprawdzam zegarek jest godzina dziewiąta następnego dnia. Wstaje i z przerażeniem zauważam, że przed spaniem nawet nie przebrałam ubrań.  
Schodze cicho na dół, gdzie w kuchni siedzi Leo i na mój widok uśmiecha się słodko. Po tym jak bez słowa wyjechał z domu, nie obchodząc się swoją siostrą próbowałam go unikać, ale w końcu stwierdziłam, że to jego życia. Przecież on ma prawo popełniać błędy, decydować sam za siebie i nie koniecznie musi o wszystko pytać swoją siostrę. Przecież do cholery jasnej Leo jest dorosłym członkiem!  
Kiedy w końcu doszłam do takich wniosków, przestałam go unikać i po prostu normalnie z nim rozmawiałam, a nawet wyszłam ze dwa razy na imprezę.  
Kim nic mi na to nie mówiła, bo chyba wiedziła, że i tak, i tak zrobię jak będę chciała. Cieszę się, że uszanowała moją decyzję, bo nie chciałam stracić jej sympatii. Mimo wszystko lubiłam ją chyba bardziej niż Leo, to z nią i z Natanem najbardziej się zrzyłam.
-Dzień dobry, piękna- wita się ze mną Leo, a ja uśmiecham się do niego i wyciągam płatki z szafki, a mleko z lodówki. Biorę jeszcze miseczkę i siadam obok chłopaka.
-Od razu piękna- śmieje się i klepie go lekko w ramię.  
-Jesteś piękna, naprawdę, nie mów, że tego nie wiesz- próbuje że mną flirtować, a nawet mu to wychodzi.  
Przez niego czerwienie się i skupiam na jedzeniu. Wpatruje się w swoją miskę, byleby nie na niego, a i tak wiem, że się ze mnie śmieje, bo słyszę jego cichy chichot.
-Weź przestań- upominam go, podchodząc do zmywarki i wkładając tam naczynia.
-Ale co ja takiego zrobiłem?- podchodzi do mnie, a ja wiem, że o nie skończy się dobrze. Już parę razy zdarzyła się taka sytuacja i zawsze kończyła się na tym, że mnie całował.  
Potem zawsze wszystko opowiadałam Natanowi, który zaczynał się ze mnie śmiać, że mam słabość do przystojnych dupków.  
Może i miał rację, ale to nie możliwe, żebym miała słabość do Leo. Choć kiedy tak do mnie podchodzi, patrząc mi w oczy, mam motylki w brzuchu.  
-Leo, przestań- wzdycham, a kiedy jest na tyle blisko, odpycham go od siebie, ale on nie daje się tak łatwo.  
Szybko przyciąga mnie do siebie i całuję, a ja nie mogę mu się oprzeć. Znów oddaje mu pocałunek, a on uśmiecha się. Pieprzony dupek, wiedział, że tak będzie, a teraz ma satysfakcje.  
-Nienawidzę cie- syczę mu w usta, a on przygryza mi farge.
-Wiem, że tak nie myślisz- podnosi mnie tak, że siedzę na blacie.  
Zdaje sobie sprawę, że będę potem żałować wszystkiego co z nim zrobiłam i robię, ale po prostu daje sie  ponieść chwili. Wyobrażam sobie Kubę z jego dziewczyną, którzy prawdopodobnie robią to samo co ja i Leo, a moje wyrzuty sumienia zupełnie znikają.  
Czuję się z tym nawet dobrze, a nawet mam satysfakcję, że nie załamałam się całkowicie.  
-Przestań- mówię, bo wiem, że jeśli go o to poproszę, tym bardziej nie da mi odejść, a ja tego właśnie potrzebowałam. Kogoś kto chce żebym przy nim była, za wszelką cenę.  
-Nigdy- jego ręce wędrują po moich plecach, a ja przypominam sobie kiedy zrobił to pierwszy raz.  
Było to tydzień temu, po imprezie na którą mnie przekonał po wielu staraniach.
Ciągne go lekko za włosy, a on uśmiecha się.  
