Pomóż

Nie mogłem nic zrobić kiedy ją bił. Moją małą siostrzyczkę Annie. Miała 10 lat, płakała, a ja nie mogłem jej pomóc, chociaż tak bardzo próbowałem, nie potrafiłem się ruszyć. Leżałem ogłuszony na podłodze, a mój ojciec… Katował ją, nie przestawał. Zawsze tak było, kiedy był pijany, ale dziś przesadził i robił to bez opamiętania. W końcu Annie przestała płakać, przestała się ruszać. Widziałem krew, dużo krwi. Poczułem w oczach powoli pojawiające się łzy i wtedy straciłem przytomność.
Kiedy się obudziłem się w szpitalu zacząłem myśleć o tym wszystkim, co się wcześniej wydarzyło. Czy moja siostra naprawdę nie żyje? Nie mogłem w to uwierzyć i znów poczułem łzy. Nie wiedziałem w jaki sposób znalazłem się w tym miejscu, ani jak długo w nim przebywałem. W końcu do Sali w której leżałem weszła młoda pielęgniarka z czarnymi włosami. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Jak się pan czuję? – zapytała mnie z tym samym uśmiechem.
- Gdzie jestem i skąd się tu wziąłem? – zadałem jej inne pytanie, czułem się fatalnie – co z moją siostrą? – dodałem, przypominając sobie jak na moich oczach powoli umierała. Zapytałem, choć to ledwo przeszło mi przez gardło.
Pielęgniarka, Chloe, bo tak się nazywała, lekko spochmurniała.
- Jest pan w szpitalu miejskim. Jeden z waszych sąsiadów zadzwonił na numer alarmowy kiedy stwierdził, że w waszym domu dzieję się coś złego, a pana siostra… - na chwilę się zawahała – ona nie żyje – powiedziała to z wyczuwalnym smutkiem, poczułem, że robi mi się coraz bardziej słabo. Nie wiedziałem co się teraz stanie. Matka nie żyła od pięciu lat, a ja w wieku siedemnastu lat nie wiedziałem, jak mam sobie z tym wszystkim poradzić.
- Co teraz ze mną będzie? – zapytałem drżącym głosem nie patrząc na pielęgniarkę.
- Ma pan zamieszkać ze swoim wujostwem. Niedługo powinni tutaj przyjechać - odpowiedziała. Miała miły głos, uspokajający. Zacząłem myśleć o moim nowym domu. Ostatni raz widziałem wujka na pogrzebie mojej matki, od tamtej pory nie miałem z nim żadnego kontaktu. Znów poczułem niepokój, musiałem zamieszkać w prawie obcym dla mnie miejscu, z ludźmi, których tak rzadko widywałem.
- A mój ojciec? Co z nim? – zapytałem Chloe. Byłem ciekawy, co się z nim stało.
- Trafił do aresztu, czeka go rozprawa w sądzie – odpowiedziała – wygląda na to, że wszystko z panem w porządku, ale zostanie pan jeszcze jakiś czas na obserwację – dodała przeglądając kartotekę.
- Proszę odpoczywać – znów uśmiechnęła się lekko i wyszła z Sali. Zostałem sam ze swoimi myślami, moja mała Annie, nie żyje. Nie wierzyłem w to, nie chciałem w to wierzyć. Przez tak długi czas próbowałem chronić ją przed ojcem, wiele razy obiecywałem jej, że uciekniemy i wszystko będzie dobrze, ale nie udało mi się. Nie ochroniłem jej i nie dotrzymałem obietnic. Miałem sucho w gardle, po moich policzkach powoli spływały łzy. Moja kochana siostrzyczka, już więcej jej nie zobaczę. Zostawiła po sobie ogromną pustkę, której nic nie będzie w stanie wypełnić. Zacząłem płakać, nie mogłem już dłużej tego powstrzymywać. Miałem nadzieję, że gdy uda mi się wylać z siebie cały żal, będzie lepiej, ale nie było i nigdy już nie będzie.
Wujek Ben i ciotka Alice pojawili się, kiedy się obudziłem. Nie wiem dokładnie ile czasu minęło zanim przyjechali, bo udało mi się znów zasnąć. Wujek był starszym mężczyzną z krótkimi powoli siwiejącymi włosami. Ciotka miała krótko przycięte blond włosy i okulary na nosie. Była w podobnym wieku co wujek.
