Ten jeden, jedyny raz...

To zdarzyło się półtora roku po rozstaniu z Jerzym...nie mogliśmy być dłużej razem i decyzję podjeliśmy całkowicie świadomie...czasem miłość i namiętność nie wystarczą...ale nie o tym.  
Kilka miesięcy po rozstaniu, na drugim roku studiów magisterskich, poznałam jego-Marka. Był sporo starszym ode mnie profesorem historii starożytnej. Jak ja go nienawidziłam...był niesamowicie wredny i miał strasznie ograniczone poglądy, jak na tak wszechstronnie wykształconego człowieka. Po każdych zajęciach sarkaliśmy z wściekłości na niego. Każda osoba w grupie czuła to samo-złość. Obrażał nas i wyżywał się na każdym kroku. Dlaczego? Nigdy tego nie zrozumieliśmy. Aż tu nagle coś się zmieniło. Zmienił nieco swoje nastawienie do studentów, choć wciąż sypał aroganckimi i bezczelnymi dowcipami. Zwracał od początku dużą uwagę na mnie. Jako jedyna pisałam notatki z zajęć i starałam się go słuchać, choć niekiedy było to trudne. Po tym, jak trochę zmienił swoje nastawienie do nas wiedziałam, że mogę sobie pozwolić na nieco więcej. Znałam zdecydowaną większość dowcipów, które opowiadał, więc gdy pytał o zakończenie i nie oczekiwał odpowiedzi, udzielałam jej, psując mu puentę. Zauważył, że ja jestem osobą, która nie pozwala sobie w kaszę dmuchać i zaczął uważać na to, co mówi, a jednocześnie wydawał się przychylnie nastawiony do mnie. Być może dlatego, że jako jedyna ośmieliłam się jemu przeciwstawiać. Widocznie nie lubił przesadnej uległości studentów, a cenił z nimi dyskusje, w które ja chętnie się wdawałam, zwłaszcza na tematy związane z kierunkiem studiów.  
Po każdych kolejnych zajęciach czułam jego zainteresowanie swoją osobą.  
Pod koniec maja tuż przed zajęciami, poprosił mnie, żebym została po wykładach na rozmowę. Zdziwiła i zastanowiła mnie jego prośba, ale zgodziłam się. Spokojnie prowadził zajęcia, od czasu do czasu wdając się ze mną w polemikę. Po wykładach podeszłam do niego i spytałam o powód rozmowy. Nie odpowiedział od razu. Poczekał, aż wszyscy wyjdą z auli, poprosił, abym usiadła za biurkiem, sam usiadł naprzeciwko, ale tak, abyśmy stykali się nogami i zaczął:
-Pani Moniko, jestem pod ogromnym wrażeniem pani wiedzy i inteligencji. Chciałem spytać, czy nie zastanawiała się pani nad doktoratem?
Zdziwiona odparłam:
-Owszem. Nawet odbyłam rozmowę z profesorem T. i zgodził się być moim promotorem.
-Wie pani o czym by chciała pisać?
-Oczywiście. Lekko zazębiałoby się z zagadnieniami omawianymi na wykładach z panem, jednak nieznacznie.
-A czy nie byłaby pani skłonna do zmiany tematu?
-Dlaczego?
-Bo bardzo bym chciał poprowadzić pani przewód doktorski. Znam doskonale profesora T. To mój dobry kolega. Na pewno zgodzi się na takie rozwiązanie.  
-Cóż...panie profesorze, jest mi bardzo miło, ale ja już mam w głowie całą koncepcję pracy i nie chciałabym zmieniać tematu.
Chwilę milczał i poczułam, że jest zawiedziony
-Szkoda. Ale próbowałem-odrzekł spokojnie.  
Wstałam więc i wyjść, ale mi nie pozwolił.  
Podszedł do mnie, uscisnął i powiedział:
-Proszę się chociaż dać ucałować.
Stałam tam totalnie zdezorientowana. Ten wredny profesor, straszny seksista, chce mnie pocałować. Nawet się nie zorientowałam kiedy zbliżył się jeszcze bardziej i pocałował mnie w okolicach ust. Wziął mnie w ramiona. Wyrwałam mu się i umknęłam z sali...
Czułam, że będą z tego problemy. Ale na każdym kolejnym wykładzie zachowywał się normalnie. Tylko uśmiechał się do mnie w specyficzny sposób. Nie zwracałam jednak na to uwagi. Wszyscy zauważyli jego zachowanie w stosunku do mnie i nawet koleżanka mnie ostrzegła, że trochę za bardzo się mną interesuje. Wyśmiałam ją:
-Proszę Cię, sama wiesz, że to straszny seksista.  
-Ale miał żonę. W końcu mówił, że jest wdowcem.
-W życiu bym z nim nie wytrzymała. Ta kobieta była święta. Na szczęście nie jestem w jego typie. Nie lubi szatynek.
