Valery

-Nie bądź jednorazowy - szepnęła, uśmiechem rozpromieniając mój pokój. - Nie jesteś przecież paczką chusteczek ani maszynką do golenia - przysunęła się, zmniejszając odległość między naszymi ciałami. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że miałem ochotę schować się pod kołdrę, zasnąć i z nikim nie rozmawiać.  
-Wiem - wydukałem, mając nadzieję, że da mi dzisiaj święty spokój, ale oczywiście nie podziałało.  
-Nie rozumiem, dlaczego za każdym razem, bez wahania dajesz się nabierać na jej sztuczki - uśmiech zniknął, ale rumieńce zawitały na jej policzkach. - Zawsze zamierzasz być taki naiwny? - kolejne pytanie. Ciągnąca się rozmowa nie miała końca, choć dobrze wiedziała, że miałem ochotę ją zbyć, jak najszybciej było to możliwe.  
-Mam dość na dzisiaj. Koniec rozmowy - spojrzałem na nią przelotnie, po czym położyłem się na łóżku. Sufit był znacznie bardziej interesujący, niż ciągłe przypominanie mi, jaki byłem beznadziejny i głupi. Zaczynałem w to wierzyć. Była na bardzo dobrej drodze.  
-Zawsze ta sama wymówka - westchnęła, wywracając oczami. - Kiedy wreszcie nauczysz się, że dla swojego dobra trzeba czasem po prostu z czegoś zrezygnować, niż przez całe życie cierpieć? - pochyliła się nade mną, nie poddając się, mimo mojej niechęci wypisanej na twarzy.  
-Dasz mi wreszcie spokój czy mam zakleić ci usta? - podniosłem się gwałtownie, spoglądając na drzwi. Chciałem, żeby wyszła. Ba, pragnąłem tego!  
-Weź się lepiej w garść zanim naprawdę będziesz tego żałował - ścisnęła w ręku swoją małą torebkę i podniosła tyłek. Nareszcie. Chwila spokoju.  
-Jasne - mój lekceważący ton podziałał na nią, jak zimny prysznic. Odgarnęła ciemną grzywkę, która przysłoniła jej oko i przyglądała się mojej twarzy przed dłuższą chwilę.  
-Coraz częściej mam wrażenie, że rozmawiam z niedojrzałym dzieciakiem a nie dorosłym mężczyzną - rzuciła cierpko, po czym wyszła. Nie trzasnęła drzwiami. Jasne, w końcu to nie było w jej stylu. Wszystko z klasą, jak zawsze. Dwie różne planety. Czasem sam dziwiłem się, że zostaliśmy przyjaciółmi.  


Najgorsze było oglądanie mojej eks w pracy. Kroczyła przez korytarz z nieopisaną klasą. Lawirowała między biurkami, jakby co najmniej roznosiła drinki w dobrze wszystkim znanym barze. Jeszcze ta czerwona, seksowna sukienka. Cholera. Brudne myśli same się pojawiały, nieważne, jak bardzo próbowałem skupić się na pracy. Przyłapywała mnie na obserwowaniu jej atrakcyjnego ciała, uśmiechając się zadziornie. Nie tylko ja patrzyłem. Trudno było się dziwić, była naprawdę piękna.  
-Czekam na artykuł odnośnie dzisiejszego wywiadu, który przeprowadziła Nina - głos naczelnego pojawił się znikąd i przyznam, że moja twarz zmieniła kolor na czerwony.  
-Nina? - powtórzyłem odruchowo, spoglądając na czerwoną sukienkę, opinającą każdy centymetr jej ciała. Mężczyzna wzruszył ramionami.
-Co w tym dziwnego? Nie tylko ty się tym zajmujesz - odparował. Jasne. Boska Nina. Uśmiechnęła się po raz kolejny, machając do mnie niewielką dłonią. Poprawiła seksowną sukienkę i usiadła fotelu.  


