Przyjaźń czy kochanie. Cz. 6

Kiedy Oskar wszedł na drugie piętro budynku szkoły, było jeszcze ciemno. Światło na korytarzu było zgaszone, tylko nad drzwiami biblioteki świeciło jasno. Miał wrażenie, jakby to już się kiedyś odbyło.
„Co do cholery?!” – zaklął – „Jakieś pieprzone deja vu?”  
Wszedł do biblioteki z duszą na ramieniu. Nie był tu od czasu swojego pamiętnego snu, trochę się denerwował.
- Dz… dzień dobry – powiedział niepewnie.
- Dzień dobry – Monika spojrzała na zegar na ścianie. – Oskar? A co Ty tu robisz o tej porze? – spytała. Faktycznie, było jeszcze dość wcześnie.
„Zupełnie jak w moim śnie” – pomyślał. Mimo woli spojrzał na jej usta i pomyślał, że we śnie w tym właśnie momencie ją pocałował. Potrząsnął głową, ale wzrok przesunął mu się na jej piersi, a potem niżej. „Nie! Na litość boską, nie!”  
- Coś Ci jest? – zapytała Monika. – Dziwnie się zachowujesz.
- Nie, wszystko okej. – wydukał. – Przyszedłem się tylko przywitać.  
- Dobrze, że jesteś. – powiedziała - Pomożesz mi.
Okazało się, że chodzi o przestawienie zegara. Zmienił się czas na letni.
- Jesteś wysoki, ja musiałabym stanąć na krześle i jeszcze na ławce. Ty nie musisz.
Faktycznie, nie musiał. Wystarczyło, że stanął na krześle i już było po sprawie.  
- Dlaczego Pani jest taka niska? – znowu to powiedział. Tym razem jednak było to powiedziane żartem, bez śladu złośliwości. Rozumiała to.
- Zobaczysz. – zagroziła. – Na egzamin założę takie szpilki – Rozciągnęła palce, żeby mu pokazać wysokość.  
- I co? – zaśmiał się. – Będzie Pani wyższa ode mnie? Powodzenia!
Oskar był zadowolony, że może się skoncentrować na tym, co ma zrobić i nie musi patrzeć na Monikę. Skupił się, żeby nie słyszeć jej głosu ani nie czuć zapachu. Kiedy odstawiał krzesło na miejsce, musiał przejść obok regału, o który opierała się w jego śnie. „Nie, nie mogę o tym myśleć.” – upomniał się. Poczuł skurcz w podbrzuszu. „Nie teraz! Boże, muszę stąd wyjść! Natychmiast!”
- To do widzenia. – zdołał powiedzieć i wyszedł w pośpiechu. Było jeszcze dużo czasu do dzwonka, ale wolał poczekać na korytarzu, nie mógł dłużej przebywać w pobliżu tej kobiety.
Tego dnia starał się jak mógł, żeby jak najrzadziej przychodzić do biblioteki. Wiedział, że musi się tam pokazywać, inaczej będzie to podejrzane, ale robił to tylko wtedy, kiedy było to absolutnie konieczne. Minęło kilka dni, zanim znowu był w stanie czuć się swobodnie w towarzystwie Moniki.  
Krótko przed Wielkanocą przypadały urodziny Oskara. Monika wiedziała o nich, bo chłopak trąbił o tym od miesięcy. O ile imienin nie obchodził, o tyle urodziny świętował         z wielką pompą, choć tym razem nie w szkole. Traf chciał, że akurat wtedy były rekolekcje. Monika zdawała sobie sprawę, że dla większości gimnazjalistów rekolekcje oznaczały po prostu tydzień wolnego. Oskar wcale nie był inny. Jego rzekomy ateizm nie przeszkadzał mu w zrobieniu sobie krótkich wakacji.  
Monika uznała, że wypada, aby złożyła Oskarowi życzenia urodzinowe. Na ich obecnym etapie znajomości byłoby niestosowne to przemilczeć. Postanowiła, że napisze do niego maila (już dużo wcześniej wymienili się adresami i od czasu do czasu korespondowali ze sobą). Długo myślała nad tekstem życzeń nie chcąc, aby były zbyt sztywne, ale też nie za bardzo poufałe. Jakby nie patrzeć, Oskar był jej uczniem, należało zachować przyjęte normy.