- Mike, jak się czujesz? – zapytał wujek z kamiennym wyrazem twarzy. Ciotka tylko wpatrywała się we mnie ze smutną miną nie odzywając się.
- świetnie. Moja siostra nie żyje, a ojciec trafił do aresztu – odpowiedziałem ostrzej, niż chciałem, ale jak miałem się czuć? Znów zrobiło mi się przykro, ale nie chciałem tego pokazywać mojemu wujostwu. Ben tylko przytaknął. Nie chciałem, żeby źle się poczuł, ale było już za późno, nie mogłem cofnąć swoich słów.
- Wiesz, że zamieszkasz teraz z nami, prawda? – Odezwał się Ben po jakimś czasie.
- Tak, wiem, pielęgniarka wszystko mi powiedziała – Znów przytaknął, jakby analizował każde moje słowo – kiedy będę mógł stąd wyjść? – Spojrzałem na Bena uważnie czekając na odpowiedź.
- Chcą zostawić cię tu jeszcze do jutra i jeśli wszystko będzie dobrze, będziemy mogli cię stąd zabrać.
- Dobrze się tobą zaopiekujemy, Mike – Ciotka odezwała się po raz pierwszy z wyczuwalnym współczuciem dla mojej osoby. Miałem zacząć nowe życie, w nowym miejscu. Szkoda, że nie ma cię ze mną, Annie, teraz mógłbym spełnić swoją obietnicę.
Następnego dnia zostałem wypisany ze szpitala. Wujek przyjechał po mnie swoim samochodem i odebrał mnie z tego smutnego miejsca. Przez całą drogę praktycznie cały czas milczałem, z wyjątkiem pojedynczych słów, jakie wypowiadałem, kiedy wujostwo zadawało mi pytania.
- Wiesz, że mamy córkę, Grace, która jest w wieku twojej… Siostry – zagadał w końcu Ben.
Dziewczynka w wieku mojej siostry? Dlaczego o tym nie wiedziałem? Nie pamiętałem jej? Pewnie nie było jej na pogrzebie.
- Cieszy się, że przyjedziesz, chciała poznać swojego kuzyna. Na pewno się polubicie – dodała Alice z wyraźną szczerością uśmiechając się przy tym szeroko. Odwzajemniłem uśmiech. Nie znałem i nigdy nawet nie widziałem Grace. Wiedziałem, że pewnie nie pokocham jej tak jak swojej siostry, ale zamierzałem traktować ją w podobny sposób, by chociaż ona mogłaby szczęśliwa, kiedy moja siostra nie miała takiego przywileju.
Po jakichś dwóch godzinach jazdy w końcu dotarliśmy na miejsce. Wysiadłem z auta i zabrałem swój niewielki bagaż, który wziąłem ze swojego starego domu. Byłem spokojny, starałem się niczym nie przejmować. Ben i Alice poszli przodem, więc otworzyli mi drzwi. Ich dom był dość duży i choć z zewnątrz wyglądał szaro i ponuro, tak w środku było całkiem inaczej. Panele na podłodze, schody prowadzące na górę zaraz na wprost od wejścia. Położony był na nich ciemno – niebieski dywan. Na suficie wisiała lampa, która oświetlała całe pomieszczenie. Przy schodach stała dziewczynka w białej sukni i z długimi czarnymi włosami. Podeszła do mnie nieśmiało, powoli, jednak z lekkim uśmiechem. Sprawiała wrażenie zadowolonej z tego, że się tu pojawiłem.
- Cześć, jestem Grace – Powiedziała cicho i dała mi narysowany przez siebie obrazek. Była na nim cała jej rodzina i nawet ja. Zaskoczyło mnie to, widać naprawdę nie mogła doczekać się mojego przyjazdu.
- Jestem Mike – przedstawiłem się odrywając się od obrazka – jest bardzo ładny – skomentowałem z uśmiechem. Oczywiście nie było to arcydzieło, jednak dziewczynce taka pochwała najwyraźniej sprawiła przyjemność, bo uśmiechnęła się jeszcze szerzej pokazując swoje białe zęby.
Z salonu wyłoniła się postać starszej kobiety o siwych włosach. Stwierdziłem, że to właśnie ona musiała opiekować się Grace, kiedy jej rodzice przyjechali do mnie do szpitala.