Chwila przerwy na kawę i na ochłonięcie. Na marne. Za każdym razem, kiedy spoglądałem w jej stronę, czułem się, jak totalny frajer. Evelyn miała rację. Byłem beznadziejny. Wsypałem do ulubionego kubka dwie łyżeczki kawy i cukru. Oparłem dłonie na blacie, biorąc kilka wdechów.  
-Zmęczony? - poczułem dłonie na swoich barkach a potem doleciał do mnie znany, kobiecy głos. Całe moje ciało napięło się i szlag wszystko trafił. Kubek upadł na ziemię. Kawałki porcelany tworzyły tragiczny wzór.  
-Trochę - westchnąłem. Usłyszałem chichot. Pomogła mi pozbierać ostre odłamki. Z bliska wyglądała jeszcze lepiej. Są takie kobiety, przy których od razu miękną kolana, nieważne, jakim twardzielem się jest. Jej piękna nie potrafiłem ubrać w słowa. Delikatne, czarne fale spływające wzdłuż ramion. Niebieskie, hipnotyzujące oczy. Czerwone usta. Czułem nieodpartą chęć pocałowania jej.  
-Co robisz po pracy? - uśmiechnęła się, sprawiając, że zapomniałem dosłownie o wszystkim. Tak, również o tym, że nie byliśmy już razem. Była tylko ona i ja.  
-Nic - powiedziałem, zanim zdążyłem pomyśleć. Tak było zawsze. Nie potrafiłem się przy niej powstrzymać. Działała, jak magnes.  
-Zaczekaj na mnie przy samochodzie - przybliżyła się i naznaczyła mój policzek czerwonym śladem. Długo nie mogłem się pozbierać. Demon, nie kobieta.


Przez całe osiem godziny nie potrafiłem myśleć o niczym innym, niż o wieczorze spędzonym z Niną. Zagryzałem wargi na samo wspomnienie jej ciała na moim. Telefon wibrujący w spodniach odgonił na chwilę przyjemne myśli.  
-Evelyn? - spytałem ze zdziwieniem. Sądziłem, że po wczorajszej rozmowie nadal była obrażona. Przepraszam, po prostu sfrustrowana zaistniałą sytuacją. Zaśmiałem się w myślach.
-Tak, we własnej osobie. Wpadnij do mnie wieczorem, po pracy. Zrobię dobrą kolację. Kupiłam twoje ulubione wino - wyczułem troskę w jej głosie. Nie chciała, żebym został sam. Odchrząknąłem, spoglądając na uśmiechającą się Ninę. Zagryzała wargi. Czułem, że temperatura podnosiła się z każdą sekundą.  
-Valery? - głos przyjaciółki przywołał mnie znów na ziemię.  
-Jestem - westchnąłem. - Dzisiaj nie mogę, mam już plany - rzuciłem krótko, nie chcąc się tłumaczyć.  
-Czyżby Nina? - głos po drugiej stronie stał się oschły i poczułem chłód.  
-Daj spokój, jestem dorosły. Wiem, co robię. Zgadamy się jutro. Muszę kończyć. Artykuł czeka, muszę go mieć na już - spojrzałem na papiery na biurku, tracąc czerwoną sukienkę z oczu.  
-Jasne. Nie dzwoń później z płaczem - odpowiedziała, po czym się rozłączyła.  


Opierałem się o moje czarne bmw. Z podnieceniem czekałem na moment aż otworzy drzwi i pokaże się w całej okazałości.  
Wyszła opatulona czarnym płaszczem. Uśmiechnęła się, oblizując wargi.  
-Jedziemy? - wodziła palcem po mojej odsłoniętej szyi. Przeszły mnie ciarki, ale to był dopiero początek. -Nie mogę się doczekać aż będziemy całkowicie sami - jej oczy przenosiły mnie w inny wymiar. Pogłaskałem jej policzek, po czym nachyliłem się, by złączyć nasze usta. Smakowała znakomicie. Tak, jak zapamiętałem.  