Życzenia, jakie by nie były, nie doczekały się żadnej odpowiedzi. Czekała dzień, dwa, trzy – nic. „Może nie dostał maila.” – próbowała go usprawiedliwić. – „No jak mógł nie dostać?” – zaraz się zreflektowała. – „Dostał, tylko ma to gdzieś.” Mogła go wprawdzie zapytać, rozmawiali przecież na jednym z portali społecznościowych. Nie chciała jednak, aby wyglądało to, jakby domagała się podziękowań. Jakoś przełknęła gorycz. Ale kiedy w końcu chłopak pojawił się w szkole, nie omieszkała zrobić mu z tego powodu wymówek.
- Oskar – zagadnęła starając się przybrać jak najbardziej belferski ton. – Kiedy ktoś składa Ci życzenia, grzeczność nakazuje odpowiedzieć. – Spojrzała na niego lekko nadąsana. – Nie chodzi tylko o podziękowanie. Po prostu dajesz w ten sposób znać temu komuś, że wiadomość do Ciebie dotarła. Żeby się nie martwił.
- Tak, wiem. Przepraszam. – Widać było, że jest naprawdę skruszony. Ale nie wyjaśnił, dlaczego nie odpisał, a ona nie pytała.  
„Czego ja się właściwie czepiam” – upomniała samą siebie. – „Przecież to facet. Młody, bo młody, ale w genach ma zakodowane, żeby nie pamiętać podstawowych rzeczy. Ani uroczystości” – przypomniała sobie, że ona sama też miała niedawno urodziny i Oskar nie złożył jej życzeń. – „Zapomniał albo się wstydził, tak jak na Walentynki.” – Dostała wtedy wiele kartek, ale nie tę, na którą czekała najbardziej. – „Trudno, tacy już oni są.”  
Pochwalił się otrzymanymi prezentami. Monice najbardziej spodobał się ozdobny krzyżyk, który Oskar nosił na szyi.
- Ateista, tak? – spytała spoglądając na niego z uśmiechem.
- To dla przekory. – odpowiedział w tym samym tonie. – Wie Pani, że potrafię być przekorny.
- To może przekornie pójdziesz na bal? – zagadnęła Monika. Wiedziała, że Oskar na bal gimnazjalisty się nie wybiera, był przeciwny tego typu imprezom (sam jej powiedział, że      w podstawówce też darował sobie tę uroczystość).  
- Nie ma mowy! – wykrzyknął. – W życiu się tam nie pojawię. Już rozmawiałem z mamą, zgodziła się, żebym nie szedł.
- Ale dlaczego? – Monika nie mogła tego zrozumieć. Sama uwielbiała takie imprezy. – Na takich okazjach wszystko jest inaczej niż zwykle, bardziej uroczyście. Eleganckie stroje, fryzury, makijaż. Zobaczyłbyś dziewczyny w zupełnie innym świetle.  
- Taa. Płaskie małolaty w sukienkach. – prychnął Oskar. – Też mi atrakcja.
Monika już miała na końcu języka, że przecież nie wszystkie dziewczyny są płaskie, a poza tym nie tylko małolaty będą na balu, ona też. W porę jednak się powstrzymała.
- A właśnie, sukienki – przypomniało jej się. – Wybrałyście już? – zagadnęła dziewczyny       z trzeciej klasy. Dalsza rozmowa potoczyła więc już na tematy typowo babskie. Oskar, słysząc jak zaczynają paplać o różnych damskich fatałaszkach, rozłożył ręce w geście obrony („nie moja bajka, nie chcę nawet tego słuchać”), pożegnał się i wyszedł.
Wrócił po skończonych zajęciach.  
- Zostanę u Pani trochę. – oznajmił. Usiadł przy biurku i tradycyjnie już włączył muzykę         z anime. – Niech Pani tego posłucha. Jedna z moich ulubionych.
Monika lubiła, kiedy Oskar zostawał u niej po lekcjach. Może dlatego, że nie zdarzało się to zbyt często. Gdy przychodził poznawała, że on też to lubi, nie robi tego z przymusu, ale dlatego, że chce. Dużo wtedy rozmawiali. Oboje lubili czytać, mieli więc wspólne tematy. Wprowadził ją w świat anime i mang, które dzięki niemu zaczęła czytać. Wciągnęła się w to, odkrywając nieznane sobie wcześniej tereny.  