- Chodź, pokażę ci twój pokój – Grace nie sprawiała już wrażenia nieśmiałej dziewczynki. Ciągnęła mnie mocno za rękę i po prostu musiałem za nią iść. W końcu pobiegła przodem śmiejąc się przy tym głośno. Wbiegła na schody i gdy już była na górze, skręciła korytarzem w prawo i zatrzymała się przy drzwiach czekając na mnie.
- Chodź, szybciej – poganiała mnie, wydawała się przy tym bardzo wesoła. Nie zauważyłem w pobliżu zbyt wielu domów, więc poza szkołą Grace pewnie nie miała się z kim bawić.
W końcu dotarłem do niej i Grace zadowolona otworzyła drzwi wpuszczając mnie do środka.
- Podoba ci się? – zapytała i spojrzała na mnie uważnie swymi wielkimi błękitnymi oczami.
- Tak, jest bardzo ładny – odpowiedziałem jej i Grace znów się roześmiała. W środku znajdowało się małe jednoosobowe łóżku. Ogólnie pokój nie był tak wielki, jak myślałem. Obok łóżka stało biurko, a po drugiej strony stał telewizor.
- A ty gdzie śpisz? – zapytałem Grace, która usiadła na łóżku. Na to pytanie od razu się zerwała i pobiegła korytarzem w stronę schodów, jednak nie zeszła po nich, ciągle kierowała się korytarzem. Szedłem za nią dość spokojnie. Grace czekała na mnie w swoim pokoju.
- Tutaj – powiedziała uśmiechnięta, kiedy znalazłem się w środku.
- Masz większy pokój od mojego, to nie sprawiedliwe, bo jestem większy – stwierdziłem z uśmiechem, na co Grace zaczęła się głośno śmiać. Sam nie mogłem się powstrzymać i przez chwilę śmialiśmy się tak razem. Zaczynałem ją lubić. Trochę przypominała mi Annie, ale obie dziewczynki były w tym samym wieku, więc nie było to dla mnie nic dziwnego.
Powoli zbliżał się wieczór. Razem z nową rodziną zjadłem kolację i poczułem się bardzo zmęczony, więc zaraz po niej poszedłem do swojego pokoju, gdzie mogłem się położyć i odpocząć po całym tym dniu. Zgasiłem światło, w domu zrobiło się cicho, kiedy wszyscy zasnęli. Było dokładnie słychać wiatr za oknem, który poruszał drzewami. Zbliżała się jesień, więc robiło się chłodno i spałem przy zamkniętym oknie. Ta cisza dawała mi spokój i dzięki niej moje oczy powoli się zamykały. Nagle coś usłyszałem, jakiś cichy dźwięk. Na początku myślałem, że to wiatr, ale odgłos stawał się coraz głośniejszy. Przypominał płacz, płacz dziewczynki. Może to Grace? Coś się jej stało i płacze w swoim pokoju? Pomyślałem sobie i wstałem by to sprawdzić. Kiedy dotarłem do drzwi jej pokoju, nie usłyszałem żadnego dźwięku po drugiej stronie. Mimo wszystko powoli je otworzyłem. Grace spała, nie wyglądało na to, żeby przed chwilą płakała. Zamknąłem drzwi, byłem zaniepokojony. Może po prostu mi się zdawało? Mogło tak być. Starałem się w ten sposób uspokoić, jednak czułem, że coś jest nie tak. Wróciłem do swojego pokoju i serce prawie stanęło mi ze strachu. Nad moim łóżkiem, na ścianie, pojawił się ogromny czerwony napis „Pomóż mi”. Nie rozumiałem kto to zrobił, kto potrzebował mojej pomocy? Przecież nikt nie mógłby tego napisać, nie było mnie tylko chwilę. Skąd ten napis się tu wziął?! Zastanawiałem się nad tym, nic nie przychodziło mi do głowy, ale zaraz znowu usłyszałem ten sam płacz i miałem wrażenie, że dobiega.. Z mojego pokoju. Rozglądałem się niespokojnie, jednak byłem tu sam, a płacz stawał się coraz głośniejszy, zaczynał powoli przypominać krzyk, więc zasłoniłem uszy, ale nic to nie pomogło.
- Mike! – Krzyknął głos dziewczynki, tak głośno, jakby ktoś krzyknął mi prosto do ucha.
