Happyendów nie ma: rozdział czwarty

-Skończyłaś już zajęcia?- pytam, a Kim ściąga bluzę i zawiesza ją na oparciu. Dziewczyna siada na przeciwko mnie, z wielkim uśmiechem na ustach. Od razu zaczyna opowiadać o swoim dniu, o przystojnym wykładowcy oraz  chłopaku, który nie może zrozumieć, że ona nic do niego nie czuje.
-A jak tobie minął dzień?- macha w stronę kelnera, z uśmiechem, który każdego powaliłby na kolana. Mężczyzna podchodzi do nas wolnym korkiem, a Kim zamawia karmelową latte. Po tym jak na niego patrzy, jestem pewna, że zostawi mu swój numer.
-Mój dzień? Leniłam się, biegałam i zrobiłam fajne zdjęcia, które pewnie sprzedam- odkroiłam kawałek ciasta,  patrząc na nią. Wygląda na naprawdę zmęczoną, jakby dzień w collegu był najgorszą rzeczą jaka może się zdarzyć. Patrząc na nią, dziękuję  sobie, że zrezygnowałam że studiów i po prostu robię to co kocham.
Siedzimy w kawiarni jeszcze chwilę, a kiedy Kimberly kończy swoją kawę, wychodzimy w naprawdę dobrych nastrojach. Juz dawno nie piłam tak dobrej kawy, jednak szarlotka nie była tak dobra jak s domu.
Kim proponuje mi małe zakupy, na które chętnie się zgadzam. Kto nie chciałby posiadać ubrania z Londynu? Ja zawsze staram się przywieźć jakieś fajne ubrania z mojej podróży.  
Galeria jest duża i pełno tam ludzi, prawie jak w Krakowie. Uśmiecham się pod nosem, przypominając sobie rodzinne story i idę za Kim, która mocno ciągnie mnie w stronę jakiegoś sklepu. W środku są same sukienki i torebki, ładne i eleganckie, nawet nie jestem szczególnie zdziwiona, że Kimberly weszła do tego sklepu. Zaczynam przeglądać wieszaki, od czasu do czasu zerkając na torebki.  
-Iza!- woła Kim i macha do mnie ręką, a ja podchodzę do niej wolno. Jest czymś niezwykle przejęta.
-Tak?- opieram się o ścianę i patrze na nią rozbawiona. Wygląda jak dziecko w wesołym miasteczku. Chce wszystko zobaczyć, wszystkiego spróbować i nie da się jej uspokoić.  
Z uśmiechem pokazuje mi ładna, różową sukienkę, a potem wpycha mi ją do ręki i karze przymierzyć.  
Wchodzę do jednej z wielu przebieralni i delikatnie zakładam na siebie sukienkę. Jest obcisła, dobrze na mnie leży. Obracam się wokół własnej osi, podziwiając rozcięcie na plecach, które jest naprawdę duże, ale dzięki temu, że sukienka nie ma innych ozdób, nie wydaje się ekstrawaganckie.  
Wołam Kim, żeby mnie zobaczyła. Dziewczyna przychodzi z kilkoma wieszakami w ręce i cicho krzyczy na mój widok.
-Iza, jesteś najpiękniejsza dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałam- uśmiecha się, a ja mówię, że nie jestem ani trochę ładna.  
-Gadasz głupoty!- krzyczy i bierze mnie pod rękę. Wyciąga telefon i robi nam zdjęcie w lustrze przez co czuje się jakbym miała siedemnaście lat.
Zaczynam się cicho śmiać, bo to wszystko wydaje mi się zabawne i proszę Kim, żeby przesłała mi to zdjęcie. Mam zamiar wysłać je Kubie, żeby zobaczył jak śliczną ma przyjaciółkę.  
-Ubierzesz ją wieczorem, kiedy wyjdziemy do teatru- zamyka drzwi do garderoby, a ja znów ubieram się w swoje rzeczy. Wychodzę i patrze na nią zdziwiona, nic mi nie mówiła o teatrze.
W drodze do domu wszystko mi tłumaczy. Mówi, że praktycznie co wieczór chodzi na spektakle, bo sama gra, a po sztuce zawsze jest afterparty.  
-Zawsze jest super i w ogóle- śmieje się, biorąc zakupy z bagażnika. Biorę od niej moje torby i idę w stronę drzwi.
Z tego co mi mówi, dzisiejszy wieczór ma być fajny, ale zupełnie inny od wczorajszego. Zero piwa, głośniej muzyki i narkotyków, choć ja nie brałam.  
-Dziś napijesz się dobrego wina, zjesz eleganckie jedzenie i będziesz zachowywać się jak dama- wylicza Kim, mieszając sos do indyka, który piecze się w piekarniku.
