Ten jedyny, ten najlepszy [cz.4] - W szatni

Ten jedyny, ten najlepszy [cz.4] - W szatniDzisiejszy dzień zapowiadał się wspaniale, bo od rana do wieczora miał mi go wypełnić Lukas. Mecz mieliśmy zaplanowany na dwunastą. Potem chciałbym zrobić mu niespodziankę i zabrać go gdzieś nad rzekę, a o zmierzchu obejrzymy w szerszym gronie ćwierćfinał pomiędzy reprezentacją Francji a drużyną Niemiec.  
     Od razu po przebudzeniu, poszedłem wziąć orzeźwiającą kąpiel. Odkręciłem kran, wlałem do wanny owocowe pachnidło i rozebrałem się do naga. Stanąłem przed lustrem by napatrzeć się na swoje piękne ciało, póki szkło nie jest jeszcze zaparowane. Penis, jak zwykle o poranku, był w pełnym wzwodzie, czekając cierpliwie aż obejmę go dłonią i pozwolę mu wyrzucić z siebie trochę swojej platynowej esencji. Przy dźwięku strumienia wody wypełniającego wannę i podziwiając swoje kształty, masowałem mojego rycerza, suwając z wolna napletkiem po żołędzi. Czując spływającą zewsząd ku kroczu rozkosz, przyspieszałem nieco, aż wreszcie wystrzeliłem, zalewając kran i umywalkę.  
     Po kąpieli położyłem się w łóżku, owinięty ręcznikami i chwyciłem za telefon. Puściłem sobie jakąś przyjemną nutę i zabrałem się za czytanie newsów. Wolałem się upewnić, że nie wybuchła jeszcze wojna. I wtedy dostałem sms-a od swojego ukochanego. Pytał o której się widzimy. Odpisałem, że może wpadać teraz na wspólne śniadanko.
     Spontanicznie umówiliśmy się na jeszcze jedno spotkanie. W sumie żałuję, że nie wpadłem na ten pomysł wcześniej. Rodzice są w pracy więc możemy zaszaleć. Odpisał, że już wyszedł i będzie tu za trzy minuty. Zerwałem się na równe nogi i zdążyłem ubrać jedynie bokserki i skarpetki nim zadzwonił domofon. Wpuściłem go, po czym ubrałem spodenki i penetrując szafę w poszukiwaniu najlepszego T-shirta, nasłuchiwałem stąpania po schodach. Chwyciłem koszulkę i usłyszawszy dzwonek, pobiegłem z nim w ręce do drzwi, czym prędzej je otwierając. Wszedł, zamknął za sobą i zdjął buty.
   -     Widzę, że już się zacząłeś rozbierać – powiedział na wstępie.
   -     Raczej... wręcz przeciwnie – odpowiedziałem nieśmiało.
   -     Pomogę ci – odparł i wyrwawszy odzienie z mej ręki, nałożył je na mnie, po czym objął w pasie i przysunął się bliżej mówiąc – dzień dobry, mój księciu – i składając na moje usta pocałunek słodszy od wszystkiego co było mi dotąd znane.  
     Pieścił intensywnie moje wargi, a ja głaszcząc jego plecki, przyciskałem go jeszcze mocniej do siebie. W końcu poczułem, że nie jestem sam we Wszechświecie i że mam kogoś kto może obdarzyć mnie szczęściem, którego tak mi w życiu brakowało. Przesuwając dłonie po moich kręgach i łopatkach, pobudzał mnie na tyle mocno, że mój zregenerowany już fiut stał na baczność, a ja przyciskałem go mocno do jego brzuszka. Wnet poczułem też jego zadowolenie na swoim podbrzuszu, przez co mój język wpadł w istny szał, demolując jego jamę ustną. Po ponad minucie tego uniesienia, odkleiłem się od niego, złapałem za ręce i zaprowadziłem do kuchni.
   -     Jadłeś już śniadanko? - zapytałem.
   -     Nie, a ty?
   -     A ja też nie – odparłem, ściskając mocniej jego dłonie, przybliżając się i składając na jego usta delikatnego jak … całusa – na co masz ochotę?
   -     Na ciebie skarbie.
   -     Mówisz masz – powiedziałem znów go całując, tym razem tonąc w jego ustach na dobrych parę chwil. Po mojej nieśmiałości wobec niego nie było już praktycznie śladu – chcesz płatki?
   -     Chcę, skarbie.
   -     Zjemy z jednej miski? - spytałem wlewając mleko do garnka.
   -     Byłoby wspaniale – odpowiedział, stając za mną i obejmując mnie czule od tyłu w pasie. Ucałował kilkakroć w szyję, aż w końcu odwróciłem się i dałem się pocałować w same usteczka.  
     Naszykowałem miskę, płatki i dwie łyżki. Sprawdziłem, czy mleko jest już gotowe, nurzając z nim paluszek. Stwierdziłem, że dam mu jeszcze chwilę, żeby się podgotowało. Mój ukochany zaś podniósł moją dłoń i zmysłowo oblizał mój paluszek z mleczka, po czym wycałował pozostałe i całą dłoń, a na końcu wycałował mnie w usta bardzo namiętnie.  