- Proszę, pomóż mi! – i nagle wszystko się uspokoiło, jakby nic się nie stało. Rozpoznałem ten głos, ale.. Przecież to niemożliwe, moja siostra nie żyje, dlaczego ją słyszałem? Dlaczego chciała, żebym jej pomógł? Przecież była teraz w lepszym świecie. Nic z tego nie rozumiałem. Spojrzałem jeszcze raz na ścianę nad łóżkiem i zauważyłem, że napis znikł, nie było go. Co się ze mną dzieje? Pytałem się w duchu, czy tracę rozum? To wszystko było takie realne. Dotknąłem ścianę, ale była to najzwyklejsza ściana. Okno wciąż było zamknięte, a wiatr wiał tak samo jak przedtem. To nie była prawda, nie mogła być. Moja siostra jest teraz w innym miejscu, nie może do mnie mówić, nie może płakać, bo nie żyję, bo widziałem jak nasz ojciec zadaje jej kolejne ciosy, aż w końcu przestała się ruszać. Widziałem krew, jej już nie ma. To mi odbija, bo wciąż nie mogę pogodzić się z jej śmiercią, bo obiecałem, że jej pomogę. Muszę o tym zapomnieć, żyć dalej. Położyłem się do łóżka i starałem się myśleć o czymś miłym i przyjemnym. Zacząłem się zastanawiać, co będę robił jutro, tworzyłem w głowie cały plan, aż w końcu, nawet nie wiedziałem kiedy, zasnąłem i obudziłem się dopiero następnego dnia. Od razu przez okno zauważyłem, że jest dość ponuro, niebo było zachmurzone i padał deszcz. W taką pogodę nie chciałem nigdzie wychodzić, więc czekał mnie dziś cały dzień w domu.
Zjadłem w kuchni śniadanie, Grace szykowała się do szkoły. Kiedy na nią spojrzałem, zobaczyłem tą samą roześmianą twarz. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Od razu zapomniałem o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy.
- Poradzisz sobie sam w domu? – zapytała ciotka Alice z troską. Właśnie szykowała się, by odwieźć córkę do szkoły. Wujek Ben już wcześniej wyszedł do pracy.
- Jasne – odpowiedziałem jej. Ciotka tylko spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
- Postaram się szybko wrócić – dodała.
- Pa, Mike – Grace pomachała mi na do widzenia po czym razem ze swoją mamą wyszła z domu i wsiadła do auta. Zostałem sam. Słyszałem, jak deszcz uderza o szyby, było bardzo cicho.
Nie wiedziałem co mam robić sam w tym wielkim domu, więc po prostu poszedłem do swojego pokoju. Kiedy tylko otworzyłem jego drzwi… To co zobaczyłem na zawsze zostanie w mojej pamięci. Pokój był cały we krwi. Była wszędzie, na ścianach, na podłodze i łóżku. Na środku pokoju… Zobaczyłem ciało swojej siostry. Zaczęło się powoli podnosić, jej oczy były całe czarne, wpatrywała się nimi we mnie. Jej twarz była zmasakrowana, jak wtedy, gdy ojciec pobił ją i umarła. Miała na sobie tą samą białą suknie, co w chwili śmierci.
- Mike, proszę, pomóż mi – Powiedziała cicho, jej głos brzmiał jakby dobiegał z innego dalekiego miejsca.
- Nie chcę być w tym miejscu. Jest tu tak ciemno i ponuro. Chcę być przy tobie, proszę uwolnij mnie – Znów zaczęła płakać. Widziałem czerwone łzy spływające jej po zmasakrowanych policzkach. Zbliżała się wyciągając do mnie ręce, zaczynała powoli znikać.
- Nie zostawiaj mnie tutaj – Dodała szeptem po czym całkiem zniknęła, a wraz z nią cała krew, którą wcześniej widziałem. Byłem w szoku, przerażony, nie wiedziałem, co mam zrobić. Nie mogłem wrócić jej życia, to niemożliwe. Ale nie mogłem znieść myśli, że moja siostra czuję się nieszczęśliwa w tamtym miejscu. Jak miałem jej pomóc? Chciałem z nią porozmawiać jeszcze chwilę.
