Początki

Lucy nawet nie wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Po prostu spała i nie podejrzewała najbliższych wydarzeń. Tych, które zmienią jej życie na zawsze.  

Przed oczami widziałam wiele dziwnych obrazów przewijającymi się w bardzo szybkim tempie. Nie wszystko rozumiałam, znaczna część była rozmazana, niejasna jakby ją ktoś wyją z pewnej powieści. Ujrzałam osoby ustawiane w kręgu, mówiące dziwną mową przypominając krzyki dzikich zwierząt zamkniętych w klatce. Nagle pojawiłam się w środku kręgu i byłam przywiązana do kolumny.
-Co to znaczy? Co ja do jasnej cholery tu robię? - krzyknęłam, przerażonym tonem, w którym było słychać nutę fascynacji, ponieważ w momencie w którym oczekiwałam na odpowiedź zauważyłam piękną faunę i florę tego miejsca. Znajdowałam się na obrzeżu lasu, jakieś sto metrów było jezioro a nad nim było widać wschód słońca. Podczas, gdy ja się rozmarzyłam fascynującym krajobrazem, podszedł do mnie mężczyzna. Miał on prawie dwa metry wzrostu, czarne włosy i oczy. Zawsze sądziłam, że płeć przeciwna wygląda trochę śmiesznie, ale nim byłam naprawdę byłam zafascynowana. Pomijając fakt iż osoba stojąca przede mną była ubrana w liście. Od razu o tym myśląc trochę się zarumieniła, jeśli słowo "trochę” oznacza czerwona jak burak.
-Skąd ja mam wiedzieć, to ty pojawiłaś się tak nagle.- mówiąc to rozwiązał mnie- Na razie się nie martw, dopóki jesteś ze mną nic Ci nie zrobią.  
-Ale ja nic nie rozumiem. Co się tutaj dzieje?- powiedziałam niemal szeptem. Przerażona wydarzeniami z ostatniej chwili.
-Jesteś wybrana na następczynie, ale do tego czasu jeszcze Ci daleko musimy Cię przygotować psychicznie.- w tym momencie chciałam powiedzieć, że nie rozumiem, ale wtedy szarpną mnie za nadgarstek.-Jak usłyszą twój głos przejdą do ataku, więc zamknij się i słuchaj. Niektórzy będą chcieli pozbawić Cię życia, dlatego nauczę i wytrenuje nawet kogoś takiego jak ty Na naszą następczynie. Zrozumiano?-spytał mnie nieznajomy. Ja zamiast odpowiadając zauważyłam, że znaleźliśmy się w głębi lasu i nie mając już siły przystanęłam, delektując się świeżym powietrzem.-Odpowiesz mi czy będziesz tak stała, udając idiotkę?-mówiąc to spojrzał mi w oczy.
-Po pierwsze nie obrażaj mnie, a po drugie co mam rozumieć, gadasz głupoty i tyle.- powiedziałam tonem, który mówił o opanowaniu, którego teraz mi bardzo mi brakowało. A on zamiast mi odpowiadając złapał się za głowę.
-Hmm... Dobrze teraz powiem Ci tyle na ile jesteś gotowa. -Nic nie rozumiejąc milczała, bo doszłam do wniosku, że dyskusja już nic nie wskóra.- Jesteś potomkinią j Xexe, dlatego osada zdecydowała, że mimo obcego pochodzenia wybierają Ciebie. Mieli cię wczoraj o tym powiadomić, ale w twoim otoczeniu są jakieś zakłócenia. Przez tą drobnostkę będziemy się spotykać w twoich snach.
-Czyli ja śnię dlatego to takie chore.- powiedziałam bez zastanowienia a on niezadowolony  
moimi słowami podszedł i mnie uderzył.-Dlaczego?!-wrzasnęłam z bólu i od razu mu oddałam, a on ani mi nie oddał, ani nic nie powiedział. Zniknął.

marley5279

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 586 słów i 3217 znaków.

Dodaj komentarz