-Ale lubi Ciebie. Zawsze zwraca na Ciebie uwagę.  
-To dlatego, że z nim polemizuję. Nie jestem jakaś pięknością, żeby się podobać wykładowcom.
-Jesteś szczupła, wyglądasz jak nastolatka i ubierasz się kobieco. Przecież dobrze wiesz, że wielu facetów lubi takie kobiety.
-Ale nie on. On lubi szczupłe brunetki z toną makijażu. A poza tym, on kompletnie nie jest w moim typie, błagam.
-Ja Cię tylko ostrzegam. Uważaj na niego.
Nie do końca jej posłuchałam. Podczas egzaminu pisemnego chodził po klasie, coś mówił do dziewczyn, ale niespecjalnie się tym interesowałam. Nawet nie zorientowałam się kiedy podszedł do mnie i wyszeptał mi na ucho:
-Proszę nie przeszkadzać.
Zdziwiłam się i nieco zdenerwowałam:
-Ja przecież spokojnie piszę egzamin-powiedziałam nieco podniesionym tonem, a on odparł, znów szepcząc do ucha:
-Rozprasza mnie pani.
Nic nie powiedziałam i wrociłam do pisania egzaminu. Był strasznie trudny i z zagadnień nie omawianych na wykładach. Wiedziałam, że na piątkę nie mam co liczyć. Szczerze mówiąc, szykowałam się nawet na poprawkę. Okazało się że zaliczyłam ten egzamin i to całkiem niezle. Dostałam czwórkę i jak sprawdzałam odpowiedzi, okazało się, że nie podwyższył mi z sympatii oceny, ani jej nie obniżył.
Zaczęły się wakacje. Byłam zachwycona końcem studiów magisterskich, zdobyciem tytułu magistra i chwilą oddechu. Wzięłam urlop w pracy i wyjechałam nad morze. Przejrzałam maile i zauważyłam maila od niego! Pisał, że chciałby spotkać się ze mną i pożyczyć mi materiały do doktoratu. Nie mam pojęcia, dlaczego odpisałam i zgodziłam się na spotkanie. Wróciłam z urlopu do domu, rozpakowałam się, przebrałam w rozkloszowaną sukienkę i wyszłam na spotkanie. Czekał już na mnie.  
-Pani Moniko, cieszę się, że pani przyszła-rzekł na powitanie.
Powiedziałam tylko:
-Dzień dobry profesorze. Czy ma pan te materiały, o których była mowa? - spytałam od razu przechodząc do celu spotkania.
Bez słowa mi je podał. Powiedziałam, że się spieszę i wstałam, chcąc wyjść, ale powiedział coś, co sprawiło, że się zatrzymałam:
-Pani wie, że nie dlatego chciałem panią zobaczyć, żeby dać pani te skrypty. Chodziło o coś innego.
Podświadomie wiedziałam, że chodzi mu o mnie. Po prostu to czułam. Wyszłam z restauracji, a on za mną. Zaprowadził mnie do swojego samochodu,a ja nie zaprotestowałam. Podświadomie oczekiwałam takiego rozwoju wydarzeń i choć zaprzeczałam-nawet przed samą sobą-działał na mnie jego urok. Był przystojny jak na swój wiek i bardzo męski, a to zawsze na mnie działało. Pojechaliśmy do niego. Pocałował mnie. Rany, jak on całował. Jakby był zagrożeniem pożarowym. Strasznie to na mnie działało. Wszelkie katastrofy i niebezpieczeństwa rzadko bywają nudne. Rozebrał siebie i mnie. Zaczął ssać moje sutki. Ja obciagałam jego penisa. Długo nie wytrzymał napięcia. Gwałtownie we mnie wszedł. Tak gwałtownie, że krzyknęłam. Posuwał mnie szybko i ostro. Brał mnie jak chciał. Wbijałam paznokcie w jego plecy i zastanawiałam się, jak to możliwe, że facet w jego wieku ma tyle energii. Był tak gwałtowny. To było jak tsunami-szybkie i gwałtowne. Orgazm przyszedł po chwili, a poczułam się totalnie obnażona i zdezorientowana. Doszedł chwilę po mnie. Przytulił mnie i trwaliśmy tak przez chwilę.  
Ta historia nie ma ciągu dalszego. Chciał się ze mną spotykać, ale ponieważ chciałam robić karierę naukową opierając się na swojej wiedzy, a nie przez związek z profesorem, odmówiłam kontunuowania tej relacji. Żałuję, że nie spotkaliśmy się w innych okolicznościach, bo to mogłaby być niesamowita relacja.

glakomka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1371 słów i 7833 znaków, zaktualizowała 3 kwi 2019.

2 komentarze

 
  • enklawa25

    ;) super bardzo mi się podoba fajne opowiadanie

    4 kwi 2019

  • pieszczoch45

    Fajne, szkoda mi trochę profesorka:)

    4 kwi 2019