W końcu w jakiś sposób udało mi się opanować szok. Jeżeli naprawdę była to moja siostra, wiedziałem, że nie będzie chciała zrobić mi krzywdy. Usiadłem do komputera, chciałem znaleźć jakieś informacje na temat duchów i sposobów wywoływania ich. Nigdy nie wierzyłem w takie rzeczy, więc nie zastanawiałem się nad tym.
- Mike, jesteś? – usłyszałem, jak ciotka woła mnie z dołu.
- Tak, jestem. Wszystko w porządku – oczywiście nic nie było w porządku, ale nie chciałem martwić Alice. Poza tym, pewnie i tak by mi nie uwierzyła.
Po chwili poszukiwań trafiłem na wzmiankę o duchu zwanym Afryt. Są to duchy zamordowanych osób, które wracają na ziemie, by zemścić się na osobie, która pozbawiła je życia. Czyżby Annie powróciła w poszukiwaniu zemsty na ojcu? Może chciała, bym pomógł jej go zabić? Zastanawiałem się nad tym. Teraz już byłem pewien, że muszę porozmawiać z siostrą. Zacząłem czytać w jaki sposób skontaktować się z duchem. Znalazłem informację, że potrzebna mi będzie plansza Ouija, świeczki i talerzyk. Nie wiedziałem nawet skąd wziąć taką planszę, więc postanowiłem zrobić własną w nadziei, że mimo wszystko uda mi się porozmawiać z duchem siostry.
- Mike, jesteś głodny? – Alice znów mnie wołała. Tak bardzo zaczytałem się w tym wszystkim, że nawet nie zauważyłem, że jest już dwunasta godzina.
- Tak, już idę – odpowiedziałem. Dziś w nocy. Porozmawiam z siostrą dziś w nocy.
Reszta dnia minęła dość spokojnie. Grace wróciła ze szkoło po piętnastej i pełna energii chciała bawić się ze mną na dworze, nie zważając na deszcz i kałuże. Oczywiście spełniłem jej prośbę, głównie po to, żeby choć przez chwilę nie myśleć o przerażających wydarzeniach z rana i wywoływaniu duchów, które chciałem przeprowadzić, kiedy już wszyscy pójdą spać. Grace świetnie się bawiła, w swoich gumiakach skakała po kałużach śmiejąc się przy tym. Wujek wrócił dopiero wieczorem. Wtedy też wszyscy zjedliśmy kolację, po której Grace poszła do swojego pokoju, by pouczyć się trochę do szkoły. Ben i Alice zostali na dole, a ja u siebie zacząłem starannie przygotowywać plansze, zgodnie z instrukcją, którą znalazłem w internecie. Zajęło mi to dłużej, niż myślałem, ale byłem zadowolony z efektu końcowego. Bałem się, czułem okropny niepokój. Wiedziałem, że muszę uważać, bo zamiast siostry mogę przyzwać inną istotę, która będzie źle mi życzyć. Musiałem jednak to zrobić, chciałem wiedzieć, jak mogę pomóc Annie, która z jakiegoś powodu nie może znaleźć spokoju po śmierci. Przygotowałem wszystkie potrzebne mi przedmioty. Na szczęście nikt mnie nie zauważył, więc nikt nie zadawał pytań, po co w pokoju potrzebne mi świeczki. Czekałem, aż wszyscy zasną, dopiero wtedy chciałem zacząć rytuał. Starałem się uspokoić, ale jak można być spokojny przed czymś takim?
W końcu stwierdziłem, że nadeszła odpowiednia chwila. W domu było cicho, więc postawiłem obie świeczki na stole z mojej prawej i lewej strony zapalając je. Na dole stołu, przy sobie, położyłem planszę, a wyżej talerzyk. Pamiętałem, co należy zrobić. Zamknąłem oczy, rytuał się zaczął. Położyłem dłonie na talerzyku i zacząłem mówić formułkę.
- Przywołuję do rozmowy ducha Anny Morgan – powiedziałem wyraźnie i na tyle głośno, jak mogłem. Nic się nie działo, więc powoli powtórzyłem formułkę. Nagle talerzyk zaczął drgać. Na początku łagodnie, ale z czasem drganie było coraz silniejsze. W pokoju zrobiło się chłodno, gdy oddychałem z moich ust wydobywała się para.
