Cały strych poobwieszany był trupami rodzin. Z niektórych kapała jeszcze nieskrzepnięta krew. Zakryłam dłonią usta. Jedyną osobą, która wisiała sama była dziewczynka. Krzyknęłam przerażona i wybiegłam jak najszybciej z domu. Usiadłam na jeziorem i zaczęłam płakać. CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE W TYM DOMU!?
- Alice!!! - zauważyłam matkę biegnącą w moją stronę w towarzystwie dwóch policjantów. Wstałam i wyciągnęłam ręce do mojej matki. Zamiast przytulenia dostałam od niej w twarz. Złapałam się za piekący policzek.
- Co ty zrobiłaś!!! - wrzasnęła i rzuciła się na mnie z pięciami. Pierwszy policjant - przysadzisty mężczyzna z krótkimi włosami i gęstym wąsem odciągnął ją ode mnie. Drugi policjant - anorektyczny chłopak ok. 25 lat pomógł mi wstać i zakuł mnie w kajdanki. Wszystko działo się tak szybko. - Zostaje pani aresztowana za zabójstwo Lily Rose Carver. - powiedział.
- Ale ja jej nie zabiłam... - szepnęłam. Matka próbowała się wyrwać z objęć grubego policjanta, lecz ten trzymał ją w żelaznym uścisku.
- Ty mała kur*wo! To było jeszcze dziecko!! Odebrałaś jej życie! Nienawidzę cię!!! Żałuję, że zgodziłam się ciebie urodzić!!! - wrzeszczała matka. Po mojej czerwonej twarzy nadal spływały łzy rozmazując misternie wykonany makijaż. Zostałam wepchnięta do radiowozu. Nie słyszałam już o czym mówiła matka. Nie obchodziło mnie to. Policjanci wsiedli do auta i odjechali wraz ze mną. Po 20 minutach jazdy minęliśmy posterunek. Zdziwiło mnie to. Gdzie mnie wiozą? Jechaliśmy jeszcze bardzo długi czas. Cała ta podróż tak mnie znużyła, że zasnęłam.
- Już wstawaj! - obudził mnie basowy głos grubego policjanta. Otworzyłam oczy. W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem. A po chwili sobie przypomniałam - zostałam oskarżona o morderstwo młodszej siostry. Wyszłam na rażące światło dnia. Czyli jechaliśmy całą noc. Rozejrzałam się. Byłam w środku jakiegoś lasu, wszędzie były drzewa. Nie, czekajcie. Tuż przede mną wznosił się wielki budynek. Był otoczony wysokim ogrodzeniem z drutu kolczastego. Na tabliczce przed budynkiem był napis: OŚRODEK PSYCHIATRYCZNY. Świetnie.
- Nie jestem psychopatką. - powiedziałam próbując wyrwać się z uścisku policjanta. Po chwili poczułam pulsujący ból z tyłu głowy. Ciemność zamigotała mi przed oczami.
Ból głowy rozpruwał mi czaszkę. Chciałam złapać się za tył głowy i sprawdzić, czy nie krwawię. Otworzyła gwałtownie oczy. Byłam w kaftanie bezpieczeństwa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. 4 ściany obite miękkim, sterylnie białym materiałem, drzwi bez klamki i malutkie okienko przez, które leniwie wpadało światło zachodzącego słońca. Po policzku płynęły mi łzy. Co ja tu robię?
3 komentarze
mania
Ughhh! Boskie, świetne, wspaniałe! Normalnie zakończyc w takim momencie?! Nie mogę się doczekać następnej.
Gabi14
Ja też się tego nie spodziewałam
Karou
wow wow wow, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. To jest świetne szybko napisz następną część