Gwizdów i pobliski Biedaczów to małe, biedne wsie. Blisko sto rodzin korzysta tu z pomocy społecznej. Do kościoła jednak wszyscy chodzą i są bardzo zżyci ze swoją parafią. Nakaz proboszcza Kazimierza R., który pojawił się kilka tygodni temu, wprowadził wiernych w osłupienie.
Każda rodzina ma płacić co miesiąc po sto złotych. Pieniądze w podpisanej kopercie należy rzucać na tacę, albo przelewać na konto, a potem – jak czytamy w ogłoszeniu parafialnym – gdy miesiąc się skończy, na liście wywieszonej w przedsionku kościoła będzie można sprawdzić, czy wpłata dotarła.
Oprócz obowiązkowego podatku jest też przymus pracy przy kościelnej budowie. Jeśli ktoś nie ma czasu, albo nie potrafi, to musi wynająć pracownika, który przyjdzie w jego zastępstwie. Nowy podatek i przymusowa praca mają pomóc w budowie kaplicy przedpogrzebowej przy kościele i przebudowie zakrystii.
Mieszkańcy różnie podchodzą do pomysłu księdza. Po cichu go krytykują, ale się nie przeciwstawiają, bo nie chcą zostać napiętnowani. Obawiają się także, że mogą później mieć problemy z dostępem do sakramentów.
– Dla mnie sto złotych to dużo. Sama nie mam pracy i ledwo wiąże koniec z końcem. Wiem, że buduje się to dla nas, ale czy można budować za to, co ludzie przekażą sami, z dobroci serca? Takie nakazy tylko rodzą we wsi podziały – mówi jedna z parafianek.
Mieszkańcy znaleźli się pod przymusem. Jeden z nich dodaje, że zrezygnuje z leków, aby tylko dać na kościół i mieć święty spokój. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, proboszcz nieco złagodniał. Twierdzi, że nikogo na ambonie nie będzie wyczytywał, a jeśli kogoś nie będzie stać, to niech da co łaska.
źródło: fakt.pl
3 komentarze
Xmeb
Brawo
Nameless
**** KOŚCIÓŁ !
kko
oj bym Ci dal kasę ty diabelski pomiocie! ludzie powinni z nim inaczej porozmawiać!!