- Annie, jesteś tutaj? – zapytałem zaniepokojony i ogarnięty strachem.
- Jestem tutaj – odpowiedział mi głos, dobiegający jakby z daleka, nie z naszego świata. Wtedy znów ją zauważyłem, stała przede mną w swojej białej sukience, jej twarz była tak samo zmasakrowana, a oczy czarne, jak wcześniej. Na ten widok zrobiło mi się przykro. Wpatrywała się we mnie.
- Annie… - zacząłem powoli – jak mogę ci pomóc? – Patrzyłem na nią, czekając na odpowiedź, zrobiło się naprawdę zimno.
-Nie chcę tutaj być, chcę zostać z tobą – Mówiła, jakby zaraz miała się znów rozpłakać – Nie chcę tam wracać, musisz mi pomóc – Jej głos coraz bardziej się załamywał.
- Ale Nie wiem jak… - Stwierdziłem .
- Grace może nam pomóc – głos Annie nagle stał się bardziej ponury.
- Jak Grace może nam pomóc? Ona nie ma z tym nic wspólnego – Zaczynałem naprawdę się obawiać.
- Mogę się nią stać, żyć w jej ciele – Powiedział cicho duch Annie.
- Żyć w jej ciele? – Nic z tego nie rozumiałem – w jaki sposób? Co chcesz, żebym zrobił? – Pomimo zimna zrobiło mi się gorąco. Annie nachyliła się, jakby chciała mi zdradzić jakaś straszną tajemnicę. Mogłem poczuć jej chłód i przyjrzeć się jej oczom i twarzy.
- Musisz ją zabić, wtedy będę nią – powiedziała cicho – Nikt nie będzie o tym wiedział, nie domyślą się. Uduś ją, wtedy nie zostanie żaden ślad, a ja będę mogła być nią – Dodała.
Byłem w szoku. Nie wierzyłem własnym uszom. Annie odchyliła się ode mnie. Niemożliwe, żeby moja siostra prosiła mnie o coś tak strasznego. Duch uśmiechnął się do mnie.
- Musisz to zrobić, Mike – powiedziała – wtedy znowu będziemy razem.
Po tych słowach zaczęła znikać zabierając ze sobą cały chłód, który ze sobą przyniosła.
Musiałem to przemyśleć. Chciałem, żeby Annie wróciła, ale nie mogłem zabić Grace. To była dobra, zawsze radosna dziewczynka, która ze śmiercią mojej siostry nie miała nic wspólnego. Nie kochałem jej jak Annie, ale nie mogłem, nie chciałem jej zabijać. Wstałem od stołu i mój wzrok padł na ścianę, na której pojawił się kolejny czerwony napis: „Obiecałeś, że mi pomożesz”,na oknie znajdowały się kolejne słowa: „Mieliśmy być szczęśliwi”, a później znów usłyszałem płacz siostry. Zawsze tak płakała, gdy ojciec wracał do domu pijany i wyżywał się na niej. Pamiętam, jak wtedy ją pocieszałem. Myślałem, że po śmierci zazna szczęścia, ale tak się nie stało. Płacz stawał się coraz głośniejszy. Bałem się, że za chwilę wszyscy się obudzą. Na drzwiach zauważyłem kolejny napis: „Zrób to”.
- Pomogę Ci, Annie i w końcu będziesz szczęśliwa. Wiedziałem co należy zrobić. Wyszedłem z pokoju i zauważyłem długą ścieżkę krwi, która zaczynała się od mojego pokoju i prowadziła do pokoju Grace. Duch dawał mi znak, chciał, żebym tam poszedł i ją zabił. Szedłem, bardzo powoli, słysząc płacz mojej siostry. Chciałbym zamiast tego usłyszeć jej śmiech. Ten dźwięk był tak rzadki, że już zapomniałem, jak brzmi. Szedłem, stawiałem krok za krokiem. Krwi było coraz więcej, teraz widziałem ją też na ścianach i schodach. Czułem, że Annie mnie popycha, żebym nie mógł się wycofać. Było już tak niedaleko. Stwierdziłem, że się uśmiecham, w końcu za chwilę znowu zobaczę siostrę. Nikt nic nie zauważy, uduszę ją szybko, a Annie w końcu będzie szczęśliwa, nie będzie jej groziło żadne zło, tak, jak kiedyś jej to obiecywałem. Byłem już przy drzwiach jej pokoju, powoli je otworzyłem i wszedłem do środka. Miałem wrażenie, że Annie jest gdzieś tu i mnie obserwuje. Czeka, by do mnie wrócić. Grace obudziła się i usiadła na łóżku.