     Posiłek był już gotów. Przenieśliśmy się z nim do salonu i skakaliśmy po kanałach muzycznych w poszukiwaniu fajnych kawałków. Nasypałem oprószone cynamonowym pyłem płatki, zanurzyłem łyżkę i pokarmiłem mojego misiaczka, a on odpowiedział tym samym. W tle leciała mundialowa piosenka Shakiry, a ja jadłem najlepsze śniadanie w swoim życiu.
   -     Zawsze tak trzymasz łyżkę? - zapytał, a ja przypomniałem sobie jak kolega pokazywał mi kiedyś prawidłowy sposób trzymania łyżki i natychmiast się poprawiłem. Normalnie trzymam ją w zaciśniętej pięści. Lukasa to rozbawiło i próbował to naśladować, co niezbyt mu wychodziło. Pytał czy wszyscy w Polsce tak to robią, a ja strzeliłem focha i wróciłem do poprzedniego chwytu nie zważając na jego docinki. W końcu uznał, że to jednak słodkie.
     Co parę chwil dosypywałem płatki, aby zjadać je nim namokną i utracą chrupkość. Mój słodziak karmił mnie, delikatnie wsuwając łyżkę w usta. Potem delektowaliśmy się soczkiem, a w tle leciały wakacyjne hity. Zdążyliśmy się nacieszyć sobą, ale zabrakło czasu na więcej szaleństw, gdyż spieszyliśmy się na mecz.
     Wygraliśmy 6:3. W szatni panowała lepsza atmosfera niż ostatnio. Lukas wiedział co robić. Siedział na ławce sącząc izotonika i z wolna wdziewając na siebie kolejne części garderoby. Sam postępowałem zresztą podobnie. Wszystko po to, żebyśmy zostali sami i wyszli z szatni ostatni. I w końcu zostawili nas samych, a ja zamknąłem nas od środka i wtuliłem się w mojego misiaczka. Pocałowałem raz i drugi. Straciliśmy kontrolę nad sobą. Podłoga w mgnieniu oka pokryła się naszymi ubraniami. Nasze zwilżone potem ciała kleiły się do siebie, a wargi pochłaniały siebie nawzajem. Penisy zaś obijały się o siebie niczym dwa nagie miecze.  
     Przycisnąłem go mocno do ściany całując. Usiadł na ławeczce, a ja całowałem go od góry do dołu. Od czoła, poprzez całą twarz i szyję oraz sutki i brzuszek, aż po wzgórek łonowy, na którym się zatrzymałem. Pod pępkiem natrafiłem na króciutko przystrzyżone, lekko kłujące, złote włoski.
   -     Jego też pocałujesz? - zapytał prowokująco, widząc moje zawahanie.
   -     A chcesz tego? - odparłem.
   -     Bardzo.  
     Pocałowałem go zatem w sam czubek, a następnie całowałem go wzdłuż, aż znów dotarłem do kilkumilimetrowych, złotych igiełek. Przesunąłem ponownie ustami po twardym jak skała narządzie rozrodczym, a dotarłszy do jego koniuszka, objąłem go czule wargami i popieściłem językiem. Klęcząc przed swoim ukochanym przesuwałem z wolna ustami po trzonie jego prącia. Chwilę trwała ta pieszczota, a następnie wziąłem go w rączkę i spojrzałem swojemu misiaczkowi prosto w te niebieskie oczka.
   -     Podobało się?
   -     Tak, kochanie.
   -     Mam powtórzyć?
   -     Tak, kochanie – odpowiedział, a ja polizałem go i zapytałem:
   -     A dojdziesz tak?
   -     Zobaczymy.
     Pieściłem go ustami, pomagając sobie nieco dłonią. Nie musiałem długo czekać, by mój książę zakomunikował, że jest już blisko. Przyspieszyłem zatem, dodatkowo pieszcząc jedną dłonią jego uda, drugą zaś podtrzymując penisa. Usłyszałem ciche, rozkoszne jęknięcie, a następnie poczułem jak mój mężczyzna wlewa we mnie swoje soki. Poczekałem aż wyciśnie z siebie wszystko, wypuściłem z siebie jego drąga i połknąłem zawartość jamy ustnej, uśmiechając się do niego. On zaś całował mnie namiętnie i dziękował za daną mu rozkosz, obiecując, że prędko się odwdzięczy. Tego nie mogłem się już doczekać, lecz musieliśmy już opuścić szatnię. Ubraliśmy się i pojechaliśmy do domu, mając w pamięci zdarzenia z poranka oraz z szatni, lecz nie rozmawiając o nich w tramwaju pełnym ludzi. Porozumiewawcze spojrzenia nam wystarczały i wyrażały więcej niż tysiąc słów.

omg

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1512 słów i 8088 znaków.

3 komentarze

 
  • Deathowiec

    Pewnie Thrasherzy. :D

    29 lip 2016

  • NightCore

    Geje! <3

    16 lis 2014

  • kasia:)

    Swietne!

    14 lis 2014