Podczas jednej z takich wizyt rozmawiali na temat mangi, którą Monika pożyczyła od Oskara i miała zamiar przeczytać. Polecał ją utrzymując, że jest niezła. W pewnej chwili drzwi do biblioteki otworzyły się i stanął w nich Artur. Monika uniosła brwi, zaskoczona. Trochę się zmieszała. Była sama z Oskarem, siedzieli dość blisko siebie, a w tle leciała cicha muzyka. Zdawała sobie sprawę, że w oczach jej faceta to nie wygląda dobrze.  
- Artur? – zapytała zdziwiona. – Ty tutaj? Skąd? Jak? – zasypała go lawiną pytań, chcąc ukryć zakłopotanie. On i Oskar w tym samym pomieszczeniu, nie wyobrażała sobie tego i nie bardzo wiedziała, jak ma się teraz zachować.  
- Tyle pytań naraz. – Mężczyzna podszedł do niej i pocałował ją, nie zważając na obecność chłopaka. – Witaj, kochanie. Stęskniłem się i pomyślałem, że przyjdę po Ciebie i zabiorę do domu.  
- To będziesz musiał jeszcze trochę poczekać. Kończę za godzinę.  
- Wiem. Chciałem Ci dotrzymać towarzystwa, ale widzę, że go nie potrzebujesz. – zerknął      z zaciekawieniem na Oskara, który przyglądał się tej scenie z udawanym spokojem.  
- Tak, Oskar jest moją „prawą ręką”, pomaga mi. – Monika starała nadać głosowi opanowany ton. – W tym roku kończy szkołę i właśnie rozmawialiśmy o tym, co chce robić                      w przyszłości.  
- Ach, tak? I co to jest? – zainteresował się Artur. Oskar uznał, że wypada coś powiedzieć.
- To na razie tylko takie gadanie. – wydukał. – Wszystko zależy od wyników egzaminu i ocen na koniec roku. Pożyjemy, zobaczymy. A tymczasem będę się już zbierał, nie chcę Państwu zawracać głowy. Do widzenia, pani Moniko. Do widzenia. – skinął Arturowi głową, rzucając mu jednocześnie mordercze spojrzenie.
- Do widzenia – odpowiedzieli niemal równocześnie. Monika odetchnęła z ulgą.  
- Miły chłopak – zauważył mężczyzna po wyjściu Oskara. – A mówią, że gimnazjaliści to same gbury i nieuki.
- Ten jest inny. – kobieta znowu poczuła się swobodnie. – Powiedziałabym, że nieco odbiega od normy.
- W takim razie chyba dobrze, że sobie poszedł. – podszedł do niej i przyciągnął do siebie. – Możemy w końcu zająć się sobą.
- Hej! – odsunęła go od siebie. – Jesteśmy w szkole, pamiętasz?  
- Pamiętam, pamiętam. To właśnie czyni sytuację bardziej podniecającą, nie sądzisz?  
- Nie, nie sądzę. – wyrzuciła z siebie, chociaż czuła coś zupełnie przeciwnego. – To nie jest ani czas, ani miejsce.
- O miejscu już mówiliśmy. A czas? Przecież o tej porze poza nami nie ma tu nikogo. Co najwyżej nakryje nas sprzątaczka, ale mam nadzieję, że dyskretnie się wycofa.
- Przestań żartować. Powtarzam Ci, że nie … – nie dokończyła, bo zamknął jej usta pocałunkiem. Poddała się. Z jakiegoś powodu była spragniona czułości. Nie wiedziała, co tak na nią wpłynęło, ale nie miało to teraz znaczenia. Całowała z namiętnością, o którą by się nie podejrzewała, biorąc pod uwagę okoliczności. Z każdą chwilą podniecała się coraz bardziej.
Artur instynktownie wyczuwał jej nastrój. Popchnął ją lekko, aż oparła się o regał. Sięgnął ręką pod bluzkę i zaczął pieścić jej piersi przez materiał stanika. Wyczuwał zgrubienia sutków, świadczące o stanie jej podniecenia. Monika podciągnęła spódnicę, a mężczyzna jednym ruchem opuścił blokujące dostęp rajstopy razem z bielizną. Włożył rękę, rozpoczynając pieszczotę najbardziej intymnych zakamarków ciała. Kobieta wprost wiła się    z rozkoszy. Kiedy wyjął palce, były mokre od jej soków. Oblizał je z lubością.
