Pomóż mi zapomnieć. cz.II

Jest ranek a dokładniej 7:00. Nie pamiętam ile spałam. Kompletnie nic mi się nie śniło. Dosłownie czarna dziura, a może to i dobrze. Staram się wstać z łóżka jednak uniemożliwiają mi to te wszystkie kable. Naciskam czerwony guzik, po niecałej minucie w drzwiach pojawił się Dr. Janusz. Na początku miał zmartwioną twarz jednak kiedy zobaczył że wszystko ze mną w porządku, uśmiechnął się i powiedział:
-Dzień dobry czy coś się stało ?
-Dzień dobry. Nie nic tylko chciałam iść do toalety ale niestety nie mogę się ruszyć-wskazałam palcem na te wszystkie urządzenia do których byłam przypięta.
-Hmm zaraz coś na to poradzimy-jak powiedział tak zrobił. Po chwili byłam już "wolna", jednak nad opiekuńczy doktor postanowił mnie odprowadzić. Przy okazji zadawał mnóstwo pytań typu: " Jak się czujesz?, Wszystko w porządku ?, Potrzebujesz pomocy itp.". Ja na wszystko odpowiadałam "Tak. Jest ok." lub po prostu kiwałam głową. Bo jak się miałam czuć ? Budzisz się w obcym miejscu, nic nie pamiętasz. Potem wszystko wraca i okazuje się że nie masz swojej rodziny, swoich najbliższych. Masz pewność że już nigdy ich nie zobaczysz a bynajmniej nie w tym świecie. Wiesz że już nigdy nie spróbujesz jednego z nowych eksperymentów kulinarnych swojej mamy, nie usiądziesz na kanapie razem z tatą i nie posłuchasz najnowszej piosenki jakiegoś zespołu rockowego, nie pokłócisz się ani nie pobijesz że swoim bratem. Chodź czasami chciałam od nich uciec, odciąć się to teraz cholernie za nimi tęsknię. A wracając do rzeczywistości. Wreszcie dotarłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazało się małe, z biało-niebieskimi płytkami pomieszczenie. Pierwsze co to poszłam załatwić swoją potrzebę a następnie umyłam się. Był to orzeźwiający a zarazem męczący prysznic. Następnie przejrzałam się w lustrze. Aż się zdziwiłam że nie pękło. W odbiciu widziałam szczupłą, dość wysoką, niebieskooką szatynkę. Nie poznawałam samej siebie. Nie wiem dlaczego. Może przez to że w dużych oczach nie widać było już tych iskierek radości lecz pustkę i tęsknotę, albo przez to że wszystko straciło swój dawny blask i teraz przypominałam wrak człowieka ? Nie wiem. Nie miałam pojęcia. Najbardziej jednak pocieszające było to że miałam już osiemnaście lat i nie trafiłabym do domu dziecka. Dobra już najwyższy czas zakończyć to użalanie się nad sobą. Zdecydowanym krokiem otworzyłam drzwi i już miałam wyjść gdy zrobiło mi się słabo. Byłam pewna że upadnę na twardą, szpitalną podłogę. Zacisnęłam mocno powieki przygotowując się na upadek. Jednak poczułam czyjeś ręcę oplatające mnie w tali. Otworzyłam oczy i...

Invisible

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 496 słów i 2806 znaków.

1 komentarz

 
  • Majkaaaa

    Kiedy następna część ? ;)

    26 cze 2015