Child Of Fate cz. 5

Kolejna część moich nocnych wymysłów

Rozdział 5
Obudził go delikatny głos Teyli, który w tamtym momencie brzmiał niczym głos samego anioła.
- Obudź się Richardzie, zaraz będzie śniadanie
- Już?- zapytał zaspanym głosem Richard- Przecież jeszcze świtu nie ma.
- Tak już. Jak pamiętasz obiecałam ci, że nauczę cię strzelać z łuku, a później nie będziesz miał na to czasu.
- Jak nie będę miał czasu?
- Dowiesz się w swoim czasie. No, a teraz szybko jedz śniadanie i idziemy na polowanie.
- Na co będziemy polować?- zapytał ubierając się jednocześnie
- Myślałam nad jeleniem, albo łosiem.
- Nie za dużo na naszą trójkę?
- Czwórkę, jak pamiętasz Ben poprosił o pomoc w wyszkoleniu cię swojego dawnego przyjaciela, a on dzisiaj przyjeżdża.  
- Tak szybko?
- Też się zdziwiłam i tak jak teraz się zastanawiam, to nie wiem czy nie byłoby lepiej od razu dwa łosie upolować, bo on ma żołądek niczym bezdenny wór.
- Aż taki gruby jest?
- Właśnie nie, wręcz przeciwnie, to góra mięśni ze stali.
Po tych słowach Richard poszedł się odświeżyć, a następnie zjadł obfite śniadanie i razem wyruszyli na polowanie
***
- O tutaj widzisz?-zapytała Teyla- To jest odcisk tylnego kopyta (poprawcie mnie, jeśli się pomyliłem)
- Jak to niby rozpoznałaś?
- Odciski tylnych kopyt są bardziej odciśnięte w ziemi, porównaj sobie ten odcisk i ten- tutaj wskazała na dwa różne odciski kopyt, jeden płytszy, a drugi głębszy- jesteśmy już niedaleko, jeszcze pół godziny i go dogonimy.
Po jakiś dwudziestu minutach pomiędzy drzewami zobaczyli tego samego łosia, którego ścigali tak zawzięcie od kilku godzin. Richard razem z Teylą zaczęli skradać się powoli z łukami w rękach, jednak chłopaka od jakiejś godziny prześladował dziwny niepokój. Zupełnie jakby coś wewnątrz niego ostrzegało go o ewentualnym niebezpieczeństwie. Zignorował to uczucie, jednak nie uszło to uwadze Teyli.
- Coś nie tak?- zapytała
- Nie nic takiego
- Przecież widzę.
- A po czym niby?
- Po twoich oczach, są czarne.
- Że co?
- Z tego co zdążyłam zauważyć, kiedy jesteś zły twoje oczy stają się czerwone, kiedy jesteś przygnębiony stają się fioletowe, kiedy jesteś szczęśliwy są błękitne, a kiedy jesteś czymś zaniepokojony albo zawstydzony stają się czarne (ewentualnie ciemne piwne, jak kto woli). Raz miałeś zielone, ale nie mogę odgadnąć co się za tym kryło.
Na to ostatnie zdanie Richard z lekka poczerwieniał, ponieważ uświadomił sobie co się kryło za tym kolorem.
- Po prostu od jakiegoś czasu prześladuje mnie jakieś dziwne przeczucie, którego nie jestem w stanie określić, ale to pewnie z powodu niewyspania. Jutro już będzie lepiej.
- Może, ale my tak codziennie będziemy musieli chodzić. Chyba, że uda nam się coś więcej upolować.
- No cóż, dla takiego pięknego towarzystwa mogę nawet nie spać.
- … Może skupmy się lepiej na polowaniu-odparła zawstydzona (i znowu nie mam pojęcia jak to napisać)
- Jak tam chcesz- odpowiedział z uśmiechem- o, akurat się dobrze ustawił. Ty strzelasz czy ja?
- Spróbujmy razem, tak na wszelki wypadek.
Richard wziął głęboki oddech, nasadził strzałę na cięciwę, lewą rękę wyciągnął jak najdalej w przód, a prawą przyciągnął cięciwę wraz ze strzałą do policzka. Już miał wystrzelić, kiedy to uczucie niepokoju osiągnęło poziom krytyczny, wtedy to mimowolnie otworzył się na cały świat. Wyczuł obecność tysięcy organizmów, jednak w tym wszystkim najbardziej odczuwalna była obecność jego, Teyli… i kogoś ukrytego w pobliskich zaroślach. Chłopak nie wiedział czy to przypadek, czy ten ktoś wyczuł, że Richard wie gdzie się znajduje, ale w tym samym momencie rzucił się z nożem na Teyle. Nim zdążył zareagować nieprzyjaciel znajdował się już tylko kilka kroków od dziewczyny, w akcie rozpaczy odszukał w otoczeniu miejsce pomiędzy Teyla a nieznajomym i wypełnił je czymś w rodzaju tarczy z zagęszczonego powietrza. Cała ta sytuacja trwała sekundę, jednak jemu wydawało się to wiecznością. W chwili kiedy Teyla wystrzeliła swoją strzałę w kierunku łosia, Richard szybko niczym błyskawica obrócił się w strone nieprzyjaciela, który odbił się od powietrznej tarczy. Wyczuł u niego coś w rodzaju osłony, wtedy to coś w jego wnętrzu podpowiedziało mu co zrobić. Dodał do strzały coś w rodzaju zaklęcia, które jak mu coś podpowiedziało, miało przebić osłonę tamtego i zabić go na miejscu. Nie zważając na pełne przerażenia spojrzenie dziewczyny, wypuścił strzałę w kierunku zabójcy. Dla Richarda wszystko działo się niesamowicie wolno, miał wrażenie, że świat zatrzymał się w miejscu i tylko on porusza się normalnie. Kiedy strzała dosięgła celu w powietrzu rozległ się niesamowity huk, połączony kaskadą płomieni szalejącą wokół nieznajomego. Stał w miejscu, a jego umysł i ciało spowiło niesamowite zmęczenie, upadł na kolana, a następnie legł na wznak. Jak przez mgłę usłyszał krzyk Teyli i jeszcze jeden nieznajomy głos, potem zemdlał z nadmiernego wysiłku.
CDN...

Shruikan

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 917 słów i 5196 znaków.

3 komentarze

 
  • Ahrii

    Oh yes!

    1 kwi 2014

  • ;)

    Nareszcie piąta część. Nawet niezła

    31 mar 2014

  • Gabi14

    Wow *,*

    31 mar 2014