W moim mieszkaniu nie czuła się, jak gość tylko, jak stały bywalec. Wiedziała, gdzie trzeba zajrzeć, by przyszykować kieliszki. Widziałem je już stojące na szklanym stoliku, przy kanapie, na której siedziała.  
-Wytrawne? - podniosłem do góry butelkę, by mogła się jej przyjrzeć. Kiwnęła głową. Wziąłem korkociąg i momentalnie je otworzyłem. Lata wprawy. Jednak ręce dalej się trzęsły, nie potrafiłem ich opanować. Nalałem zawartość do lampek i odstawiłem resztę na stolik.  
-Tęskniłeś? - spytała, kiedy siedziałem obok. Głaskała wierzch mojej dłoni. Siłowałem się sam ze sobą, żeby powstrzymać uśmiech.  
-Ani trochę - skłamałem. Zaśmiała się, po czym wpiła się w moje usta bez uprzedzenia. Całowała z tą samą zachłannością, ale nadal subtelnie. Sam nie wiem, jak to robiła, ale przenosiłem się wtedy do innego świata, gdzie dosłownie nic nie miało większego znaczenia.  
-Jesteś kiepskim kłamcą - rzuciła kpiąco w moją stronę. - Widziałam, jak patrzysz na mnie w pracy. Myślisz, że dla kogo była ta sukienka? - uśmiechnęła się, naciągając miękki materiał. Schowałem twarz w jej włosy. Jej zapach sprawił, że straciłem nad sobą kontrolę. Nie było już bezbronnego frajera.  



Oparła głowę na moim torsie, nadal gładząc mnie wewnętrzną stroną dłoni po brzuchu. Przyjemnie było znów poczuć jej dotyk, usłyszeć szept, którego tak bardzo mi brakowało, kiedy leżałem samotnie w pustym łóżku. W tamtym momencie poczułem, że naprawdę mi na niej zależało, jak na nikim innym.  
-Przypomnij mi, dlaczego już ze sobą nie jesteśmy - przycisnąłem ją mocniej do siebie. - Brakuje mi ciebie - wyszeptałem, po czym cmoknąłem ją w czubek głowy.  
-Valery, nie teraz, proszę. Nie psuj tego klimatu - jej odpowiedź sprawiła, że oniemiałem. - Stało się, nie ma czego roztrząsać. Nie pasujemy do siebie - dodała, choć kolejny potok słów był zbędny. Odepchnąłem jej ciepłe dłonie i wstałem z łóżka. Założyłem bokserki. Spoglądała na mnie zupełnie rozczarowana i zawiedziona.  
-Dobrze ci było? - zaśmiałem się kpiąco. - Facet do łóżka, świetnie to sobie wymyśliłaś. Ubierz się i wynoś - wskazałem na drzwi, ściągając z niej kołdrę.  
-A czego się spodziewałeś? Ślubu? Dzieci? Szczęśliwej rodziny? - wpatrywała się we mnie, jakbym był wymarłym gatunkiem.  
-Po prostu wyjdź - szepnąłem, bo zabrakło mi siły. Wzięła szpilkę i przebiła nadmuchany balonik. Pięknie.  
-Valery - wstała leniwie, rozkładając ręce. - Nie bądź taki - uśmiechnęła się, przybliżając swoje nagie ciało do mojego.  
-Jaki? Jaki mam nie być? Normalny?! To chciałaś powiedzieć?! - odepchnąłem ją od siebie, ignorując jej czułe gesty. - Powinienem od początku unikać cię, jak ognia, ale uparcie w to brnąłem. Myślałem, że będzie inaczej, że naprawdę coś jest. Gówno prawda. Dla ciebie nikt się nie liczy a na pewno nie ja - zmrużyłem oczy, zacisnąłem zęby i sięgnąłem po jej ubrania porozwalane na podłodze. Wsadziłem jej do rąk i popchnąłem w kierunku drzwi.  
-Ale przestań! Valery, jestem naga! - miotała się, próbując przedostać się do łazienki. Na marne. Była mała i delikatna i w tym momencie to ja miałem przewagę.  
-Dotąd ci to nie przeszkadzało, więc innym też nie powinno. Od razu poznają cię od tej strony, od której powinni zacząć - rzuciłem ostro, otwierając drzwi. Błaganie w jej oczach było przerażające, ale już nie działało. Wyrzuciłem ją z mieszkania i zamknąłem drzwi. Koniec.


