Panna Riddle - nowe pokolenie cz.1

Panna Riddle - nowe pokolenie cz.1Do czego służy magia? Do naprawdę różnych celów. Niektóre są pozytywne...ale niektóre negatywne.
Do czego ja ją wykorzystuję? Do moich własnych celów. Nie jestem zbyt skora do pomocy ludziom. Jeśli chodzi o wygląd: jestem niska. Bardzo niska. Mam blond włosy i niebieskie oczy. Typowa blondynka. Ale ja jestem mądra. Najmądrzejsza w mojej ludzkiej szkole. Mieszkam w Salem. Czarownica z Salem. Nieźle brzmi. A tak, nazywam się Lilyan. Tylko moja najlepsza przyjaciółka, Rydel, wie o moim sekrecie. Nikt inny. Tylko nie powiedziałam Wam, jaką posiadam moc. Moja matka, czarownica - była potomkinią największego czarodzieja wszechświatów - Toma Riddle'a. Nie znałam dziadka. Wiem tylko, że jakiś chłopak go zabił i ja muszę teraz zabić jego. Odpowiada mi to jak najbardziej. Tylko pojawia się pewien problem - on jest dorosły. To było 19 lat temu, a ja mam tylko 15 lat. I jak to zrobić? No cóż, będę musiała spróbować.
Dziś przyszedł do mnie jakiś list. Na kopercie pisze tylko: Pani Lilyan Merc (używam tego imienia. Babcia tak wymyśliła). Salem, ulica Nietoperza 32a. Otwieram go trzęsącymi rękoma.  
"Droga panno Merc. Mamy do przekazania pani bardzo dobrą wiadomość. Została pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Przepraszamy, że tak późno, ale dopiero teraz Rada Ministrów przekonała się do pani. Dołączamy listę rzeczy potrzebnych na 5-ty rok nauki". ŻE CO?! Idę do Hogwartu? Wiem co to jest. Davis (mój służący, który mieszka razem ze mną i babcią, ponieważ mama i tata zmarli) opowiadał mi o nim. Są 4 domy: Hufflepuff (dom dla kaciał), Ravenclaw (dom dla przemądrzałych), Gryffindor (zdrajcy krwi i cwaniaczki) i Slytherin (dom węża). Slytherin jest moim ulubionym domem. Dlaczego? Może dlatego, że cała moja rodzina wywodzi się z tego domu.  
Jutro jadę na Pokątną. Na razie muszę się wyspać, żeby być wypoczętą. Pobawię się jeszcze z moim wężem, Sariti. Kocham ją jak siostrę, której nigdy nie miałam. Jest dla mnie zawsze, kiedy jej potrzebuję i kiedy nie. Po prostu ją kocham.
           ***  
Dziś nastał dzień wyjazdu. Razem z babcią wsiadłyśmy na miotły i wyleciałyśmy na stację King Cross. Jest duża. Jesteśmy już na peronie i przedzieramy się przez dżunglę ludzi. Tyle ich jest. Zaczarowałabym tą stację tak, abyśmy były same, ale nie wolno mi używać magii. Niestety. Patrzę na zegarek. 10:40! Trzeba się spieszyć. Sprintem dobiegam do tajemniczego przejścia na peron 9 i 3/4. Czekam tylko na babcię, która ledwo za mną nadąża.
- Jezu, jak ty pędzisz - słyszę tylko jej zdyszany głos. Uśmiecham się na tą myśl, że jestem od niej szybsza i lepsza. Przechodzę na magiczny peron i nie mogę się nadziwić. Znów spoglądam na zegarek. Jest 10:50. Żegnam się z babcią i wsiadam do pociągu. Wędruję po nim szukając wolnego miejsca. Wszędzie zajęte. W końcu zdecydowałam się zapukać do jednego z nich.
- Cześć, jestem Lily. Mogę się przysiąść? - zapytałam najmilej jak potrafiłam, chociaż to zabrzmiało trochę jakbym robiła to na siłę. Nie należałam do osób życzliwych. Niestety. W przedziale siedzieli: dwójka chłopaków. Blondyn i brunet. Oby dwoje mi się spodobali, ale ten brunet kogoś mi przypomina.  
- Jestem Scorpius, a to Albus - przedstawił blondyn. - Tak, możesz się dosiąść - dodał. Uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam.

Mariett12

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 616 słów i 3461 znaków, zaktualizowała 9 lis 2016. Tagi: #harrypotter #nowepokolenie #riddle #fanfiction

1 komentarz

 
  • EloGieniu

    Uuuu zaczyna się przyjaźń z dziećmi Pottera. :D

    8 lis 2016

  • Mariett12

    @EloGieniu heh no xD

    13 gru 2016