Z opowieści starego elfa.

Mówi się o czarnych smokach żyjących niegdyś na pustyni Allenhell. Powiadają, że powróciły...  
- Nie ma na tym świecie człowieka, który spotkał się z jakimkolwiek smokiem! To bujda i szaleństwo! - powiadali oburzeni sceptycy.  
     Jednak strach rozprzestrzeniał się niczym plaga. Prości robotnicy i rolnicy wyglądali na horyzont pełni obaw, że w końcu dostrzegą skrzydlaty cień zbliżający się do wioski. Mogli mówić, że to kłamstwa, że to bajki, ale nawet kiedy powtarzali sobie, że smoki nie istnieją, czuli strach, emocje przepełniała groza.  
     Niektórzy wyjeżdżali w nadziei na znalezienie bezpiecznego przylądka w którym spokojnie spędzą życie, z daleka od niebezpieczeństw. Inni kupowali łuki i strzały ze stali i srebra by przygotować się do obrony. Mniej waleczni kupowali naszyjniki, pierścienie, bransolety i mikstury od szarlatanów. Miały odpędzać smoki i bestie a także chronić przed magicznymi płomieniami tych starożytnych istot.  
     Cała ta anarchia rozeszła się od wieści ze wschodu, z miasta Arangard. Poczciwy król Welryk władający na tamtych ziemiach miał wizję od bogów.  
- Widziałem węża z rogami i kłami większymi niż trole. Gadzie pyski pokrywały łuski tak twarde i wielkie, że żadna balista im krzywdy nie zrobi. Pazury ostrzejsze jak brzytwa a łapy szponiaste i silne. Ogon miał jak węża, skrzydła zaś nietoperza! Zagłada ludzie! Powiadam wam, nie ma już nadziei...  
     I wykorzystali to jego synowie i lordowie z zamków i dworów. Każdy chciał zdetronizować króla i zasiąść na tronie. Jednak ten bronił się tak zaciekle i dzielnie, że żadna noga prócz zaufanych towarzyszy króla i jego samego nie stanęła w sali tronowej.  
- Więc jednak król nie oszalał. – powiadali poddani – Zmiłujcie się nad nami! O bogowie...  
     Świątynie wypełniały tłumy modlące się do bogów o ich miłosierdzie. A strach wraz z podróżnikami ruszył w najdalsze zakątki świata. Wieści trafiły do orków na południu, krasnoludów na północy, elfów na zachodzie i niziołków na wschodzie. Jednak to elfy najbardziej przeraziły się wizji, bowiem Allenhell najbliżej ich domu leżało.  
     I trwali tak w przerażeniu lata i miesiące, aż zaczęto wieszać szarlatanów i podróżników za kłamstwa a sceptyków wychwalać i w radzie obsadzać. Tak się losy elfów potoczyły do dnia pamiętnego, czwartego siewu, dekady Nivelina kiedy to księżyc stał na północy.  
     Wioska była pogrążona we śnie i nie dawała znaków życia. Nawet strażnicy oczy swe zmrużyli, co później obarczano działaniem magii mroku. Pochmurne niebo zasłaniało gwiazdy przepuszczając tylko poświatę księżyca. Wiatr przelatywał pomiędzy chatami z drewna i krążył tak uliczkami sycząc i muskając delikatnie ściany.  
     Jedno uderzenie skrzydeł zniszczyło połowę domostw w wiosce i zbudziło wszystkie elfy.  
     Nastała panika. Czerwone jak lawa płomienie rozjaśniały mrok ukazując zwęglone ciała i podpalały kolejne chaty. Żadna strzała, żadna klinga nie wyrządziła krzywdy bestii. Złote, wężowate ślepia tylko spoglądały na ofiary jakby pełne radości z poczucia rozpusty po długowiecznym poście.  
     Niewielu przeżyło. Ginęły dzieci i ich matki. Ginęli mężczyźni i zwierzęta. Ci co pouciekali do lasów spłonęli w rozszerzającym się po nim pożarze. Ale ocalał jeden elf...  
     Niemowlę...  
     Bestia opuściła jaszczurczy łeb i oglądała płaczące niewiniątko na małym sienniku jednej z chat pozbawionej dachu. Jego lament był jedynym elfim dźwiękiem wśród płomieni i prychania bestii. Smok podniósł łeb i odleciał skazując niemowlaka na pastwę bezwzględnej rzeczywistości w zgliszczach Derranu, ostatniej siedziby elfów.  
- Może zginie, może przeżyje. Zobaczymy... - Myślał smok. - Nie warto niszczyć tak potężnej magii w bezbronnej istocie. To marnotrawstwo... Jak dorośnie będzie miał jej tyle, że na wieki zaspokoi mój głód. - Czarna jak smoła bestia uśmiechnęła się złowieszczo. - Tak... Poczekam. Czekałem tyle tysiącleci, to poczekam jeszcze dwie dekady.  
     Bestia poleciała na wschód, w stronę Arangardu, a ostatni elf płakał i krzyczał starając się zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Ale dalsza część, to opowieść na inną okazję...

Vasamir

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 782 słów i 4322 znaków.

3 komentarze

 
  • Malolata1

    Świetne. :D

    4 sty 2013

  • Vasamir

    Dzięki.  :smile:

    9 gru 2012

  • Moskwa

    Genialne.Czysty geniusz.

    9 gru 2012