- A widzisz? – zapytał. – Nie oszukasz własnego organizmu. Usta mogą kłamać, ale ciało zawsze powie prawdę. A Twoje mówi: „Chcę.” – szepnął jej do ucha.
- Chcę – powtórzyła bezwiednie. – Artur, proszę Cię. Przestań gadać i zrób to wreszcie, bo oszaleję.
- Wedle życzenia – uśmiechnął się.  
Już po chwili Monika zapomniała, gdzie jest i co jej grozi w razie wpadki. Przestała nawet się dziwić, że nikt nie słyszy jej jęków, nie mówiąc o krzykach. Odleciała w ekstazie. Było jej dobrze, cudownie dobrze, tak jak dawno nie było.  
„Zdecydowanie, dziś jest ten dzień.” – zdołała pomyśleć. – „Dzień seksu. Nie mam pojęcia, co jest tego powodem, ale nie obchodzi mnie to. Chcę więcej, dużo więcej.”
Kiedy skończyli, naprawdę czuła niedosyt. Chciała jeszcze. Spojrzała na Artura z żądzą         w oczach. Zrozumiał.
- To co, możemy już chyba wracać do domu. – powiedział przekornie udając, że zaczyna się zbierać.  
- Nie! – Złapała go za rękaw. – Jeszcze nie.
- Tak myślałem – zaśmiał się. – Wiem, że nie dokończyliśmy inicjacji tego miejsca. Musimy to zrobić jak należy.
Przyciągnął ją do siebie i pchnął na biurko, zmuszając do oparcia się o nie. Odwrócił kobietę plecami do siebie i wszedł w nią darując sobie wszelkie wstępy. Krzyknęła, bo nie tego się spodziewała. Zabolało ją trochę, ale tylko na początku, po chwili przestało. Nie przepadała za analem, dziś jednak przyjęłaby z rozkoszą każdy rodzaj seksu. Co więcej, spodobało jej się.
„Co się dzieje?” – zapytywała samą siebie. – „Czy to miejsce tak działa? A może? … Nie! Na pewno nie to.” – Nie wiedzieć czemu, przyszedł jej do głowy Oskar. Ale co ten czy inny chłopak miałby do jej orgazmów? Pomyślała, że może to, co Oskar do niej czuje plus miejsce (biblioteka) razem tworzą jakąś swoistą aurę, która sprawia, że doznania są bardziej intensywne. „Love is in the air.” – zanuciła w duchu, ale zaraz się zreflektowała. – „Co ty pieprzysz, kobieto? Zwykłe głupoty i tyle.”  
Może i tak. Ale to, co Monika przeżywała w tej chwili, przechodziło jej najśmielsze oczekiwania. Nigdy nie sądziła, że seks analny da jej taką rozkosz. Półleżąc na biurku niemal wpijała palce w mebel, jęcząc i krzycząc na przemian. Kiedy nadszedł orgazm, była ledwo żywa, ale uszczęśliwiona. Nigdy jeszcze nie przeżyła czegoś takiego.  
Z jakiegoś powodu, właśnie w tej chwili, przypomniał jej się pewien obsceniczny dowcip rysunkowy. Ilustracja przedstawiała dom babci Czerwonego Kapturka. Łóżko, na nim babcia i wilk „posuwający” ją od tyłu. Na to otwierają się drzwi, wchodzi Kapturek i mówi swoje słynne zdanie: „Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?” Monika pomyślała, że ona zapewne też ma w tej chwili oczy jak spodki. „Gdyby ktoś teraz wszedł, mógłby powiedzieć to samo co Kapturek.”
Ledwo miała siły, aby doprowadzić się do porządku. Artur podał jej chusteczki, muszą wystarczyć, prysznic weźmie w domu. Jeżeli będzie w stanie do niego dotrzeć.
- Artur! – zawołała go – Zostaję tutaj. Nie dam rady się ruszyć.
- Aż tak Cię wymęczyłem? – zaśmiał się, ale widać było, że sprawiło mu to przyjemność. – Kochanie, to jeszcze nie koniec atrakcji na dzisiaj. Chodź, wracamy do domu.