- Mike, co tu robisz? – zapytała zaspanym głosem przecierając oczy.
- Nic takiego, przyszedłem do ciebie – uśmiechnąłem się lekko.
Ona odwzajemniła uśmiech. Wtedy zrobiło mi się tak przykro. Gdy na nią patrzyłem nie chciałem zrobić jej nic złego. Już miałem się odwrócić i odejść do swojego pokoju, ale przy drzwiach zauważyłem Annie, która wpatrywała się we mnie ze złością. „Miałeś mi pomóc”, usłyszałem w głowie jej głos.
- Po co przyszedłeś? – Grace patrzyła na mnie radośnie, zawsze była taka radosna, szczęśliwa. Moja siostra nie miała takiego szczęścia. „Zrób to!” „Zrób to!” – słyszałem w głowie głos siostry, coraz głośniejszy.
- Ktoś na mnie czeka – odpowiedziałem Grace i w tym samym momencie chwyciłem ją za szyję. Włożyłem w to całą moją siłę. Grace patrzyła na mnie, była w szoku, próbowała się uwolnić, jednak trzymałem ją mocno. Po ścianach zaczynała powoli spływać krew, pojawiała się wszędzie, aż w końcu cały pokój był nią wypełniony. Grace powoli opadała z sił, widziałem, jak ucieka z niej życie. W końcu przestała się ruszać, prawie tak samo jak Annie, kiedy zabił ją nasz ojciec. Zrobiło się zimno, jak wtedy, gdy przyzwałem ducha siostry. Ciało Grace poruszyło się łagodnie, aż w końcu podniosło się jak szmaciana lalka, jakby ktoś nieumiejętnie nią sterował. Miała czarne oczy i uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję – wysyczała dziwnym ponurym głosem, który nie przypominał głosu mojej siostry, ani Grace. Wtedy zdałem sobie sprawę, że przyzwałem coś strasznego, że ani razu nie rozmawiałem ze swoją siostrą. Demon wykorzystał ją do tego, żeby dostać się na ziemie, przeniknąć do naszego świata. Poczułem, że nie mam kontroli nad swoim ciałem, demon prowadził mnie do sypialni Bena i Alice. Wziąłem z kuchni nóż i wszedłem do ich pokoju. Najpierw zabiłem wujka, poderżnąłem mu gardło. Zaczął się krztusić, co obudziło Alice. Zacząłem dźgać ją nożem, patrząc na jej przerażoną twarz, pełną szoku i niedowierzania. Wbiłem w nią nóż ponad dwadzieścia razy. Zabiłem ich obu i gdy spojrzałem na Grace, a w zasadzie tylko na jej ciało, zauważyłem, że ta dziwna istota uśmiecha się, jakby zabijanie sprawiało jej przyjemność.
Musiałem stąd uciekać. Teraz mieszkam w jakimś opuszczonym domu, do którego nikt nie przychodzi. Nie wiem gdzie jest demon, dlaczego tak zależało mu na przybyciu do tego świata. Może po prostu chcę mnie dręczyć, sprawia mu to przyjemność. Co jakiś czas przychodzi, każe mi zabijać, bo ciągle potrzebuje nowego ciała. Myślałem o samobójstwie, ale boję się to zrobić. Boję się tamtego świata, bo skoro demon, który nie daje mi spokoju z niego przybył, to co jeszcze gorszego może się tam znajdować?

dovio

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 4732 słów i 25096 znaków.

4 komentarze

 
  • cicha2591

    Świetne

    3 cze 2019

  • anielica01

    Straszne, jak na horror przystało

    12 maj 2018

  • garbaty

    Nieźle. Tylko krótkie i nie ma za bardzo jak kontynuować

    15 wrz 2016

  • dovio

    @garbaty Dzięki ;). Opowieść została trochę skrócona, bo już wydawała mi się za długa i nie mam w planach jej kontynuacji ;)

    15 wrz 2016

  • villemo92

    podoba mi się *.*

    13 wrz 2016

  • dovio

    @villemo92 Dziękuję za pozytywną reakcję ;)

    13 wrz 2016