-Przyjedziesz? - skrucha w głosie była wyczuwalna na kilometr. Evelyn odebrała już po pierwszym sygnale.  
-Jest trzecia w nocy - szepnęła zaspanym głosem. - Nie lubię trójkątów. Nie zamierzam wam przeszkadzać - dodała po chwili, na co westchnąłem ciężko.  
-Niny nie ma - po tych słowach nastąpiła głucha cisza i przez chwilę zastanawiałem się czy nie zasnęła.  
-Zaraz będę - powiedziała pośpiesznie i już słyszałem, jak wstaje z łóżka.  


Zrobiłem kawę a wino wyrzuciłem do śmieci. Nie miałem ochoty na nie patrzeć, a co dopiero pić.  
-Upojny wieczór okazał się klapą? - uśmiechnęła się, chwytając kubek.  
-Chociaż ten raz mogłabyś być miła - wywróciłem oczami, sadowiąc się obok niej na kanapie. Pokiwała głową, nie przestając się uśmiechać. Jej oczy błyszczały i zauważyłem, że wygląda jakoś inaczej, ale nie potrafiłem powiedzieć, co dokładnie się zmieniło. Przysunęła się i oparła o moje ramię.  
-Jestem zmęczona i śpiąca - ziewnęła. - Kawa mało mi pomoże - zerknęła na mnie.  
-Możesz iść do sypialni, wiesz gdzie jest - wzruszyłem ramionami, przypominając sobie ciepłe ciało Niny obok mojego. Niech ją szlag.  
-Nie, zostanę z tobą. Jesteś dobrą poduszką, ale jeśli zacznę chrapać, obudź mnie - zaśmiała się, odkładając kubek na stolik. Nie wiem, co mnie natchnęło, ale kiedy się do mnie obróciła, chwyciłem jej twarz w dłonie i pocałowałem. Cholera. Jej wargi smakowały lepiej niż jakiekolwiek inne usta. Nie zauważyłem zdziwienia w jej oczach, kiedy się odsunąłem. Wtuliła się we mnie i zasnęła.  



Nie wiem co to, ale na pewno coś.
Dziękuję. Kłaniam się nisko.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2201 słów i 11786 znaków, zaktualizowała 11 lut 2016.

3 komentarze

 
  • Hope3

    To Nadia czy Nina? ;>

    8 lut 2016

  • Malolata1

    @Hope3 Ach, pomyłka. No straszne podobne imiona, haha c: poprawiam

    8 lut 2016

  • Hope3

    @Malolata1 Myślałam, że mam coś z głową. Albo ze wzrokiem. ;>

    9 lut 2016

  • Malolata1

    @Hope3 nie, spokojnie. Moje przeoczenie, ale dzieki za zwrócenie na to uwagi c:

    9 lut 2016

  • Hope3

    @Malolata1 Drobiazg. To kiedy następna część?

    9 lut 2016

  • Malolata1

    @Hope3 zapewne jutro

    9 lut 2016

  • Hope3

    @Malolata1 Czekam z niecierpliwością.

    9 lut 2016

  • ddt

    Też mam czasem ochotę, "dać jej w dupę", ale gdy przytula się...tak niechcący...To francuzi wymyślili "one" i niestety, albo i tety, działa ten cały syf wielokrotnie ;)

    6 lut 2016

  • NataliaO

    Nie jesteś przecież paczką chusteczek ani maszynką do golenia - SUPER PORÓWNANIE :) Fajnie się zapowiada.

    6 lut 2016