W tym czasie Oskar był już w swoim pokoju. Kiedy wyszedł z biblioteki, był tak wściekły, że miał ochotę walnąć pięścią w ścianę, chociaż wiedział, że nic by to nie dało. Szedł ulicą spoglądając na ludzi spode łba. Mimowolnie usuwali mu się z drogi, nie chcąc narażać się na niewybredne uwagi. Naburmuszonego nastolatka lepiej omijać szerokim łukiem.
Matka była już w domu, gdy wszedł. Burknął tylko: „wróciłem” i poszedł prosto do siebie. Liczył na to, że da mu spokój i nie będzie zagadywać, bo nie miał najmniejszej ochoty na pogawędki. Przeliczył się.
- Oskar! – zawołała za nim. – Dobrze, że już wróciłeś, kochanie. Zaraz będzie obiad.
- Nie będę jadł. – rzucił przez ramię i zamknął drzwi.
- Jak to nie … – nie dokończyła, bo usłyszała trzaśnięcie drzwi do pokoju Oskara. Znała swojego syna na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że na razie trzeba dać mu spokój. Spojrzała na niego przelotnie, kiedy ją mijał i zauważyła chmurę na jego twarzy. Musiało to być coś poważnego, bo nawet się do niej nie uśmiechnął. Później spróbuje z nim porozmawiać, może powie jej, co się stało.
Oskar tymczasem miotał się po pokoju jak tygrys w klatce. Był tak wściekły, że aż się w nim gotowało. Obraz Moniki i Artura razem nie mógł mu wyjść z głowy. Będąc u siebie, mógł wreszcie dać upust rozpierającej go furii i zrobić to, na co miał ochotę od dawna. Zwinął dłoń w pięść i z całej siły uderzył w ścianę. Skutek był taki, że tylko skaleczył się      w rękę, a wkurw bynajmniej nie przeszedł.  
„ Do diabła!” – zaklął, znowu przypominając sobie scenę z biblioteki – „Jak ten dupek śmiał przychodzić do naszej szkoły? Wchodzić do biblioteki? Na moje terytorium! Moje! Tak! Bo biblioteka to mój teren, mój i Moniki. To nasz azyl. A on wtargnął tam bez niczyjego pozwolenia. Poprawka: bez mojego pozwolenia. Ponadto, jak śmiał całować ją na moich oczach. Szlag by to!” – W tym momencie wyobraźnia podsunęła mu kilka obrazów, które sprawiły, że krew w nim zawrzała. – „Nie! Tylko nie to! Mam nadzieję, że skończyło się jedynie na pocałunku. Nie posunęli się dalej, nie mogli. Przecież nie zrobiliby czegoś takiego w szkole.” – Diabełek na jego ramieniu podpowiadał mu, że to jednak jest możliwe. Oskar zazgrzytał zębami. – „Jeżeli coś jej zrobił … na moim terenie … w  MOJEJ  bibliotece … jeżeli zbezcześcił to miejsce … sprofanował je …” – nie bardzo wiedział, co mógłby zrobić Arturowi, przyszło mu więc do głowy, że jeżeli nie na nim, to na Monice może się zemścić. „A gdybym tak znalazł sobie dziewczynę.” – pomyślał. – „Może udałoby mi się sprawić, żeby Monika poczuła to, co ja czuję teraz.” – Zaraz jednak odrzucił tę myśl. – Nie, to głupi pomysł. Niby dlaczego miałaby być zazdrosna, skoro nic dla niej nie znaczę? Kurwa!”