-Już nie mogę się doczekać- przyznaję i sprawdzam telefon. Kuba nic nie napisał, a skończył już zajęcia. Szczerze mówiąc brakuje mi go, choć widziałam go parę dni temu. Czasem nienawidzę się za moją słabość do niego, mieliśmy w końcu zostać przyjaciółmi, ale najwidoczniej ja nie umiem być jego przyjaciółką. W odróżnieniu od niego oczekuję więcej od naszej znajomości, ale nie mogę tego dostać i to chyba boli mnie najbardziej.  
-Leo dziś nie będzie w domu, wyjechał- Kim siada na przeciwko mnie i podaje mi talerz z jedzeniem.
-Skąd wiesz? Widziałaś się z nim po wyjściu z domu?
-Napisał mi SMS-a- uśmiecha się smutno. Widać, że jej to nie pasuje, ale co ona biedna może zrobić? Jej brat jest dorosły i jakby nie patrzeć sam za siebie decyduje o swoim życiu. Chwile jemy w milczeniu, nic nie mówiąc, aż w końcu nie mogę wytrzymać i pytam jaki naprawdę jest Leo.Przecież wywarł na mnie świetnie pierwsze wrażenie, ale to co powiedziała o nim Kimberly, a teraz ten nagły wyjazd, jakby miał wszystko gdzieś.                                                                                           Kim chwilę nic nie mówi, tylko patrzy się w ścianę ze mną, chyba nie wiedząc co może mi powiedzieć, a czego nie powinna. W końcu wzdycha ciężko i mówi jak jest naprawdę.                         -To jest naprawdę dobry chłopak, ale zagubiony- jej głos jest smutny i pełen żalu, mam wrażenie, że zaraz rozpłacze się na moich oczach, a tylko tego mi brakuje. Nie chce, żeby ktoś przy mnie płakał, nigdy nie byłam dobra w pocieszaniu ludzi.- Wpadł w złe towarzystwo, w sumie są to też moi znajomi, ale nie mają na mnie wpływu i nigdy nie mieli, a jego zmienili. Stał się zupełnie inny, zaczął palić i pić jak miał piętnaście lat, a potem było coraz gorzej. Teraz jego życie trochę się uspokoiło, poszedł na studia, a nawet pracuje w weekendy, jednak nadal imprezuje i lubi bawić się dziewczynami- kończy, a ja nie wiem co powiedzieć. Wiem, ze nikt nie jest święty, ja też nie jestem, a mimo wszystko jestem zła na Leo, choć nawet nie mam takiego prawa. Nie mogę jednak zrozumieć, jak można być takim nieczułym, przecież Kim się o niego martwi i chce dla niego jak najlepiej.
Wzdycham cicho i próbuje ją jakoś pocieszyć, ale wiem, że mi to nie wychodzi. Mimo wszystko uśmiecha się do mnie ciepło i mówi, że pora zacząć przygotowania do wyjścia. Krótko klaskam w dłonie i biedne na górę do pokoju, gdzie zostawiłam moją nową sukienkę i buty.  
Zanim się przebieram, biorę szybki prysznic i myje włosy, a potem je dokładnie susze, aż znowu poświęcają się w naturalne loki. Z makijażem pomaga mi Kim, która naprawdę świetnie to robi. Na końcu wkładam sukienkę i wysokie buty, które są nawet wysokie.
Wychodzę z pokoju i idę zobaczyć jak się ma Kimberly i czy potrzebuje mojej pomocy. Pukam cicho do jej pokoju, aż w końcu słyszę ciche "wejdź".  
Jeszcze nigdy nie byłam w jej pokoju, który jest większy od mojego, ale przytulny i różowy. Nie spodziewałam się, aż tak dziewczęcego wystroju, ale naprawdę mi się podoba. Siadam w miękkim fotelu w rogu pokoju i przyglądam się Kim, która stoi przed lustrem w złotej sukience do ziemi. Wygląda naprawdę sudownie, choć na jej miejscu założyłabym coś na głos ramiona.
-Jakie zadasz buty?- pytam, uśmiechając się delikatnie, a ona odpowiada mi tym samym. Wskazuje czarne szpilki, które waktcznie pasują do sukienki którą ma na sobie.- Wyglądasz ślicznie- dodaje i podchodzę do niej, a Kim zaczyna się śmiać. Bierze telefon z łóżka i włącza aparat.
-Poprawka- mówi i pstryka zdjęcie, przez co zaczynam się śmiać, a ona razem ze mną.- Myślę jesteśmy śliczne- kończy i bierze torebkę.-Bierz co masz wziąć i wychodzimy, za trzy minuty będzie po nas mój kolega- sprawdza godzinę, a ja idę do pokoju po kopertówkę i aparat. Mam cichą nadzieję, że pozwolą mi zrobić zdjęcia i je sprzedać. Byłoby genialnie.  
Gdy w końcu wychodzimy, przed domem czeka na nas samochód, a w nim całkiem przystojny kierowca. Ma hiszpańską urodę i słodkie, ciemne loki. Wita się ze mną ciepłym uśmiechem i przedstawia jako jedyny przyjaciel Kim.