-Jak Kim zejdzie na dół to będzie nieźle zdziwiona- wzdycham, kiedy całuję moją szyję.  
-Nie zejdzie, była wczoraj na randce i nie wróciła na noc- odsuwa się na chwilę ode mnie i zabawnie porusza brwiami.  
-Myślisz, że dlatego nie wróciła do domu?- patrzę na niego zdziwiona, nigdy bym nie pomyślała, że Kimberly mogłaby tak zrobić. Choć w sumie przecież jest pełnoletnia i już nie mieszka z rodzicami. Może robić co chce, tak jak ja i Leo.
-Na pewno- znów zaczyna mnie całować, ale ściąga mnie z blatu i bierze na ręce.  
Prowadzi mnie do salonu, gdzie siada na sofie, a ja jestem na nim okrakiem. Wiem czego on oczekuję, ale ja nie dam mu nic więcej niż pocałunki na kanapie, choćby nie wiem jak bardzo był pociągający czy przystojny.  
Przestajemy się całować, kiedy oboje nie mamy już powierza. Zsuwan się z jego kolan i włączyłam tewizor. Siedzimy w ciszy, skupiając się na wiadomościach jakby tak właściwie nic między nami się nie wydarzyło.  
-Dzięki za poranne ćwiczenia- Leo w końcu się odzywa i mruga do mnie.  Zaczynam się śmiać tak mocno, że zaczynam się trzymać za brzuch.
-W sumie nigdy tak nie patrzyłam na całowanie się, ale może masz rację- uśmiecham się do niego i przyłączam, kiedy zaczyna lecieć pogoda.  
W końcu nudzi mi się siedzenie w brudnych ubraniach, więc idę wziąć prysznic i przeprać się w świeże ciuchy. Kiedy wracam do salonu, Leo już nie ma, a ja wzdycham zrezygnowana.
-Natan?- Chłopak odbiera od razu, a ja jestem szczęśliwa, że choć on przejmuje się tym, że do niego dzwonie.
-Co jest?
-Dziś wychodzimy, no nie?
-Z tobą zawsze i gdzie tylko chcesz.
-Wystarczy, że pójdziesz ze mną na imprezę i wypijesz tyle aż nie zaczniesz wymiotować- zaczynam chichotać.
-Jesteś nienormalna!
-Ale tylko dlatego się dogadujemy, czyż nie? To w końcu ty zabrałeś z ulicy nieznajomą dziewczynę.  
-Nie pierwszy nie ostani raz.
-Naprawdę?- Jestem zdziwiona, bo nie wiem czy teraz mówi na serio czy nie.
-Tylko żartuję, jesteś jedyną przybędą,  którą zaprosiłem do swojego domu.  
Jeszcze chwilę się ze sobą drażnimy, a potem rozłączam się. Nie mam dużo czasu, aż Natan po mnie przyjdzie, bo jest już trzynasta, a my się umówiliśmy, że przyjedzie o piętnastej, weźmie mnie na obiad, a potem pójdziemy do jakiegoś klubu.
Mam więc dwie godziny, żeby się przygotować.  
Nie muszę brać prysznica, bo brałam go rano, a nie mam zamiaru też się specjalnie stroić. Po prostu zakładam spódnicę i czarną bluzkę, nawet się nie maluje.  
Czekam na Natana w salonie, oglądając "Przyjaciół". Wiem, że sam wejdzie, nawet nie zapuka.  
-Jest tu kto?- słyszę jego donośny głos.  
-Ja! W salonie!
Natan siada obok mnie i chwilę tak siedzimy, zanim wyjedziemy na miasto.  
Mam zamiar się świetnie bawić tego wieczoru, zresztą jak zawsze i wiem, że z Natanem mi się to uda. On jest naprawdę super i uwielbiam go!


HEJO! Wiem, że rozdział krótszy niż zazwyczaj, ale przynajmniej w sobotę, dlatego jestem w siebie w miarę dumna. A jak Wam się podoba?


                             Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1549 słów i 8331 znaków.

1 komentarz

 
  • Ewcia:D

    Świetne opowiadanie ;) czekam na nexta :)

    7 gru 2016