Jakiś czas później w bibliotece powrócił temat balu.  
- Pani Moniko! – zagadnęła bibliotekarkę któregoś dnia Wiktoria, dziewczyna z klasy równoległej do tej, do której chodził Oskar. – Nie wie Pani, czy Oskar w końcu idzie na bal, czy nie?
- Z tego, co wiem, to nie. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – W każdym razie mnie mówił, że absolutnie się nie wybiera.  
- Bo wie Pani, on zmienia zdanie jak kobieta w menopauzie: raz mówi tak, raz tak. Trudno wyczuć.
- Nie wiem. Ostatnia wersja była taka, że nie idzie. – Monika uśmiechnęła się słysząc porównanie.
- Ja go namówię. – dziewczyna była zdecydowana. – Zobaczy Pani, przekonam go.
„Może Ci się uda” – pomyślała Monika. – „Daj, Boże, żeby tak było. Chciałabym, żeby Oskar był na balu.” – uśmiechnęła się na tę myśl. Jednocześnie poczuła maleńkie ukłucie zazdrości. Jeżeli Wiktorii uda się nakłonić chłopaka do pójścia, będzie to znaczyło, że ma na niego spory wpływ. Świadomość tego nie była już taka przyjemna. – „Cóż, będzie, co ma być.”

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3232 słów i 18549 znaków.

3 komentarze

 
  • Mieszko

    Kiedy następna?

    14 lut 2016

  • Erica

    @Mieszko Niedługo, mam nadzieję. :)

    14 lut 2016

  • lula

    akcja rozkręca się :D

    7 lut 2016

  • Mlodyzakazany

    No,  no. Tej części tak dobrze nie kojarzyłem. Robi się bardzo interesująco.  :D

    6 lut 2016

  • Erica

    @Mlodyzakazany Tyle, że stanęłam, nie wiem, co dalej. To znaczy, wiem, ale nie mam weny. :(

    6 lut 2016

  • Mlodyzakazany

    @Erica, znam ten ból. Dlatego nie popędzam. Natchnienie przyjdzie. :)

    6 lut 2016

  • Erica

    @Mlodyzakazany Oby!  :D

    6 lut 2016

  • Mlodyzakazany

    @Erica. Zawsze możesz zająć się innym opowiadaniem,  świeżym pomysłem. A temu dać "odpocząć". :)

    6 lut 2016

  • Erica

    @Mlodyzakazany Nie mogę. To wciąż we mnie jest. Żywe. Muszę je dokończyć. To taka forma "katarsis". :v

    6 lut 2016

  • Mlodyzakazany

    @Erica, rozumiem. Pozostaje mi tylko, by wena na Ciebie spłynęła niebawem. :)

    6 lut 2016

  • Nieco

    @Erica Może Oskar pójdzie na tą zabawę?  
    Zabawa, dobra muzyka i... odrobina zakazanego alkoholu. Oskar wyznaje Monice swoje uczucia. Robi to w taki sposób, że Monika czuje się speszona. Poza tym czuje od Oskara alkohol. Wkurza się. Mówi mu parę gorzkich słów, a on nie zostaje jej dłużny - gada jej jakieś głupoty, jest zazdrosny. Rozstają się w gniewie.
    Mona wraca taksówką do domu sama, ma czas na rozmyślania. Jest późna noc, pada deszcz, nagle widzi idącą chodnikiem postać. To Oskar. Leje, jak z cebra, a on bez parasola, czy choćby przeciwdeszczowej kurtki. Robi się jej żal chłopaka. Każe zatrzymać się taksówkarzowi i zaprasza chłopaka do środka. Oferuje, że go podwiezie do domu. Oskarowi wyparowały już ostatnie krople alkoholu z krwi, czuje się winny, ale też przemarznięty do szpiku kości. Nie ma grosza przy sobie, telefon został w domu. Chciałby Monę przeprosić za swoje zachowanie i czuje, że taka okazja, jak w tej chwili już się nie zdarzy. Wsiada do taksówki.
    I co dalej?
    ;p
    P.S. Może to Cię natchnie :) Pozdrawiam.

    14 lut 2016

  • Erica

    @Nieco Niezły  scenariusz, powiedzialabym nawet "pierwsza klasa". Niestety, będzie trochę inaczej.  ;) Rownież pozdrawiam.

    14 lut 2016