-Och, nie jest tak źle- śmieje się dziewczyna, lekko rumieniąc. Siedzi z przodu i pod czas jazdy co jakiś czas patrzy się w stronę Emilio, który w skupieniu patrzy na drogę. Patrzę nich z tyłu i uśmiecham się sama do siebie. Wyglądają razem naprawdę słodko i zastanawiam się, czy nie są przypadkiem parą.
Emilio w końcu zaczyna coś mówić i tak zaczynamy rozmowę o teatrze. Muszę się im przyznać, że nigdy nie byłam jego wielką fanką i, że rzadko chodzę oglądać sztuki.
-To co w takim razie lubisz?- pyta mnie chłopak, a ja przyznaje, że wolę muzykę, a kocham fotografie.
Emilio dopytuje mnie jeszcze paru rzeczy, a potem zaczyna opowiadać o tym jak poznał się z Kimberly. Ich historia jest tak romantyczna, że jestem autentycznie zawiedziona, kiedy okazuje się, że jednak nie są razem.
-Jakim cudem przekonałaś go, żeby wyjechał z ciepłej Hiszpanii do deszczowego Londynu?- śmieje się, a Kim tylko wzrusza ramionami, nie wiedząc jak odpowiedzieć.  
-Jesteśmy na miejscu- uśmiecha się Emilio, a ja wyskakuje z samochodu. Na dworze zrobiło się chłodniej, choć słońce jeszcze nie zaszło.  
Dopiero po chwili zauważam, że jesteśmy w parku. Dużym, ładnym parku, a kółko fontanny ustawiona jest drewniana, prowizoryczna scena.
-Dziś sztuka jest na dworze, podobno ma być deszcz spadających gwiazd, więc pomyśleliśmy, że to urozmaici występ- śmieje się Kim, widząc moją zdziwioną minę. Patrzę na nią zaskoczona, bo pomysł jest naprawdę dobry i już nie mogę doczekać się spadających gwiazd. Nigdy żadnej nie widziałam, a tego wieczoru mam szansę zobaczyć więcej niż jedną.  
Siadamy w pierwszym rzędzie, a ja czuję się trochę nieswojo. Mam wrażenie, że wszyscy się tu znają, a ja jestem niechcianym intruzem.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba- ekscytuje się Kimberly, która ściska mocno dłoń Emilio.- Rezyserką jest moja najlepsza przyjaciółka.
-Tak, Gigi jest genialna w tym co robi- uśmiecha się Hiszpan, patrząc na Kim. W jego wzroku jest tyle troski i czułości. Wiem, że chce dla niej jak najlepiej i bawi go to jak bardzo dziewczyna się denerwuje.
Czuję się jak idiotka, bo jestem o nich zazdrosna, a jednocześnie robi mi się przykro. Znów przypomniam sobie o Kubie, który jeszcze do mnie nie napisał. Jestem na niego trochę zła, chodź przecież zadzwonił dziś rano.  
Wysyłam do niego SMS-a że zdjęciem miejsca, gdzie jestem, ale nie dostaje odpowiedzi. W końcu przestaje patrzeć w ekran, zupełnie wyłączam komórkę i wkładam ją do torebki.
Sztuka zaczyna się, a ja wiem, że już kiedyś ja widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć tytułu ani jak się skończyła.  
-I jak?- na scenę wybiega niska dziewczyna z rudymi włosami. Ma na sobie długą, czerwoną sukienkę, a na ustach pasującą szminkę.  
Na jej widok wszyscy zaczynają się śmiać i klaskać.  
-Dziękuję, że przyszliście, dziękuję też aktorom, którzy ze mną wytrzymali, choć jestem tak okropna i bardzo na nich krzycze. Muszą mi to wybaczać za każdym razem- śmieje się, kłania i schodzi że sceny.
Widać, że Kim czeka, aż dziewczyna wyjdzie zaa kulis i się z nią przywita. Emilio też niespokojnie patrzy w tamtą stronę, a ja zauważam coś jasnego na niebie. Spadającą gwiazdę. Włączam aparat i zaczynam robić zdjęcia. Niebo jest przejrzyste, więc zdjęcia wychodzą naprawdę piękne.  
-Kimberly!- przerywam pracę i patrze w stronę biegnącej dziewczyny. Robię jej kilka zdjęć, tak żeby nie widziała, a kiedy jest już przy Kim i Emilio, fotografuję całą trójkę. W takim składzie prezentują się naprawę dobrze. Eleganccy, piękni i młodzi. To dzięki nim moje zdjęcia wychodzą tak dobrze.


  Dziękuję ślicznie wszystkim, którzy czekali na kolejną część. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Naprawdę uwielbiam dla Was pisać i sprawia mi wielką radość, kiedy widzę, że to czytacie!
Dziękuję Kochani!

                             Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2173 słów i 11983 znaków.

Dodaj komentarz