Krótki komentarz na temat blue monday

Rano, około ósmej, gdy zwlekłam się z łóżka obudzona krzykami brata, Internet szepnął mi, że dzisiaj jest blue monday. Mój zaspany i jeszcze nie do końca przytomny mózg na chwilę pomylił to z black friday i stwierdziłam, że nijak mi się to nie opłaca, chyba że zniżki będą także w Lidlu, bo planuję jedynie zakupy spożywcze.

A później oświeciło mnie, że to jest "jedynie” najbardziej depresyjny dzień w roku. Tak jakby pozostałe nasze dni były usłane różami, pełne szczęścia i trzeba by je było na siłę zdeptać pesymizmem.

Co za idiotyzm.

Właściwie nigdy nie przejmowałam się takimi dniami – ani żadnymi piątkami trzynastego, bo piątek to w końcu weekendu początek, więc co się będę przejmować jakąś datą, co potrwa tylko dwadzieścia cztery godziny i zaraz zniknie (poza tym ten dzień dla Włochów jest szczęśliwy, a studiując filologię włoską przyjmuję ich zwyczaje, oczywiście). Nawet nie wiedziałam, kiedy taki dzień przypada. Ale mój mózg najwyraźniej wiedział – otóż obudziłam się dzisiaj ze snu, w którym mój niegdysiejszy przyjaciel mnie solidnie pobił i poddusił. Ciężko się dziwić, że mam dziś dziwny nastrój.

Po co wymyślać jakieś depresyjne dni i noce? Po co ustalać jakieś wzory, żeby los padł na któryś z tych naszych szczęśliwych 365 dni? A może akurat dzisiaj ja postanowię, że będę szczęśliwa i wszystko mi się uda? Ale nie – blue Monday zdeptało wszystkie moje postanowienia. No, fakt, trochę niebiesko jest dzisiaj – niebo bezchmurne, błękitne, nawet bluzkę założyłam białą w niebieskie paski. Co nie zmienia faktu, że może właśnie dzisiaj chciałam mieć dobry dzień, a tu bum – presja społeczeństwa, nadchodzi blue monday. Masz być smutna! Masz mieć depresję! Ma ci się dzisiaj nic nie udać!

No i faktycznie, od razu człowiek czuje się jakoś tak bardziej depresyjnie. Co z tego, że cały mój poprzedni tydzień można by było zaliczyć jako blue Monday/week. Ale ten najbardziej depresyjny jest i tak dzisiaj. Bo poniedziałek, bo zima, bo zimno, bo wieje, bo tak. I właśnie jakoś tak mój głupi sen przypomniał mi eks przyjaciela, z którym nie rozmawiam od 3/4 lat, przypomniał mi też drugiego, który też odszedł. I jakoś tak się smutno zrobiło, nawet jeśli to niebo jest bezchmurne.

Przyjaciele odchodzą, a blue monday o tym przypomina.
O braku zniżek w Lidlu, też.

Świat: 1
ja: 0

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii inne i sny, użyła 448 słów i 2478 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Black

    Cóż mogę powiedzieć... :bravo:

    16 sty 2018

  • Eciepecie.

    Dolores O'riordan NIE jest potwierdzeniem tej destrukcyjnej fali oczekiwań. Ten Lidl, to ci siedzi mocno w głowie...????

    16 sty 2018

  • candy

    @Eciepecie. Śnił mi się nawet xd

    16 sty 2018

  • agnes1709

    :glaszcze:

    15 sty 2018